Wybory, w których część Polaków deklaruje, że pójdzie zagłosować na "mniejsze zło", to znak głębokiego rozczarowania klasą polityczną i braku realnej alternatywy.
W obecnym klimacie politycznym wielu Polaków ma poczucie, że wybór sprowadza się do opowiedzenia się za jedną z dwóch osi wpływów – niemiecką lub amerykańską.
To, że tak wielu wyborców deklaruje głosowanie nie "za", ale "przeciw", pokazuje brak zaufania i przekonania, że którykolwiek z kandydatów rzeczywiście reprezentuje interesy zwykłych obywateli.
Taki wybór nie buduje wspólnoty politycznej, a pokazuje poczucie bezsilności i wzmacnia dalszy podział w społeczeństwie.
Tak więc głosować czy zostać w domu, a może iść i postawić krzyżyki przy obu nazwiskach ? Można też oddać głos pusty. Wiele osób uważa takie działania za formę obywatelskiego buntu. Tego prawo nie zabrania.
Dyskusja co zrobić, jakiego wyboru dokonać trwa, a niektórzy kandydaci na prezydenta-wasala na finiszu wyborów, jakby starali się jeszcze bardziej podkreślić czyją politykę będą w przyszłości realizować.
"Nadszedł czas, by Żydzi mogli PRZYBYĆ do Polski i zobaczyć żywy, mocny, demokratyczny, technologicznie zaawansowany i bardzo PRACOWITY naród pełen wiary."
"Przed wojną Rzeszów nazywał się Mojrzeszów "
Powiedział min. Jacob Shmuel Boteach zaproszony przez PiS na "Kongres środowisk konserwatywnych CPAK" w Jesionce.
Według tygodnika „Newsweek” jest jednym z 10 najbardziej wpływowych rabinów w Stanach Zjednoczonych.
Za: facebook.com