25 kwietnia jest we Włoszech obchodzony jako "Dzień wyzwolenia" (od faszyzmu, w 1945 r.) ale to "wyzwolenie" stanowiło tylko kolejny etap wojny domowej, w której "wyzwoliciele" - czyli członkowie "Ruchu oporu" (Resistenza), w większości komuniści - byli nie mniej brutalni niż "ciemiężyciele". Już po zakończeniu wojny, tylko w przedziale kwiecień-czerwiec 1945 r. w centrum i na północy Włoch zostało wymordowanych 12-15 tys. prawdziwych lub domniemanych faszystów, z czego 3 tys. w samym Mediolanie. Krwawe czystki trwały przez kolejne lata i szacuje się, że ich ofiarą padło nawet 40-50 tys. osób, zaś setki tysięcy ludzi doznało tortur, gwałtów i grabieży.
Tysiące osób zostało rozstrzelanych w masowych egzekucjach, ad hoc zatwierdzanych i wykonywanych przez (eks)partyzantów, a duża część zabitych była zupełnie niewinna lub też jedyną ich "winą" było posiadanie w rodzinie "faszysty" albo wykonywanie jakiejkolwiek funkcji publicznej za czasów reżimu. Jednym z przykładów jest miejscowość Codevigo, gdzie między końcem kwietnia a czerwcem partyzanci zabili 136 osób, w większości byłych żołnierzy z faszystowskich wojsk (Guardia Nazionale Repubblicana - GNR) oraz kobiet z wojskowych służb pomocniczych, ale także cywili. W międzyczasie, 30 kwietnia, w tym mieście zostali wystawieni na publiczne poniżenie i rozstrzelani "kolaboranci reżimu" czyli nauczycielka Corinna Doardo oraz Mario Bubola, syn burmistrza (podestà) z czasów faszystowskich.
Zanim znowu ktoś mi zacznie wytykać, że "a bo faszyści też..." chcę zaznaczyć, że nie bronię żadnych zbrodni, ani faszystowskich ani antyfaszystowskich, ale zwracam tylko uwagę, że:
1. Zbrodnie "antyfaszystowskie" zostały popełnione już po wojnie na bezbronnych ludziach,
2. okresu faszystowskich zbrodni nikt nie świętuje,
3. nikt nie stawia faszystowskich zbrodniarzy za wzór do naśladowania
4. o faszystowskich zbrodniach mówi się dużo i chętnie, natomiast jakiekolwiek wspomnienie o zbrodniach partyzantów to już zamach na państwowe świętości.
O tym ostatnim, swoją drogą, przekonał się wybitny dziennikarz o poglądach lewicowych Giampaolo Pansa, gdy opublikował w 2003 r. książkę o znamiennym tytule "Il sangue dei vinti" ("Krew zwyciężonych") poświęconą właśnie ofiarom partyzanckich masakr. Jego praca wywołała burzę a on sam został wyklęty przez medialno-literacko-kulturalne elity.
Wniosek? Jak pokazuje dzisiejsza rocznica, we Włoszech obowiązuje tylko jedna linia ideologiczna: albo jesteś "czerwonym" albo "martwym" - w przenośni lub całkiem dosłownie.
Zdjęcie: ujęcie z filmu "Il segreto di Italia" ("Sekret Italii", 2014), przedstawiającego właśnie historię partyzanckich zbrodni dokonanych w Codevigo. Na kadrze scena publicznego poniżania nauczycielki Corinna Doardo.
Za: facebook.com