Organizacja złożyła skargę do Rady Etyki Mediów oraz zawiadomienie do prokuratury, uskarżając się na wypowiedzi gościa rozgłośni, które zdaniem „Otwartej Rzeczpospolitej” miały prezentować nienawiść na tle narodowościowym.
W niniejszym artykule postaram się wytłumaczyć, że Palestyńczyk o którym mowa nie może nienawidzić narodu żydowskiego (a o to jest oskarżany), zaś ci którzy szarżują pojęciem antysemityzm, to cyniczni manipulanci. Następnie, na konkretnym przykładzie wykażę w jaki sposób syjoniści usiłują wymuszać pewne działania na funkcjonariuszach państwa polskiego.
Faris jest szefem Pozarządowego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków w Polsce oraz członkiem Międzynarodowej Koalicji na rzecz Powrotu Uchodźców Palestyńskich. Działalność Omara znam od wielu lat, kilkakrotnie cytowałam jego wypowiedzi w swoich artykułach, a nawet byliśmy kiedyś razem na propalestyńskiej pikiecie przed ambasadą Izraela w Warszawie.
To co mogę stwierdzić na pewno: Omar Faris broni prawa Palestyńczyków do życia i godności, ale nie uderza przy tym w samych żydów. Tak się bowiem składa, że ten światły Palestyńczyk doskonale rozróżnia fakty, a mianowicie, że nie każdy żyd to syjonista. Ba, większość syjonistów nie jest nawet Semitami. A to przecież syjoniści zafundowali Palestyńczykom piekło na ziemi i trzeba to wyraźnie rozgraniczyć.
Faris udzielił mi także wywiadu, pt. „Nie spoczniemy, dopóki Palestyna nie będzie wolna!”. Oto wymowny fragment wypowiedzi Palestyńczyka:
«Chcę podkreślić, że my nigdy nie byliśmy przeciwko żydom. My
jesteśmy przeciwko ruchowi syjonistycznemu, przeciwko okupacji. Ja sam
mam dużo przyjaciół żydów. Jednym z nich jest Jeff Halper, dyrektor
Izraelskiej Organizacji Przeciwko Wyburzeniom Domów Palestyńskich. Kilka
lat temu występowałem z nim w Sejmie RP, przy Komisji Praw Człowieka.
Mieliśmy też razem publiczne spotkanie w jednej z tarnowskich szkół.
Ambasador Izraela dzwonił do tej szkoły z szantażem, ale mimo wszystko
udało się doprowadzić do tego spotkania. Po naszej stronie jest też Shlomo Sand, który napisał książkę „Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski”.
Wspierają nas również Ilan Pappe, autor książki „Czystki etniczne w
Palestynie” Norman Finkelstine, Gideon Levy i wielu innych znanych
żydów. Dla mnie osobiście są mi oni dużo bliżsi, niż król Arabii
Saudyjskiej.»
Wielka mistyfikacja
Na szczególną uwagę zasługuje autor bestsellera o wynalazku jakim jest naród żydowski. Mowa o słynnym izraelskim profesorze historii Uniwersytetu w Tel-Awiwie. Shlomo Sand postanowił zbadać historię swojego narodu i odkrył, że został on wymyślony. Okazało się bowiem, że teza o wypędzeniu narodu żydowskiego z Palestyny przez Rzymian jest mitem.
Kto stworzył ten mit? Żydowscy historycy żyjący w Niemczech drugiej połowy XIX wieku. Mówiąc kolokwialnie: wzorowali się na trendach i poszli za modą. Tak się bowiem składa, że był to czas, kiedy w Europie zaczynano myśleć kategoriami zintegrowanych wspólnot etnicznych, co dało przyczynek do tworzenia się państw narodowych. Wtedy też, obok wymyślonego narodu żydowskiego, powstał syjonizm stanowiący podwaliny dzisiejszego państwa Izrael.
A skoro nie było wypędzenia z Palestyny, to gdzie się podziali potomkowie starożytnego ludu Izraela? Profesor Sand wyjaśnia, że nadal mieszkają oni na swojej ziemi w Palestynie. Żydzi o których czytamy w Starym Testamencie, to przodkowie… dzisiejszych Palestyńczyków (sic!). Autor głośniej książki wykazał, że ludzie ci zostali zarabizowani po tym, gdy w VII wieku Palestyna została podbita przez Arabów.
Jak zatem możliwe, że żydzi znaleźli się na całym świecie? Izraelski naukowiec tłumaczy w swojej książce, że nie jest to efekt mitycznej wędrówki ludów, lecz masowego nawracania na judaizm. Bycie żydem w Europie czy Afryce nie miało nic wspólnego z narodowością – żydami byli po prostu wyznawcy judaizmu.
W związku z powyższym, chciałam odnotować, że nazwę żyd należy pisać z małej litery. Takie określenie oznacza bowiem wyznawcę religii, a nie członka narodu.
Shlomo Sand przypomniał, że na judaizm nie nawracali się tylko poszczególni ludzie, ale – tak samo jak w przypadku chrześcijaństwa – całe królestwa. Na przykład w Jemenie czy Afryce Północnej. Podobnie stało się z leżącym pomiędzy Morzem Kaspijskim a Morzem Czarnym królestwem Chazarów. W XII wieku ten nawrócony na judaizm turecki lud zaczął być jednak spychany przez Tatarów i Mongołów Dżyngis-chana na zachód. Zatrzymali się we wschodniej Polsce.
Tak, dokładnie – polscy żydzi, to w znacznym stopniu potomkowie Chazarów. To by zresztą wyjaśniało dlaczego ich wygląd różni się od tego jak wyglądają prawdziwi Semici, czyli Palestyńczycy, Arabowie, Asyryjczycy, etc. Co ciekawe, sam Shlomo Sand ma przodków właśnie z Polski.
A zatem, jeśli ktoś oskarża o antysemityzm Palestyńczyka, który krytykuje izraelską armię za zbrodnie na narodzie palestyńskim, ten stosuje perfidną metodę wykręcania kota ogonem. Prawdziwymi wrogami Semitów są bowiem ci, którzy gnębią prawowitych mieszkańców Palestyny i okupują ich ziemie.
Reasumując, kiedy Omar Faris publicznie krytykuje działania państwa Izrael, to nie wypowiada się przeciwko żadnemu narodowi, ani tym bardziej przeciwko narodowi żydowskiemu. Tym samym nie przejawia on nienawiści na tle narodowościowym. Faris krytykuje bowiem jedynie totalitarny system jakim jest syjonizm i jego popleczników.
Zakneblować Polaków
Bezczelny atak na Palestyńczyka czyli donos Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, przypomniał mi o moim doświadczeniu sprzed kilku, kiedy zostałam wezwana na komisariat policji w celu złożenia zeznań jako świadek.
Latem 2014 roku byłam na manifestacji przed ambasadą Izraela. Uczestnicy pikiety wyrażali solidarność z Palestyńczykami ze Strefy Gazy, na których po raz enty spadały izraelskie bomby. Na demonstracji pojawił się transparent z napisem: «syjonizm = nazizm». Nie sposób nie zgodzić się z takim porównaniem, ale jakiegoś syjonistę wyraźnie to uraziło.
W związku z powyższym, ten urażony „ktoś” złożył zawiadomienie do
prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura z urzędu
musiała coś z tym zrobić, więc policja musiała kogoś przesłuchać. Padło
na mnie. Zapewne dlatego, bo jako jedyna napisałam pod nazwiskiem krótką
relację z manifestacji.
Przez policję zostałam potraktowana
bardzo grzecznie. Ot, zwykłe, standardowe przesłuchanie. Z tego co mi
wiadomo, ostatecznie prokuratura i tak umorzyła sprawę. Ciekawsze jest
jednak to, czego – już nieoficjalnie – dowiedziałam się przy tamtej
okazji. Otóż okazało się, że niemałą bolączką dla polskich organów ścigania są skargi aktywistów „Otwartej Rzeczpospolitej”.
Chodzi o to, że w momencie, kiedy do prokuratury wpłynie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, zgodnie z polskim prawem oficjalnie muszą być wykonane dalsze czynności. Dało mi to do myślenia. Przecież tego typu skargi wymuszają na funkcjonariuszach państwowych tropienie mitycznego antysemityzmu Polaków, gdyż z urzędu muszą wszczynać procedury.
Prym w tego typu donosach wiedzie właśnie „Otwarta Rzeczpospolita”, Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii. Co znamienne, na stronie organizacji widnieje zapewnienie: «Chcemy żyć w społeczności wolnej od uprzedzeń, szanującej odmienność, broniącej godności człowieka».
A skoro tak, to – niejako w ramach testu – wraz z koleżanką szyitką Sandrellą Malazi wysłałyśmy im (po moim przesłuchaniu) własny donos.
„Polskie warchlaki”
Zaniepokoiła
nas publikacja portalu izraelczyk.pl, nt. wspomnianej demonstracji (a
właściwie cyklu demonstracji) pod ambasadą Izraela. Chodzi o artykuł z
2014 roku pt. „14, 15 i 17 lipca Allah przybrał postać polskiej
wieprzowiny”. W tekście szyderczo opisano osoby manifestujące w obronie
bombardowanych Palestyńczyków. W pikiecie – obok Polaków – uczestniczyli
mieszkający w naszym kraju muzułmanie, w tym Sandrella mająca
syryjsko-polskie pochodzenie.
Pełen kpin i obelg artykuł syjonistycznego portalu opatrzono podsumowaniem: «W taki oto sposób niespożywający wieprzowiny Allah stał się podobny do polskich warchlaków».
Po
pierwsze, mieliśmy tutaj do czynienia z bluźnierstwem i nienawiścią na
tle religijnym. Polskiemu czytelnikowi pragnę wyjaśnić, że arabskie
słowo Allah jest używane na określenie Boga nie tylko przez
muzułmanów, ale także przez chrześcijan z Bliskiego Wschodu. A zatem,
obrażono Boga, którego na syjonistycznym portalu porównano do
nieczystego mięsa świni.
Po drugie, odpowiedzialni za publikację
uderzyli w godność drugiego człowieka, który w ich rasistowskim
pojmowaniu jest gorszy. W tym konkretnym przypadku ksenofobii chodzi o
uprzedzenia wobec Polaków, Palestyńczyków, Syryjczyków, chrześcijan i
muzułmanów, których połączyła empatia z prześladowaną i mordowaną
ludnością Strefy Gazy.
Po trzecie, treść publikacji była skrajnie
antysemicka, bo Semitami są przecież Palestyńczycy, których cierpienie
zostało wyszydzone.
I wreszcie po czwarte, artykuł portalu
izraelczyk.pl – który jest prowadzony przez syjonistów, lecz
niewyrobiony czytelnik skojarzony to ogólnie z żydami – miał de facto
wydźwięk antyżydowski. Rynsztokowy poziom publikacji, przepełniony
pogardą wobec gojów, mógł bowiem prowokować do spotęgowania niechęci
względem wyznawców judaizmu.
Powyższe wnioski zebrałyśmy z
koleżanką we wspólnym liście otwartym do Stowarzyszenia „Otwarta
Rzeczpospolita”. Do wiadomości dodałyśmy: Związek Gmin Wyznaniowych
Żydowskich w RP, Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, Ambasada Izraela
w Polsce, Media.
Czy to coś dało? Ależ skąd! „Otwarta
Rzeczpospolita” nie raczyła zareagować na skandaliczną publikację
portalu izraelczyk.pl. A przecież oficjalnym celem Stowarzyszenia
założonego w 1999 roku jest m.in. «przeciwdziałanie wszelkim formom
rasizmu, antysemityzmu, ksenofobii i innym postawom godzącym w godność
człowieka» poprzez działania interwencyjne, także na drodze prawnej.
W służbie syjonizmowi
Działacze organizacji
zapewniają na oficjalnej stornie internetowej, że starają się «zwrócić
uwagę przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i opinii publicznej na
konieczność przestrzegania przez Polskę międzynarodowych konwencji
nakazujących ściganie przejawów rasizmu i ksenofobii.»
Tymczasem, kiedy wpisałam w Google frazę „Otwarta Rzeczpospolita zawiadomienie do prokuratury” pojawiają się wyniki świadczące o tym, że organizacja ściga w Polsce głównie mityczny antysemityzm. Co znamienne, nie obchodzą ich jednak ataki na prawdziwych Semitów – jakimi są Palestyńczycy – a jedynie martwią się o dobre samopoczucie syjonistów, którzy najczęściej nie są nawet Semitami.
Przykładem takiego działa Stowarzyszenia jest reakcja na postawę młodej Norweżki studiującej w Polsce. Kobieta podczas propalestyńskiej manifestacji w Warszawie trzymała transparent z napisem «keep the world clean» (utrzymaj świat w czystości) oraz narysowanym koszem na śmieci z symboliczną flagą Izraela w środku.
Aktywiści „Otwartej Rzeczpospolitej” natychmiast zapowiedzieli zawiadomienie prokuratury w tej sprawie, nazywając emblemat norweskiej studencki „antysemickim”.
Tymczasem tak naprawdę z antysemityzmem nie miało to nic wspólnego, gdyż biały prostokąt z dwoma poziomymi niebieskimi pasami i umieszczoną na środku niebieską gwiazdą Dawida, to flaga ruchu syjonistycznego przyjęta w 1891 roku, a od 1948 roku flaga tzw. państwa Izrael. Manifest Norweżki był więc de facto antysyjonistyczny, a nie antysemicki. Podobnie zresztą jak wypowiedzi Palestyńczyka Omara Farisa.
Opisane wyżej donosy wyraźnie wskazują, że organizacja o jakże mylącej nazwie „Otwarta Rzeczpospolita”, działa w interesie syjonistów, a nie tego co oficjalnie deklarują, zapewniając o rzekomej walce z ksenofobią, rasizmem czy innymi postawami godzącymi w godność człowieka.
Ostatecznie Rada Etyki Mediów uznała, że Jacek Żakowski prowadząc audycję w Radiu Tok FM, w której gościł Omar Faris, nie naruszył zasad etyki dziennikarskiej pozwalając wypowiedzieć się Palestyńczykowi. Sprawa za transparent «syjonizm = nazizm» została umorzona. Portal izraelczyk.pl usunął po jakimś czasie haniebny artykuł o „polskich warchlakach”. To pokazuje, że syjoniści w niektórych sprawach nie mają jeszcze w Polsce ostatniego słowa.
Niestety ich bezczelne działania wyraźnie wskazują, że dążą do tego, aby zakazać mieszkańcom Polski jakąkolwiek krytykę totalitarnego systemu jakim jest syjonizm. To od naszej reakcji zależy, czy syjoniści osiągną swoje cele. Wróg jest niezwykle aktywny i ma poważne plany w przejmowaniu naszego państwa. Dlatego bierność Polaków w tych sprawach zdecydowanie nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Agnieszka Piwar