"Pod tym banerem znaleziono zamarznięta 14 letnia Natalkę. Dziewczyna rano wyszła z domu do szkoły. O 8.15 zadzwoniła do ojca mówiąc że "ma mroczki, robi jej się słabo i właśnie upadla" na tym połączenie się urwało. Spanikowany ojciec poinformował rodzinę i zaczął jej szukać. O 10 trafił na komisariat szukając pomocy. Powiedział dokładnie to, co usłyszał od córki. Mimo to musiał czekać godzinę w poczekalni. Kilkukrotnie prosił o szybsze zajęcie się sprawą bo jego córeczka leży nieprzytomna gdzieś na mrozie. Dodam tylko ze na zewnątrz bylo -3 i padał śnieg.
Z komisariatu wyszedł przed południem z niczym ... policjanci twierdzili że wyślą psa tropiącego. Na pewno tego nie zrobili przez najbliższe półtorej godziny. Pytanie co w ogóle zrobili?? Czy był podniesiony pierwszy stopień poszukiwań, który w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia powinien być natychmiast wdrożony! Wydaje się, że nie bo trudno znaleźć jakieś ślady dzialalnosci policji. Przejeżdżali obok miejsca gdzie leżała dziewczyna ale nie chciało im się wyjść z samochodu. Poza tym przesłuchali ojca co zabrało mu godzinę na tak cenne poszukiwania. Natalkę znalazł przyjaciel rodziny. Leżała pod banerem reklamowym, na wznak. W ręku trzymała telefon. Jej palec cały czas dotykał ekran, który świecił. Była całą sina i już praktycznie martwa. Ratownicy odzyskali tętno ale niestety... 5 godzin na mrozie zrobiło swoje..
POLICJA w takiej sytuacji powinna działać natychmiast. Dużyrny w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia, jeszcze zanim wpłynęło formalne zawiadomienie o zaginięciu, mógł zarejestrować sprawę i powiadomić wydzial techniki operacyjnej, który w 15 minut namierzyłby telefon dziewczynki. Maksymalnie półtorej godziny trwałoby namierzanie z dokładnością do jednego metra!!! Policja miała na to prawie 4 godziny!!! Te 4 godziny bezczynności to niestety przykra wizytówka Polskiej Policji! Co się dzieje z tą instytucją? Jak oni chcą zyskać szacunek społeczeństwa, skoro zwykłych ludzi mają gdzieś?"