Według prezesa PiS państwo jest instytucją przymusu. Ma wkraczać wtedy, kiedy trzeba obywatela złajać, ukarać, zmusić do czegoś lub wstrzyknąć szczepionkę.
Rzeczywistość pędzi dzisiaj szybciej niż nasze wyobrażenia o niej. Mniej więcej rok temu ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski twierdził, ku zaskoczeniu rozmawiającej z nim dziennikarki, że wyobraża sobie plażę z turystami w maseczkach na twarzach. Ta wypowiedź właściwie z miejsca stała się memem. Dzisiaj jest inaczej: nakaz noszenia maseczek na twarzy, obowiązujący chociażby w Portugalii, nikogo nie dziwi.
Pół roku temu sondaże wskazywały, że połowa Polaków nie zamierza się szczepić. Obecnie zaszczepiło się już – co prawda jedną dawką, no ale decyzja o przyjęciu preparatu została podjęta – ponad 16 milionów osób. Z kolei prawie 12 milionów obywateli przyjęło już dwie dawki preparatu przeciwko Covid-19. Sporo, jak na kraj rzekomo nieufny wobec antycovidowych szczepionek.
Parę tygodni temu całkowicie durny wydawał się nam obowiązek szczepień nieprzebadanym w pełni preparatem. Dzisiaj już zauważamy powolne oswajanie nas z taką regulacją. Najpierw w formie kontrolowanych przecieków z narady klubu parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy, w trakcie której prezes Jarosław Kaczyński miał zapowiedzieć przymus państwowy w kwestii szczepień. Przeciek wrzucony, przyznajmy, inteligentnie, bo prosto do portalu OkoPress, czyli organu niepisowskiego. Inteligentnie, bo przecież jasne jest, że jeśli ktokolwiek popiera przymus szczepionkowy to głównie elektorat opozycyjny i pewnie kilka procent żelaznego elektoratu partii władzy – ludzi będących równocześnie zwolennikami ogłoszenia dogmatu o nieomylności prezesa.
Enuncjacje Kaczyńskiego potwierdziły obawy wszystkich obawiających się pisowskiej mentalności państwa totalnego. Szef partii rządzącej postrzega państwo jako narzędzie przymusu. Używa się go wtedy, gdy trzeba kogoś złajać, ukarać, do czegoś przymusić lub wstrzyknąć szczepionkę. W tych przypadkach państwo powinno być skuteczne. Reszta? To już sprawa dyskusyjna, no bo wiecie państwo, ten imposybilizm.
Jeśli PiS wprowadzi przymus szczepień to będzie to znaczący krok tej partii na drodze do budowania państwa autorytarnego. Nie jest ważne w tym momencie czy jesteśmy zwolennikami szczepień czy nie. Przymus w tym przypadku oznacza jedno: niebezpieczeństwo poszerzania przez państwo strefy swoich wpływów kosztem ograniczania naszej wolności. Odpowie ktoś, że nasza wolność jest już dzisiaj i tak mocno ograniczona. Korzystamy z rozmaitych aplikacji, które szybko zdobywają informacje na temat naszej geolokalizacji, wyglądu, wieku, preferencji konsumenckich itd. Owszem, to prawda, ale nadal dzieje się to za naszym przyzwoleniem. Znam osobiście ludzi niekorzystających ze smartfonów. To ich wybór: coś tracą, coś zyskują.
Państwo natomiast nie pozostawia nam wyboru: wjeżdża w nasze życie taranem, dewastując wszystko kawałek po kawałku. Co więcej, żerując na naszej prywatności pozyskuje ogromne ilości danych na nasz temat. Danych, które – dodajmy – nie są bezpiecznie. Bo cóż to za państwo, którego najwyższym urzędnikom grupa hakerów kradnie maile? Co to za instytucja, w której szef nie ufa swoim pracownikom do tego stopnia, że sam wymyśla sobie rzekomo bezpieczne formy komunikacji, miast zdać się na zabezpieczenia ze strony dedykowanych do tego służb? Czy czujecie państwo, że rząd zapewni wam bezpieczeństwo? Wolne żarty.
Poza wszystkim jest jeszcze kwestia zasadnicza: jeżeli pozwolimy oddać państwu choćby centymetr naszej wolności, możemy być pewni, że szybko sięgnie po więcej. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu brzmi to niczym libertariański slogan, ale przecież taką właśnie metodą, już od dekad, pozbawiani jesteśmy wolności. Zwykle uzasadniane jest to koniecznością ochrony obywateli – czyli nas – przed jakimś zagrożeniem. A urzędnicy państwowi chętnie poszerzają stan posiadania. Nasza wolność jest dla nich łakomym kąskiem nie dlatego, że chcą nam zrobić na złość. Im większy mają wpływ na nasze życie, tym większą mają władzę, a im większa władza tym większa też szansa, by ją utrzymać. A to ostatnie jest pragnieniem każdego polityka.
Dlatego bacznie przyglądajmy się temu, co robi rząd w sprawie szczepień. Jarmarczne loterie czy paździerzowe kampanie reklamowe dzisiaj wydają się ledwie nieszkodliwym absurdem. Ale przecież słowa Szumowskiego o obowiązku noszenia maseczek na plaży również zdawały się tylko kabaretowym prężeniem muskułów. A tymczasem dzisiaj podobny nakaz nikogo już nie zdziwi. Obyśmy za kilka miesięcy nie obudzili się w świecie, w którym segregacja sanitarna jest faktem. I to w dodatku przyjmowanym przez większość siłą inercji. To będzie cezura stanowiąca o końcu naszego – w dalszym ciągu jeszcze w jakiś sposób wolnego – świata.
Tomasz Figura