W Polsce ponad 90% aborcji wykonywanych jest z powodu
podejrzenia choroby dziecka. Placówki produkujące dzieci w ramach metody
in vitro postanowiły wyjść naprzeciw takim „potrzebom” i zaoferować
eliminację dzieci jeszcze zanim zostaną wszczepione do organizmu matki.
Za tę swoistą aborcję trzeba oczywiście słono zapłacić. Tyle że matka
nie będzie potem musiała patrzyć jak jej dziecko po „nieudanej” aborcji w
6 miesiącu ciąży próbuje łapać oddech. Zostanie ono bowiem wylane wraz z
innymi odpadkami w wieku kilku dni. Wszystko dlatego, że nie przeszło
pomyślnie testu „screeningu 24 chromosomów”.
Mimo to placówki tego typu chwalą się „ludzkim” i „pełnym szacunku”
podejściem do pacjenta. Oczywiście zupełnie nie uwzględniają tego, że
„pacjentów” tam się produkuje, ale traktuje się ich zupełnie jak
produkty w sklepie spożywczym, a w najlepszym wypadku jak zwierzęta.
Jedna z reklam placówki Centrum Medyczne Macierzyństwo z siedzibą w
Krakowie brzmi tak: „Dla większej przejrzystości wyników prezentujemy
Państwu również efektywność w przeliczeniu na wykonany transfer zarodków
świeżych i mrożonych.” W innym miejscu pytają: „Jak wygląda standardowa
hodowla zarodków?”. Wszystko to w odniesieniu do kilkudniowych dzieci,
które mogą być świeże lub mrożone, które nie rosną, a są HODOWANE.
Nic więc dziwnego, że te dzieci traktowane są jak towar. Co więcej,
od rodziców wymaga się by zapłacili nawet kilkanaście tysięcy złotych za
sprawdzenie jego „jakości”. Nikt nie pyta o zgodę tego małego
człowieka, który po prostu chciałby żyć.