Kontrrewolucjonista powinien wyrażać żal z
powodu <zbrojnego> pokoju, nienawidzić niesprawiedliwej wojny i ubolewać
nad wyścigiem zbrojeń naszych dni. Ponieważ jednak nie ulega on złudzeniu,
że pokój będzie panował zawsze, uważa on warstwę wojskowych za konieczność
na tej ziemi wygnania i wymaga, aby okazywać jej sympatię, wdzięczność i
podziw, które słusznie się należą tym, których zadaniem jest walczyć i
umierać dla dobra wszystkich. [i]
Słowo żołnierz
potraktujemy dosłownie. Przedstawieni zostaną tu ludzie, dla których słowa walka, bitwa, oręż nie były jedynie barwną metaforą. Ci strażnicy Starego Ładu, wierni obrońcy cywilizacji
zwanej chrześcijańsko-klasyczną bądź łacińską, trwali i trwają wciąż
na jej najbardziej zagrożonych rubieżach. I choć rzeczywiście walczyli i
umierali za nasze wspólne dobro, dzisiaj nieraz spotykają się z niewdzięcznością
i odrzuceniem. Dla pewnych kręgów współczesnych chrześcijan krew przelana
za Wiarę jest tematem jakby wstydliwym, niezgodnym z obowiązującymi wymogami politycznej
poprawności. Dziś nie każdego przekonuje religijny
fundamentalizm prostego wieśniaka z Wandei, który – otoczony przez
rewolucyjnych zbirów – nie przystąpił z nimi do ekumenicznego dialogu,
tylko wykrzyczał oprawcom w twarz: - Oddajcie mi mojego Boga! [ii]
Niegdysiejsza deklaracja meksykańskiego cristero: - Jestem poddanym
Chrystusa Króla i nikt mnie nie powstrzyma. Bo przysiągłem walczyć za Niego,
choćby przyszło umrzeć [iii],
dzisiaj miałaby wszelkie szanse zostać zakwalifikowana jako przejaw wrażego fanatyzmu wyznaniowego.
- Jesteśmy karłami,
którzy wspięli się na ramiona olbrzymów
– mówił przed wiekami św. Bernard z Chartres. Takim właśnie olbrzymem,
niezłomnym filarem Kościoła i cywilizacji, obecnie dla wielu niewygodnym,
jest Żołnierz Kontrrewolucji.
Oblicze
wroga
Bóg
karze ludzi i narody, zsyłając na nie rewolucję. [iv]
Potocznie, mówiąc o Rewolucji, mamy na myśli ogólnoświatowy,
destrukcyjny proces zapoczątkowany XVIII-wieczną Rewolucją Francuską, trwający
po dzień dzisiejszy, na wielu płaszczyznach. Proces szczególnie dramatyczny w
XX stuleciu, gdy wokół trzech wielkich, postoświeceniowych ideologii
(komunizmu, narodowego socjalizmu, demoliberalizmu) jęła wytwarzać się tzw.
cywilizacja śmierci.
Skromne objętościowo ramy niniejszego szkicu wymuszają
trwanie przy takiej perspektywie (mimo pamięci o potężnych wstrząsach wywołanych
XVI-wieczną Rewolucją Protestancką [v],
o rewolucyjnych wystąpieniach średniowiecznych sekt, stłumionych przez Świętą
Inkwizycję i krucjaty [vi],
również o współczesnym, radykalnym islamie, pełniącym na gruncie
europejskim rolę kolumny uderzeniowej Rewolucji [vii]).
Ideologie rewolucyjne wyrastają ze wspólnego pnia,
opierają się na negacji Starego Ładu (tj. świata wartości chrześcijańskich),
stąd ich liczne, wzajemne podobieństwa, tak na płaszczyźnie filozoficznej,
jak i metod oraz celów akcji bezpośredniej.
[...] we Francji [...] wielbiciele Wielkiej
Rewolucji, najnaturalniej w świecie zestawili październik 1917 z rokiem 1792 i
terror bolszewicki z terrorem jakobińskim – przypomina Alain Besançon [viii],
zaś Vittorio Messori przedstawia analogie „dokonań” jakobinów i
narodowych socjalistów: Wszystko to, co w praktyce wykorzystało SS,
zostało już wcześniej dokonane przez <demokratów> wysłanych z Paryża:
z wygarbowanej skóry mieszkańców Wandei zrobiono buty dla urzędników (z
delikatniejszej skóry kobiet robiono rękawiczki). Przegotowano setki trupów,
aby uzyskać z nich tłuszcz i mydło [...]. W Wandei po raz pierwszy
zastosowano broń chemiczną, używając trujących gazów i zatruwając wodę.
Ówczesnymi komorami gazowymi były statki załadowane wieśniakami i księżmi,
wyprowadzane na środek rzeki i zatapiane. [ix]
Dla wielu intrygującą może okazać się informacja, iż
żołnierzy oddziałów rewolucyjnych pacyfikujących w 1793 r. Wandeę
nazywano... trupimi czaszkami, a to z powodu insygniów noszonych
na mundurach (!). [x]
W XX stuleciu rewolucyjną gilotynę zaadoptują niemieccy
narodowi socjaliści. Pod rządami komunistów dekapitacja ustąpi miejsca
znacznie łatwiejszym w przeprowadzeniu (choć mniej widowiskowym)
rozstrzeliwaniom, dokonywanym przez oddanie pojedynczego strzału w tył głowy.
W wypadku komunizmu kambodżańskiego, odwołującego się bezpośrednio
do dziedzictwa jakobinów, „ekonomia” egzekucji sięgnie wyżyn – do
roztrzaskania potylicy „wroga ludu” nie marnuje się już cennych naboi,
wystarczy stalowy pręt lub zwykła, chłopska motyka... [xi]
„Piekielne kolumny” Turreau i Westermanna, eksterminujące
Wandeę, znajdą naśladowców w komunistycznych brygadach morderców, szalejących
od Rosji po Hiszpanię, od Nikaragui po Angolę, od Etiopii po Wietnam; również
w hitlerowskich Einsatzgruppen. Jakobińskie obozy koncentracyjne w Gujanie
(zwane „suchą gilotyną”), straszliwe więzienie na wyspie Ré – ich twórczym
rozwinięciem będą młodotureckie obozy zagłady w Deir-es-Zor, El Bab, Mesken,
Dipsi, Karliku, Abu Herrera czy Ras-ul-Ain, jak też niezliczone kacety i łagry
wznoszone przez wyznawców brunatnego i czerwonego socjalizmu.
Ta sama jest nienawiść do kontrrewolucjonistów: Niech
zapełnią się cmentarze, a nie więzienia - woła Robespierre. [xii] Rozstrzeliwania stanowią jedną z form budowy społeczeństwa
komunistycznego. [...] Bez masowych represji i rozstrzeliwań nie zbudujemy
komunizmu – wyjaśnia przenikliwie Bucharin. [xiii] [...] nie ma nadziei na dobrobyt, dopóki nie zginie ostatni zdrajca
– wtóruje im „Che” Guevara. [xiv]
Ponure strofy młodotureckiego poety wieszczą nadciągający
kataklizm: Z każdej piędzi ziemi, po której przejdę, popłynie krew.
[...] Mój bagnet obróci w cmentarzyska ogrody pełne róż. [...] Litość
nadzieję na koniec mojego jataganu; rozsądek zamknę w łuskach naboi,
cywilizację rzucę pod kopyta mojego konia [...] [xv]
Rewolucja uderza z niepohamowaną siłą, nie tracąc czasu
na sentymenty. Nikogo już nie dziwi, gdy ścina głowy arystokratom, zatapia
barki pełne reakcyjnych księży, zapełnia doły egzekucyjne rozstrzelanymi
oficerami, skazuje na śmierć głodową
miliony rzeczywistych i potencjalnych wrogów. Współczesnych szokują
(jeszcze!) masowe zabójstwa popełnione na dzieciach.
W Paryżu, w trakcie „masakr wrześniowych”, hordy
Marata mordują podopiecznych Bicêtre i Salpêtrère, kościelnych
przytułków dla bezdomnych i upośledzonych dzieci. [xvi]
Komisarz Carrier (zwany Misjonarzem Terroru) topi w Loarze setki wandejskich wilcząt. [xvii]
Talaat pasza, młodoturecki minister spraw wewnętrznych i członek ścisłego
kierownictwa partii Jedność i Postęp, ruga swych podwładnych za
przypadki darowania życia dzieciom ormiańskich chrześcijan. [xviii]
W stolicy Portugalii dzieci giną rozerwane wybuchami bomb, rzuconych przez
rewolucjonistów w tłum uczestników procesji ku czci św. Antoniego. [xix]
Z dzisiejszej perspektywy można uznać, że rewolucyjne
dzieciobójstwo odegrało rolę „tresera sumień”, oswajając opinię
publiczną z potwornością zbrodni zabicia dziecka, przygotowując grunt pod
najbardziej masową eksterminację w historii człowieka – aborcyjny
holocaust. Setki milionów krwawych „zabiegów” – okrutnych mordów popełnionych
na najmniejszych, najbardziej bezbronnych istotach ludzkich – dokonano w
majestacie prawa pod rządami komunistów, narodowych socjalistów i liberałów. [xx]
Dziś w wielu krajach aborcja traktowana jest jako niezbywalne
prawo czy wręcz „święte prawo”, będące koniecznym
warunkiem demokracji. W takim ujęciu aborcja jest więc rodzajem rytualnego
mordu, krwawą ofiarą składaną na ołtarzu demoliberalizmu.
Rewolucja rosyjska jest ohydna - konkluduje Mikołaj
Bierdiajew. - Ale wszelka
rewolucja jest ohydna. Nigdy nie było i być nie może rewolucyj dobrych, pięknych
i szczęśliwych. [xxi]
Kontrrewolucja
czy krucjata?
Ojciec
Haspinger wzniósł krucyfiks, przeklął rewolucyjną Francję, dzieło
Antychrysta, i ruszył na czele swoich ludzi do ostatniego, desperackiego
szturmu na osłabioną bawarską flankę. [xxii]
Postaci Żołnierza Kontrrewolucji nie sposób traktować w
oderwaniu od tradycji rycerskości, walki za Wiarę, spuścizny wypraw krzyżowych.
Przez szereg wieków swobodne wyznawanie wiary w Chrystusa, budowa cywilizacji
chrześcijańskiej były możliwe jedynie na terenach wykarczowanych i
chronionych przez miecz Bożego wojownika. To tarcze i zbroje obrońców Christianitas
tworzyły, w różnych zakątkach globu, owe słynne antemurales, o które
rozbijały się fale najazdów pogan, muzułmanów, heretyków. Wojownicy,
którzy mnie słuchacie, którzy ciągle szukacie czczych pretekstów do wojny,
ucieszcie się, bo oto jest wojna prawowita! [...] Nie chodzi o to, by pomścić
krzywdy ludzkie, lecz Boskie; nie chodzi o to, by szturmować miasto lub zamek,
lecz by zdobyć święte miejsca -
wołał w epoce krucjat lewantyńskich św. Bernard z Clairvaux. [xxiii]
A cztery stulecia po nim angielski kardynał Allen, wypędzony z ojczyzny
przez protestanckich siepaczy, pisał w podobnym duchu: Nie ma wojen
bardziej honorowych i bardziej sprawiedliwych, niż te prowadzone w imię
religii, tej jedynej, starożytnej, katolickiej religii. [xxiv]
Kiedy światem wstrząsnęły rewolucyjne kataklizmy, na
obleganych szańcach Starego Ładu stawały wciąż nowe zastępy dzielnych. Nie
walczyłem dla ludzkiej chwały. Jeśli nie zdołałem przywrócić ołtarzy i
tronu, to ich przynajmniej broniłem. Służyłem memu Bogu, memu królowi i mej
Ojczyźnie - wyznawał na łożu śmierci Karol Melchior de Bonchamps, wódz
Wandejczyków. [xxv]
Jesteśmy świętą wspólnotą, a Chrystus jest z
nami - śpiewały tyrolskie milicje, walczące z Napoleonem. [xxvi]
Tyrolczycy prowadzili świętą krucjatę, by utrzymać tradycyjne
związki z monarchią i zachować swą głęboko zakorzenioną, fundamentalną
wiarę w Święty Kościół Rzymski i jego obrońcę, austriackiego cesarza.
Ich wódz, charyzmatyczny Andreas Hofer, wołał: - Za Boga, cesarza i
nasz Tyrol! Po zwycięskiej bitwie, otoczony przez wiwatujące wojsko, klęka
i mówi, wskazując niebo: Nie ja, nie wy, lecz Najwyższy! [xxvii]
Krzyżowcami nazywano żołnierzy generała La Moriciera,
broniących Państwo Kościelne przed rewolucyjną „integracją” [xxviii],
meksykańskich San Patricios [xxix]
i cristeros [xxx], hiszpańskich
frankistów... [...] Krucjata pod wodzą generała Franco przeciwko
komunizmowi, a pod sztandarem narodowego katolicyzmu, jest – wbrew wszelkim
oszczerstwom – najpiękniejszą kartą Kontrrewolucji i jej ostatnim zwycięstwem
– stwierdza Jacek Bartyzel. [xxxi]
Do zaszczytnego miana krzyżowców pretendowali również obrońcy Algerie
Francaise [xxxii], libańscy maronici
broniący korzeni swej tożsamości we wrogim świecie islamu [xxxiii],
amerykańscy radykałowie przeprowadzający akcje zbrojne przeciw
klinikom aborcyjnym [xxxiv]
i wielu innych.
Bo kontrrewolucjonista to w istocie współczesny krzyżowiec.
W szeregach Armii Kontrrewolucji łatwo możemy dostrzec, obok najrozmaitszych
mundurów regularnych formacji, również dawne rycerskie zbroje i proste habity
inkwizytorów, wykwintne szlacheckie uniformy i obszarpane odzienie chłopskich
partyzantów. [...] bizantyjscy krzyżowcy zapomnianej krucjaty z VII w. różnią
się od dwudziestowiecznych, meksykańskich cristeros, przede wszystkim tylko orężem;
wróg pozostaje jakby ten sam... [xxxv]
Oko za oko
Zaiste, rycerze Chrystusa ze spokojem toczą bitwy
w Imię swego Pana, nie lękając się grzechu, kiedy zabijają nieprzyjaciół,
ani utraty życia, jako że śmierć zadana lub poniesiona dla Chrystusa nie ma
w sobie niczego występnego, przeciwnie, czyni jeszcze bardziej zasługującym
na chwałę.[xxxvi]
Gad Lerner, autor dziełka Krucjaty. Tysiąc lat nienawiści, książki wydanej w Polsce przez
oficynę katolicką (!), z nieskrywanym oburzeniem cytuje powyższe słowa św.
Bernarda z Clairvaux. Ubolewa: Św. Bernard głosił, że kiedy krzyżowiec
<zabija złoczyńcę, nie powinien być uznany za mężobójcę, ale, jakby
powiedzieć, za złobójcę, czyli Chrystusowego mściciela>. [xxxvii]
Lerner sam określa siebie jako „lewicowego Żyda”, ale
jego fobie podziela wielu chrześcijan. Oto ksiądz Franco Pierini, wykładowca
na Papieskim Uniwersytecie Świętego Bonawentury w Rzymie, uznaje za stosowne
zaatakować pamięć kontrrewolucjonistów wandejskich. Wyraźnie zgorszony,
przytacza słowa jednego z przywódców rewolty: Jeśli posunę się naprzód,
idźcie za mną; jeśli się cofnę, zabijcie mnie; jeśli umrę, pomścijcie
mnie. [xxxviii]
- W tym programie nie ma nic z chrześcijaństwa –
gorszy się ks. Pierini, najwyraźniej nie zwracając uwagi na specyfikę języka
żołnierskiej odezwy. – [...] Wojowniczy duch z Wandei, nawet jeśli jest
godny najwyższej czci i szacunku, nie jest, niestety, pokojowym duchem z Asyżu.
[xxxix]
Spory dotykają też współczesności. - Ten biedny
papież sprawia mi przykrość - tak biskup Justa Laguna z Argentyny
komentuje starania Jana Pawła II o uwolnienie generała Augusto Pinocheta z
brytyjskiego aresztu. [xl]
A przecież walka orężna to nie pokojowy duch Asyżu,
to konieczność zabijania. Militarne starcie Rewolucji i Kontrrewolucji odbywa
się często w warunkach wojny domowej. Obie strony dążą do całkowitego
zniszczenia przeciwnika. Działania
zbrojne wyzwalają spiralę zbrodni, odwetów i kontrodwetów.
Podczas wojny króluje starotestamentowa zasada oko za oko, ząb za
ząb, wsparta pragmatycznym my ich albo oni nas. [xli]
To prawda, że z aktami bezwzględności sąsiadują przykłady
chrześcijańskiego miłosierdzia i to najwyższej próby. Co najbardziej
przejmujące, spotykamy je nieraz na terenach szczególnie doświadczonych
okrucieństwem sług Rewolucji. Tylko wiedząc o skali potwornego ludobójstwa,
jakie dotknęło ludność departamentu Wandea, możemy w pełni docenić gest
wodza powstańców, Bonchampsa (umierając z odniesionych ran, w ostatnim słowie
poprosił swych podkomendnych o darowanie życia pięciu tysiącom jeńców) [xlii]
bądź też pojąć dramatyzm słynnego zdarzenia w Chemille. [xliii]
Częstsza jest jednak postawa, reprezentowana przez walczących
w szeregach Franco karlistów, którzy pokrzepiali się myślą, że
<jeden czerwony mniej, to rok mniej w czyśćcu>... [xliv]
Paul Johnson, po
obszernym przedstawieniu ówczesnych zbrodni hiszpańskiej rewolucyjnej lewicy,
surowo ocenia też taktykę Kontrrewolucji: Metoda była leninowska:
zniszczyć lewicę jako zorganizowaną siłę polityczną, zabijając wszystkich
jej aktywistów i narzucając poplecznikom nikczemny strach. [...] [xlv]
Jean Meyer przedstawia niezliczone okrucieństwa masońskich
rewolucjonistów w Meksyku lat 20. i 30., przyznaje jednak, że reakcja niektórych
katolickich powstańców przekraczała dopuszczalne granice samoobrony. [xlvi]
Masowe rozstrzeliwania spartakusowców w Niemczech (1919),
„biały terror” w Finlandii (1918) i na Węgrzech (1919), tortury i
pacyfikacje w Algierii (1954-1962), „szwadrony śmierci” w Ameryce Łacińskiej
– to tylko niektóre przykłady „wypędzania diabła Belzebubem”. [xlvii]
Obrońcy tych metod wskazują na fakt, iż usiłowano w ten
sposób powstrzymać Rewolucję, niejednokrotnie z powodzeniem (co nie udałoby
się „w białych rękawiczkach”),
a przez to zapobiec nieporównanie większemu rozlewowi krwi. Wszak królowi
Francji Ludwikowi XVI, takoż władcom Rosji z 1917 r., stawiany jest zarzut zgoła
przeciwny, popełnienia grzechu zaniechania – poprzez swe niezdecydowanie oraz
naiwną nadzieję polubownego rozwiązania konfliktów ściągnęli oni na swe
kraje nieszczęścia o rozmiarach kataklizmu. [xlviii]
Ważny jest też aspekt moralno-wychowawczy, ukaranie
sprawców rewolucyjnych zbrodni. Widząc prowadzonego na egzekucję
Robespierre’a, pewien starszy człowiek powiedział: - A jednak Bóg
istnieje... [xlix]
Po zabiciu przywódców rewolucji niemieckiej w 1919 r. berlińska prasa pisała: Krew wymaga krwi! Krwawa łaźnia sprowokowana przez Karla Liebknechta i Różę
Luksemburg wywołuje akty zemsty. To, co spotkało Różę Luksemburg, było
okrutne, ale sprawiedliwe. [l]
Tym niemniej, trudno przejść do porządku dziennego nad
torturami i egzekucjami, których ofiarą padło, w skali świata, setki tysięcy
ludzi (nawet uznając użycie tych metod za wymuszone taktyką przeciwnika oraz
pamiętając, że ofiary „reakcjonistów” to drobny ułamek zbrodni światowej
Rewolucji). Rosyjski filozof emigracyjny napomina: Nasza zaś wola winna
być skierowana ku urzeczywistnieniu genjalnego aforyzmu myśli Józefa de
Maistre: <Contre-rewolucja nie powinna być odwrotną rewolucją, ale
odwrotnością rewolucji>. [...] Rewolucja zatruła Rosję jadem wściekłości
i napoiła krwią. Co stanie się z nieszczęśliwą Rosją, jeśli
contre-rewolucja zrobi to samo? Będzie to wówczas dalszy ciąg krwawego
koszmaru rewolucji, a nie wyjściem z niego. [li]
W istocie Żołnierz Kontrrewolucji, choć walczy o święte
ideały, jest tylko człowiekiem, ze wszystkimi jego ograniczeniami. Toczy wojnę,
w której pragnie odnieść zwycięstwo. Widzi grozę, okrucieństwo i potęgę
Rewolucji, chce uchronić przed nią swych najbliższych, swych przyjaciół, swą
ojczyznę. Codzienne obcowanie ze śmiercią i cierpieniem stępia jego wrażliwość.
Zbrodnie strony przeciwnej wywołują chęć odwetu. Posiadana broń daje mu do
ręki władzę...
Nie ma tu łatwych, prostych recept. Przelanie krwi bliźniego
zawsze będzie przekroczeniem Rubikonu, złamaniem tabu. – To, co zrobiłem,
oceni Bóg – stwierdza generał Augusto Pinochet. [lii]
Żołnierzom Kontrrewolucji pozostaje tylko zaprawiona goryczą pokora –
pokora okrytych bliznami rębajłów, klęczących na pobojowisku, pochylających
głowy w modlitwie. Takiej, jak modlitwa partyzantów Brygady Świętokrzyskiej
NSZ, odmówiona w Wielki Piątek 30 marca 1945 r.:
Zabijaliśmy nie dla przyjemności, nie z chęci
samego tylko mordowania, ale za Matkę Ojczyznę i za matki nasze, które dały
nam życie, za ojców, braci, za pohańbione siostry i za pohańbiony Twój Święty
Krzyż. Boże, przebacz nam! [liii]
Dziedzictwo
Wtedy pan
Bediwer położył się i umarł szczęśliwą śmiercią, ponieważ nie czuł,
że żył na próżno. [liv]
Rycerskie ideały męstwa, wierności i honoru, choć
wielokrotnie ośmieszane i postponowane przez „postępowych” autorów,
wykazują zadziwiającą trwałość, powszechność i nośność, budząc
nadzieję w sercach kontrrewolucjonistów. Ku utrapieniu politycznie
poprawnych komentatorów, termin krucjata stał się, w
potocznym rozumieniu, synonimem wojny sprawiedliwej. [lv]
Prawda o okrucieństwach
sług Rewolucji w Wandei, Meksyku i republikańskiej Hiszpanii powoli przebija
się na światło dzienne, pozwalając zrozumieć racje uczestników
kontrrewolucyjnych zrywów.
Heroizm Żołnierza Kontrrewolucji potrafi docenić nawet
przeciwnik. O Wandei z uznaniem mówił już Napoleon Bonaparte. [lvi]
Niechętny Wandejczykom ks. F. Pierini przyznaje, iż ich powstanie stanowi historyczną bazę dla różnych ruchów przeciwnych
rewolucjom, które rodzą się w środowiskach chrześcijańskich m.in. Francji,
Włoch, Austrii, Meksyku... [lvii]
Bywa, że również zawodowi szydercy nie mogą oprzeć się
podziwowi dla straceńczej odwagi obrońców Starego Ładu, urokowi ich
bezgranicznej wierności „niedzisiejszym” ideałom. Thomas Berger, autor współczesnej,
prześmiewczej adaptacji legendy arturiańskiej, kpiąc niemiłosiernie ze swych
bohaterów, okazuje im równocześnie sympatię, niekiedy wręcz tkliwość. Pożegnalna
przemowa ciężko rannego króla Artura do ostatniego z rycerzy Okrągłego Stołu,
umierającego pana Bediwera, jest wzruszająca, a przy tym jakże aktualna: Brytania,
jaką znaliśmy, skończyła się, a w nadchodzących mrocznych czasach my, ze
swoimi rycerskimi zasadami, bylibyśmy tylko dziwaczną osobliwością. Nadchodzą
czasy szubrawców [...] Nie płacz, przyjacielu. [...] Raczej podziękuj Bogu z
radością, że na krótki czas zdołaliśmy przerwać ludzki cykl barbarzyństwa
i dekadencji. [lviii]
Nie dziwi więc, że Jacek Bartyzel, współczesny czołowy
przedstawiciel polskiej myśli kontrrewolucyjnej, także odwołuje się do idei
rycerskości i tradycji walki orężnej. Jako motto do swej pracy zamieszcza głośną
myśl Karola Ludwika von Hallera (Bóg żąda od nas walki, a nie zwycięstwa),
by samemu stwierdzić: Rycerz
Wiary walczy nie dlatego, że liczy na zwycięstwo. On nie wie, czy król Artur
powróci z szafirowych łąk Avalonu, czy Excalibur wyłoni się jeszcze z
jeziora, czy Miasto zostanie jeszcze kiedykolwiek odbudowane ze zgliszcz i ruin
pozostawionych przez barbarzyńców. [...] Kontrrewolucjonista nie marzy o
podbojach, lecz broni rubieży Miasta, trwa na posterunkach jego marchii od
Alkazaru po Zbaraż [...] Umiera z uśmiechem na ustach, walcząc do końca
[...] [lix]
Jakże znajomo brzmią te słowa dla czytelników
tolkienowskiej prozy! Bodaj najjaskrawszym przykładem żywotności
„reakcyjnych” ideałów, i to w skali masowej, są w ostatnich latach
sukcesy epopei J.R.R. Tolkiena Władca Pierścieni. Powieść, będąca
apoteozą rycerskości i tradycjonalizmu, odzianych w kostium mitu, zwyciężyła
w Wielkiej Brytanii plebiscyt na najważniejszą książkę XX stulecia
(wyprzedzając dzieła m.in. Orwella, Waugha, Austen). Niedawne, nader udane
ekranizacje pozwoliły jeszcze zwielokrotnić zasięg oddziaływania
tolkienowskiego przesłania. [lx]
– Szanse? Nie mamy żadnych szans. Mimo to staniemy do
walki! – mówi jeden z bohaterów Władcy Pierścieni.
Konieczność walki ze złem, bez oglądania się na konsekwencje, najpiękniej
na kartach powieści Tolkiena wyraża Drzewiec, przedstawiciel plemienia entów,
będących personifikacją tradycjonalizmu i zakorzenienia: Oczywiście,
bardzo być może […], że idziemy ku własnej zgubie i że to jest ostatni
marsz entów. Gdybyśmy jednak zostali w domu z założonymi rękoma, zguba i
tak by nas tam znalazła, prędzej czy później. […] Nie ważyliśmy się na
ten krok pochopnie. Jeśli to ma być ostatni marsz entów, niechże będzie
przynajmniej wart pieśni. [lxi]
[i]
Plinio Corrêa de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, tłum.
S. Olejniczak, Kraków 1998, s. 136.
[ii] J.R. Nowak, Kościół
a Rewolucja Francuska, Szczecinek 1999, s. 71.
[iii]
Jean Meyer, Viva Cristo Rey! O motywacji religijnej
cristeros, tłum. H. Prószyńska-Bordas, w: „Fronda” nr 15/16,
s. 117.
[iv] M. Bierdiajew, Nowe średniowiecze,
tłum. M. Reutt, Komorów 1997, s. 152.
[v] R. Mozgol, Białe karty
Kościoła, Warszawa 2004, s. 122-175. C. Keisswetter określa tzw.
reformację protestancką jako typową niemiecką rewolucję
(tamże).
[vi] Antykościelni propagandyści
usiłują przedstawić średniowiecznych sekciarzy, takich jak katarzy i
albigensi, jako czyniących pokój i dobro nieszkodliwych pacyfistów. W
rzeczywistości ówczesne ruchy heretyckie były pod tym względem mocno zróżnicowane.
Wiele posiadało wszelkie cechy
rewolucyjnych organizacji zbrojnych, prowadziło aktywną działalność
terrorystyczną i rebeliancką. Odłam heretyków zwanych patarenami zdobył
orężnie Rzym. Katarzy z Montségur wymordowali w Avignonet cały skład
trybunału inkwizycyjnego. W Brianza wynajęci przez katarów najemni zabójcy
zgładzili dwóch podróżujących dominikanów, w tym św. Piotra z Werony,
inkwizytora Lombardii. Miasta i zamki albigensów były chronione przez
dobrze uzbrojone oddziały, w trakcie krucjaty zdobywano je nieraz po długotrwałym
oblężeniu (A. Burl, Heretycy. Krucjata przeciw albigensom, tłum.
D. Strukowska, Wrocław 2003; A. Michałek, Wyprawy krzyżowe. Francuzi,
Warszawa 2004, s. 166-226; F. Niel, Albigensi i katarzy, tłum. M. Żerańska,
Gdańsk-Warszawa 2002).
[vii] Rewolucja, jak
niegdyś islamizm, zagraża dziś Europie, teraz tak jak dawniej sprawa
papieska jest sprawą cywilizacji świata
– mówił w roku 1860 generał Krzysztof de la Moriciere, stojący
na czele armii papieskiej (R. Mozgol, dz. cyt. s. 195). W latach 90.
XX wieku zbrojni wyznawcy Mahometa wrócili do Europy: [...]
zahartowani w trudach wojny bojownicy dżihadu przybyli z ciężką bronią
i prowadzili bezlitosne walki z serbskimi milicjami [...] W okrucieństwie
niczym nie ustępowali Serbom, a zdjęcia arabskich bojowników potrząsających
z uśmiechem świeżo odciętymi głowami <serbskich chrześcijan> czy
miażdżących je obcasami zmusiły ostatecznie armię bośniacką do przejęcia
kontroli nad tymi bojownikami [...] (G. Kepel, Święta wojna.
Ekspansja i upadek fundamentalizmu muzułmańskiego, tłum. K. Pachniak,
Warszawa 2003, s. 255).
[viii] A. Besançon, Przekleństwo
wieku. O komunizmie, narodowym socjalizmie i jedyności Zagłady, tłum.
J. Guze, Warszawa 2000, s. 104. O związkach Rewolucji Francuskiej i
Komunistycznej zob. też: M. Poradowski, Dziedzictwo Rewolucji
Francuskiej, wyd. II, Poznań 1998, s. 167-190.
[ix] V. Messori, Czarne
karty Kościoła, tłum. A. Kajzerek, Katowice 1998, s. 106.
[x] R. Secher, Ludobójstwo
francusko-francuskie. Wandea – departament zemsty, tłum. M. Miszalski,
Warszawa 2003, s. 247.
[xi] Liczba ofiar rewolucyjnej
przemocy znana jest jedynie w przybliżeniu. Przyjmuje się, iż w latach
1789-1815 Rewolucja przyniosła śmierć dwu milionom samych tylko Francuzów,
licząc łącznie ofiary terroru, wojny domowej, wojen rewolucyjnych i
imperialnych (M. Poradowski, dz. cyt. s. 38-49; por. P. Gaxotte, Rewolucja
francuska, tłum. J. Furuhielm, A. Zawilski, E. Kuczkowska, Gdańsk
2001; M. Milewska, Ocet i łzy. Terror Wielkiej Rewolucji Francuskiej
jako doświadczenie traumatyczne, Gdańsk 2001; J.R. Nowak, dz. cyt.; R.
Secher, dz. cyt.) Miliony ludzi zginęły w XIX- i XX-wiecznych
rewolucjach liberalnych w Ameryce Łacińskiej (R. Harvey, Libertadores
– bohaterowie Ameryki Łacińskiej, tłum. B. Kluczykowska-Sienkiewicz,
Warszawa 2004; P. Johnson, Narodziny nowoczesności, tłum. M. Iwińska
[i in.], Gdańsk 1995; T. Łepkowski, Historia Meksyku, Wrocław
1986). Na temat ludobójstwa dokonanego przez narodowych socjalistów oraz
komunistów powstała ogromna literatura, choć ustalenia poszczególnych
badaczy są przedmiotem zaciętych sporów, np. straty ZSRS w wyniku
niemieckiej agresji szacowane są na 7 do 50 milionów zabitych (aktualne
dane oficjalne mówią o 27 milionach), a liczba europejskich Żydów
zamordowanych podczas Holocaustu mieści się w przedziale od 4 do 6 milionów.
Można przyjąć, iż w wojnie wywołanej przez narodowo-socjalistyczne
Niemcy oraz w wyniku terroru na terenach przez nie okupowanych zginęło od 30
do 40 milionów ludzi. Za najpełniejsze opracowanie tematu zbrodni
komunistycznych popełnionych na całym świecie uchodzi słynna Czarna
Księga Komunizmu pod red. S. Courtois (tłum. K. Waker [i in.],
Warszawa 1999), jednak szacunki autorów, obarczających komunizm
odpowiedzialnością za śmierć ok. 95 milionów ludzi (w tym 65 milionów
w Chinach i 20 milionów w ZSRS) są kwestionowane. Eugenio Corti wylicza,
że w Chinach czerwony terror pochłonął aż 150 milionów istnień
ludzkich, zaś Aleksander Sołżenicyn mówi o 60 milionach zamordowanych w
ZSRS (zob. A. Socci, Mroki nienawiści. Męczeństwo chrześcijan w XX
wieku. Studium nienawiści, tłum. J. Kornecka-Kaczmarczyk, Kraków
2003, s. 41). Podobnie rozbieżne dane podawane są dla Europy Wschodniej,
Indochin, Korei Północnej i państw afrykańskich.
[xii] E. Durschmied, Najsłynniejsze
rewolucje i zamachy stanu, tłum. M. Antosiewicz, Warszawa 2002, s. 172.
[xiii] J.R. Nowak, Walka z
Kościołem wczoraj i dziś, Szczecinek 1999, s. 27.
[xiv]
E. Durschmied, dz. cyt., s. 172.
[xv] G. Kucharczyk, Pierwszy
Holocaust XX wieku, Warszawa 2004, s. 86. Młodoturecka partia Ittihad
(Jedność i Postęp) była zorganizowana na kształt masonerii, miała
też bezpośrednie kontakty z masonami włoskimi. W pierwszych tygodniach po
rewolucji młodoturków korespondent „L’Illustration” entuzjazmował
się: [...] czymś nowym był napis na ottomańskich flagach: wolność,
równość, braterstwo oraz melodia Marsylianki granej przez orkiestrę
wojskową. To wszystko od trzech tygodni widzi się i słyszy w
konstytucyjnej Turcji. Tamże,
s. 67.
[xvi] P. Gaxotte, dz. cyt., s.
291. Gaxotte, który opisał przecież szczegółowo wiele rewolucyjnych
okrucieństw, tym razem stwierdza, z powściągliwością budzącą grozę: W
Bicêtre i Salpêtrère [...] rozgrywały się sceny nie do
opisania. Tamże.
[xvii] J.R. Nowak, Kościół
a Rewolucja..., s. 74.
[xviii] G. Kucharczyk, dz.
cyt., s. 114-116.
[xix] T. Wituch, Historia
Portugalii w XX wieku, Pułtusk 2000, s. 52.
[xx] Jako pierwsze państwo
zalegalizowała aborcję bolszewicka Rosja (1920). Hitlerowskie Niemcy
uczyniły to w roku 1933 (M. Czachorowski, Aborcja, w: Encyklopedia
„Białych Plam”. T. I, Radom 2000). W latach 90. XX wieku dokonywano
40-60 milionów aborcji rocznie. Liczbę dzieci nienarodzonych zamordowanych
w latach 1945-2000 szacuje się na miliard (!).
[xxi] M. Bierdiajew, dz. cyt.,
s. 149.
[xxii]
E. Durschmied, dz. cyt., s. 57.
[xxiii] G. Minois, Kościół
i wojna. Od czasów Biblii do ery atomowej, tłum. A. Szymanowski,
Warszawa 1998, s. 134.
[xxiv] P. Partner, Wojownicy
Boga. Święte wojny chrześcijaństwa i islamu, tłum. J. Kozłowski,
Warszawa 2000, s. 189.
[xxv] M. Robak, Wandea 1793.
W obronie Boga i króla, Poznań 1996, s. 25-26.
[xxvi]
E. Durschmied, dz. cyt., s. 51.
[xxvii] Tamże, s. 52-58.
[xxviii] Nadszedł czas
ostatniej w dziejach Europy prawdziwej wyprawy krzyżowej. Z całej Europy
napływał do Rzymu kwiat młodzieży, chcącej zaciągnąć się pod
Chrystusowe sztandary. [...] gen. La Moriciere [...] miał być zwyciężonym,
podobnie jak krzyżowcy, których klęski ocaliły Europę i cywilizację świata...
(R. Mozgol, dz. cyt., s. 194-195).
[xxix] A. Solak, San
Patricios – meksykańscy krzyżowcy, w: „Nowa Myśl Polska” z
24.09.2002.
[xxx] [...] krucjata
chrystusowców w Meksyku była głębokim i autentycznie ludowym ruchem.
Setki tysięcy kobiet i mężczyzn wybierało śmierć i męczarnie niż
zaparcie się Chrystusa Króla i Chwalebnej Panny z Guadelupe, Matki całej
Ameryki Łacińskiej (V. Messori, dz. cyt., s. 80).
[xxxi] J. Bartyzel, „Umierać,
ale powoli!”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach
romańskich 1815-2000, Kraków 2002, s. 14. Poeta José Maria Pemán wołał
wtedy: [...] nowa rekonkwista, ponowne przepędzenia Maurów! [...]
Dwadzieścia wieków cywilizacji chrześcijańskiej [...] jest za
nami; walczymy za miłość i honor, za obrazy Velázqueza, za komedie Lope
de Vegi, za Don Kiszota i El Escorial [...] Bijemy się za Panteon, za Rzym,
za Europę i za cały świat! (M. J. Chodakiewicz, Zagrabiona pamięć:
wojna w Hiszpanii 1936-1939, Warszawa 1997, s. 21).
[xxxii] W czasie
powstania w Algierii, pod koniec lat pięćdziesiątych, jeden z
dziennikarzy francuskich spotkał się z grupą generałów prowadzących tę
wojnę. Przedstawiali siebie, jakby byli ludźmi prowadzącymi krucjatę i
chyba chcieli być tak postrzegani – jako krzyżowcy walczący w obronie
chrześcijańskich ideałów (P. Partner, dz. cyt., s. 289-290).
[xxxiii] Tamże.
[xxxiv] O zbrojnej partyzantce
antyaborcyjnej w USA zob: M. Salwowski, „Ostatni krzyżowiec”, w:
„Szczerbiec”, luty-marzec 1996, R. Nogacki, „Samotny łowca”,
w: „Najwyższy Czas!”, wrzesień 2001, A. Solak, „Armia
Boga”, w: „Nowa Myśl Polska” z 26.05.2002, tenże, „Czy
strzelać do bestii?”, w: „Nowa Myśl Polska” z 7.07.2002.
[xxxv] J. Magdoń, Wojownicy
Chrystusa, w: „Wzrastanie”, listopad 2003.
[xxxvi] G. Lerner, Krucjaty.
Tysiąc lat nienawiści, tłum. B. Rzepka, Kraków 2003, s. 23-24.
[xxxvii] Tamże.
[xxxviii] F. Pierini, Historia
Kościoła. Odpowiedzi na najbardziej prowokacyjne pytania, tłum. B.
Lachowska, wyd. II, Częstochowa 2002, s. 51.
[xxxix] Tamże.
[xl] W. Klewiec, Proces
pokazowy. Oskarżony Augusto Pinochet, Warszawa 2001, s. 112.
[xli] W 1974 r., po krwawym
zamachu bombowym ETA w Madrycie, generał Franco mówił wzburzony do współpracowników: [...] dlaczego mamy respektować prawa ludzkie tych morderców, występnych
kreatur, którzy gwałcą prawa swoich ofiar? [...] Albo my wykończymy ich,
albo oni wykończą nas (zob. L. Mularska-Andziak, Franco,
Londyn 1994, s. 223). Potem wszakże Franco ułaskawił sześciu spośród
jedenastu pojmanych i skazanych na karę śmierci terrorystów.
[xlii]
R. Secher, dz. cyt., s. 151. Uwolnieni jeńcy dokonali potem masakry
ludności wandejskiego La Chagalle. Tamże.
[xliii] Po bitwie pod Chemille
i rozgromieniu tam republikańskiej armii generała Berruyera, jeden z
wandejskich wodzów, Maurycy d’Elbée, zapobiegł egzekucji czterystu jeńców,
zwracając się do swych żołnierzy słowami Modlitwy Pańskiej: ...i
odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom!
Jeńców uwolniono. Maurycego d’Elbée, wziętego potem do niewoli,
bezlitosna Rewolucja wysłała przed pluton egzekucyjny.
[xliv] M.J. Chodakiewicz, dz.
cyt., s. 40.
[xlv] P. Johnson, Historia
świata (od roku 1917), tłum. różni, Londyn 1989, s. 354.
[xlvi] [...] nauczycielom
socjalistycznych szkół za pierwszym razem obcinali uszy albo nos, żeby
sobie poszli i nigdy nie wracali. A jeśli spotkali ich ponownie, zabijali
i to w sposób okrutny – tortury, czasem okaleczenia, typowe dla tego typu
wojen, okaleczenia narządów płciowych... (Jak Iliada, jak
Antygona... Rozmowa z Jeanem Meyerem, w: „Fronda” 15/16).
[xlvii] W Niemczech w latach
1919-1922 bojówki prawicowe popełniły 345 morderstw, zaś lewicowe
– 22 (Paul Johnson, Historia..., s. 136). Podczas fińskiej wojny
domowej w 1918 r. i późniejszych represji stracono z wyroków sądowych
265 „czerwonych”, aż 8.380 zamordowano bez procesu, a 11.783 zmarło w
obozach jenieckich i więzieniach. Dla porównania, fińska Gwardia Czerwona
zamordowała 1.649 ludzi (M. Christopher Mann, Terror w fińskiej wojnie
domowej, w: Encyklopedia terroryzmu, red. Zasieczna, Warszawa
2004, s. 72-73). W 1919 r. na Węgrzech ofiarą rewolucjonistów Beli Kuhna
padły setki osób (590 udokumentowanych przypadków mordów). W odwecie
„biali” zabili 5.000 podejrzanych o probolszewickie sympatie (J.
Kochanowski, Węgry. Od ugody do ugody 1867-1990, Warszawa 1997, s.
56-62). W hiszpańskiej wojnie domowej lat 1936-1939 w egzekucjach i
pogromach zorganizowanych przez „czerwonych” zginęło 72.344 osoby, zaś
w strefie nacjonalistów - 32.021. Po zwycięstwie frankiści wyrównywali
rachunki wykonując 22.641 wyroków śmierci; prócz tego tysiące
republikanów zmarło w więzieniach (M.J. Chodakiewicz, dz. cyt., s. 56).
Należy jednak pamiętać o ówczesnym ludobójstwie w Rosji sowieckiej -
ludobójstwie, które chcieli przenieść na rodzimy grunt rewolucjoniści
fińscy, węgierscy i hiszpańscy. Podobnie na rozmiary antylewicowych
represji w Ameryce Łacińskiej miały wpływ nie tylko działania
miejscowych guerilleros, ale i doniesienia o czerwonym terrorze na
Kubie i w Nikaragui, gdzie zainstalowano już rewolucyjne reżimy.
[xlviii] Ks. Michał Poradowski
stwierdza: Ludwik XVI, używając wojska, mógłby natychmiast
zgasić pożar rewolucji w zarodku, ale w tym przypadku doszłoby do
przelewu krwi bratniej. [...] na czas nie zgaszona rewolucja przekształciła
się w okrutny terror i cała Francja zaczęła krwawić obficie. Zamiast
prawdopodobnych kilkuset zabitych, a co najwyżej paru tysięcy, ponad dwa
miliony Francuzów straciło życie (M. Poradowski, dz. cyt., s.
69-70).
[xlix]
E. Durschmied, dz. cyt., s. 46. Por. też działania rojalistycznych
grup odwetowych na południu Francji, które w latach 1794-1802 zlikwidowały
ponad 10.000 aktywistów rewolucyjnych (Colin Jones, Terror podczas
Rewolucji Francuskiej 1789-1815, w: Encyklopedia terroryzmu...,
s. 46-49).
[l]
E. Durschmied, dz. cyt., s. 136.
[li] M. Bierdiajew, dz. cyt.,
s. 159.
[lii] W. Klewiec, dz. cyt., s.
117.
[liii] J. Jaxa-Maderski, Na
dwa fronty. Szkice z walk Brygady Świętokrzyskiej NSZ, Lublin 1995, s.
219.
[liv]
Th. Berger, Artur Rex. Powieść legendarna, tłum. P.
Lipszyc, Poznań 2001, s. 517.
[lv] Krucjatami
nazywano powszechnie akcje wielonarodowych armii ONZ w Korei (1950-1953) i
Zatoce Perskiej (1991-1992), dziś mówi się o krucjacie przeciw
terroryzmowi. Przez kilkadziesiąt lat sylwetka krzyżowca widniała
na okładce londyńskiego „Daily Express”. Nazwę Krzyżowiec
(ang. Crusader) otrzymał jeden z typów brytyjskich czołgów używanych
podczas II wojny światowej, również amerykański samolot myśliwski zasłużony
w wojnie wietnamskiej. Dochodzi również do ewidentnych nadużyć. Podczas
tragicznej dla Polski konferencji w Teheranie premier Wielkiej Brytanii
Winston Churchill wręczył Józefowi Stalinowi miecz stalingradzki,
zwany też... mieczem krzyżowca (!). Zob. P. Partner, dz.
cyt., s. 286. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej Stolica Apostolska odmówiła
poparcia dla narodowo-socjalistycznej krucjaty antybolszewickiej. Monsignor
Domenico Tardini, szef wydziału ds. nadzwyczajnych w watykańskim
Sekretariacie Stanu, oświadczył wtedy ambasadorowi Włoch: Komunizm
jest najgorszym, choć nie jedynym wrogiem Kościoła. Nazizm prześladował
i wciąż prześladuje Kościół. Tak więc swastyka nie będzie
krzyżem krucjat (D. Alvarez, R.A. Graham SJ, Nic świętego.
Nazistowski wywiad przeciw Watykanowi 1939-1945, Gdynia 2003, s. 24).
[lvi]
R. Secher, dz. cyt., s. 15.
[lvii] F. Pierini, dz. cyt., s.
50.
[lviii]
T. Berger, dz. cyt., s.
517.
[lix] J. Bartyzel, dz. cyt., s.
26.
[lx] W latach 30. XX wieku,
jako jeden z nielicznych brytyjskich intelektualistów, Tolkien poparł
sprawę generała Francisco Franco. W późniejszym czasie krytycznie wyrażał
się o zdradzie aliantów zachodnich, którzy wydali Polskę w ręce tego
starego mordercy Stalina. Twórca świata hobbitów był katolickim
tradycjonalistą (C.S. Lewis wspominał po latach, że swoje nawrócenie na
chrześcijaństwo w dużym stopniu zawdzięczał właśnie autorowi Władcy
Pierścieni). Zgodność tolkienowskiego przesłania z
katolicką ortodoksją jest przedmiotem wielu analiz. Brytyjski pisarz
Stephen R. Lawhead stwierdził: Jakie to dziwne, ani razu, w żadnym
akapicie «Władcy Pierścieni», nie wspomniano o Jezusie Chrystusie. A
przecież z każdej niemal strony utworu spogląda na nas Jego twarz (zob.
G. Paolo, Tolkien. Mit i łaska, tłum. A. Kuciak, Poznań 2002; J.
Pearce, Tolkien. Człowiek i mit, tłum. J. Kokot, Poznań 2001; T.A.
Shippey, J.R.R. Tolkien. Pisarz stulecia, tłum. J. Kokot, Poznań
2004).
[lxi]
J.R.R. Tolkien, Władca Pierścieni. Dwie wieże, tłum. M.
Skibniewska, wyd. III, Warszawa 1990, s. 114.
„Cywilizacja”
nr 15/2005
Andrzej Solak