Stoimy
w obliczu wrogiej inwazji. Ktoś to wreszcie powinien powiedzieć głośno:
ci, którzy całymi hordami wdzierają się na nasze ziemie, morzem i
lądem, na przemytniczych krypach i tirach, są naszym wrogiem.
Jak uczy Carl Schmitt, wróg (hostis)
nie jest kimś, do kogo odczuwamy wrogość ani kimś, kto kieruje takie
uczucie ku nam. Nazwanie wroga po imieniu nie musi mieć nic wspólnego ze
stosunkiem emocjonalnym do niego, nie jest więc przejawem
wyimaginowanej „mowy nienawiści”. Uczucia należą do spraw subiektywnych.
Wróg to zbiorowość ludzi, która stanowi dla nas obiektywne zagrożenie o
charakterze egzystencjalnym.
Obcy
szturmujący nasze granice zamierzają rozpanoszyć się w naszych domach i
specjalnie tego nie ukrywają. Część kolumn wroga chce odebrać nam
miejsca pracy. Inna część planuje prowadzić dożywotnio próżniacze życie
na nasz koszt; kpić sobie z naszych praw, ale zarazem wyciągać rękę po
pieniądze regularnie jak w zegarku.
Szwecja i Norwegia, otwarłszy
szeroko drzwi przed czambułami wroga, przekonały się, że przebywają one
pustynie, góry i morza również po to, by móc gwałcić nasze kobiety i
dziewczęta. W angielskim mieście Rotherham przez długie lata działały
gangi wroga prostytuujące jedenasto- dwunastoletnie angielskie
dziewczynki z biednych dzielnic, a urzędnicy bali się im przeciwstawić,
żeby nie oskarżono ich o „rasizm”. Ktoś kiedyś wpuścił tych przyjezdnych
do kraju. Albo wielkodusznie pozwolił im zostać po tym, jak znaleźli
się w nim nielegalnie.
Ci
ludzie, przez niektórych z nas niesłusznie brani za prymitywnych,
zrozumieli, że inwazja się powiedzie, jeśli dokonają jej całkowicie bez
broni. Wtedy zdezorientowani obrońcy nie będą wiedzieli, co robić, a
krzykliwi głupcy za ich plecami nie pozwolą nawet nazywać inwazji
inwazją.
Oni nie są żadnymi „uchodźcami”, lecz przeciwnie – najeźdźcami. Nadchodzą, by grabić i niszczyć.
Nie
chodzi tu bynajmniej o prostackie gadki o wyższych i niższych rasach
czy cywilizacjach. Afryka, Bliski Wschód, świat islamu mają ogromne
osiągnięcia cywilizacyjne i stworzyły wspaniałe dzieła kultury. Ale
dzisiejsi najeźdźcy nie idą tu, by nieść nam te skarby. Nadciągają jako
barbarzyńcy we właściwym tego słowa znaczeniu. Barbarzyńcy wszystkich
epok i kontynentów są tacy sami. Nie mają ojczyzny ani wiary. Wyznają
zasady ubi patria, ibi bene i „naszym bogiem – brzuch”. Najeżdżają
ziemie spokojnych narodów, by je skolonizować i przywłaszczyć sobie
dobra posiadane przez mieszkańców. Europejczycy wiele razy udowodnili,
że są gnojem historii, ale mają prawo – i obowiązek – bronić się przed
bezkrwawą (na razie) inwazją.
Żywię
szczery podziw i sympatię dla ludów Afryki i Azji za to, że niegdyś
umiały przeciwstawić się europejskim czy amerykańskim barbarzyńcom –
najeźdźcom i kolonizatorom – i przepędzić ich ze swoich krajów. Więc
bierzmy z nich przykład. Dziś także nie jesteśmy bez winy. Amerykańscy i
europejscy barbarzyńcy dokonywali najazdów na serbskie Kosowo, na
Afganistan, na Irak, na Libię, na Syrię. Zanieśli im „prawa człowieka”,
czyli pożogę i zniszczenie; chcieli im „budować demokrację”, czyli
położyć łapę na ich bogactwach. Polskie rządy pomagały amerykańskim i
europejskim barbarzyńcom, a także zmuszały polskich żołnierzy,
dyplomatów, policjantów do współudziału. Opatrzność jako odpłatę wysyła
im dzisiaj w odwrotnym kierunku hordy barbarzyńców z tych samych krajów.
Musimy
bronić się przed wrogiem, bez dzielenia włosa na czworo i prawienia
sobie nawzajem moralizatorskich kazań. Trzeba niezwłocznie zlikwidować
układ z Schengen, który nawet przed początkiem obecnego kryzysu
imigranckiego dość już poczynił szkód w Europie. Najwyższy czas, by ten
ewidentnie niebezpieczny eksperyment skończył na śmietniku historii.
Najwyższy czas z odmętów unijnej utopii powrócić do normalnego świata –
świata państw o zamkniętych granicach.
Adam Danek
Za: http://xportal.pl/?p=22459