Za ostatnią w Europie bitwę, jaką stoczyli tradycjonaliści, uważa się
zazwyczaj batalię „pobożnych generałów” z OAS z lat 1961-63 o Algierię
Francuską. Tymczasem, kilkanaście lat później doszło jeszcze raz do
fizycznego starcia z Rewolucją, na mniejszą oczywiście skalę, bo
zaledwie jednodniowego, ale też godnego pamięci, zwłaszcza dlatego, że
stoczonego w szrankach ostatniej linii oporu, na ostatnim piętrze
bastionu Tradycji, do którego wbrew wszelkim oczekiwaniom Rewolucja
uprzednio zdołała się wedrzeć. 36 lat temu, w niedzielę 9 maja 1976, jak co roku, miał odbyć się zlot (aplec)
karlistów u podnóża nawaryjskiego szczytu Montejurra (bask. Jurramendi)
– miejsca upamiętnionego bitwą stoczoną przez żołnierzy Karola VII z
oddziałami liberalnego uzurpatora „Alfonsa XII” podczas tzw. Trzeciej
Wojny Karlistowskiej. Tego lata jednak sytuacja była szczególna. Był to
nie tylko czas początku rozpadu autorytarnego państwa po śmierci gen.
Franco, ale również szczytowy moment dramatu, który dotknął głównego
depozytariusza tradycji hiszpańskiej, czyli karlistowską Wspólnotę
Tradycjonalistyczną. Stało się tak z powodu zdrady tradycjonalistycznego
ideario, której dopuścił się syn króla z prawa – złożonego już
podówczas chorobą Ksawerego I – książę Karol Hugon i jego „kamaryla”.
Wykorzystując i niemoc ojca, i swoją pozycję następcy tronu,
przeprowadził zdezorientowaną część karlistów do obozu skrajnej lewicy,
proklamując dążenie do ustanowienia „monarchii socjalistycznej” oraz
tworząc Partię Karlistowską. Partia ta weszła w skład tzw. Junty
Demokratycznej, skupiającej ugrupowania od chadeckiego centrum po
komunistów.
Owi pseudokarlistowscy dewianci ideologiczni („tradycjonaliści lewej
drogi”, by tak rzec, wykorzystujący do obałamucenia weteranów karlizmu
ich antyliberalizm, ale przemilczający, że karlizm był też zawsze
antymarksistowski) postanowili przypieczętować swój sukces
przekształceniem zlotu pod Montejurra w ogólnolewicowy spęd, zapraszając
do udziału w spotkaniu swoich nowych towarzyszy drogi: socjalistów,
komunistów, trockistów, maoistów i inną czerwoną hołotę, również z
zagranicy. Szykowała się więc prawdziwa profanacja tego sanctissimum
hiszpańsko-karlistowskiej tradycji, zwłaszcza, że – jak zwykle –
centralnym punktem zlotu miała być procesja po Drodze Krzyżowej
zakończona odprawieniem Mszy św. w położonym u stóp góry, prastarym
cysterskim klasztorze Irache (Monasterio de Santa María la Real de
Irache).
Autentyczni karliści postanowili nie tylko zapobiec tej profanacji,
ale również dokonać intronizacji wiernego Tradycji, młodszego brata
Karola Hugona – księcia Sykstusa Henryka. Skoro pseudo-karliści weszli w
sojusz ze śmiertelnymi wrogami Tradycji, karliści prawdziwi także
odtworzyli raz jeszcze koalicję Hiszpanii narodowej; przezwyciężając
urazy z epoki dyktatury, zawarli koalicję z siłami zaliczanymi do tzw.
frankistowskiego „bunkra”, czyli frankistów wiernych zasadom Ruchu
Narodowego i Państwa Hiszpańskiego z lat 1939-1975, a więc Hiszpańskiej
Unii Narodowej b. ministra Gonzalo Fernandeza de la Mora, Bojowników
Chrystusa Króla oraz części falangistów. Także międzynarodówce czerwonej
karliści przeciwstawili „międzynarodówkę białą”, gdyż na ich wezwanie
przybyli antykomunistyczni bojownicy z Argentyny (m.in. Rodolfo Eduardo
Almirón Sena z tzw. Potrójnego „A” – Alianza Anticomunista Argentina),
Francji (m.in. b. członek OAS – Jean-Pierre Cherid) i Włoch (m.in.
słynny bojownik Nowego Ładu – Stefano Delle Chiaie).
Krytycznego dnia, w niedzielę rano, tradycjonaliści, którymi dowodził ostatni w historii szef requetés – Arturo Márquez de Prado, zwany Pepe Arturo, zajęli pozycje na Drodze Krzyżowej prowadzącej do klasztoru. Kiedy pojawili się Czerwoni, doszło do strzelaniny pomiędzy sixtinos a hugonotos, w której zginęło dwóch lewaków: Ricardo García Pellejero i Aniano Jiménez Santos1:
obu zastrzelił prawdopodobnie falangista José Luis Marín García-Verde.
Całe to starcie przeszło do historii pod – raczej eufemistyczną – nazwą
„wydarzeń z Montejurra” (Sucesos de Montejurra).
W sensie militarnym i doraźnym tradycjonaliści odnieśli w tej swojej
ostatniej bitwie zwycięstwo: klasztor został ocalony przed profanacją.
Jednak w sensie politycznym i długofalowym – chociaż lewacki
pseudokarlizm też zniknął z życia politycznego – triumf przypadł „temu
trzeciemu”, tj. oportunistom z obozu rządowego, którzy rozłam i paraliż
karlizmu wykorzystali do konsolidacji panowania „Jana Karola I”, pod
którego osłoną dokonała się transición ku ukoronowanej
demokracji partiokratycznej. „Książę Socjalistyczny” i tak nie miał
najmniejszych szans zostać królem, ale jego dywersja uniemożliwiła także
przywrócenie Hiszpanii Księcia Katolickiego – który został wydalony z
Hiszpanii. Na (fikcyjnym) tronie rozparł się Książę Liberalny – jeszcze
jeden w historii nowoczesnej król bankierów i demokratycznych
politykierów.
Za: http://www.legitymizm.org/montejurra-ostatnia-bitwa