Klasyczny
podział na prawicę oraz lewicę w obecnych czasach jest tak nieaktualny,
że używa się go w zupełnie innym kontekście. Przypomnę, iż ów klasyczny
podział wywodzi się z czasów rewolucji francuskiej (antyfrancuskiej - przyp. Redakcji), gdy na Zgromadzeniu
Narodowym po prawej stronie usiedli konserwatyści (raczej postępowa tzw. prawica - przyp. Redakcji), natomiast po lewej
stronie postępowcy. Wraz z rozwojem idei nacjonalistycznych ciężko było
je zaklasyfikować do którejś z tych szuflad. Nie można było ich określić
również jako centrowych, lecz raczej jako uciekające temu dość
sztywnemu podziałowi. Radykalne hasła z obu stron, jak obrona autorytetu
władzy czy dążenie do sprawiedliwości społecznej są fundamentem wielu
nacjonalizmów (1). Oczywiście śmiało można stwierdzić, które były lub są
bardziej „na prawo”, lub bardziej „na lewo”.
We współczesnych naukach politycznych
dychotomia prawica - lewica jest dość rzadko używana. Częściej natomiast
stosuje się podział dwuosiowy, czyli różne ugrupowania charakteryzuje
się według ich zapatrywań ekonomicznych oraz społecznych. W sferze
ekonomicznej rozróżniamy rozwiązania prorynkowe lub prosocjalne. Dwoma
przeciwnymi biegunami są tutaj liberałowie oraz socjaliści. Natomiast w
sferze społecznej mamy liberałów oraz konserwatystów. Oczywiste jest,
gdzie należy umieścić nacjonalistów, jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne.
Pamiętajmy jednak z definicji już, że idea narodowa w każdym narodzie
wygląda zupełnie inaczej, więc stopień, w jakim możemy zaklasyfikować
jakieś konkretne ruchy, jest dość szeroki. W sprawach społecznych
natomiast napotykamy problem, gdyż oczywiście w wielu kwestiach bliżej
jest do konserwatyzmu niż do liberalizmu. Natomiast sam konserwatyzm
jest zagrożeniem dla idei narodowo-radykalnej, która w swej istocie jest
ideą rewolucyjną. Celem rewolucji narodowej jest zbudowanie nowego
społeczeństwa, a rozwiązania zachowawcze zawsze będą zatrzymywały
postęp (2). Zwróćmy uwagę, że fakt, iż jakaś postawa reprezentowana przez
nacjonalizm, będąc równocześnie charakterystyczną dla konserwatyzmu,
wcale nie powinien utożsamiać obu. Pomijając dość ciekawy nurt, jakim
była konserwatywna rewolucja, to na ogół wszelkiej maści konserwatyści
są wrogami rewolucji. Nie największymi oczywiście, ale nie można ich
ignorować.
Alternatywnym podziałem jest
zaproponowana przez Karla Poppera dychotomia społeczeństwo
otwarte - społeczeństwo zamknięte. To pierwsze charakteryzuje wysoki
poziom indywidualizmu oraz ruchliwości społecznej. Jednostka stanowi
wartość najwyższą. Współczesne partie zarówno z lewa, jak i z prawa
świetnie wpasowują się w tego rodzaju charakterystykę. Społeczeństwa
określane mianem zamkniętych cechuje przede wszystkim nadrzędność
wartości kolektywnych, co akurat pokrywa się z nacjonalizmem, w którym
partykularny interes jednostki podporządkowany jest interesowi ogółu, w
tym wypadku narodu. Jeśli chodzi o samego autora koncepcji, czyli
Poppera, osobiście nie uważam go za jakiś wielki autorytet, natomiast owa koncepcja zaproponowana przez niego doskonale wkomponowuje się we
współczesną scenę polityczną.
Przenosząc się teraz na inną
płaszczyznę, widzimy, że w powszechnej opinii oraz w debacie podział
lewica - prawica występuje na co dzień. Coraz więcej osób mówi jednak, że
jest to przestarzałe i do głosu dochodzi inny, bardziej pasujący do
rzeczywistości podział system - antysystem. Niestety w toku neoliberalnej
propagandy jest źle używany. Co rozumiemy przez antysystem?
„Konserwatywno-liberalne” ugrupowania określające siebie jako
„prawicowe”, a wszystko inne jako „lewactwo”? (3) Otóż nie. Obecnie
zarówno świat, jak również nasz kraj wewnątrz jest zdominowany przez
system kapitalistyczny. Ugrupowania broniące tego systemu lub chcące go
pogłębić jeszcze bardziej są jak najbardziej systemowe. W ostatnim
czasie moda na tego typu samookreślanie sprawiła, że jedne z nich
dostały się do Sejmu, innym zaś na szczęście zabrakło 0,24%. O szczyt
bezczelności zahacza hipokryzja tychże, którzy nagle zbijają sobie
kapitał polityczny na rzekomym sprzeciwie wobec fali imigrantów.
Świadczy o tym fakt, że skupiają się na skutkach całego zjawiska,
którego rzeczywista przyczyna leży w kapitalizmie, o czym my,
nacjonaliści mówimy głośno. Szeregowi kuce niestety nie rozumieją
problemu całościowo, a wypełniają tylko rozkazy swoich guru. Wiele w tym
temacie zostało już powiedziane, dlatego w tym miejscu uznam za zbędne
cytowanie po raz kolejny wybitnego Francuza, Alaina de Benoist’a (4).
Szczególnie niebezpieczny efekt
neoliberalnej propagandy można zauważyć w środowiskach narodowych, około narodowych, patriotycznych. Oczywiście dzięki wspólnej pracy wielu
środowisk nacjonalistycznych tematy tego typu (patriotyzm) są w różnym
stopniu znane szerokim masom przeciętnych Polaków. Natomiast zwykły,
szary człowiek widzący wiele rzeczy w biało-czarnych barwach, gdy jest
zasypywany jakimś przekazem krytykującym coś, z automatu przechodzi na
pozycje przeciwne. Dość jaskrawym tego przykładem jest tegoroczny Marsz
Niepodległości. Po raz kolejny dziesiątki tysięcy osób wyszły na ulice
Warszawy. Niektórzy twierdzą, że inicjatywa z roku na rok przyciąga
coraz więcej osób. Jeśli to prawda, to należy się jednak zastanowić, czy
to jest rzeczywistą miarą sukcesu. Oczywiście tegoroczny (2015) Marsz
miał wiele plusów w porównaniu z poprzednimi edycjami. Straż Marszu
Niepodległości doskonale zabezpieczyła wszystko, dzięki jej sprawnemu
działaniu nie doszło do żadnych większych incydentów i Marsz przeszedł
wyjątkowo szybko i spokojnie. Przemówienia na scenie kończące
manifestację były również dużo lepsze niż w poprzednich latach. Moim
zdaniem jednak cała inicjatywa nie była jakimś wielkim sukcesem, a
przynajmniej nie takim, jakiego należałoby się spodziewać. Przez
większość marszu można było słyszeć hasła typu „precz z komuną”, „raz
sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” czy „a na drzewach zamiast liści
będą wisieć komuniści”. To ostatnie jednak niektórzy zastępowali
wieszaniem korwinistów, co bardzo cieszy. Jednak dominowały te pierwsze i
to z miażdżącą przewagą. Oznacza to, że na kilka godzin ulice Warszawy
zostały zdominowane przez zjawisko znane pod nazwą gimbopatriotyzmu.
Przedstawiciele tego nurtu zapominają, że Związek Radziecki upadł w 1991
roku, a okres PRL skończył się w naszym kraju już w 1989 roku. Jeśli
nawet założyć, że był u nas komunizm, to na pewno zakończył się przed
upadkiem Polski Ludowej. Intonowanie wyżej wymienionych haseł to
działalność antynarodowa. To odwracanie uwagi od realnych problemów
społecznych. To niszczenie dorobku wielu grup nacjonalistycznych na
terenie całego kraju. Zobaczmy, co oferuje nam kapitalistyczny system:
rozwarstwienie społeczne, dwucyfrowy odsetek bezrobocia, atomizacja
społeczeństwa oraz zanik wartości kolektywnych, bieda oraz wykluczenie
społeczne, wyzysk narodu przez międzynarodowe korporacje i bankierów.
Przez ostatnie miesiące polski nacjonalizm dość dynamicznie się rozwija,
nie tylko ilościowo, ale również jakościowo. Widać, że wszystko zmierza
w dobrym kierunku. Zamiast biegania po cmentarzach coraz częściej
poruszane są kwestie socjalne oraz różnorodne działania zmierzające w
tym kierunku. Nie możemy oczywiście wyręczać państwa z jego obowiązków,
ale skupianie się na realnych problemach oraz działanie z narodem, dla
narodu jest jednym z najważniejszych pól, na których nasza działalność
powinna się opierać.
Gdzie teraz stoimy oraz kto jest naszym
wrogiem? Lewica, której nie ma, gdyż prawica zagarnęła wszystkie miejsca w
parlamencie? Oczywiście, z lewicą będziemy w najbliższym czasie
konkurować o zagospodarowanie tych miejsc, gdzie powinna ona się
znajdować, a od wielu dekad jej tam nie ma (5). Prawica jako nasz
naturalny wróg jest teraz potężniejsza niż kiedykolwiek. Nie zapominajmy
o tym, tym bardziej, że sojusze ruchów narodowo-radykalnych z prawicą
kończyły się zazwyczaj źle dla tych pierwszych (np. Legion Michała
Archanioła w Rumunii czy hiszpańska Falanga). Bierzmy przykład z tych
ruchów narodowo-rewolucyjnych, które będąc przeciwko wszystkim, potrafią
zorganizować wokół siebie masy narodowe (np. Złoty Świt w Grecji).
Paweł Wieczyński
Przypisy:
(1) – Szerzej opisane jest to w artykule pana Wagnera „Dlaczego nie z prawicą”, który ukazał się w piątym numerze Szturmu:
http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/61-dlaczego-nie-z-prawica
http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/61-dlaczego-nie-z-prawica
(2) – https://kierunki.info.pl/2015/10/maria-pilarczyk-przeciw-konserwatyzmowi-i-liberalizmowi/
(3) – Termin „lewactwo” pochodzi
prawdopodobnie z prac tow. Lenina, który określał tak wrogów
bolszewizmu. W polskich tłumaczeniach ciężko to znaleźć, natomiast w
oryginale termin „liewizna” można tak interpretować. Gdy liberałowie
używają takiego języka w swojej propagandzie, trochę dziwnie to brzmi.
(4) – Artykuły najlepiej wprowadzające w temat związku kapitalizmu z kryzysem migracyjnym:
http://www.nacjonalista.pl/2011/08/25/alain-de-benoist-imigracja-armia-rezerwowa-kapitalu/
http://autonom.pl/?p=14005
http://www.nacjonalista.pl/2011/08/25/alain-de-benoist-imigracja-armia-rezerwowa-kapitalu/
http://autonom.pl/?p=14005
(5) – http://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/254-co-sie-stalo-z-polska-lewica
Za: https://kierunki.info.pl/2015/11/pawel-wieczynski-prawice-na-szubienice/
OD REDAKCJI: Co do poglądu na tematy gospodarcze (antykapitalizm) w pełni zgadzamy się z autorem artykułu, ale podejście do sprawy konserwatyzmu nas dziwi. Jeżeli idea narodowo-radykalna jest ideą rewolucyjną i wartości konserwatywne (kontrrewolucyjne) przeszkadzają autorowi w ustanowieniu nowego, bliżej niesprecyzowanego porządku, to jesteśmy jako Ruch Christus Rex z całego serca kontrrewolucjonistami, ponieważ rewolucja i jej antywartości już się dokonała. Jeżeli koledzy z ruchów narodowo-radykalnych robią "rewolucję przeciwko rewolucji", to logiczną miarą rzeczy trzeba to nazwać kontrrewolucją. A idee konserwatywne, tradycyjne (przedrewolucyjne) MUSZĄ nam w tej walce towarzyszyć.