Dopiero
sierpień, a rudy minister już wziął się za rozkręcanie drugiej fali
„korona-paniki i pandemio-psychozy”. Dzień po dniu, rekord po rekordzie
liczby zakażeń, rzekomo śmiercionośnym wirusem i już wracamy do
obostrzeń. Maseczki, kwarantanny, kontrole, mandaty… chleb powszedni
pierwszej fali wraca na nowo podczas kolejnej odsłony afery
wszechczasów. Poprawka egzaminu z wolności właśnie się rozpoczyna.
A
już było tak dobrze. Premier Morawiecki krzyczał do tłumów: „Już teraz
nie trzeba się jego [wirusa] bać. Trzeba pójść na wybory. Tłumnie. (…)
Wszyscy. Zwłaszcza seniorzy!” No, skoro premier, niczym
prawie-ewangelista, ogłosił tak dobrą nowinę, to jak można było wątpić?
Minister Szumowski też jakoś zniknął z ekranów. Pojechał na zasłużony
urlop, a zamiast jego zwisających pod oczami worków, można było
obserwować jego zwisający brzuszek. Aż tu nagle wróciły i worki pod
zrudziałymi brwiami i prawie-ewangelista, jak się okazało, głosił
prawie-dobrą nowinę, a jak wiemy skądinąd, prawie może oznaczać wielką
różnicę. Słowem, skończyły się wybory, niech żyją obostrzenia. Zupełnie
jak w Serbii, ale tam ludzie wyszli na ulice, w Polsce zaś, założyli
maseczki.
Posłuszeństwo
Polaków w czasie tej fałszywej pandemii jest zdumiewające. Wszyscy
nagle robią to, czego chce rząd. Nie liczy się już nawet odmienność
poglądów politycznych. Co prawda słyszy się od wyborców lewicy czy PO,
że rząd źle zarządza kryzysem, jest niekompetentny i takie tam frazesy
bez treści, wyczytane w nagłówkach niektórych gazet. Nikt jednak nie
kwestionuje zagrożenia, nie pyta o zasadność działań, nie narzeka na
dyktatorskie już nie zapędy, ale konkretne i konsekwentne działania.
Jeśli rząd mówi o ośmiuset zakażeniach, to wszyscy jednym tchem
powtarzają tę informację. Nikt nie pyta ile wśród nich jest wyników
fałszywie dodatnich. Po co pytać? Lepiej się bać. Jest fajnie – zupełnie
jak w jakimś dobrym horrorze na Netflixie i to z nami w roli głównej!
To lubię! Gdyby jednak przypomnieć sobie słowa ministra zdrowia z
kwietnia, z wywiadu dla RMF FM, gdzie mówił, że jeśli byśmy
przetestowali całą Polskę, to „zgubilibyśmy prawdziwie dodatnie wyniki w
ogromnej rzeszy fałszywych dodatnich”, to może inaczej wyglądałoby
nasze podejście do liczb, podawanych w mediach głównego ścieku? Cóż,
redaktor Mazurek, prowadzący ten wywiad, nie był zainteresowany
dopytaniem o skuteczność testów, a w związku z tym zasadność działań
podejmowanych na podstawie ich wyników. To takie oczywiste: wielka ilość
testów fałszywie pozytywnych. Po co drążyć temat? Jak minister
chlapnął, to przynajmniej czujny redaktor szybko zmienił temat, a
ludzie, próbujący ratować się przed bezobjawową chorobą, i tak nie
zwrócą uwagi.
Polacy
nie reagują na zabieranie im wolności. Czy aż tak przyzwyczaili się do
niewoli? Aż tak boja się śmierci? Czy są aż tak głupi, że nie widza, co
się dzieje? Dziś wielu Polaków bierze brak aborcji na życzenie czy
małżeństw homoseksualistów za przejawy braku wolności, ale maseczka i
szpieg na smartfonie już są okej! Trzeba mieć standardy, nieprawdaż?
Niezwykłe, jak naród daje sobie wchodzić w życie rodzinne, wesela i
pogrzeby i nie pyta nawet czy to zasadne? Pozwala się dezynfekować bez
zakażenia i impregnować na prawdę, nie pytając do czego to ma prowadzić.
Nie zastanawia się, czy to w ogóle coś zmienia, poza zakresem władzy
rządu i granicą akceptowalnych zachowań organów państwa wobec obywateli?
A może Polakom tak spodobały się maseczki i niewola, jak demokracja
konfederatom? Może za nadto zasiedzieli się przy tym Piotrusiu, że nie
tęskno im już do brydża?
Jak
napisał Redaktor Naczelny naszego portalu, Covid-19 to test na wolność.
Pierwszy oblaliśmy. Co zrobimy z poprawką? Wyniki pierwszych zadań nie
wyglądają obiecująco. Donosicielstwo kwitnie. Komuna byłaby zachwycona,
widząc, że ORMO tworzy się samo po wypuszczeniu w dziennikach
telewizyjnych alarmujących informacji, które potwierdzenie znajdują
jedynie w tych samych wydaniach tych samych dzienników. Z pewnością dla
wielu wykonany skrycie telefonik do Sanepidu czy na policję to powrót
do młodości. Dreszczyk emocji dostarcza wrażeń, a pompatyczna nazwa:
„spełnienie obywatelskiego obowiązku” – splendoru bohatera. Ileż trzeba
zabiegów, żeby upadek obyczajów ubrać w piórka godności. Jak nisko
trzeba upaść, aby poczucie godności drugiego, brać za zagrożenie?
Czwarta
władza ma się świetnie. Im mniej sprzedaje się książek i czasopism, tym
lepiej ma się gapienie w telewizor i tym gorzej ciekawość, co jest poza
nim. Nie ważne stało się to, co ludzie widzą wokoło. Ważne, co im mówią
media. Patrząc na otaczający nas świat, nie da się dostrzec pandemii.
Ludzie spotykają się, bawią się, podróżują, pracują i nie umierają
masowo na wirusa, który miał być tak groźny, że warto było zamrozić
gospodarkę, zadłużyć kraj jeszcze bardziej i pozbawić obywateli ich
praw. Mimo to nie jest łatwo znaleźć człowieka, który zaprzeczy
problemowi kreowanemu przez media. Przekaz medialny nie jest już
materiałem podanym pod rozwagę, lecz nie budzącym wątpliwości
objawieniem. Tak powiedzieli w telewizji, wiec coś musi w tym
być. Cóż, z tym nawet bym się zgodził. Coś jest. Różnica polega na
zrozumieniu zawartości tego „czegoś”. Korona-panika, o dziwo, powoduje
także pozytywne przesunięcia w statystykach. Wszyscy chyba wiemy, że
mamy mniej zgonów niż w zeszłym roku. Jak na rok z pandemią
śmiercionośnego wirusa – niezwykłe, nieprawdaż? Nie ma także zajęć w
państwowych szkołach, na czym wiele dzieci może realnie zyskać. Nie ma
to jak porządna przerwa w indoktrynacji i zaśmiecaniu dziecięcych
umysłów.
Da
się zauważyć, że rudy minister od bezobjawowej choroby lubi cząstkę
„wy”. Mówi, na przykład, o „wyszczepieniu” Polaków lub o „wymazywaniu”
koronawirusa. Ja dodałbym jeszcze kilka innych słów zaczynających się od
„wy”, które kojarzą mi się z obecną sytuacją. Na przykład „wyśmiać”,
łączy mi się z tym, co premier i minister robią rozmawiając o Polakach,
gdy kamery nie patrzą. „Wymagać”, kojarzy mi się z podwójnymi
standardami nakazów rządowych, o które też prawie nikt nie pyta. Na
przykład maseczki, które muszą nosić zwyczajni obywatele, nie są
obowiązkowe dla ministra. „Wyniszczać”, kojarzy mi się z procesem,
któremu poddawana jest polska gospodarka i społeczeństwo. „Wyszczepiać”
oznacza chyba, w rozumieniu ministra, podanie szczepionki, stworzonej w
ekspresowym tempie, o niewiadomym składzie i działaniu oraz nieznanych
skutkach ubocznych, ale poza tym i tak jeżącym włos na głowie znaczeniu;
dodałbym jeszcze, że tak samo można powiedzieć o działaniach podjętych
dla zabezpieczenia od wścieklizny psów na jakimś obszarze. „Wytresować”
doskonale odpowiada sposobowi postępowania z obywatelami naszego kraju w
celu przekonania ich do postępowania zgodnego z linią rządu. A że linia
naszego rządu jest słuszna, to lepiej mu się nie sprzeciwiać, bo może i
nie oberwie się od razu batem tresera, ale mandatem już na pewno.
Natomiast „wyzucie”, chociażby z godności, pasuje mi idealnie do stanu, w
jakim znajdują się obecnie Polacy.
Na
koniec można dodać jeszcze najwięcej chyba znaczący wyraz z ulubioną
cząstką ministra zdrowia – „wymazać”. Częściowo tylko dotyczy to
koronawirusa, nie wiadomo zresztą na ile wiarygodnie, ale za to
wszystkich, i to z imponującą skutecznością, wymazano z rejestru ludzi
wolnych. Każdemu z nas wymazano godność. Wielu z nas wymazało sobie
także zdrowy rozsądek, zanim jeszcze ktokolwiek spróbował to zrobić za
nich. Jest jeszcze jedno „wy”, jakie przychodzi mi do głowy, ale nie ma
już żadnego związku z ministrem Szumowskim. Jest to „wymodlić”. Wymodlić
cud, bo tylko on może sprawić, że Polacy nie zostaną wymazani na dobre i
to wcale nie ze względu na obecność koronawirusa.
Karol Kilijanek