Jak naprawdę zginął ksiądz Jerzy Popiełuszko? Częściową odpowiedzią na
to pytanie jest protokół przesłuchania milicjanta Romana Nowaka. Nowak -
w latach 80. opiekun psa tropiącego - kilkadziesiąt minut po
uprowadzeniu księdza Jerzego przyjechał do Górska. - Pies nawąchał
siedzenie obok kierowcy i potem przeszedł kilkadziesiąt metrów dalej, aż
do bocznej drogi wiodącej do Górska - opowiada Nowak. Próbę
kilkakrotnie powtarzano. Za każdym razem czworonóg podejmował trop i
gubił go w tym samym miejscu, co oznaczało, że właśnie tam ksiądz Jerzy
został wciągnięty do innego samochodu. Skrupulatni śledczy wyliczyli, że
było to 244 metry dalej, w stronę Torunia.
Kilka minut po uprowadzeniu kapłana, w kolejnej miejscowości robotnik nazwiskiem Jan Złotucha zatrzymał się na poboczu, by naprawić motocykl. - Zauważyłem dwa samochody: fiata i nysę - opowiada. - Po chwili rozległo się uderzenie i zauważyłem mężczyznę, który potem twierdził, że był kierowcą księdza Popiełuszki i wyskoczył z pędzącego samochodu. Oba auta przyspieszyły i pojechały w stronę Torunia. Wersję tę potwierdza ekspertyza milicyjna sporządzona przez techników z Biura Kryminalistyki. Dwa dni po uprowadzeniu kapłana, na polecenie szefa SB generała Płatka, przebadali oni fiata, którym mieli jechać trzej esbecy. W bagażniku, w którym miał jechać skrępowany ksiądz, nie wykryli żadnych śladów obecności człowieka. W 1990 roku potwierdził to podczas przesłuchania szef techników - płk Tadeusz Rydzek. Wypływa z tego wniosek, że przebieg zbrodni wyglądał inaczej, niż przedstawili to później zatrzymani esbecy.
Z ustaleń śledztwa Witkowskiego wynika, że tuż po uprowadzeniu księdza
przewieziono nyską do Torunia i przekazano innej grupie oprawców.
Następnie trafił do bunkra w Kazuniu, gdzie przez 6 kolejnych dni był
bestialsko torturowany. Sprawcy chcieli wymusić na nim podpisanie
zobowiązania do współpracy z SB.
Potwierdzeniem tych ustaleń są notatki przekazane w czerwcu 2007 roku do
IPN przez Komisję Weryfikacyjną WSI. Notatek tych do dziś nie
odtajniono.
Leszek Szymowski
Za:http://www.sosnowiecfakty.pl/news.php?readmore=8236
OD REDAKCJI: Dzisiaj
rocznica porwania ks. Jerzego Popiełuszki, a nie śmierci, jak twierdzą niektórzy. Ksiądz zginął 25 października po kilku dniach okrutnych
tortur (m.in. wyrwany język). I nie zrobiła tego ekipa Piotrowskiego. To
tak dla przypomnienia tym, którzy powielają wersję kiszczakowską -
bezmyślnie lub z premedytacją.