Wiele pisze się i mówi o muzułmańskich zagrożeniach dla sytej
i zadowolonej z siebie Europy. Na każdą sprawę trzeba spojrzeć z dwóch
stron oraz dokonać sprawiedliwej i kompetentnej oceny sytuacji. Czy
istnieją tak zwane europejskie wartości godne obrony, a świat islamu
jest gotowy na ich zniszczenie?
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ogólnie rozumiany Zachód jest dzisiaj
martwym płodem pod względem kultury wysokiej, sfery obyczajowości i
rozwoju biologicznego narodów, który dodatkowo zdradził swoją
rasowo-duchową misję, to zaprawdę niech ten żałosny twór zmiecie
cokolwiek, nawet muzułmańska fala. Nie mam zamiaru stawać do boju w
imieniu zagrożonych w swej bezkarności pederastów, ruchów
aborcyjnych,piewców religii holokaustu i łupiących świat
bankowo-finansowych hochsztaplerów. To są dzisiaj filary (?) postawionej
na głowie europejskości. Może potrzebny jest walec, który to wszystko
wyrówna?
Stworzono przy okazji obraz agresywnego islamu, który łaknie ziemi i
krwi, tkwiąc w gotowości do nowych podbojów. Jeszcze po II wojnie
światowej była to religia w skrajnej defensywie, wegetująca raczej w
oczekiwaniu na ostateczny uwiąd. Przyszły jednak ludobójcze praktyki
Izraela względem Palestyńczyków, wynikła z rozpanoszenia się Amerykanów i
ich siepaczy rewolucja islamska w Iranie, a w końcu militarny podbój
Iraku i próby takowego w Afganistanie.
Triumfalny pochód USA i państwa
żydowskiego na Bliskim Wschodzie przebudził śpiącego muzułmańskiego
olbrzyma, który nie chciał być więcej upokarzany. Syjoniści toczą swoją
wojnę z islamem i nie istnieje racjonalny powód, aby popierać akurat
tych pierwszych. To oni – za pomocą prowokacji, skrytobójczych mordów i
taktyki „dziel i rządź” – inspirowali i podsycali działania
terrorystyczne fundamentalistów muzułmańskich. Dziwnym trafem
wyczyszczono pamięć opinii publicznej z faktu, że Hamas powstał za
cichym przyzwoleniem władz i służb izraelskich jako przeciwwaga dla OWP
Arafata. Hamas odsądzono od czci i wiary dopiero, kiedy raz na zawsze
porzucił żydowską kuratelę.
W Europie Zachodniej (głównie w Wielkiej Brytanii i Francji) wielka
imigracja islamska była efektem rozpadu systemu kolonialnego i ściągania
taniej siły roboczej w epoce boomu gospodarczego. Swoje zrobiła też
szalona, z punktu widzenia rdzennych mieszkańców kontynentu, polityka
proimigracyjna Unii Europejskiej. Rozbicie Jugosławii, bankructwo
ekonomiczne Albanii i ciąg bliskowschodnich konfliktów zbrojnych napędza
w nieskończoność mechanizm muzułmańskiej imigracji. Teraz dopiero
wprowadza się ograniczone zakazy, lecz jest już najwyraźniej za późno.
Milionowe rzesze przybyszów nie chcą się asymilować i tworzą zamknięte
społeczności. Stanowi to w pewnym sensie jasną sytuację, bo wiadomo, że
mamy do czynienia z muzułmanami, którzy nie udają kogoś innego. Stoi to w
sprzeczności ze strategią Żydów, infekujących europejskie narody za
pomocą fałszywej asymilacji.
Islam współczesny w obszarze surowości obyczajów i religijnego zapału
jest z pewnością przykładem godnym do naśladowania. Zboczona i laicka
Europa Zachodnia nienawidzi muzułmanów za to, że są wspólnotami skrajnie
tradycyjnymi, gdzie pedalstwo, rozpusta, pijaństwo, narkomania i
wyśmiewanie się z Boga oraz zwyczajów przodków grozi najgorszymi
konsekwencjami, ze śmiercią włącznie. Jak wyżej wspomniałem, Europejczyków
wmontowano w konflikt żydowsko-islamski, co najlepiej ukazała afera z
wypowiedzią irańskiego prezydenta na temat „mitu holokaustu”. Izrael
tupnął nogą, a za nim ryknęły wielkim głosem oburzenia europejskie
stolice. Propaganda syjonizmu dokonuje "cudów", aby zakodować w umyśle
muzułmanina kłamstwo, iż Europa, USA i państwo żydowskie tworzą
antyislamski monolit polityczno-wojskowy, oparty do tego na jakichś
wspólnych wartościach. Co gorsza, ten fałsz podchwyciła
liberalno-konserwatywna prawica, bardzo islamowi nieprzychylna i
zdecydowanie prosyjonistyczna. Nic jej to zresztą nie daje, ponieważ
lewica, lewactwo i sterujące nimi żydostwo po staremu kojarzy
radykalniejszą europejską prawicę z antysemityzmem. Wynika z tego dość
jasny wniosek, iż ugrupowania narodowe nie powinny nakładać sobie, nawet
w celach czysto taktycznych, mało twarzowej mycki. Wprost przeciwnie –
nacjonaliści europejscy winni szukać wspólnej płaszczyzny porozumienia z
muzułmanami, oczywiście przy zachowaniu zasadniczych różnic.
Nie chcemy islamskiej Europy – wprost przeciwnie – pragniemy
odrodzenia starej kultury chrześcijańsko-tożsamościowej. Islam nie jest
religią dla Europejczyków, poprzez swoją metafizyczną odmienność i
zasadę wieloetniczności, która sama w sobie niesie zarzewie konfliktów (międzyplemienne i sekciarskie rzezie są w wielu krajach muzułmańskich
smutną codziennością). Trudno nie przypomnieć, że egzotyczny konglomerat
amerykańskich syjonistów, pseudoeuropejczyków i albańskich wyznawców
islamu wyrwał Serbom ich serce – Kosowo. Europa stanie się wolna, kiedy
decydować będzie sama o sobie, pozbawiona jankeskich misjonarzy z
coltami, żydowskich handlarzy ideami i złotem, ale także muzułmańskich
imigrantów. Przecież mają gdzie się podziać, bogata do nieprzyzwoitości
Arabia Saudyjska z sąsiadami powinna zapewnić dostatnią egzystencję
swym braciom w wierze. Z kolei Zachód winien otworzyć swe granice i
serca przed Europejczykami ze Wschodu, którzy zachowali jeszcze zdrowie
ducha i ciała. Chodzi głównie o Słowian pozbawionych materialnych
nadziei i perspektyw. Europie potrzebna jest swoista wewnętrzna
kolonizacja – wzajemna wymiana krwi (najlepiej w związkach
damsko-męskich), jak również nadwyżek cywilizacji na kulturę i
naturalizm. Trzeba w perspektywie zmagań o przetrwanie oczyścić
europejskie przedpole dla narodowo-rasowej (w rozumieniu Juliusa Evoli)
rewolucji mentalnej. Musimy przestać wstydzić się wiary,
nacjonalistycznego światopoglądu i metapolitycznych obowiązków względem
naszej indoeuropejskiej świadomości. Należy zmienić umysłowość
multikulturowego globalisty na mocny psychicznie typ zdobywcy. Europa
nie jest stracona, o ile wróci na drogę etnicznej i moralnej czystości –
przełamania podświadomego przeczucia własnej śmierci.
Świat od zarania dziejów uległ podzieleniu na terytoria ras, narodów i
wyznań. Era ekspansji minęła i przychodzi dzień powrotu zagubionych
ludów do domu. Dotyczy to także muzułmanów, którzy często nie z własnej
winy opuścili ziemie pierwotnego zamieszkania. Zbrodnią byłaby
syjonistyczna napaść na Iran, regionalną oś stabilizacji wobec rosnącego
w siłę Izraela i amerykańskiego śmietniska cywilizacyjnego. Ta wojna
postawi europejskich tradycjonalistów po stronie Iranu, który walczyć
będzie z naszym wspólnym wrogiem. Teheran został dość niespodziewanie
stolicą wolności wypowiedzi i jasno wyartykułowanego apelu o
nieskrępowane badania nad liczbą ofiar holokaustu. Nie można tego
zakwalifikować jako recydywy neonazizmu – nad czym usilnie pracują
środowiska żydowskie z polskojęzycznym na czele – ponieważ historyczny
rewizjonizm uprawiają naukowcy o poglądach m.in. anarchistycznych,
marksistowskich, libertyńskich, konserwatywnych i narodowych, wierzący i
niewierzący z niepokornymi Żydami-antysyjonistami włącznie. Otwarci
neonaziści to daleki margines poważnego grona rewizjonistów holokaustu. W
Polsce zaczęło się zamykanie ust opozycji narodowej przy pomocy
kagańcowych wyroków za „szerzenie antysemityzmu”, chociaż nie
podejmujemy dyskusji na rewizjonistyczne tematy. To jednak nie wystarcza,
narodowcy ryzykują zamknięcie w celi, gdy mają odwagę krytykować
żydowskie lobby w III/IV RP. Oto demokratyczna Polska i nad wyraz
zacofana fanatyczna teokracja – gdzie panuje prawdziwa wolność słowa i
czy w związku z tym przyjdzie szukać azylu politycznego w Iranie?
Jak widzimy nie ma prostych rozwiązań dla trudnych problemów.
Prześladowania spotykają nas ze strony przesiąkniętego dziwnie
rozumianym demokratyzmem (i syjonizmem) wymiaru tak zwanej
sprawiedliwości. Polskę i Polaków najbardziej znieważają w druku i
słowie żydowskie media elektroniczne oraz takież książki, komiksy i
gazety. Autorzy antypolskich paszkwili dostają nagrody i odznaczenia, a
sądy odrzucają każdy wniosek o ściganie winnych z mocy obowiązującego
rzekomo prawa. Tak podobno wrogi europejskiej cywilizacji islam nie
obraża naszego Narodu, wizerunków Jezusa Chrystusa i Matki Boskiej (Jezus
i Maryja to bardzo ważne i szanowane postacie w Koranie), co namiętnie
uprawiają europejsate błazny niesłusznie nazywane artystami i
antychrześcijańscy z samej zasady swego wyznania judaiści. W
polskojęzycznych pismach zamieszcza się przezabawne (?) karykatury
proroka Mahometa i prowokuje muzułmanów do antypolonizmu. Poprzez
okupację Iraku, Afganistanu, agresję na Libię umacnia się nasz obraz
jako wspólników neokonserwatywnego syjonizmu, który rozbija państwa
Bliskiego Wschodu, nakręcając spiralę islamskiej imigracji. W ten sposób
koło się zamyka. Żydzi w jasny sposób pragną pozbycia się muzułmanów –
najlepiej ekspediując ich masowo do Europy. Luzują tereny do ekspansji i
generują wśród Europejczyków niechęć do swych wrogów. Antysemityzm
wygasa, a rośnie antyislamizm. "Starsi bracia" po raz wtóry wyciągają
kasztany z ognia rękami gojów.
Za: https://polonuska.wordpress.com/2012/07/07/robert-larkowskisyjonizm-i-islamska-imigracja/
Robert Larkowski
Za: https://polonuska.wordpress.com/2012/07/07/robert-larkowskisyjonizm-i-islamska-imigracja/