21 stycznia 1793 roku przed południem, w centrum Paryża, został zamordowany, z Bożej łaski Arcychrześcijański król Francji i Nawarry Ludwik XVI Burbon.
W dniu egzekucji król wysłuchał Mszy Świętej odprawionej w celi więzienia Temple przez niezaprzysiężonego republice kapłana i przyjął Komunię Świętą. Spowiednik towarzyszył mu do ostatniej chwili.
Jak napisałem w jednym ze swych skromnych tekstów - „Kiedy 21 stycznia 1793 roku ostrze gilotyny spadło na kark pomazańca bożego Ludwika XVI, wraz z Nim umarła Francja. Krótki okres restauracji burbońskiej nie miał wpływu na nieodwracalne szkody i zerwanie naturalnej ewolucji Najstarszej z cór Kościoła, jakich dokonała rewolucja antyfrancuska, ubrana w sztandar Tricolore (...)”.
Rok po zamordowaniu JKM Ludwika XVI, 21 stycznia 1794 roku, kierowana przez gen. Turreau i komisarza Carriera nowofrancuska "piekielna kolumna" ruszyła w tereny Wandejskie. Wojska republikańskie paliły i burzyły co popadło, miasta i wsie. Pacyfikatorzy gwałcili kobiety na ołtarzach kościołów i rozrywali bagnetami dzieci. Trójkolorowcy palili żywymi kobietami w piecach. W Angers posunięto się nawet do ściągania z ofiar skóry i szycia z niej spodni. Nie oszczędzano nawet zwolenników republiki. Według francuskiej historyk Anne Bernet szacunki wskazują na liczbę ofiar od minimum 120 tys. do maksymalnie 600 tys., a liczba 300 tys. zabitych wskazywana jest najczęściej, czyli to około 40-44% ludności Wandei.