Według szacunków Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, po 18 stycznia 2021 roku swoją działalność wznowiło nawet 20 tys. przedsiębiorców z branży gastronomicznej. To w dużej mierze osoby, które zostały pominięte w rządowych „tarczach pomocowych”.
W ocenie Izby, działalność wznowiły głównie te lokale, które zostały wykluczone lub pominięte w Tarczy 6.0 - tzw. branżowej i Tarczy PFR 2.0. Takich przedsiębiorców jest wielu, bo rządowa pomoc kierowana była niecelnie. Tak np. pominięto zakłady produkujące żywność (np. pierogarnie), które jako wiodącą działalność w PKD wpisaną mają produkcję.
Na pomoc nie mogły liczyć też firmy, które otworzyły się po listopadzie 2019 roku lub te które uruchomiły kolejne lokale po tej dacie i odnotowały wzrost obrotów, ale przy większych kosztach. Powodem tu jest brak możliwości oszacowania strat rok do roku.
Przedsiębiorcy wskazują, że nie mają już nic do stracenia, a działalność „na wynos” ich nie uratuje – szczególnie dotyczy to lokali, które były nastawione na serwowanie posiłków na miejscu i nie konkurowały ofertą z lokalami działającymi jeszcze przed pandemią na zasadzie dowozu żywności.
Izba ocenia też, że jeśli rządowe podejście do problemów przedsiębiorców się nie zmieni, to z końcem marca restauratorzy złożą pozew zbiorowy przeciwko rządowi. Plan jest taki, by przystąpiło do niego najmniej 650 przedsiębiorców.
Dane Izby są mocno rozbieżne z tym co podaje rząd. W ocenie wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olgi Semeniuk, w skali kraju – mimo obostrzeń – otworzyło się około 70-80 obiektów z branży gastronomicznej. Tyle, że do Izby napływają też sygnały o kontrolach sanepidu w otwartych lokalach – miało być ich około 1300. Ponadto przedsiębiorcy zgłaszają, że charakter kontroli – prowadzonej przez dwie osoby z sanepidu w towarzystwie policjantów – wskazuje na próbę wywołania „efektu zastraszenia”.
Źródło: polsatnews.pl
MA