Rok 2020 minął pod znakiem pandemii i związanych z nią ograniczeń w dostępie do służby zdrowia, a także ograniczeń działalności gospodarczej. Rok 2021 stoi pod znakiem szczepień i związanego z nimi podziału na obywateli lepszego i gorszego sortu. Na zgliszczach demokracji, niczym feniks z popiołów, rodzi się nowy ustrój: biotechnokracja…
Zmęczenie przedłużającą się niepewnością i ryzykiem zdrowotnym oraz gospodarczym związanym z pandemią, jak również wizja pokaźnych zysków, przyczyniły się do powstania pierwszych szczepionek (czy jak piszą krytycy form terapii genowych) przeciwko COVID-19. Z pewnością możemy życzyć sobie powstania etycznych, bezpiecznych i skutecznych form zapobiegania chorobom. Czy i na ile obecne preparaty spełniają te kryteria, pozostawiam ocenie medyków i bioetyków. Poruszę natomiast aspekt społeczny związany ze szczepieniami – związany z nimi pęd do segregacji ludzi. Pęd, który bez względu na to, co sądzimy o samych medykamentach i o pandemii, powinien budzić niepokój.
W Polsce zaszczepieni na COVID-19 otrzymają kod QR lub zaświadczenie w formie wydruku potwierdzające przyjęcie przez nich szczepienia. Joanna Potock i Mariusz Piekarski z RMF 24 piszą, że „osoby zaszczepione dostaną dokument, który może być ważny na rynku pracy”. Szczegóły tego rozwiązania zależą od konkretnych pracodawców. Można sobie wyobrazić choćby scenariusz, że szczepienia na COVID wymagać będą instytucje państwowe, a w ślad za nim (lub za swymi zagranicznymi centralami) pójdą wielkie korporacje. Trend ten stopniowo rozleje się także na inne firmy.
Nie wiadomo czy tak się stanie. Wiadomo natomiast, że 8 grudnia Adam Niedzielski stwierdził, że osoby zaszczepione otrzymają zwolnienie z kwarantanny po kontakcie z zakażonym czy podróży do kraju wysokiego ryzyka. Nie zostaną one także uwzględnione w limitach zgromadzeń i spotkań. Jednocześnie jednak podkreślił, że to jedynie „pakiet minimum” i pod uwagę bierze dodatkowe korzyści. Jakie? 1 stycznia na łamach „Wprost” ukazała się wypowiedź ministra zdrowia. Przekonywał on, że „w wielu krajach toczy się dyskusja co do ograniczenia dostępu do różnych usług publicznych dla niezaszczepionych; my to też rozważamy, np. tylko zaszczepieni będą mieć uproszczony dostęp do pewnych świadczeń medycznych”. Następnie łaskawie stwierdził, że nie chodzi tu o przypadki nagłe.
Tego typu segregacja przy świadczeniach zdrowotnych stanowiłaby naruszenie artykułu 68 Konstytucji RP głoszącej, że „Każdy ma prawo do ochrony zdrowia” oraz, że „obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa”. Trudno byłoby to pogodzić również z artykułem 32 stanowiącym, że „wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”, oraz że „nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Oprócz problemu prawnego powstałby również problem etyczny. Oto bowiem niezaszczepieni, płacący składki zdrowotne na tych samych warunkach co zaszczepieni, otrzymywaliby w zamian mniejszy dostęp do usług.
Nie dziwi więc, że wypowiedź ta wywołała oburzenie, a minister Niedzielski wkrótce wycofał się z tej zapowiedzi. Obecnie władze utrzymują, że jedyne przejawy różnicowania dotyczyć będą kwestii bezpośrednio powiązanych z zaszczepieniem, takich jak zwolnienie z kwarantanny. Jednak balonik próbny został puszczony i niewykluczone, że w przypadku złagodzenia czujności opinii publicznej lub presji z zewnątrz władze powrócą do kwestii forsowania podziałów.
Opcja ta jest możliwa tym bardziej, że w niektórych krajach plany różnicowania obywateli w zależności od (nie)zaszczepienia są już znacznie dalej posunięte. Dotyczy to zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego. Jak podaje portal fly4free.pl, Alan Joyce – prezes australijskiej linii Quantas – zapowiedział, że na pokład samolotu u tego przewoźnika wejdą tylko osoby legitymujące się ważnym szczepieniem na COVID-19. Stwierdził również, że inni prezesi dużych linii lotniczych uważają podobnie. Świat, w którym część osób z uwagi na obawy dotyczące przyjęcia danego preparatu zostanie wykluczona z korzystania z kluczowej formy współczesnego transportu, jest zatem kwestią miesięcy. Pozostają tylko kwestie techniczne. Na przykład stworzenie elektronicznej wersji książeczki szczepień, sprawdzającej jej legalność w kraju dla pasażera docelowym.
W Stanach Zjednoczonych na przykład prawnicy, z którymi rozmawiał portal Healthline, twierdzą, że w większości przypadków pracodawcy mogą wymagać od pracowników zaszczepienia przeciwko COVID-19. Jeśli ci odmówią, to prawo zezwala na zwolnienie ich z pracy. Od tej reguły istnieją dwazasadnicze wyjątki. Pierwszym jest ewentualne przeciwskazanie wynikające z problemów zdrowotnych, drugim zaś sprzeczność szczepienia z czyimiś przekonaniami religijnymi. Jednak z tego ostatniego nie można korzystać w sposób nieograniczony, lecz tylko pod warunkiem nienakładania niesprawiedliwych ciężarów na pracodawcę. Sama prawna możliwość nie oznacza, że wszystkie firmy z niej skorzystają. Z pewnością jednak wiele nie oprze się pokusie. Zresztą przykład idzie z góry a 20 stycznia urząd prezydenta USA obejmie zwolennik twardych metod walki z pandemią – Joe Biden.
Paszport zdrowotny
Środkiem do potwierdzania statusu zaszczepionego w niektórych krajach może okazać się tak zwany zdrowotny paszport cyfrowy. Według Roberta Kennedy’ego z Life Site News, w dotyczącym pandemii przemówieniu Billa Gatesa na konferencji TED z czerwca 2020 miliarder stwierdził, że wkrótce będziemy potrzebować cyfrowych paszportów szczepionkowych. Ten fragment został jednak jego zdaniem wycięty z oryginalnego wideo. Następnie imputowanie Gatesowi promowania cyfrowych paszportów szczepionkowych uznano za przejaw teorii spiskowych.
Bez względu na to, kto ma rację, widzimy, że pół roku później pomysł cyfrowego paszportu szczepionkowego stał się powszechnie rozważany, a nawet już wdrażany. Jak szybko zmienił się świat przez ten krótki czas! Frank Ulrich Montgomery, prezes World Medical Association prezes World Medical Association, oraz Thomas Mertens (wirusolog i szef niemieckiego komitetu antywirusowego) stwierdzili, że osoby uodpornione na koronawirusa powinni otrzymać paszport, by otrzymać dostęp do samolotów, restauracji, koncertów i kin. Jak podaje Thompson Reuters Foundation, Izrael zamierza wystawić paszport dla zaszczepionych, który umożliwi łatwy dostęp do restauracji i wydarzeń kulturowych. W Chinach zamiast paszportu działa z kolei aplikacja wykorzystująca dane dotyczące podróży i leczenia. Na ich podstawie kwalifikuje ludzi do 3 kategorii i od nich uzależnia swobodę przemieszczania się w różne miejsca.
Z kolei 8 stycznia portal economictimes.indiatimes.com podał, że Dania pracuje nad stworzeniem cyfrowego paszportu szczepionkowego. W ten sposób chce ułatwić życie rządom innych krajów, licząc, że mogą one wymagać tego typu rozwiązań. Paszport będzie dostępny już w pierwszych miesiącach 2021 roku i możliwy do pobrania ze strony ministerstwa zdrowia. Rząd zwraca jednak uwagę na konieczność prowadzenia badań dotyczących możliwości transmisji wirusa przez osoby zaszczepione.
Czy segregacja posiada medyczne uzasadnienie?
Dochodzimy tu do istotnej kwestii. Jeśli bowiem szczepionki służyły wyłącznie minimalizacji ryzyka ciężkiego przebiegu choroby, a nie zapobiegają nosicielstwu i transmisji wirusa, to nawet ulgi typu zwolnienie z kwarantanny czy nieuwzględnianie w limitach spotkań okazują się pozbawione podstaw. Obecnie (przełom 2020 i 2021) wpływ szczepień na możliwość zakażania innych pozostaje słabo zbadany. Dr Kazi Mizanur Rahman i dr Holly Seale na łamach „The Conversation” (18 grudnia 2020) wskazują, że kwestia ta nie była po prostu badana w przypadku preparatu Pfizer/BioNTech. Z kolei w przypadku preparatu Oxford/AstraZeneca (nawiasem mówiąc, wątpliwego etycznie) istnieją pewne poszlaki mówiące, że zapobiegnie on również przenoszeniu wirusa. Jednak nie jest to jeszcze ostatecznie potwierdzone. Bardzo możliwe, że przyszłe badania pokażą, że szczepienia ograniczają nie tylko ryzyko ciężkiego przebiegu, ale i przenoszenia wirusa na innych. Nim jednak się to stanie, to nawet drobne przywileje dla zaszczepionych (typu „zwolnienie z kwarantanny”) są bezzasadne. Co ciekawe, odrzucanie możliwości szczególnych praw dla zaszczepionych jest według „Deutsche Welle” dominujące wśród niemieckich władz i polityków. Na przykład Karl Lauterbach, niemiecki epidemolog i polityk socjaldemokratyczny, twierdzi, że jeśli (obecnie) nie można wykluczyć, że niezaszczepieni nie zarażają innych, to ani z naukowego, ani z moralnego punktu widzenia nie można uzasadnić przywilejów za zaszczepionych.
Ku segregacji
Główny nurt zmierza jednak ku segregacji i związanej z nią inwigilacji. W efekcie system (przynajmniej deklaratywnej) równości wobec prawa ginie na naszych oczach. Choć pewne formy przymusu związanego ze szczepieniami istniały już wcześniej, to działo się to na mniejszą skalę i raczej ograniczało do dzieci i dotyczyło głównie sprawdzonych preparatów od lat zapobiegających znanym chorobom.
Z kolei obecnie, zamiast pozostawić wolność
wyboru jednostkom, czy choćby uniknąć obłudy i otwarcie opowiedzieć się
za przymusem, dryfujemy w stronę systemu przywilejów z jednej strony i
wykluczenia z drugiej. Ze społecznego punktu widzenia jest to
rozwiązanie najgorsze. Prowadzi bowiem do nieuzasadnionej dyskryminacji i
pogłębia podziały międzyludzkie. Ta rodząca segregacja na
zaszczepionych i niezaszczepionych może prowadzić do swego rodzaju
powrotu do społeczeństwa kastowego. Z jednej strony zaszczepieni
cieszący się przywilejami (czytaj – tym, co jeszcze rok temu było normą
dla wszystkich); a z drugiej niezaszczepieni wyłączeni z głównego nurtu
społeczeństwa. Ponad tymi dwoma kastami znajdzie się kasta najwyższa –
zarządzających tym wszystkich elit – decydująca o kształcie nowej
rzeczywistości (wielkiego resetu): włodarzy biopolityki, elit
finansowych, finansjery i big pharmy. To, co jeszcze do niedawna
stanowiło dystopijną wizję, dziś staje się rzeczywistością. Demokracja
nie była doskonałym ani najlepszym ustrojem. Nie była jednak również
najgorszym. Teraz to jednak sprawa dla historyków. Demokracja nie żyje,
rodzi się biotechnokracja.
Marcin Jendrzejczak