Ogłaszając 15 maja 1891 roku encyklikę Rerum novarum, papież Leon XIII zyskał sobie przydomek „papieża robotników”. Encyklika opowiedziała się za chrześcijańską polityką społeczną, przy jednoczesnym odrzuceniu socjalizmu i ślepego kapitalizmu.
Czcigodnym Braciom Patriarchom,
Prymasom, Arcybiskupom i Biskupom świata katolickiego zostającym w
łączności ze Stolicą Apostolską.
Czcigodni Bracia, Pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo!CZĘŚĆ I
1. Gorączkowa żądza nowości, która od
dawna powoduje wstrząśnienia w państwach, z biegiem czasu musiała
przedostać się z dziedziny polityki i na sąsiednie pole ekonomii
społecznej. I w rzeczy samej znaczne postępy w przemyśle i nowy sposób
produkcji, zmiana stosunków między zarobkującym a pracodawcą,
niepomierny przyrost dostatków u szczupłej liczby osób, ubóstwo zaś
ogółu, większe zaufanie w siły własne robotników i ściślejsza między
sobą łączność, i zepsucie coraz większe, wszystko to sprawiło, że walka
zawrzała. Trwożliwe oczekiwanie przyszłości najlepiej dowodzi, jak
wielkiej wagi jest ten zatarg. Wszędzie nim zajmują się: w kołach mężów
uczonych, na kongresach ludzi zawodowych, na ludowych zebraniach i w
radzie książąt, tak iż nie ma innej sprawy, która by z podobną
gwałtownością zajmowała umysły ludzkie.
2. Przeto jak dawniej mając na uwadze
potrzeby Kościoła i wymagania dobra powszechnego, w listach do Was,
Czcigodni Bracia, pisanych o powadze władzy państwowej, o wolności,
o urządzeniu państw chrześcijańskich i innych przedmiotach,
wypowiedzieliśmy to, co nadawało się odpowiednim do odparcia błędów
zwodniczych, tak samo i dzisiaj dla tych samych przyczyn uznaliśmy za
dobre głos zabrać w kwestii robotniczej. W prawdzie nieraz już, przy
nadarzonej sposobności, dotykaliśmy tego przedmiotu, atoli świadomość
obowiązków nałożonych przez urząd Nasz Apostolski, każe przystąpić do
szczegółowego omówienia w piśmie niniejszym całej kwestii, aby
uwidocznić zasady, których zastosowanie rozwiązuje ją podług wymagań
prawdy i sprawiedliwości. Kwestia ta jest bez wątpienia trudną i pełną
niebezpieczeństw, trudną, ponieważ trudnym zaiste jest zadaniem
odmierzyć prawa i obowiązki wzajemne bogatych a ubogich, kapitału a
pracy. – Zadanie to jest pełne niebezpieczeństw, gdyż zręczni
wichrzyciele zbyt często wypaczają zdrowy sąd ludu, aby szerzyć
wzburzenie i pobudzać do buntu tłumy niezadowolone.
3. Bądź co bądź uznajemy dobrze i na to
godzą się wszyscy, iż warstwom najniższym trzeba podać pomoc rychłą a
skuteczną, gdyż wskutek nieszczęśliwych stosunków bardzo wielka część
ludzi wiedzie żywot istotnie nędzny i nieszczęśliwy, niegodny człowieka.
W ubiegłym stuleciu usunięto dawne cechy rzemieślnicze, a nie
zastąpiono ich niczym nowym; w miarę zaś jak ustawy i urządzenia
publiczne wyzbywały się ducha chrześcijańskiego, rękodzielnicy szli na
pastwę nieludzkich kapitalistów i współzawodników, niepohamowanych w
chciwości. Stosunki pogorszyła nienasycona lichwa potępiona
niejednokrotnie wyrokiem Kościoła, która jednak choć pod coraz inną
występuje postacią, uprawiana bywa przez ludzi chciwych i żądnych zysku.
Produkcja i handel stały się niemal monopolem niewielu, a w ten sposób
garstka bogaczy nałożyła jarzmo prawie niewolnicze stanowi pracującemu.
4. Aby naprawić złe, socjaliści
podburzają ubogich przeciw bogatym i twierdzą, że znieść trzeba
wszelkie, prywatne posiadanie, a ustanowić własność wspólną, której
zarząd winni objąć przedstawiciele gmin lub naczelnicy państwa. Sądzą
oni, że przez takie przeniesienie własności z jednostek na ogół zaradzić
potrafią niedomaganiom społecznym, byleby dochody i korzyści
równomiernie rozdzielono między członków społeczeństwa. Zamiar ten
jednakże nie jest odpowiedni do rozwiązania tego sporu; owszem:
A) szkodzi on samym klasom pracującym; B) jest też, bardzo
niesprawiedliwy, gdyż gwałci prawa prawnych właścicieli; C) wreszcie
sprzeciwia się porządkowi państwowemu, a nawet grozi państwom zupełnym
rozprzężeniem.
A. Przede wszystkim jasną jest rzeczą,
że przyczyną i zamiarem, który kieruje robotnikiem przy podjęciu pracy
w jakim zawodzie, nie jest co innego, jeno to, aby za pomocą zarobku
dojść do jakiegokolwiek posiadania i osobistej własności. Robotnik
bowiem użyczając sił i pracy swej drugiemu, chce nabyć to, co mu jest
konieczne do życia i dla własnej jego potrzeby, i przez to nabywa
istotnego i pełnego prawa nie tylko do zapłaty, lecz także do swobodnego
jej użycia i rozporządzania. Gdy więc przez ograniczenie swych wydatków
i oszczędność coś zaoszczędził i dla zabezpieczenia owoców swej
oszczędności użył tego na zakup gruntu, to grunt ten jest
wynagrodzeniem jego pracy, tylko w innej formie; i dlatego grunt ten
pozostaje w jego mocy i jego rozporządzeniu, niemniej, jak zapracowana
zapłata. A właśnie na tym polega, jak każdy łatwo pojmuje prawo
własności, tak ruchomej jak i nieruchomej. – Socjaliści więc dążąc do
tego, aby wszelką prywatną własność zamienić na wspólną, gorszym czynią
położenie klas pracujących; odbierając im bowiem wolność dowolnego
użycia zarobku, przez to samo odbierają im widoki i możność pomnożenia
majątku i poprawy losu.
B. a) Ważniejszą jednak jest rzeczą to,
że środek zalecany społeczeństwu sprzeciwia się niewątpliwie
sprawiedliwości; albowiem prawo do posiadania prywatnej własności
otrzymał człowiek od natury. Jak w innych rzeczach, tak i tutaj,
występuje na jaw istotna różnica między człowiekiem a zwierzęciem.
Zwierzę nie postanawia samo o sobie, lecz kierują nim dwa wrodzone
instynkty. Jeden z tych instynktów skłania zwierzę do zachowania życia,
drugi zaś do mnożenia swego rodzaju. Oba te cele osiąga łatwo przez
zużytkowanie rzeczy w danej chwili dostępnych. Całkiem inna jest natura
człowieka. W nim znajduje się wprawdzie w całej pełni i doskonałości
natura zwierzęcia, ale natura zwierzęca, choćby najbardziej
udoskonalona, nie mieści w sobie natury ludzkiej, przeciwnie, jest od
niej znacznie niższą i przeznaczoną do uległości i posłuszeństwa
względem człowieka. Co w nas góruje i nas wyszczególnia, co człowieka
czyni człowiekiem i jestestwem rodzajowo zupełnie różnym od zwierzęcia,
to umysł, czyli rozum. Właśnie dlatego że człowiek jest obdarzony
rozumem, nie wystarczy mu jak zwierzęciu, proste używanie dóbr
doczesnych, lecz nadto potrzebne mu jest prawo własności stałej i
trwałej, nie tylko do rzeczy, które niszczeją przy ich użyciu, lecz i do
takich, które po użyciu pozostają.
Głębsze badanie natury człowieka dowodzi
tego wyraźnie. Stąd wynika, że musi człowiek mieć prawo nie tylko do
nabywania płodów ziemi, lecz także do posiadania ziemi samej.
b) Nie ma też przyczyny, aby żądać
ogólnej opieki państwa. Człowiek bowiem jest starszym od państwa i
posiadał prawo do zachowania swego życia cielesnego, zanim jeszcze
istniało państwo. A że Bóg, Pan ziemi, oddał całemu rodzajowi ludzkiemu
ziemię do użytku, to się nie sprzeciwia bynajmniej własności jednostek.
Pan Bóg bowiem nie oddał ziemi ogółowi w tym znaczeniu, iżby wszyscy bez
różnicy byli jej panami, lecz w ten sposób, iż sam żadnemu człowiekowi
nie przeznaczając jakiejś osobnej części do posiadania, pozostawił
zapobiegliwości ludzkiej i urządzeniom ludów określenie granic
i rozdzielenie własności prywatnej. – Zresztą ziemia, jakkolwiek
podzielona między jednostki, nie przestaje służyć ogółowi, nie ma bowiem
człowieka, który by nie żył z jej płodów. Kto jest bez własności,
ten ma za to pracę, i można powiedzieć, że powszechnym środkiem do
zaspokojenia potrzeb życiowych jest praca, bądź to wykonywana na roli
własnej, bądź poświęcona innemu mozolnemu zawodowi, którego zapłata
pochodzi jedynie z owocu ziemi i zamienia się znowu za owoc ziemi.
Z tego wynika znowu, że istnienie
własności osobistej nie sprzeciwia się wcale prawu natury. Ziemia
wprawdzie dostarcza w wielkiej obfitości wszystkiego, co potrzebne do
życia i jego pełności, lecz nie może dostarczać tego wszystkiego sama z
siebie, to jest bez uprawy i starania ze strony człowieka. Gdy zaś
człowiek wyczerpuje zasoby ducha i siły ciała wytęża przy uprawianiu
ziemi, przyswaja sobie tym samym uprawioną cząstkę; spoczywa na niej –
że się tak wyrazimy – pieczęć jej uprawiacza. Odpowiada to najzupełniej
wymaganiom sprawiedliwości, aby ta część ziemi stała się jego własnością
i aby nikomu nie było wolno naruszać tego prawa.
Te wywody tak przemawiają do
przekonania, iż dziwić się wypada, że inaczej sądzą pewnych
przestarzałych mniemań wskrzesiciele, którzy przyznają człowiekowi
używanie gruntu i rozmaite pożytki z roli, lecz stanowczo przeczą, iżby
miał prawo tytułem własności posiadać grunt, który zabudował, lub rolę,
którą uprawił. Nie widzą tego, że chcą ograbić człowieka z rzeczy
nabytych własnym trudem. Ziemia bowiem obrabiana umiejętną pracą
rolnika, znacznie się zmienia: z jałowego pustkowia staje się żyzną i
płodną. To zaś, co ulepszyło ją, w ten sposób z ziemią się zrosło i
zmieszało, że pospolicie nie może być od ziemi oddzielone. A czyż
pozwala sprawiedliwość na to, aby na swój użytek zabrać to, nad czym
ktoś inny pracował w pocie czoła? jak skutek należy do przyczyny, która
mu dała początek, tak samo owoc pracy sprawiedliwie przynależy temu, kto
pracy dokonał.
c) Słusznie przeto ogół rodzaju
ludzkiego (nie troszcząc się bynajmniej o zdania sprzeczne niektórych
marzycieli, lecz pilnie naturę śledząc), już w prawie samej natury
widział podstawę do podziału dóbr i obyczajem odwiecznym uświęcił
własność osobistą, ponieważ najlepiej odpowiada naturze człowieka i
spokój zapewnia światu. – Ustawy zaś państwowe, które z przepisów natury
biorą moc obowiązującą, jeśli są sprawiedliwe, prawo to, o którym mowa,
zatwierdzają i bronią ustanowieniem środków przymusowych.
Za prawem własności prywatnej obstaje
również powaga zakonu Bożego, który zabrania nawet pożądania rzeczy
cudzej: „Nie pożądaj żony bliźniego twojego, ani domu, ani roli, ani
wołu, ani osła, ani sługi, ani służebnicy; ani żadnej rzeczy, która jego
jest” (Pwt 5, 21).
d) Jeżeli znowu przypatrzymy się
człowiekowi jako istocie towarzyskiej i uwzględnimy jego stosunek do
rodziny, to tym dobitniej okaże się nam prawo jego do własności
osobistej. – W wyborze stanu niewątpliwie wolno człowiekowi albo pójść
za radą dziewictwa, poleconą przez Pana Jezusa, albo wstąpić w związek
małżeński. A żadna ustawa ludzka nie może odjąć człowiekowi naturalnego i
pierwotnego prawa do zawarcia małżeństwa ani ścieśnić głównego celu,
który od stworzenia świata powaga boska wytknęła małżeństwu. „Rośnijcie i
mnóżcie się” (Rdz 1, 28). Na tej zasadzie powstaje rodzina, czyli
domowa społeczność, maluchna wprawdzie, lecz rzeczywista społeczność, i
to starsza od każdego ustroju państwowego, której z tego powodu
przysługują prawa i obowiązki, niezależne od woli państwowej, – Gdy więc
człowiekowi każdemu czy jednostce, natura nadała prawo do nabywania
własności, tym samym prawo to posiadać musi człowiek jako głowa rodziny,
co więcej, prawo to nabiera u człowieka będącego głową rodziny większej
daleko siły, ponieważ przez założenie kółka rodzinnego, osoba ludzka
więcej obejmuje jednostek.
Władza ojcowska nie może być obaloną ani
zagarniętą przez państwo, bo z życiem ludzkim ma wspólne źródło. Dzieci
są poniekąd cząstką ojca i jakoby rozwojem jego osobowości. Ściśle
mówiąc, wchodzą one w skład społeczności państwowej nie same przez się,
lecz przez rodzinę, w której na świat przyszły. I z tego właśnie powodu,
iż dzieci z natury są częścią ojca, pod opieką pozostają rodzicielską,
zanim potrafią używać wolności woli [1] – Socjaliści więc stawiając
powszechną opiekę państwa w miejsce opieki rodzicielskiej, wykraczają
przeciw sprawiedliwości naturalnej i rozprzęgają węzły rodzinne.
C. Ale pominąwszy nawet
niesprawiedliwość, to jawne są do zbytku nieszczęsne następstwa tego
systemu: zamieszanie we wszystkich warstwach społeczeństwa, ciężka
niewola i zawisłość nieznośna od państwa: wrota na oścież otwarte
zazdrości, niezadowoleniu i niezgodzie; brak bodźca dla talentu
i pilności, więc zatamowanie źródła, z którego płynie bogactwo; wreszcie
zamiast wymarzonej równości, jednakowy u wszystkich niedostatek
i jednakowa nędza.
5. Z tego wszystkiego pokazuje się, że
odrzucić i odepchnąć należy zasadę socjalistyczną, wedle której państwo
powinno zagarnąć wszelką własność prywatną, i zamienić ją w dobra
publiczne. Ta teoria szkodzi tym samym, których trzeba ratować –
sprzeciwia się naturalnym prawom każdego człowieka, wykrzywia powołanie
państwa i godzi w spokój i bezpieczeństwo publiczne. Niechże stanie na
tym, że pierwszą podstawą, na której oprzeć należy dobrobyt ludu, jest
nietykalność własności osobistej.
CZĘŚĆ II
To zaznaczywszy okażemy, gdzie znaleźć środki zaradcze, tak poszukiwane.
Mając niezaprzeczalne prawo do tego,
przystępujemy śmiało do podjętego zadania, gdyż idzie o sprawę, której
skutecznie załatwić nie podobna, bez zawezwania religii i Kościoła na
pomoc. Że zaś straż religii i rozporządzanie środkami, które wchodzą w
zakres Kościoła, do Nas głównie należą – milczenie więc nasze wydawałoby
się zaniechaniem powinności. To pewne, że dla tak ważnej sprawy inne
także czynniki współdziałać i trudzić się muszą: mamy tutaj na myśli
zwierzchników państwa, pracodawców i ludzi zamożnych, wreszcie tych,
w których obronie toczy się walka, to jest samych robotników; to jednak
twierdzimy bez wahania, że wszelkie wysiłki ludzkie płonne będą, jeśli
się Kościoła nie dopuści do udziału w tej pracy.
I. 1. Kościół z Ewangelii czerpie nauki,
których wpływ albo potrafi kres położyć walce, albo przynajmniej ująć
jej szorstkości i złagodzić ją; Kościół nie tylko poucza umysły, lecz
także przepisami swymi urządza życie i obyczaje każdej jednostki;
Kościół stan robotników polepsza przez założenie niejednej pożytecznej
instytucji; Kościół chce i gorąco pragnie, aby wszystkie warstwy
zespoliły swe chęci i siły dla załatwienia sprawy robotniczej w sposób,
jak można najstosowniejszy; Kościół też sądzi, że ustawy i władze
państwowe winny się przyczynić do uzyskania tego celu, z zachowaniem
oczywiście rozumnej miary.
a) To przede wszystkim za pierwszą
zasadę powinno być postawione: że trzeba w cierpliwości znosić los swój i
dolę ludzką; nie podobna, aby w społeczeństwie ludzkim wszyscy byli
równi, aby najniżsi zrównali się we wszystkim z najwyższymi. Prawda,
dążą do tego socjaliści, lecz nadaremna jest walka przeciw naturze
rzeczy. Istnieją między ludźmi od urodzenia różnice znaczne i liczne;
nie wszyscy równi są zdolnością, ochotą do pracy, zdrowiem, siłą; w ślad
za tą nierównością konieczną idzie rozmaitość stanu i powodzenia
doczesnego. A wychodzi to na pożytek tak jednostek jak ogółu; życie
społeczne bowiem potrzebuje różnorodnego uzdolnienia do pracy
i czynności różnorakich, a do podjęcia tych czynności, skłania ludzi
przeważnie nierówność majątkowa.
b) Pod względem pracy fizycznej, już w
stanie niewinności (tj. przed grzechem pierworodnym) nie miał być
człowiek zupełnie bezczynnym; tę pracę jednak, którą dobrowolnie, dla
przyjemności własnej byłaby wybrała jego wola – później konieczność
kazała wykonywać dla ukarania winy nie bez uczucia przykrości.
„Przeklęta będzie ziemia w dziele twoim; w pracach jeść z niej będziesz
po wszystkie dni żywota twego” (Rdz 3, 17).
c) Podobnie i innym utrapieniom nie
będzie końca na ziemi; bo złe grzechu następstwa przykre są do
ponoszenia, twarde i trudne, i muszą towarzyszyć człowiekowi aż do
ostatniego tchnienia. Cierpieć i to cierpieć bez przerwy, to jest rzecz
ludzka (związana z naturą ludzką), i choćby ludzie nie wiedzieć czego
próbowali, to przecież uprzątnąć tych niedogodności żadną siłą ni sztuką
nie zdołają. jeśli może niektórzy mówią, że to uczynić potrafią, jeżeli
biednemu ludowi przyrzekają żywot wolny od cierpień i trudu, opływający
w spokój i bezustanne rozkosze – to zaprawdę tacy oszukują lud i
stawiają mu podstępne zasadzki, w których kryją się przyszłe klęski,
okropniejsze niż obecne. Najlepszym z tego, co uczynić można, jest
patrzeć na rzeczy ludzkie i widzieć je takimi, jakie są, a skutecznej
ulgi w niewygodach szukać gdzie indziej.
d) Co do sprawy omawianej, główny błąd
tkwi w tym mylnym zapatrywaniu, że dwa różne stany (bogatych i biednych)
z natury są sobie wrogie, jak gdyby to natura zaprawiała bogatych i
ubogich do orężnego ścierania się w uporczywej walce. jest to wręcz
przeciwne rozumowi i prawdzie. jak w ciele zgadzają się z sobą rozmaite
członki tak, że istnieje we wzajemnym stosunku kształtów prawidłowość i
miara, symetrią nazywana, podobnie każe natura, aby w społeczeństwie
obie owe warstwy zgodnie przystawały do siebie i odpowiednio równoważyły
się nawzajem. Bynajmniej nie obędzie się jedno bez drugiego: nie może
istnieć kapitał bez pracy ani praca bez kapitału. Ze zgody rodzi się
piękność rzeczy i porządek, przeciwnie z walki ustawicznej pochodzą
zamieszki i potworne zdziczenie.
2. Otóż nauka chrześcijańska posiada
dziwną a wieloraką zdolność do stłumiania waśni społecznych w samym
zarodku. – I tak naprzód ogół prawd religijnych, których tłumaczem
i stróżem jest Kościół, wielce się przydaje do pogodzenia i zjednoczenia
bogatych z ubogimi, mianowicie przez nawoływanie obu stanów do
wypełniania obowiązków wzajemnych, tych szczególnie, które wywodzą się
ze sprawiedliwości.
a) Z tych obowiązków ciążą na ubogim
robotniku następujące: w całości i wiernie dostarczać pracy, do jakiej
się zobowiązano przez dobrowolny i słuszny układ; nie krzywdzić
pracodawcy ani w majątku, ani w osobie; w samej obronie praw swoich
zaniechać gwałtów i nigdy nie posługiwać się buntem; unikać ludzi
przewrotnych, zmyślnie czyniących nadzieje przesadne i wielkie
przyrzeczenia, które zazwyczaj kończą się rozczarowaniem niewczesnym i
utratą mienia.
b) Bogaci zaś pracodawcy i panowie mają
te obowiązki: nie wolno im obchodzić się z robotnikiem jak z
niewolnikiem; trzeba uszanować w nim, co słuszne, godność ludzką,
uzacnioną przez znamię chrześcijanina.
Wedle światła rozumu i filozofii
chrześcijańskiej praca ręczna nie poniża człowieka, lecz owszem przynosi
mu zaszczyt, bo dostarcza godziwych środków do utrzymania życia. Hańbą
za to i nieludzkością jest, nadużywać ludzi jakby rzeczy jakiejś dla
zysku i oceniać ich tylko według wartości, jaką przedstawiają ich
mięśnie i ich siły! Nadto przykazuje chrześcijaństwo, aby mieć wzgląd
na potrzeby religijne robotników i dobro ich duszy. Pracodawcy powinni
dbać o to, aby robotnicy mieli czas odpowiedni na swoje ćwiczenia
nabożne; nie powinni ich wystawiać na pokusy uwodzicieli i na ponęty do
grzechu; nie powinni żadną miarą odwodzić ich od obowiązków domowych
i zamiłowania oszczędności. Tak samo nie wolno obarczać podwładnych
pracą nadmierną lub nieodpowiednią ich płci lub wiekowi. Wśród innych
głównych obowiązków, jakie mają panowie i chlebodawcy, najważniejszym
atoli jest obowiązek oddania każdemu, co się mu sprawiedliwie należy.
Aby oznaczyć słuszną miarę zapłaty, wiele okoliczności zaiste trzeba
wziąć pod rozwagę; w ogóle jednak niechaj bogaci i pracodawcy pamiętają,
że ani boskie ani ludzkie prawa nie pozwalają uciskać potrzebujących i
nędzarzy dla osobistej korzyści, i zyski ciągnąć z cudzego niedostatku.
Pozbawiać zaś kogokolwiek zapłaty zasłużonej, zbrodnią jest do nieba
wołającą o pomstę! – „Oto zapłata robotników, którzy żęli pola wasze,
która jest zatrzymana od was, woła i wołanie ich weszło do uszu Pana
Zastępów” (Jk 5, 4). – W końcu bogaci sumiennie tego wystrzegać się
winni, żeby przemocą, podstępem lub lichwiarskimi praktykami nie
zabierali ubogim tego, co sobie zaoszczędzili, zwłaszcza że oni nie dość
są zabezpieczeni od krzywdy i bezprawia, a mienie ich, im jest
szczuplejsze, tym bardziej szanowanym być powinno.
3. Czyż słuchanie tych praw nie
wystarczyłoby samo, aby usunąć rozdwojenie i jego przyczyny? Kościół
święty jednakże mając Jezusa Chrystusa za Mistrza i Przewodnika, do
wyższych zmierza celów, bo przedkłada doskonalsze jeszcze nauki, w
zamiarze bezpośredniego zbliżenia ku sobie obu stanów i połączenia ich
węzłem przyjaźni.
a) Zrozumieć i zgodnie z prawdą ocenić
doczesnych stosunków nie możemy, jeśli nie obrócimy oczu na żywot drugi a
nieśmiertelny; gdyby ten skasować, wnet znikłaby istota moralności
i prawdziwe jej pojęcie, co więcej, cały świat stałby się niedocieczoną
i niedostępną tajemnicą.
Gdy rozstaniemy się z tym życiem,
wówczas naprawdę żyć poczniemy; to zdanie wyraża prawdę stwierdzoną
przez rozum, jest zarazem dogmatem wiary chrześcijańskiej, na którym
opiera się, jak na podstawie najprzedniejszej, cała religia i cały jej
ustrój!
Nie, Bóg nie stworzył nas dla szczęścia
błahego i znikomego; ziemię wyznaczył nam na miejsce wygnania, nie zaś
na stały pobyt. Czy posiadasz lub nie posiadasz bogactwa i to, co na
ziemi uchodzi za dobro, to rzecz dla szczęśliwości obojętna, na tym zaś
najbardziej zależy, jaki zrobisz użytek z darów otrzymanych. Jezus
Chrystus przenajobfitszym odkupieniem swoim bynajmniej nie zgładził
rozlicznych przykrości (które omal że nie stanowią całego wątku życia
ziemskiego), lecz przeobraził je w pobudki i zachęty do cnót i przyczynę
zasług; tak, iż zgoła nikt ze śmiertelnych nie może ręki podnieść po
nagrodę wieczną, jeśli nie postępuje krwawymi śladami Jezusa Chrystusa!
,Jeśli ucierpimy, spół też królować będziemy” (2 Tm 2). Pan nasz
dobrowolnie podejmując trudy i mękę, dziwnie złagodził nasze męki i
trudy, nie tylko przykładem, lecz także łaską swoją i ukazaniem zapłaty
wiekuistej, brzemię cierpień lżejszym uczynił: „Albowiem to, które teraz
jest prędziutko przemijające lekkie nasze utrapienie, nader na
wysokości wagę chwały wiekuistej w nas sprawuje” (2 Kor 4, 17).
b) Ci, którym dobrze się wiedzie na
ziemi, otrzymują zatem przestrogę, że bogactwa nie uwalniają od
cierpień, a do szczęśliwości żywota wiecznego nie tylko nie przyczyniają
się w niczym, lecz owszem zawadę stanowią [2], że bogaczy trwożyć
powinny groźby, niezwykłe w ustach Jezusa Chrystusa, że kiedyś przed
sądem Bożym przyjdzie im zdać nader surowy rachunek z używania swego
majątku! O należytym używaniu bogactw jest to nauka wzniosła
i nadzwyczajnie ważna, którą filozofia pogańska podała w pierwszym swym
zarysie, a Kościół ją rozwinął i uzupełnił, i nie tylko w umysłach, lecz
także w obyczajach trwale zaszczepił. Tej nauki podstawę stanowi: że
trzeba rozróżnić między sprawiedliwym posiadaniem majątku
a sprawiedliwym majątku używaniem. – Jak już przedtem widzieliśmy,
człowiek ma prawo do własności osobistej już z samego prawa natury;
używanie tego prawa nie tylko jest dozwolone, lecz zgoła niezbędne
człowiekowi, zwłaszcza gdy żyje w społeczeństwie. „Wolno jest
człowiekowi posiadać własność. A jest to także do życia ludzkiego
potrzebne” – naucza św. Tomasz.
Na pytanie zaś: jak używać majątku,
Kościół bez wahania odpowiada znów słowami św. Tomasza: „Pod tym
względem człowiek nie powinien rzeczy zewnętrznych mieć za zupełną
własność swoją, lecz za wspólnq, tak iżby w potrzebie cudzej łatwo ich
udzielał. Dlatego Apostoł mówi: Bogatym tego świata rozkazuj… łatwo
dawać, używać”[4]. Nikomu z pewnością nie nakazuje się obracać na
wsparcia drugich tego, co mu potrzebne dla siebie lub rodziny, ani nawet
tego się nie żąda, aby dawali innym to, czego sam potrzebuje dla
zachowania odpowiedniego swojemu stanowi stanowiska: „Nikt nie jest
zobowiązany żyć niestosownie” – mówi św. Tomasz. Wszakże gdy uczyniono
zadość potrzebie i przyzwoitości, tam obowiązek się zjawia obdarowania
ubogich z tego, co pozostało, mówi Pan Jezus: „Co zbywa, dajcie
jałmużnę” (Łk 11, 14). Wyjąwszy jednak przypadek, gdy wesprzeć potrzeba
zostającego w ostatniej potrzebie, nie jest obowiązek ten obowiązkiem
sprawiedliwości, lecz tylko miłości, do którego spełnienia w drodze
prawnej nikogo przymuszać nie można. Lecz nad prawami i sądami tylko
ludzkimi, jest jeszcze prawo i sąd Chrystusa, Boga naszego, który w
rozmaity sposób zaleca nam jałmużnę: „Szczęśliwsza jest dawać, niżeli
brać” (Dz Ap) i który sądzić będzie miłosierdzie ubogim okazane lub
odmówione tak, jakby tu jemu samemu było okazane lub odmówione.
„Pókiście uczynili jednemu z tych braci mojej najmniejszych, mnieście
uczynili” (Mt 25, 44).
Wyłuszczona co dopiero nauka streścić
się da w słowach następujących: Kto z łaski Boga otrzymał większą
obfitość dóbr, czy takowe odnoszą się do ciała (dobra zewnętrzne), czy
do duszy, otrzymał je na to, aby z nich korzystał ku udoskonaleniu
własnemu, a zarazem też jako szafarz Opatrzności Boskiej ku pożytkowi
drugich. – „Jeżeli więc ma zdolności, niech się zbyt nie lubuje w
milczeniu; jeżeli opływa w dostatkach, niechaj w czynieniu miłosierdzia
nie ustaje; jeżeli posiada sztukę rządzenia, niechaj jej korzyściami
dzieli się z bliźnim” – mówi św. Grzegorz Wielki.
Tych znowu, którzy nie posiadają
majątku, uczy Kościół święty, że sądząc po Bożemu, nie można uważać
ubóstwa za sromotę i wstydzić się zarabiania na chleb powszedni.
Przykładem swoim stwierdził to Pan nasz Jezus Chrystus, bo „stał się
ubogim będąc bogatym” (2 Kor 8, 9), a chociaż był Synem Bożym i Bogiem
samym, uchodzić chciał za syna cieśli i znaczną część życia na rzemiośle
strawił. „Izali ten nie jest rzemieślnik, syn Maryi?” (Mk 6, 3). Na ten
wzór Boski patrząc łatwo się pojmie, że godność i wyższość człowieka
polega na obyczajach, czyli cnocie, a cnota wspólnym jest dobrem
śmiertelnych, zarówno dostępnym dla wszystkich najniżej czy najwyżej
położonych, bogatych czy ubogich; i nic innego nie uzyska zapłaty
szczęśliwości wiecznej, jeno cnota i zasługa, u kogokolwiek by się
znajdowały. Owszem, ku nieszczęśliwym Bóg większą przychylność mieć się
zdaje; Chrystus Pan błogosławionymi zowie ubogich (Mt 5, 3); słodko
przyzywa do siebie i ochłodzić przyrzeka tych, co pracują i są obciążeni
(Mt 11, 28); maluczkich i pokrzywdzonych otacza osobliwą miłością.
Poznawszy te prawdy – szczęśliwi poskromią bez wątpienia swoją
wyniosłość, nieszczęśliwi zaś dźwigną się na duchu; jedni skłonią się do
czynności, drudzy do skłonności umiarkowania. Tak ubędzie przedziału,
pożądanego pysze, i wtedy bez trudności oba stany podadzą sobie
przyjazne dłonie do zgody.
c) Jeżeli wszyscy zastosują się zupełnie
do przepisów religii chrześcijańskiej. to nie poprzestaną tylko na
przyjaźni, lecz dojdą nawet do miłości braterskiej. Uczują bowiem i
zrozumieją, że wszyscy bez wyjątku ludzie od Boga, jako wspólnego Ojca,
pochodzą; że wszyscy za wspólny cel mają Boga, który sam jeden aniołów i
ludzi uszczęśliwić zdoła szczęśliwością pełną i bezwzględną; że
wszystkich zarówno odkupił Jezus Chrystus i przywrócił do godności synów
Bożych; że zatem łączy ich węzeł prawdziwego braterstwa i między sobą
i z Chrystusem Panem, którego dla tej przyczyny Pismo św. nazywa
„pierworodnym między wielą braci” (Rz 8, 29); że wreszcie tak dobra
natury, jak dary łaski należą wspólnie i bez różnicy do całego rodzaju
ludzkiego, a wszyscy po społu, z wyjątkiem niegodnych, są dziedzicami
Królestwa Bożego. „Jeślić synami, tedyć i dziedzicami, dziedzicami
Bożymi, a współdziedzicami Chrystusowymi” (Rz 7, 17).
Oto wierny wyraz obowiązków i praw,
których uczy filozofia chrześcijańska. Gdyby ta na społeczeństwo
wywierała wpływ swój zbawienny, czyżby wnet nie ucichły spory?
4. Kościół święty nie przestaje na
wskazaniu drogi wiodącej do zdrowia, lecz nadto sam własną ręką podaje
lekarstwo. Z całym wytężeniem pracuje on nad oświeceniem ludzi
i wychowaniem w duchu owych zasad, których ożywcze strumienie łożyskiem,
o ile można najszerszym, przez biskupów i kapłanów poprowadzić usiłuje.
Dalej stara się do wnętrza dusz wcisnąć i nagiąć wolę do posłuszeństwa i
poddania się przepisom Bożym.
Otóż w tym względzie głównym i
niezmiernie ważnym, bo rozstrzygającym o pożytku zabiegów, tj. w tym
oddziaływaniu na dusze ludzkie, objawia się cała potęga Kościoła. Te
środki bowiem, których Kościół używa do poruszenia dusz, udzielone mu
zostały od Chrystusa Pana właśnie w tym celu, i mają dzielność
i skuteczność swoją od Boga sobie daną. Te środki same umieją trafić do
wewnętrznych tajników serca i człowieka ponaglić do tego, aby spełniał
obowiązki swoje, aby namiętności poskramiał, Boga i bliźniego kochał
miłością doskonałą i mężnie pokonywał wszystkie trudności, które
przeszkadzają postępowi w cnotach.
Aby poprzeć twierdzenie przykładem, dość
cofnąć się w przeszłość na chwilę. Rzeczy i fakty przypominamy, których
nikt nie podaje w wątpliwość; że mianowicie zasady chrześcijańskie
odmieniły z gruntu społeczność świecką, że skutkiem tego odrodzenia
świat nie tylko postąpił naprzód, lecz ze śmierci powrócił do życia, i
doszedł do takiej doskonałości, że nie było większej nigdy przedtem i
nie będzie w wiekach następnych; że wreszcie Jezus Chrystus jest tych
dobrodziejstw przyczyną i celem; jak od Niego wszystko pochodzi, tak
wszystko do Niego odnosić się powinno. – Skoro ród ludzki oświecony
światłem Ewangelii św. poznał wielką tajemnicę wcielenia Słowa i
odkupienia ludzi, wówczas duch Jezusa Chrystusa przeniknął
społeczeństwo, przesiąkło ono na wskroś jego wiarą, rozkazami i prawami!
Jeżeli przeto w ogóle społeczeństwo
ludzkie będzie uzdrowione, to jedynie uzdrowi je powrót do życia i zasad
chrześcijańskich! Społeczeństwom bowiem rozkładającym się słusznie to
się poleca, aby wróciły do swego początku, jeśli chcą być naprawione,
gdyż doskonałość wszelkiego stworzenia polega na dążeniu i osiągnięciu
celu, dla jakiego zostało ustanowione, tak iżby prądy i dzieła życia
społecznego ta sama wywoływała przyczyna, która dała początek
stowarzyszeniu. Toteż zboczenie od celu jest upadkiem – powrót do celu
uzdrowieniem.
To, co tutaj twierdzimy o całym ustroju
społecznym, odnosi się też najzupełniej do tej klasy obywateli, która
żyje z pracy i stanowi przeważną większość.
Nie należy mniemać, iż Kościół tak
wyłącznie oddaje się uświątobliwianiu dusz, że zaniedbuje wszystko, co
śmiertelne i ziemskie. – Co do klas roboczych, usilnie pragnie tego, aby
dźwignęły się z nędzy i zyskały byt pomyślniejszy.
a) Niemało przyczynia się do tego przez
samo już nauczanie i wzywanie ludzi do cnoty. Obyczaje bowiem
chrześcijańskie przestrzegane całkowicie, w pewnej mierze dopomagają
koniecznie do dobrobytu: bo jednają łaskę u Boga, tego początku i źródła
wszelkiego dobra; bo powściągają nadmierne pragnienie bogactw i
pożądanie rozkoszy, tych dwóch plag, które zbyt często czynią człowieka
nędzarzem wśród dostatków i przepychu [5], obyczaje chrześcijańskie
poprzestając na skromnym urządzeniu całego życia, uzupełniają dochody
oszczędnością; strzegą wreszcie od występków, które mszczą nie tylko
małe gałązki, lecz także wielkie posiadłości i bogate ojcowizny.
b) Oprócz tego Kościół przysparza
korzyści klasom upośledzonym przez zakładanie instytucji, które za
odpowiednie uważa dla złagodzenia niedostatku. W tym rodzaju
dobrodziejstw Kościół tak dalece odznaczał się zawsze, że właśni jego
nieprzyjaciele nie szczędzili mu w tym względzie pochwał.
W pierwszych chrześcijanach taka
panowała potęga wzajemnej miłości, że często wyzbywali się swych
dostatków na rzecz ubogich, stąd „żadnego między nimi nie było
niedostatecznego” (Dz Ap 4). Diakonom, których osobno ustanowiono i
wyświęcono w tym celu, Apostołowie powierzyli rozdzielanie jałmużny
codziennie, a sam św. Paweł, jakkolwiek zajęty mocno troską o wszystkie
kościoły, nie wahał się przedsiębrać licznych podróży, aby osobiście
nieść zapomogę chrześcijanom będącym w potrzebie. Tertulian mówi o
składkach dobrowolnych na każdym zebraniu chrześcijan i nazywa je
„depozytem miłości” (deposita pietatis), ponieważ używano ich „na
utrzymanie i grzebanie ubogich”. – Stąd powstał powoli majątek
kościelny, którego Kościół strzegł zawsze z świętą pieczołowitością,
jako ojcowizny ubogich. Co więcej: zdobywał wsparcie dla nędzy
przezwyciężając wstyd połączony z wyciąganiem ręki.
Kościół, jako matka wspólna bogatych i
ubogich, roznieciwszy miłość w stopniu nader wysokim, ustanowił
stowarzyszenia zakonne i rozmaitym zakładom pożytecznym dał początek,
aby przy ich pomocy żaden rodzaj nędzy nie był pozbawiony pociechy.
Wprawdzie wielu dziś, tak samo jak
niegdyś poganie, czyni Kościołowi zarzut z tej wspaniałej miłości, a na
jej miejscu chcieliby postawić dobroczynność zakreśloną ustawami
państwowymi, Lecz nie znajdzie się sposobu na zastąpienie tej miłości
chrześcijańskiej, która by wylewała się cała na cudze pożytki. Sam
Kościół jedynie posiada tajemnicę miłości, bo marna jest każda miłość,
która nie płynie z najsłodszego Serca Jezusa Chrystusa! – a błąka się i
oddala od Chrystusa Pana ten, kto się odłącza od Kościoła.
II. Niewątpliwą wszelako jest rzeczą, że
dla dopięcia zamierzonego celu użyć także potrzeba środków ludzkich.
Ci, których ta sprawa dotyczy, wszyscy bez wyjątku współdziałać winni,
każdy w cząstce nań przypadającej. Będzie to poniekąd odwzorowaniem
rządzącej w świecie Opatrzności. Widzimy bowiem, że wypadki, które od
różnych przyczyn zależą, są zbiorowym wynikiem zgodnego działania
przyczyn.
1. W jakiejże więc części od władzy państwowej spodziewać się możemy naprawy stosunków społecznych?
Przez władzę państwową tutaj rozumiemy
nie tę lub ową formę rządów w tym lub owym narodzie, lecz w ogóle władzę
państwową taką, jakiej na mocy prawa przyrodzonego domaga się zdrowy
rozum i jakiej żądają te wyroki mądrości Bożej, które przywiedliśmy
i wyjaśnili w Naszej encyklice o chrześcijańskim urządzeniu państw [6].
Otóż ci, co państwem kierują, przede
wszystkim przyczynią się, jak powinni, do pomyślnego rozwiązania tej
kwestii, jeżeli w ogólności przez ustawy i zlecenia swoje to sprawią, iż
z samego ukształtowania i urządzenia państwa bez trudności wykwitnie
dobrobyt publiczny i prywatny. Na tym zaiste zależy zadanie roztropności
politycznej i obowiązek przełożonych.
Do dobrobytu państw przyczyniają się
przede wszystkim najbardziej: czystość obyczajów, porządek i
prawidłowość w stosunkach rodzinnych, poszanowanie religii i
sprawiedliwości, umiarkowane nakładanie i słuszny rozdział ciężarów i
podatków, wzrost przemysłu i handlu, rozkwit gospodarstwa rolnego i inne
rzeczy podobne. lm więcej będzie tutaj postępu, tym lepszy
i szczęśliwszy żywot mieć będą obywatele. – Za pomocą środków wskazanych
mogą kierownicy państwa i stanom innym przymnożyć pożytku i znacznie
poprawić los robotników, a nie przekroczą przez to zakresu ścisłych praw
swoich i nie popadną w podejrzenie natrętnego wdzierania się w sprawy
cudze, bo na podstawie urzędu swojego winna władza mieć staranie o dobro
pospolite. Im większa znowu obfitość korzyści wypłynie z tej opieki,
tym mniej szukać będzie potrzeba osobnych dróg dla ratowania robotników.
Lecz ten wzgląd także (bliżej związany z
przedmiotem naszym) winno się wziąć pod rozwagę, że państwo jest
zarówno dla dobra tak wielkich, jak i małych. Ubodzy nie inaczej niż
bogaci, z prawa natury są obywatelami, to znaczy: cząstkami prawdziwymi i
żyjącymi, z których za pośrednictwem rodzin składa się całość państwa, a
trzeba pamiętać i o tym, że w każdym państwie mają przewagę liczebną.
Ponieważ zaś byłoby rzeczą niedorzeczną troszczyć się o jedną część
obywateli, a drugą zaniedbywać, przeto władza publiczna powinna poczynić
kroki potrzebne ku ochronie klasy robotniczej i jej interesów. Tego nie
czyniąc narusza państwo sprawiedliwość, która nakazuje oddać każdemu,
co mu się należy. Mądrze tę prawdę wypowiada św. Tomasz w tych słowach –
„Jako część a całość poniekąd jedno są, tak co należy do całości,
należy poniekąd do części” [7]. A zatem między obowiązkami licznymi a
ciężkimi panujących, dbałych o dobro ludu, ten obowiązek jest na
pierwszym miejscu, iżby każdy stan otaczali opieką równomierną, czyli
przestrzegali tej sprawiedliwości, która zowie się „rozdzielającą”, tj.
która oddaje każdemu to, co mu się należy i co się mu oddać powinno.
Jakkolwiek wszyscy obywatele bez wyjątku
powinni przyczyniać się do dobra powszechnego, które znowu naturalnym
zwrotem rozdziela się między jednostki, to przecież nie mogą tego
uskutecznić wszyscy w jednakowej mierze. Jakimkolwiek zmianom uległyby
formy rządu, zawsze wśród obywateli znajdzie się różnica stanów, bez
której społeczeństwo ani istnieć, ani nawet pomyślane być nie może.
Muszą być koniecznie tacy, którzy prawa stanowią, którzy wymierzają
sprawiedliwość, którzy wreszcie radą i powagą swoją wpływają na przebieg
spraw, już wewnętrznych, już wojennych. Że ci ludzie muszą mieć
pierwszeństwo i zająć najpocześniejsze miejsce w każdym społeczeństwie,
o tym nikt nie wątpi; wszakżeż oni pracują bezpośrednio około dobra
publicznego i to w sposób wybitny. Przeciwnie ludzie, którzy się zajmują
przemysłem, nie mogą przykładać się do dobra publicznego ani w takim
samym stopniu, ani w ten sam sposób; jednak oni także, chociaż
pośrednio, służą interesom społeczeństwa. Ponieważ dobro społeczeństwa i
pomyślność społeczna powinny uzacniać i udoskonalać ludzi, więc też
powinny mieć na celu głównie umoralnienie społeczeństwa i cnotę. Do
obowiązku jednak społeczeństwa, urządzonego należycie, należy też
dostarczenie dostatecznych dóbr cielesnych i zewnętrznych, jak mówi św.
Tomasz – „których używanie potrzebne jest do wykonywania cnoty” [8].
Otóż w przysparzaniu tych dóbr
najbardziej jest skuteczną i potrzebną praca robotników czy to na polu,
czy w fabrykach. Co więcej, w tym względzie praca ich jest tak płodną i
dzielną, że najprawdziwiej twierdzić można, iż ona jest źródłem jedynym,
z którego wypływa bogactwo państwa. Słuszność zatem nakazuje państwu
zająć się robotnikiem, iżby z tego, czego dostarcza społeczeństwu, i on
także coś otrzymał, aby miał gdzie mieszkać i czym się przyodziać, i aby
tak, będąc zdrowym, lżej dźwigał brzemię żywota. Stąd wynika, że
popierać się godzi wszystko, co jakkolwiek przyczynić się może do
polepszenia doli robotników. Takie postepowanie nikomu uszczerbku nie
czyni, owszem, przynosi korzyść wszystkim, bo nader ważną dla państwa
jest rzeczą, aby nie byli w nędzy i nieszczęśliwymi ci właśnie, którzy
najniezbędniejsze dobra wytwarzają.
Jak już powiedzieliśmy, nie powinno
państwo pochłaniać i słusznej samodzielności pozbawiać ani jednostki,
ani rodziny. Sprawiedliwe jest, aby jedno i drugie miało swobodę
działania dopóty, dopóki to dzieje się bez niczyjej szkody. Jednakże
obowiązkiem panujących jest czuwanie nad ogółem i jego częściami: nad
ogółem, ponieważ wedle porządku natury opieka nad nim należy do władzy
naczelnej tak dalece, iż dobro pospolite jest nie tylko prawem
najwyższym, lecz jest nadto całą przyczyną i celem władzy; nad
cząstkami, ponieważ z prawa przyrodzonego rząd nie powinien mieć na oku
interesu tych, co dzierżą władzę, lecz dobro tych, co są jej poddani.
Taką jest nauka i filozofii i wiary chrześcijańskiej. Zresztą władza od
Boga pochodzi i jest uczestniczeniem w Jego najwyższej władzy monarszej;
ci zatem, którzy są jej piastunami, powinni ją sprawować na wzór Boga
samego, którego ojcowskiej opieki doznaje zarówno tak każda jednostka z
osobna jak i ogół. Jeżeli więc czy to interesy ogółu, czy stosunki
poszczególnych stanów zostaną naruszone lub tylko zagrożone, a nie
podobna temu zaradzić w inny sposób, wówczas wkroczenie władzy
publicznej jest niezbędne.
Dobro powszechne i jednostek wielce zaś
zależy od tego, iżby porządek i pokój panował wszędzie; iżby całe
urządzenie życia domowego stosowało się do przykazań Bożych i zasad
prawa przyrodzonego; iżby religię szanowano i wykonywano jej przepisy;
iżby kwitły obyczaje tak w życiu publicznym jak i w prywatnym; iżby
święcie przestrzegano sprawiedliwości, a nikt drugiego bezkarnie nie
krzywdził; izby wzrastały zdrowe pokolenia ku podporze ojczyzny, a w
razie potrzeby i ku jej obronie. – Dlatego też jeżeli się zdarza, iż
zmowa robotników opuszczających lub zawieszających pracę ugodzoną,
zagraża spokojowi publicznemu, że naturalne węzły rodzinne rozluźniają
się wśród ubogiej ludności, że religijność robotników cierpi na tym, iż
nie daje się im dostatecznej sposobności do wypełniania obowiązków
względem Boga, że przebywanie obojga płci w fabrykach i inne zgubne
ponęty wystawiają moralność na niebezpieczeństwo, że przedsiębiorcy
obarczają robotnika niesprawiedliwymi ciężarami albo ubliżają jego
godności ludzkiej warunkami hańbiącymi, że szkodę się wyrządza zdrowiu
pracą nadmierną, ani do wieku, ani do płci nie przystosowaną: to w
każdym z tych przypadków należy użyć koniecznie, w pewnych granicach,
siły zniewalającej i powagi ustaw. A granice owe zakreśla ta sama
przyczyna, która wywołała pomoc ustawową; przeto ustawom nie wolno
przedsiębrać nic więcej i nie wolno iść dalej, niż wymaga konieczność
zaradzenia nadużyciom lub usunięcia niebezpieczeństw.
Wprawdzie prawa każdej osoby powinny być
święcie uszanowane, a państwo winno spokojne ich posiadanie obwarować
zapobiegając krzywdom i karząc je; lecz w obronie praw osobistych należy
szczególnie uwzględniać najniższych i ubogich. Bogaci bowiem,
dostatkami jakoby wałem ochronnym otoczeni, nie tyle potrzebują opieki
władz; przeciwnie gmin ubogi pozbawiony tego zabezpieczenia, jakie daje
majątek, głównie skazany jest na pomoc państwową, Z tej przyczyny
powinno państwo osobliwszą mieć pieczę i staranie o zarobnikach, gdyż
należą do znacznej liczby niezamożnych!
2. a) Nie od rzeczy będzie poruszyć
tutaj kilka szczegółów wielkiej doniosłości. – Nasamprzód rząd
i ustawodawstwo powinny bezpieczeństwem prawnym osłonić własność
osobistą. Wobec rozpasanej chciwości bardzo potrzeba utrzymywać gmin w
karbach obowiązku, bo chociaż wolno jest dążyć do lepszego bytu, o ile
nie sprzeciwia się temu sprawiedliwość, to ta sama sprawiedliwość
zabrania i wzgląd na dobro powszechne nie dopuszcza uszczuplenia obcej
własności lub napadania na cudze majątki pod pozorem przeprowadzenia
niedorzecznej równości! Oczywiście, znaczna część robotników woli
poprawić położenie swoje bez niczyjej krzywdy, niemało jednak jest
takich, którzy przesiąknięci zdrożnymi zasadami i chciwi nowości
wszelkie poruszają sprężyny by wywołać zamieszania i pociągnąć innych do
gwałtów. Niechajże w te nieporządki wda się powaga władzy, a nałożywszy
wędzidło wichrzycielom, niechaj zachowa robotników od zwodniczych
podszeptów, a właścicieli od niebezpieczeństwa rabunku!
b) Nierzadko praca przydłuższa lub
mozolniejsza i zapłata uważana za zbyt niską, są powodem, że robotnicy
skutkiem zmowy (strajku) zaprzestają pracy i zaprowadzają dobrowolnie
bezrobocie. Władzy publicznej obowiązkiem jest zaradzić tej często
przydarzającej się a ciężkiej niedogodności, bo owa bezczynność (strajk)
nie samym przedsiębiorcom tylko, lecz także robotnikom szkodę przynosi,
a handel i dobro powszechne o straty przyprawia; gdy zaś zazwyczaj
strajk łączy się z gwałtami i rozruchami, więc podaje często spokój
publiczny w niebezpieczeństwo. Tutaj będzie skuteczniejszą i
zbawienniejszą rzeczą powagą ustaw zawczasu usunąć przyczyny zatargów
między przedsiębiorcami a robotnikami, a tym sposobem uprzedzić złe i
nie dać mu wybuchnąć.
c) U robotnika należy podobnie otoczyć
opieką państwową wiele rzeczy, a przede wszystkim dobra duchowe. Życie
ciała jakkolwiek drogocenne i pożądane, nie jest przecież ostatecznym
celem naszego istnienia, lecz drogą i środkiem do udoskonalenia życia
duchowego, przez poznanie prawdy i miłość dobra.
Dusza ma wyryty na sobie obraz i
podobieństwo Boże i jest siedliskiem owej władzy zwierzchniej, dla
której rozkazano człowiekowi panować nad tworami niższymi, i dla pożytku
własnego na usługi swe obracać wszystkie kraje i morza. „Napełniajcie
ziemię i czyńcie ją sobie poddaną: i panujcie nad rybami morskimi i nad
ptactwem powietrznym i nad zwierzęty, które się ruszają na ziemi” (Rdz
1, 28). W tym względzie wszyscy ludzie są sobie równi i nie różnią się
zgoła bogaci od ubogich, panowie od sług, książęta od poddanych, „bo
tenże Pan wszystkich” (Rz 10, 12). Nikomu nie wolno naruszać bezkarnie
godności człowieka, którym sam Bóg z wielką czcią rozporządza, i nie
godzi się przeszkadzać mu w dążeniu do tej doskonałości, która drogę
toruje do żywota wiekuistego w niebie. Co więcej, człowiek nie może
nawet z własnego popędu prawnie przyzwolić na to, iżby postępowano z nim
niestosownie do jego natury i wzięto w niewolę ducha, bo nie idzie tu o
prawa, którymi człowiek zawiaduje dowolnie, lecz o powinności względem
Boga, które trzeba święcie dochować.
Stąd wypływa potrzeba wstrzymania się od
zajęć i pracy w dni Pańskie. Nie mamy tu na myśli zażywania zgniłej
bezczynności, a tym mniej owego próżnowania, jakiego wielu pragnie,
które występkom sprzyja i popiera marnotrawienie grosza, lecz mówimy
wyłącznie o wypoczynku po pracy uświęconym przez religię. W połączeniu z
religią wypoczynek odwodzi człowieka od spraw i kłopotów życia
codziennego na to, aby go przywieść do rozpamiętywania dóbr niebieskich i
do złożenia hołdu powinnego Przedwiecznej Istocie. To stanowi właściwą
istotę i cel wypoczynku w dni święte, który Bóg i prawem osobnym
w Starym Zakonie przykazał. „Pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił” (Wj
20, 8) – i polecił własnym przykładem, bo pełnym znaczenia, tajemniczym
owym spoczynkiem, któremu się oddał tuż po stworzeniu człowieka:
„odpoczął w dzieli siódmy od wszelkiego dzieła, które sprawił” (Wj 3,
3).
d) Stając w obronie dóbr cielesnych i
zewnętrznych, powinna władza publiczna nasamprzód uwolnić robotników od
ucisku owych chciwców, którzy żadnej miary nie znając, w celach
samolubnych wyzyskują ich, jakoby rzeczy martwe a nie ludzi. Ani
sprawiedliwość, ani ludzkość nie pozwalają na to, aby wymagać pracy w
takiej ilości, iżby duch tępiał, a ciało upadało ze znużenia. Jak
wszystko w człowieku, tak i siła jego robocza ma granice ściśle
zakreślone, których nie może przekroczyć. Wzmaga się ona wprawdzie przez
ćwiczenie i wprawę, lecz pod tym warunkiem, że w porę zaniecha pracy i
wypocznie. Baczyć więc na to należy, aby dzień roboczy nie obejmował
więcej godzin, niż siły pozwalają. Jak długie zaś być powinny przerwy w
pracy codziennej, o tym wyrokować należy z uwzględnieniem rozmaitego
rodzaju zajęć, okoliczności, czasów i miejsc i samego zdrowia
robotników. Górnicy i robotnicy zatrudnieni w kopalniach mają zajęcie
uciążliwsze i szkodliwsze zdrowiu od innych, więc ciężka praca ich
powinna być zrównoważona odpowiednim skróceniem czasu roboty. A zważać
też trzeba na pory roku, bo temu samemu rodzajowi pracy często podołać
można łatwo w jednym czasie, w innym zaś albo z największą trudnością
tylko, albo zgoła podołać nie można.
e) Zresztą tego by żądano niesłusznie od
kobiety lub dziecka, co tylko z wytężeniem sił może wykonać mężczyzna
zdrowy i w wieku dojrzałym. Owszem, bardzo tego pilnować należy, iżby
dzieci nie wstępowały do fabryk przed tym wiekiem, w którym ciało wraz
z duchem dostatecznie już zmężniało. Siły bowiem kiełkujące w latach
dziecięcych, skutkiem przedwczesnego wysilenia więdnieją jak wiotkie
rośliny, a gdy to nastąpi, wówczas przepadł cały rozwój następny
dziecka. Podobnie niestosowne są niektóre zatrudnienia dla kobiet,
urodzonych do zajęć domowych. Te zajęcia z natury swojej służą ku
obronie godności niewieściej, ułatwiają wychowanie dzieci i przyczyniają
pomyślności rodzicom.
f) W ogóle robotnikom przyznać należy
tyle wytchnienia, ile potrzeba dla odzyskania sił strawionych pracą, boć
celem wypoczynku jest odświeżenie zużytych sił. Prawo do przerwy
w pracy codziennej i do zupełnego jej zaniechania w dni Pańskie, jest
wyraźnym lub domyślnym warunkiem wszelkich układów między przedsiębiorcą
a robotnikiem; inaczej umowa nie byłaby godziwą, ponieważ nikt nie może żądać lub przyrzekać
pogwałcenia obowiązków, jakie człowiek ma względem Boga albo siebie
samego.
g) Przechodzimy teraz do rzeczy
niemałego znaczenia, która musi być dobrze zrozumiana, aby się nie
skrzywdziło jednej lub drugiej strony. Wysokość płacy oznacza się za
zgodą obopólną; więc wydawałoby się, że skoro kapitalista wypłacił
umówione wynagrodzenie, uiścił się w słowie i nie jest obowiązany do
niczego, i że wtenczas tylko byłaby pogwałcona sprawiedliwość, gdyby
albo ten, co bierze pracę, wytrącił coś z zapłaty, albo gdyby robotnik
wzbraniał się dostarczyć pracy całkowitej; i że w tym razie jedynie, a w
żadnym innym, usprawiedliwione jest wmieszanie się władzy państwowej,
aby nikt nie został skrzywdzony w swym prawie. – Na to rozumowanie
jednak nie zgodzi się bez zastrzeżeń żaden sprawiedliwy znawca
stosunków, gdyż nie jest ono zupełne, brakuje mu ogniwa wielce ważnego. –
Pracować bowiem, to znaczy trudzić się w celu uzyskania środków
służących do zaspokojenia potrzeb, a mianowicie do zachowania życia. „W
pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba” (Rdz 3, 19). Dwojaką bowiem
cechę ma w sobie wrodzoną praca: jest ona osobistą, ponieważ siła
dokonująca pracy przywiązana jest do osoby i do tejże osoby z prawa
natury należy jako własność użytkowa; jest ona potrzebną, ponieważ bez
jej owoców nie obędzie się człowiek, jeśli chce życie zachować
a zachować życie nakazuje to prawo przyrodzone, które ma pierwszeństwo
przed każdym innym. Jeżeli w pracy na to jedynie patrzymy, że jest
osobistą, to nie zachodzi żadna wątpliwość, iż wolno jest robotnikowi
zniżyć wysokość umówionej zapłaty; jako bowiem z własnej woli oddaje
pracę, tak też dobrowolnie może poprzestać na drobnym wynagrodzeniu lub
zrzec się go zupełnie. – Lecz inaczej sądzić wypadnie, jeżeli wraz
z przymiotem osobistości weźmiemy pod rozwagę przymiot potrzeby, który
można odłączyć w myśli, nie zaś w rzeczywistości. W rzeczy samej
zachowanie życia jest powinnością obowiązującą każdego i nie można jej
uchybić bez popełnienia występku. Z tej powinności nieodzownie wyłania
się prawo do skutecznego poszukiwania środków podtrzymujących życie,
a tych środków całej warstwie społeczeństwa najniższej dostarcza
wyłącznie płaca uzyskana za pracę. Przypuściwszy tedy, że robotnik i
przedsiębiorca dobrowolną zawarli umowę, a mianowicie zgodzili się
obopólnie na wysokość i wymiar płacy – to ponad ich wolą istnieje
jeszcze przyrodzone prawo sprawiedliwości, wyższe i dawniejsze, które
wymaga, iżby płaca wystarczyła robotnikowi oszczędnemu i moralnemu na
koszty utrzymania. Jeżeli robotnik znaglony koniecznością lub skłoniony
obawą przed gorszym nieszczęściem przyjmuje warunki trudne, które choćby
nie chciał, przyjąć musi, bo narzuca je pracodawca lub jego pośrednik,
to dzieje się bezprawie, przeciw któremu głos podnosi sprawiedliwość. – W
tych jednak i podobnych im sprawach, gdy np. przyjdzie oznaczyć czas,
przez który trwać ma robota w rozmaitych zawodach, lub obmyśleć środki
ochronne dla zdrowia, we fabrykach osobliwie – państwowa władza łatwo
mogłaby postąpić niestosownie, zwłaszcza że różnorodne są okoliczności
przedmiotu, czasów i miejsc; bezpieczniej zatem będzie odstąpić te
rzeczy do zbadania i załatwienia osobnym izbom, czyli radom, o których
niżej, lub inną obrać drogę, którą by doszli robotnicy do praw swoich,
za poparciem państwa, gdyby się tego okazała potrzeba.
Robotnik pobierający płacę dość wysoką,
by starczyła na zaspokojenie potrzeb osobistych i rodziny, żony i
dzieci, jeśli jest rozsądny, będzie się starał być oszczędnym, usłucha
rady, którą widocznie mu daje sama natura, aby gdy ograniczy swe
wydatki, coś mu jeszcze pozostało, i aby tak oszczędnością przyjść do
skromnego majątku.
h) Widzieliśmy, że kwestia społeczna
korzystnie rozwiązaną być nie może inaczej, jeno przez stwierdzenie i
uznanie tej prawdy, iż własność prywatna jest prawowita i nietykalna.
Nie dosyć na tym; władza powinna w ustawodawstwie sprzyjać temu prawu, a
przez stosowne zarządzenia zmierzać do tego, iżby jak najliczniejsza
część ludności pragnęła uzyskać i zachować własność. Jeżeli to się uda,
świetne stąd wynikną korzyści, a przed innymi słuszniejszy będzie
rozdział dóbr doczesnych. W następstwie bowiem zmian dokonanych w życiu
społecznym, ludność miast rozpadła się na dwie klasy przedzielone
głęboką przepaścią. Z jednej strony grupa nadzwyczaj potężna, bo
nadzwyczaj bogata, która zagarnęła cały przemysł i handel, w lot chwyta
każdą sposobność wzbogacenia się i na swoją korzyść obraca, a nawet
wpływa niemało na zarząd państwa – z drugiej strony słaba i uboga masa
narodu rozjątrzona i skora do zaburzeń. Już zaś gdy lud poweźmie
nadzieję nabycia ziemskiej posiadłości, z wolna oba stany zbliżą się do
siebie po usunięciu różnicy między wielkim bogactwem a ostatnią nędzą.
Nadto uzyska się większą obfitość w płodach ziemi. Ludzie bowiem z
większą ochotą i usilnością biorą się do pracy, gdy widzą, że pracują na
własnym zagonie, a nawet sercem lgną i przywiązują się do roli własnymi
uprawionej rękoma, bo wyczekują od niej – nie tylko zaspokojenia głodu,
lecz także względnej zamożności dla siebie i dla swoich. Któż zaś nie
przyzna, że ta ochoczość ducha znacznie podniesie urodzajność ziemi
i bogactwo społeczne? Stąd znowu ta trzecia wyniknie korzyść, że
obywateli łatwo będzie zatrzymać w tym państwie, w którym ujrzeli
światło dzienne, bo ludzie dla obcych krajów nie porzucaliby ojczyzny,
gdyby ojczyzna dawała im możność życia.
i) Te korzyści jednak uzyskać można pod
tym warunkiem jedynie, że majątku prywatnego nie obciąży się nad siły
wygórowanymi podatkami i daninami. Nie ustawa ludzka lecz natura dała
człowiekowi prawo własności osobistej, władza publiczna nie może go
zatem usunąć, lecz tylko może używanie jego ograniczać i godzić z
wymogami dobra powszechnego. Państwo działa przeto wbrew sprawiedliwości
i ludzkości, jeżeli tytułem podatków z dóbr prywatnych więcej zabiera
niż to słuszne.
III. Wreszcie pracodawcy i sami
robotnicy wiele w tej sprawie mogą zdziałać, a to osobliwie przez
przystąpienie do takich instytucji, które niosą i stosowną pomoc ubogim
i zbliżają do siebie oba stany. Tu należą: towarzystwa wzajemnej pomocy;
spółki, staraniem osób prywatnych założone w celu ubezpieczenia
robotników, ich wdów i sierót na wypadek nagłego nieszczęścia, choroby
lub śmierci; stowarzyszenia dla rozszerzenia dobroczynnej opieki nad
dziećmi obojga płci, nad młodzieżą, a także nad dorosłymi.
1. Atoli pierwsze miejsce zajmują
związki robotnicze, których zadanie rozciąga się na wszystkie prawie
wymienione potrzeby. Za przodków naszych cechy rzemieślnicze przez długi
czas trzymały się dobrze, bo w istocie i rzemieślnikom świadczyły
nieocenione przysługi i samemu przemysłowi – jak to stwierdzają mnogie
świadectwa – przysporzyły świetności i wzrostu. Teraz gdy postąpiła
oświata, gdy zwyczaje się zmieniły i wzmogły potrzeby codziennego życia,
oczywista zachodzi potrzeba zastosowania owych związków do warunków
obecnych. Z przyjemnością spostrzegamy, że coraz więcej powstaje tego
rodzaju stowarzyszeń: czy to samych robotników, czy przedstawicieli obu
stanów, a życzyć tylko wypada, aby rosły w liczbę i siły. Chociaż
mówiliśmy o nich już nieraz, to jednak i na tym miejscu chcemy okazać,
że bardzo są na czasie i mają prawo istnienia, a oraz napomkniemy o ich
organizacji i zadaniu.
Niedostateczność sił własnych poznana z
doświadczenia, skłania człowieka i pobudza do tego, by łączył się z
innymi i szukał u nich pomocy. Pismo św. powiada, że „lepiej dwiema być
społem niż jednemu, albowiem mają pożytek ze swego towarzystwa; jeśli
jeden upadnie, drugi go podeprze. Biada samemu, jeśli upadnie, nie ma,
kto by go podniósł” (Koh 4, 9). A na innym miejscu mówi, że „brat, który
bywa wspomagań od brata, jako miasto mocne” (Prz 18, 19). Folgując tej
skłonności wrodzonej staje się człowiek członkiem społeczności
państwowej; oprócz tego zaś chętnie się łączy ze współobywatelami węzłem
innych jeszcze stowarzyszeń, Odmienność celów najbliższych znaczną
stwarza różnicę między tymi związkami a wielką ową społecznością. Cel
bowiem wytknięty państwu dotyczy wszystkich obywateli, bo jest nim dobro
powszechne, w którym uczestniczyć mają prawo wszyscy razem i każdy
z osobna, w części odpowiedniej. Stąd państwo zowie się rzeczą
pospolitą, ponieważ łączy ludzi dla dobra pospolitego [9]. Przeciwnie
uchodzą za prywatne i są prywatnymi te stowarzyszenia, które w jego
obrębie powstają, ponieważ celem ich najbliższym jest korzyść prywatna,
przypadająca samym tylko stowarzyszonym. „To jest bowiem stowarzyszenie
prywatne – jak uczy św. Tomasz – które powstaje dla załatwienia sprawy
prywatnej, np. gdy dwóch lub trzech wchodzi w spółkę dla prowadzenia
handlu” [10]. A chociaż stowarzyszenia prywatne istnieją w państwie i
jego są częściami, to przecież w ogóle mówiąc, państwo nie ma prawa
zabronić ich istnienia. Wszakże prawo natury pozwala człowiekowi tworzyć
stowarzyszenia, a państwo ustanowione jest dla ochrony prawa natury,
nie zaś dla jego zagłady; gdyby zatem państwo zakazywało obywatelom
łączyć się w stowarzyszenia, wówczas popadłoby w sprzeczność ze sobą
samym, bo jak związkom prywatnym, tak i państwu początek dała jedna i ta
sama przyczyna, a mianowicie popęd wrodzony do życia towarzyskiego. –
Bywają niekiedy czasy, w których państwo słusznie może wystąpić przeciw
takim stowarzyszeniom; dzieje się to szczególnie wtedy, gdy zakładają
sobie cele widocznie niezgodne z uczciwością, sprawiedliwością i dobrem
powszechnym. W takich przypadkach państwo sprawiedliwie powinno
przeszkodzić temu, iżby stowarzyszenie powstało, a już istniejące
rozwiąże; wielkiej atoli dołoży oględności, by nie ściągnąć na się
zarzutu ukrócania swobód obywatelskich ani też, by pod pozorem dobra
powszechnego nie postanowić czegoś, czego rozum nie pochwala. O tyle
bowiem należy się posłuszeństwo ustawom, o ile zgadzają się ze zdrowym
rozumem, a zatem i z odwiecznym prawem Bożym! [11].
2. Tutaj mamy na myśli te bractwa,
stowarzyszenia i zgromadzenia zakonne, które żywot swój zawdzięczają
powadze Kościoła i ofiarności wiernych. Jakie z nich pożytki odniósł
rodzaj ludzki, o tym po nasze czasy świadczy historia. Jeżeli do głosu
przyjdzie rozum, to zawyrokuje, że owe stowarzyszenia powstały z
godziwych przyczyn, więc byt swój na podstawie prawa przyrodzonego
opierają, pod względem zaś swego stosunku do religii nie podlegają innej
kontroli, jeno kościelnej. Przeto władza państwowa nie może do nich
żadnych praw rościć sobie ani brać zarząd ich w swe ręce; przeciwnie, z
obowiązku swego powinien rząd szanować je, zachowywać i bronić od
krzywdy, jeśli tego będzie potrzeba. Że dziać się zwykło inaczej, to
widzimy w naszym zwłaszcza wieku. W wielu miejscach państwo tego rodzaju
stowarzyszeniom krzywdę wyrządziło i to wieloraką: skrępowało je pętami
ustaw politycznych, pozbawiło przywilejów osoby prawnej, wyzuło
z majątku! A przecie prawo do tego majątku miał Kościół, mieli
poszczególni członkowie, mieli zapisodawcy, mieli wreszcie ci, dla
których korzyści i ulgi był majątek przeznaczony! Stąd nie możemy
pohamować boleści Naszej spowodowanej tak niesprawiedliwą i zgubną
grabieżą, tym bardziej iż widzimy, że stowarzyszeniom mężów katolickich
spokojnym i ze wszech miar pożytecznym zamyka się drogę, a równocześnie
twierdzi się, że ustawy pozwalają stowarzyszać się. I w istocie tę
wolność hojną ręką daje się ludziom żywiącym zamiary zgubne dla religii
i państwa!
3. W żadnym innym czasie nie istniała z
pewnością taka mnogość jak dziś stowarzyszeń wszelkiego rodzaju, a
szczególnie robotniczych. Nie mamy zamiaru zastanawiać się na tym, skąd
się wzięły, dokąd dążą, jakimi idą drogami. Takie jest jednak mniemanie
powszechne, stwierdzone faktami że po największej części na czele ich
stoją przywódcy tajni, a rządzą w duchu nieprzyjaznym dla
chrześcijaństwa i dobra pospolitego; narzucając się zaś na kierowników
całego stanu robotniczego to sprawiają, iż za karę oporu niedostatek
znosić muszą ci, którzy nie chcą się z nimi łączyć. – W tym stanie
rzeczy zostaje robotnikom chrześcijańskim do wyboru jedno z dwojga: albo
przystać do związków, w których religia narażona jest na
niebezpieczeństwo, albo osobne tworzyć stowarzyszenia i jednoczyć siły
w tym celu, by można było oprzeć się przytłaczającemu i nieznośnemu
naciskowi. Że tej drugiej rzeczy trzeba życzyć sobie, czy może choćby na
chwilę wątpić o tym, ktokolwiek nie chce największego dobra ludzkiego
wystawić na oczywiste niebezpieczeństwo?
Na gorące uznanie zasługują ci liczni
mężowie nasi, którzy zrozumiawszy potrzeby czasu, szukają i doświadczają
godziwych sposobów polepszenia robotnikom doli. Zająwszy się ich obroną
usiłują podnieść dobrobyt rodzin i jednostek, uporządkować w duchu
słuszności wzajemne stosunki między robotnikami i chlebodawcami, ożywić
wreszcie i wzmocnić w obu stanach poczucie obowiązku i zachowywanie
przepisów ewangelicznych, które odciągając człowieka od nieumiarkowania,
każą zachować się w słusznych granicach i wśród największych różnic
w stanowiskach i w stanie majątkowym, podtrzymują zgodę i ład w
społeczeństwie. Widzimy, że dla tej przyczyny częstokroć znakomici
mężowie odbywają zgromadzenia, aby wymienić swe zdania, zespolić siły i
obmyśleć środki najbezpieczniej wiodące do celu. Inni znów różnych
rękodzielników łączą w odpowiednie stowarzyszenia, wspierają radą i
czynem, zaopatrują w uczciwą a korzystną pracę. Biskupi dodają zachęty
i udzielają opieki, za ich upoważnieniem wielu z kleru świeckiego
i zakonnego pracuje troskliwie nad dobrem duchowym stowarzyszonych.
W końcu nie brak także katolików, właścicieli znacznych majątków, którzy
dobrowolnie stając niejako w rzędzie robotników, zakładają i uposażają
bogato spółki przeróżne, aby za ich pomocą mógł robotnik nie tylko
bieżące potrzeby zaspokoić z łatwością, lecz także przy pracy zebrać
zapas na przyzwoite utrzymanie w wieku późniejszym. Nie trzeba szeroko
rozwodzić się nad tym, gdyż nadto są znane przysługi, które oddała
społeczeństwu ta wszechstronna i gorliwa czynność. Stąd też i na
przyszłość żywimy jak najlepsze nadzieje, byleby te stowarzyszenia
wytrwale krzewiły się, a rozumne miały kierownictwo. Niechże państwo
zaopiekuje się tymi związkami opartymi na prawie, niech się jednak nie
wdziera w ich wewnętrzne sprawy; życie bowiem tryska z wewnętrznych
źródeł, a łatwo zamiera pod działaniem wpływów postronnych.
4. Stowarzyszeniom potrzeba oczywiście porządku i roztropnej karności, aby panowała zgoda w działaniu i jedność w dążnościach.
Jeżeli przeto niezależnie od państwa,
obywatele mają prawo stowarzyszania się, a mają je w istocie, to muszą
mieć także prawo do układania dla swych związków statutów i regulaminów,
jakie uznają za najodpowiedniejsze dla celu.
Nie można, zdaniem naszym, określić z
góry i ująć w stałe prawidła szczegółów tej organizacji, gdyż orzeka o
nich duch każdego narodu, doświadczenie nabyte próbami, rodzaj i
skuteczność zajść, rozległość stosunków, a w końcu inne jeszcze
okoliczności rzeczy i czasów, które wypada brać roztropnie w rachubę.
Dojście do celu drogą najkrótszą i
najprostszą powinno być tutaj głównym prawem i postanowieniem
zasadniczym, cel zaś na tym polega, iżby każdemu ze stowarzyszonych
przybyło jak najwięcej dóbr, odnoszących się do ciała, duszy i majątku.
Jasnym i oczywistym jest, że za
najważniejszą sprawę trzeba uważać wzrost pobożności i dobrych
obyczajów; ten wzgląd przed wszystkimi innymi przejawiać się powinien w
całym urządzeniu stowarzyszeń. Inaczej zwyrodniałyby i nie na wiele
przewyższyłyby te związki, w których o religię nie dbają wcale. Wreszcie
cóż pomoże robotnikowi, że za pomocą stowarzyszenia dorobi się dostatku
ziemskiego, jeżeli dla braku strawy duchowej zbawienie jego będzie w
niebezpieczeństwie? „Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat
zyskał, a na duszy swej szkodę poniósł!?” (Mt 16, 26). Cechę,
wyróżniającą chrześcijanina od poganina, Chrystus Pan podaje w
następujących słowach: „Tego wszystkiego poganie pilnie szukają …
Szukajcież tedy naprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to
wszystko będzie wam przydano” (Mt 6, 32). Poczynając zatem od Boga,
niech zarząd miejsce naczelne wyznaczy trosce o wykształcenie religijne,
by każdy z członków poznał obowiązki swoje względem Boga; by dokładnie
wiedział, w co wierzyć, czego się spodziewać i co czynić dla
szczęśliwości wiecznej, by zdołał się ustrzec krążących błędów i
różnorakiego zepsucia. Niechaj robotnik przywyknie czcić Boga,
pielęgnować uczucia pobożności, a w szczególności święcić dni święte.
Niechaj nauczy się wspólną matkę wiernych, Kościół św., szanować
i zachowywać jego przykazania, a także przyjmować sakramenty św., które
z ustanowienia Bożego gładzą winy grzechów, a duszę czynią świętą.
Gdy religia za podstawę służyć będzie
wszystkim przepisom obowiązującym stowarzyszenia, to już łatwo przyjdzie
tak ułożyć stosunki wzajemne członków, iż się pożyciu wspólnemu zapewni
spokój i powodzenie.
Urzędy trzeba rozdzielać z ustawicznym
uwzględnianiem dobra wspólnego i tak, iżby skutkiem nierówności nie
ucierpiała zgoda. Wielce ważną jest rzeczą, by urzędy rozdawano
roztropnie i każdemu przepisano dokładnie zakres działania, bo w ten
sposób zapobiega się krzywdom.
Majątkiem wspólnym trzeba zarządzać
sumiennie, a miarę pomocy niech stanowi potrzeba każdego ze
stowarzyszonych; niechaj też będzie harmonia między prawami i
obowiązkami pracodawców a prawami i obowiązkami robotników.
Ponieważ jedni lub drudzy mogą niekiedy
czuć się pokrzywdzonymi, więc pożądaną jest rzeczą, iżby ustawy
towarzystwa nakazywały wybrać w tym przypadku z członków stowarzyszenia
mężów roztropnych a nieposzlakowanych, by sądem polubownym spór się
zakończył.
I tego również bardzo pilnować należy,
iżby robotnikom nie brakło pracy i żeby istniał fundusz, z którego można
by udzielać zapomóg członkom, i to nie tylko w czasie nie
przewidzianego przesilenia i zastoju w przemyśle, lecz także wtedy, gdy
ich przyciśnie choroba, wiek sędziwy lub jakiekolwiek nieszczęście.
5. a) Postanowienia te wystarczą ku
poratowaniu uboższych, byleby ich przestrzegano chętnie; stowarzyszenia
zaś katolickie w wysokim stopniu przyczynią pomyślności całemu
społeczeństwu.
Z przeszłości snujemy śmiało wnioski na
przyszłość. Jeden wiek mija po drugim, lecz zdarzenia dziejowe dziwnie
są podobne do siebie, bo włada nimi Opatrzność Boża, i dalsze koleje
rzeczy nawraca do tegoż celu, który im wyznaczyła na początku, przy
stworzeniu człowieka. Uczy nas historia, że za hańbę poczytywano
chrześcijanom pierwszych czasów, iż największa ich część z jałmużny żyła
lub z dziennego zarobku. A przecież ci ludzie bez majątku,
bez znaczenia zdobyli sobie z czasem względy u bogatych i opiekę u
możnych. Okazywali się pilnymi, pracowitymi, spokojnymi, godnymi
naśladowania w niezachwianym obstawaniu przy sprawiedliwości i miłości
bratniej. Wobec tego widowiska cnót znikło uprzedzenie, zamilkła potwarz
złośliwych oszczerców, a przesądy i zabobony zwolna ustąpiły miejsca
prawdzie chrześcijańskiej.
b) Położenie robotników jest dzisiaj
przyczyną sporów; czy zostaną rozstrzygnięte zgodnie ze zdrowym
rozsądkiem, czy na przekór rozsądkowi – to na każdy sposób nie jest
sprawą obojętną dla państwa, W zgodzie zaś z rozsądkiem i bez trudności
rozstrzygną je robotnicy chrześcijańscy, jeżeli połączeni węzłami
stowarzyszeń, pod wodzą mężów roztropnych tę samą obiorą drogę, której z
dobrem własnym i powszechnym trzymali się wspomniani przodkowie.
Chociaż bowiem wielką moc nad człowiekiem mają uprzedzenia i żądze, to
przecież jeśli uczuć moralnych nie stępi wola przewrotna, współobywatele
z własnego popędu życzliwością swoją obdarzają tych, których obaczą
pilnymi przy pracy, umiarkowanymi w wymaganiach, przekładającymi
sprawiedliwość nad zyski, a świętość obowiązku nad wszystko.
c) Z tych stowarzyszeń i ta korzyść
wyniknie, że odzyskają nadzieję i możność ratowania się owi robotnicy,
którzy albo wzgardzili wiarą chrześcijańską, albo obyczajami kłam zadają
swej wierze. Rozumieją oni częstokroć, że zwodnicze żywią nadzieje i że
dają się mamić pozorami. Czują, że z jednej strony chciwi pracodawcy
niegodnie z nimi postępują i nie cenią ich wyżej, niż zasługuje zysk
pobrany z ich pracy; że znowu z drugiej strony sami uwikłali się w
stowarzyszenia, gdzie zamiast miłości i wzajemnego przywiązania istnieją
wewnętrzne niesnaski, nieodstępne towarzyszki tych ubogich, którzy
pozbyli się czci i wiary. Złamani na duchu, wycieńczeni na ciele, pragną
usilnie wyzwolić się z jarzma tak upokarzającego, ale nie śmieją, bo
trzyma ich na uwięzi bądź to wstyd przed ludźmi, bądź obawa niedostatku.
Otóż tym wszystkim udzielić mogą pomocy wielce skutecznej
stowarzyszenia katolickie, jeżeli chwiejnych dla poprawy losu zaproszą
do siebie, a troskliwej opieki użyczą tym, co się opamiętali.
ZAKOŃCZENIE I STRESZCZENIE CAŁEJ ENCYKLIKI
Wiecie, Czcigodni Bracia, komu i w jaki
sposób zająć się należy tą sprawą niezwykle trudną. Trzeba, by każdy
zabrał się do swego zadania i to jak najrychlej, bo inaczej dla zwłoki w
leczeniu, choroba nieuleczalną się stanie.
Panujący niechaj spieszą z ratunkiem przez ustawy i zarządzenia swoje.
Bogaci, pracodawcy niech pamiętają o swoich obowiązkach.
Robotnicy niech praw swoich dochodzą
sposobem godziwym; gdy zaś jak powiedzieliśmy na wstępie, religia jedna
może złe wykorzenić i wytępić doszczętnie, niechaj wszyscy pamiętają o
tym, że najpierw trzeba wskrzesić obyczaje chrześcijańskie, ponieważ bez
nich nie na wiele się zdadzą wynalazki roztropności czysto ludzkiej,
choćby się wydawały bardzo stosowne.
Co się tyczy Kościoła, to nigdy i w
żadnym kierunku nie będzie się ociągał z pomocą, a praca jego tym
obfitsze zrodzi owoce, im większą swobodę będzie miał Kościół; niechaj
to zrozumieją ci osobliwie, którzy z urzędu swego czuwają nad dobrem
pospolitym. Niech słudzy ołtarza wytężą siły swoje i zdwoją gorliwość;
niech za Waszym, Czcigodni Bracia, przewodem i przykładem bezustannie
ludziom wszystkich stanów na pamięć przywodzą zasady życia zaczerpnięte
z Ewangelii; niech z poświęceniem pracują nad zbawieniem narodów, a
najbardziej niech tego doglądają, iżby panią i królowę cnót innych,
miłość świętą, i sami zachowywali, i rozniecili winnych, tak wielkich
jak i maluczkich.
Upragnionego ratunku dla społeczeństwa
głównie wyczekiwać należy od miłości, szeroko rozlanej; mówimy o miłości
chrześcijańskiej, cnocie streszczającej w sobie wszystkie przepisy
ewangeliczne, zawsze gotowej do poświęceń dla cudzego dobra,
najpewniejszym pewniejszym lekarstwie na pychę i samolubstwo. Opisał jej
części składowe i znamiona boskie św. Paweł w słowach następujących:
„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, nie szuka swego, wszystko znosi,
wszystko wytrwa” (1 Kor 13, 4).
W zadatku błogosławieństwa Bożego i na
dowód życzliwości. Naszej Wam wszystkim, Czcigodni Bracia, duchowieństwu
i ludowi Waszemu udzielamy z całego serca apostolskiego
błogosławieństwa.
Dano w Rzymie u św. Piotra dnia 15 maja 1891, w roku czternastym Naszego papiestwa.
LEON XIII
PRZYPISY:
1. Św. Tomasz, II-II q 10 a 12.
2. „Zaprawdę powiadam wam, iż bogaty
trudno wnijdzie do królestwa niebieskiego … Łatwiej jest wielbłądowi
przez dziurkę igielną przejść, niż bogatemu wnijść do królestwa
niebieskiego!” (Mt 19, 23).
3. „Biada wam bogaczom, bo macie pociechę waszą! Biada wam, którzyście się nasycili, albowiem
łaknąć będziecie! Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, bo będziecie narzekać i płakać!” (Łk 6, 24 25).
4. Tamże, q 65 a 2.
5. „Korzeń wszego złego jest chciwość” (1 Tm 6, 10)
6. Immortale Dei, 1885.
7. II-II q 61 a 1 ad 2.
8. Św. Tomasz, De reg. Princip, I, c. 15.
9. Św. Tomasz, Contra impugnantes Dei cultum et religionem, cap. 2.
10. Tamże.11. „Ustawa ludzka o tyle ma charakter istotnego prawa, o ile zgadza się ze zdrowym rozumem; wtedy widocznie wywodzi swój poczqtek z prawa odwiecznego. Gdy zaś od rozumu odbiega, zowie się niesprawiedliwościq; ma charakter nie prawa, lecz raczej jakowegoś gwałtu.”, św. Tomasz, I-II q 13 c 3.