Uważam się za człowieka niezwykle
wyrozumiałego. I tolerancyjnego. Naprawdę, z biegiem czasu myślę, że
wiele postaw ludzi mi nieprzychylnych jestem w stanie zrozumieć i
wytłumaczyć. Podobnie jak tłumacze wykolejenia życiowe nawet tych,
którzy sądzą, że im tego życzę. Wiem też czym kierują się ludzie, którzy
działają na naszej nacjonalistycznej scenie i, wydaję mi się, że wiem
jak do nich dotrzeć.
Oczywiście moje wynurzenia Was nie interesują, ale chciałbym podkreślić, że wiele chorób, a jest ich naprawdę sporo, drążących patriotyczne organizacje usprawiedliwiam i staram się oddać pełną empatię, by je zrozumieć.
Podobnie ma się rzecz, gdy rozmawiam z
znajomymi na temat Prawa i Sprawiedliwości. Niewielu pozostało mi
kolegów będących poza naszym ruchem, ale jeśli już ktoś się ostał, to
przyznaje się dziś (jeszcze wczoraj było zupełnie inaczej) do wspierania
PiS. Mówi to niejako z dumą, zakładając prawdopodobnie moją akceptacje
takiej postawy, utożsamiając zwycięską partię z patriotyzmem. Ich też
rozumiem, bo to ludzie pozbawieni jakiegokolwiek kręgosłupa ideowego,
ograniczającego swoją polityczną wiedzę do podziału naznaczonego przez
system. Ba! Nawet pojęcie systemu biorą od namaszczonych przez niego
„antysystemowców”. Z punktu widzenia naszego działania są to ludzie
pozbawieni znaczenia. Z całym szacunkiem (no dobra, nie z całym), ale
dla idei ludzie ich pokroju, a więc 90% społeczeństwa to gówno, które
przykleja się do statku zmierzającego akurat do złotego portu. Gdyby
nacjonaliści mieli władze i pieniądze, oni byliby akurat nacjonalistami.
Gdyby w telewizji pokazali podział walki pomiędzy nazistami, a
pedofilami z dumą wypinaliby pierś z swastyką przypiętą jako symbol
walki z degeneracją. To bardzo smutne, ale z biegiem czasu coraz
wyraźniej to widzę: większość ludzi to motłoch. To kompletni idioci, dla
których posługiwanie się kilkoma sloganami i obrazkami to
intelektualno-ideowy Mont Everest. Lubiłem kiedyś myśleć, że Naród, o
który walczymy jest po prostu ogłupiony. Dziś myślę, że on po prostu
chce taki być. Bo być durniem, który ogranicza się do poglądów tak
płytkich, że aż żenujących, jest bardzo łatwe. Nie zmusza do refleksji,
czy – co szczególnie ważne dla dzisiejszego człowieka – autokrytyki.
Po prostu, łatwo być gównem przylepionym do statku.
Po prostu, łatwo być gównem przylepionym do statku.
Jeśli dobije do portu taka osoba na
chwilę błyśnie i będzie mogła z pogardą patrzeć na swoich rozmówców nie
rozumiejących zawiłości politycznych i tego jak bardzo ważne jest
zwycięstwo, w którym brał udział. Jeśli akurat nie dotrze do celu,
będzie mógł dalej liczyć się jako walczący z główną partią
opozycjonista. Tak samo wygodne jak i głupie.
Nie powinniśmy się nimi przejmować.
Kiedyś przylepią się do nas, wmawiając nam, że przecież właściwie zawsze
byli nacjonalistami. Wstyd nie istnieje.
A jednak mimo zbyt długiego wstępu i
prywaty, nie mogę znieść jednego typu człowieka. Nacjonalisty,
działającego i wydaje się rozumiejącego idee narodową, dla którego
szeroko pojęta prawica jest mniejszym złem. Czuję ogromną bezradność,
gdy rozmawiam z towarzyszem walki, przekonującym mnie, że najważniejsze
to jednak dokopać lewakom. W 2016 roku! Że KOD niszczy państwo (!)
polskie (!!!) i najpierw trzeba rozprawić się z nimi. Zawsze popełniałem
ten błąd, że traktowałem większość ludzi z naszej specyficznej sceny
polityczno-ideowej śmiertelnie poważnie. A przecież w większości na to
kompletnie nie zasługuje.
Jeżeli po latach działania nacjonalista
rozróżnia dobrą prawicę i złą lewicę, to oznacza, że jest kompletnym
kretynem i zamiast maszerować z nami przez tą wyboistą drogę cierniową,
powinien dać sobie spokój i włączyć TV Republikę. Nacjonalizm tym między
innymi różni się od demoliberalnych partyjek, że nie angażuje się w
sprawy okupanta. Tym, że ciężko go kupić patosem polskości, jeżeli w
rzeczywistości działa się na jej szkodę.
Tak jest w przypadku PiS i szczerze
uważam, że partia ta jest testem dla wszystkich młodych działaczy. Nie
chodzi o sceptycyzm wobec tej partii, chodzi o nienawiść do niej i
wyznawanych przez nią wartości.
A te wartości są niezmienne bez względu na deklaracje, czy próby pisania nowej historii.
Drużyna Jarosława Kaczyńskiego od
początku uczestniczyła w budowie Republiki Okrągłego Stołu, następnie
przeobrażając się w prounijną, postsolidarnościową partię mającą
zapewnić model amerykański wprowadzenia Nowego Porządku Światowego.
Gdy od kilku lat „patrioci” z PiS
próbują nam wmówić, że Lech Kaczyński tak naprawdę musiał podpisać
Traktat Lizboński to jeszcze próbuję zrozumieć ciężki do rozwiązania dla
nich dysonans poznawczy jakiego doznają w związku z UE. Gdy jednak
zdeklarowany nacjonalista porównuje walkę Żołnierzy Wyklętych z
kontrmarszami KOD, to znaczy, że dla całego naszego ruchu pali się
wielka czerwona lampa. Ratujmy naszą ideę, bo niedługo standardem w
naszych organizacjach będzie tłumaczenie braku suwerenności polityczną
potrzebą.
Jeszcze raz postaram się więc przypomnieć młodszym kolegom z nacjonalistycznego ruchu ważne kwestie dotyczące prawicy.
Nowi patrioci od początku wspierają Unie
Europejską, ale przede wszystkim są amerykańską ekspozyturą na Polskę.
Jeżeli ktoś ma awersję na słuchanie deklaracji lojalności to wystarczy
spojrzeć na fakty. Dążenie do budowy amerykańskiego systemu obrony na
naszych ziemiach, a także deklaracja wojny ramię w ramię z USA w
przegranych wojnach i angażowanie się w kolejną wspierającą – co już
żadną tajemnicą nie jest – terrorystów z ISIS.
PiS to również partia skrajnie
prosyjonistyczna, która nie tylko reaktywowała w Polsce najbardziej
niebezpieczną lożę masońską B’nai B’rith, ale i oficjalnie uznaje
zwierzchnictwo Izraela jako starszego brata w wierze i modelowego
rozwiązania. Syjonizm braci Kaczyńskich nie podlega żadnej dyskusji.
To, że służą jako lokaje w III RP w
polityce zagranicznej niestety wpływa też na ich postawę wewnątrz kraju.
To oni budowali i umacniają do dziś system kapitalistyczny, który
doprowadził do nędzy miliony Polaków. Nie potrzebne są łaskawe resztki z
stołu, którymi teraz obdarowują naszych rodaków, jeżeli zbudowany był
sprawiedliwy system gospodarczy. System, w którym Polacy nie są
najemnymi niewolnikami do pracy, lecz właścicielami.
Polityka zagraniczna i wewnętrzna PiS to
ciągle umacnianie okupacji naszego narodu. Bez względu na to jaką flagą
będą machać, dla mnie zawsze będą takimi samymi wrogami jak śmiecie z
KOD.
Dopóki sobie nie uświadomimy jak działa
system i jak łatwo ubrać mu się w dowolny strój, dopóty zawsze
pozostaniemy użytecznymi idiotami, których można wykorzystać w dowolnej
potrzebie chwili.