Kilka dni temu na portalu „Kierunki”
pojawił się artykuł Jerzego Frodsoma zatytułowany „Podtrzymywanie
narodowego ognia”. Przeczytałam go z zainteresowaniem i nie mogę nie
zgodzić się z głównym przesłaniem: w środowisku narodowym konieczne jest
wprowadzenie realnej, poważnej formacji charakteru działaczy. Problem
polega na tym, że podobne artykuły pod hasłem „trzeba coś z tym zrobić”
od lat pojawiają się z dużą częstotliwością bodaj na wszystkich
narodowych portalach, takich jak Kierunki, Narodowcy, Trzecia Droga,
Nacjonalista, etc., a mimo to nie wydaje się, żeby sytuacja się
widocznie poprawiała. Może w takim razie należałoby spojrzeć na tę
kwestię nieco z dystansu, w perspektywie tego, jak radzą sobie z nią
przedstawiciele środowisk nacjonalistycznych w innych krajach.
Jako osoba związana z ONR-em, ale
również utrzymująca bliskie kontakty ze środowiskiem włoskich
nacjonalistów (zwłaszcza w trakcie ostatniego półrocznego pobytu w
Mediolanie) w tym artykule przedstawię parę uwag na temat tego, jak
prowadzą formację i całą swoją działalność organizacje na Półwyspie
Apenińskim oraz jak to się ma (według mojej zewnętrznej, osobistej
obserwacji) do formacji w naszym środowisku. Szczególną uwagę poświęcę
organizacji Lealta Azione,
zaprzyjaźnionej z ONR-em, której przedstawiciele uczestniczyli m.in. w
poprzednim Marszu Niepodległości. Jest to obecnie najprężniej
rozwijająca się (albo jedna z dwóch, obok CasaPound Italia) włoska
organizacja, która obecnie ma swoje siedziby w całych Włoszech. Warto
więc przyjrzeć się jej funkcjonowaniu.
Formacja i działalność we Włoszech…
Młody człowiek, który trafia w szeregi Lealta-Azione od razu zostaje poddany procesowi formacji. Przez pierwszy rok-dwa ma on status kandydata – w tym czasie pod opieką i kierunkiem starszych kolegów poznaje działanie organizacji, hierarchię, podział obowiązków i prowadzone inicjatywy. Jest także zobowiązany do uczestnictwa i pomocy we wszystkich akcjach, zarówno regularnych (np. cotygodniowe zbiórki żywności), jak i okazjonalnych, do których należą manifestacje, turnieje sportowe, konferencje itp. Uczestniczy również w codziennych pracach organizacji, do których należy m.in. utrzymanie w czystości siedziby i prace administracyjne. Ten wstępny okres jest również przeznaczony na formację intelektualną i moralną: kandydat musi zapoznać się z podręcznikiem, opisującym nie tylko założenia światopoglądowe organizacji, lecz również modele etyczne, na których powinien się wzorować. Kiedy kierownictwo organizacji uzna, że wykazał się on w wystarczającym stopniu zaangażowaniem, odpowiedzialnością, zdolnościami oraz odpowiednim „stylem życia” (oznaczającym, że będzie godnie reprezentował organizację i że nie skompromituje jej jakimś niewłaściwym zachowaniem), zostaje uroczyście przyjęty do organizacji. Od tego momentu staje się pełnoprawnym członkiem, który bierze pełną odpowiedzialność za realizację powierzonych mu zadań.
Zadania te mogą być liczne i różnorodne,
gdyż Lealta-Azione prowadzi rozwiniętą działalność na różnych polach,
głównie poprzez swoje „sekcje”, pod względem prawnym stanowiące
niezależne stowarzyszenia. I tak na przykład, CooxAzione zajmuje się
głównie prowadzonymi dwa razy w tygodniu zbiórkami żywności, z których
produkty są raz w miesiącu dostarczane do domów potrzebujących włoskich
rodzin (około setki w okolicy Mediolanu, kilkaset rodzin w 20 miastach w
całych Włoszech). Stoiska CooxAzione są równocześnie miejscem, gdzie
mieszkańcy miasta mogą osobiście poznać działaczy oraz opowiedzieć im o
swoich problemach, dzięki czemu organizacja buduje zaufanie wśród
„normalnych ludzi” przez bezpośredni kontakt. Sekcja ta zajmuje się
także organizowaniem w wyznaczonych dniach bezpłatnych konsultacji
prawnych dla potrzebujących. Na podobnej zasadzie działa sekcja „Lupi danno la Zampa”,
która zajmuje się zbiórkami produktów dla schronisk dla zwierząt oraz
szeroko pojętą edukacją ekologiczną. Ponadto działają także sekcje
sportowe, wspinaczkowe, oraz sekcja „Voce nel Silenzio”
zajmująca się wsparciem chrześcijan prześladowanych na Bliskim
Wschodzie. Poza tym często organizowane są otwarte konferencje,
prezentacje książek itp., których gośćmi są nie tylko ludzie „ze
środowiska”, lecz także znane osobistości społeczne, jak np. Vittorio Sgarbi,
kontrowersyjny krytyk sztuki (dla porównania – poziom rozpoznawalności i
kontrowersyjności Cejrowskiego), którego wykład „Piękno uratuje świat”
przyciągnął około 300 osób.
Nie ma tu miejsca na omawianie
wszystkich okazjonalnych działań Lealta-Azione, ale z różnych inicjatyw
społecznych przez nich organizowanych należy wspomnieć mediolański
turniej piłki nożnej dla dzieci połączony z rodzinnym festynem pod nazwą
„Kop w pedofilię”, z którego dochody (do tej pory po kilku edycjach co
najmniej 80 tys. euro) są przekazywane fundacji wspierającej ofiary
pedofilii. Od dwóch lat analogiczną imprezę, tym razem w formie wyścigów
gokartowych dla dzieci, organizuje także oddział LA we Florencji.
Wyjątkowy rozmach miały dwie inicjatywy organizowane przez sekcję „Voce nel Silenzio”:
budowa oświetlonego boiska piłkarskiego dla chrześcijańskiej wspólnoty w
Betlejem (akcja „Światła dla Betlejem”) oraz „akcja humanitarna”
polegająca na wysłaniu kontenera produktów pierwszej potrzeby dla
potrzebujących w Syrii (akcja „Syria w potrzebie”). Przy tej okazji do
Syrii wyruszyła również delegacja LA, która na miejscu spotkała się z
przedstawicielami rządu, wojska oraz wspólnot chrześcijańskich (relacja z
obu akcji ukaże się w czasopiśmie „Narodowy Horyzont”).
Rzecz jasna, takie działania wymagają
również odpowiedniego „zaplecza” logistycznego i technicznego. Dlatego
zazwyczaj pierwszą rzeczą, jaką robi nowopowstała organizacja
nacjonalistyczna we Włoszech jest wynajęcie (nielegalne zajęcie, jak w
przypadku sławnego skłotu
CasaPound Italia, jest raczej wyjątkiem, nie regułą) lokalu na własną
siedzibę. Pozwala to na składowanie produktów ze zbiórek, organizację
spotkań, konferencji, a nawet koncertów bez konieczności martwienia się o
miejsce. Często siedziby te zaopatrzone są także w bar, dzięki czemu w
trakcie imprez możliwe jest kupienie przez uczestników napojów, co też
częściowo pokrywa wydatki związane z wynajmem lokalu. Siedziby bardzo
się różnią w zależności od ilości i możliwości działaczy: w Mediolanie
LA posiada trzy lokale: biuro, bar i salę koncertową z w pełni
wyposażonym barem (koncerty nawet na 800 osób), we Florencji nieco
skromniej – sala z małym barem i zaplecze.
…i w Polsce.
A jak kwestia formacji i działalności wygląda w Polsce? Edwin Harmata słusznie zauważa, że w wielu przypadkach po wstąpieniu kandydatów do organizacji ich zapał gaśnie, więc chyba nie jest najlepiej. Oczywiście, można to przypisać słabości ich charakteru, ale skoro od lat można zauważyć, że „narodowy ogień” znika w ludziach należących do organizacji, które właśnie ten ogień powinny rozpalać, skutkiem czego po krótkim czasie działacze się zniechęcają i odchodzą, to problem chyba jednak jest strukturalny.
Na co więc zazwyczaj trafia pełen zapału
i dobrych chęci kandydat w przeciętnej polskiej organizacji narodowej?
Na cotygodniowe spotkania o różnym poziomie, na listę lektur i na gąszcz
problemów ideologicznych. Nie licząc marszy i manifestacji, które
zazwyczaj w naszym środowisku wychodzą nieźle i są „dobre na wszystko”,
to działalność społeczna często ogranicza się do okazjonalnych (o
prowadzeniu regularnej działalności na tym polu mam mało informacji)
zbiórek na świąteczne paczki np. dla kombatantów, przygodne zbiórki
organizowane dla domów samotnej matki, domów dziecka lub szpitali oraz
oddawanie krwi i czekolady. Są to rzeczy, które PR-owo „dobrze się
sprzedają”, ale nie mają wielkiego znaczenia ani pod względem
zapewnienia długotrwałej, realnej pomocy, ani pod względem wartości
formacyjnej dla działaczy, którzy nie są przyzwyczajani do regularnej
pracy na rzecz organizacji i społeczeństwa. Pewnym wyjątkiem jest tu
akcja ONR-u „Głodnych nakarmimy”, ale należy sobie postawić pytanie, czy
rzeczywiście jest to akcja obliczona na długotrwałą poprawę warunków
bytowych ludzi, do których jest skierowana? Czy też ma charakter jedynie
sezonowy i doraźny?
Jest jednak jedna dziedzina, której w
ramach środowiska narodowego jest poświęcane dużo czasu i uwagi, a
mianowicie dziedzina publicystyczno-informacyjna. W ostatnich latach
powstała ogromna ilość portali oraz czasopism związanych w jakiś sposób
ze środowiskiem nacjonalistycznym. Każda organizacja ma swój portal
internetowy, ale ponadto istnieją także liczne strony w jakiś sposób
związane ze środowiskiem narodowym, jak chociażby „Dziennik Narodowy” i,
ostatnio, „Media Narodowe”. Liczne są także czasopisma, papierowe i
internetowe, jak „Magna Polonia”, „Narodowy Horyzont”, „Wszechpolak”,
ale też „Polityka Narodowa”, „Polska Niepodległa”. Obecnie na swój
własny półrocznik zbiera portal Trzecia Droga. Oczywiście, wszystkie te
portale i wydawnictwa odgrywają różną rolę, są tu wewnętrzne strony i
czasopisma organizacji, są pozycje, które w naszym środowisku mają
ugruntowaną pozycję, a są też strony i gazety, które za dużo do niego
nie wnoszą.
W tej sytuacji pojawia się pytanie: czy
cała ta rozbudowana działalność publicystyczna rzeczywiście przekłada
się na rozwój (liczebny i formacyjny) środowiska? Pod pewnymi względami
bez wątpienia tak, bo ignorancja jest zawsze szkodliwa. Z drugiej strony
powoduje ona także niebezpieczeństwo utknięcia w niekończących się
dywagacjach programowych i polityczno-ekonomicznych sporach,
zużywających czas i energię, którą można by przeznaczyć na inny rodzaj
aktywności.
Trzeba tu też odnotować, że w tym całym
intelektualnym zaangażowaniu licznych działaczy, niewielu jest takich,
którzy rzeczywiście mogliby na rzecz środowiska poświęcać swoje
konkretne zdolności i możliwości, takie jak zaangażowanie w uczelniane
koła naukowe czy posiadane stopnie naukowe, własna działalność
gospodarcza, znajomość języków obcych itp. Tacy ludzie przydaliby się do
wniesienia nowych elementów organizacyjnych, intelektualnych i
ekonomicznych, takich jak chociażby dostęp do działalności na uczelni,
czy wsparcie w organizacji różnych inicjatyw, jednak jest ich na
lekarstwo. Mówiąc inaczej, mamy wielu ludzi, którzy mają coś do
powiedzenia, ale mało takich, którzy realnie działają na rzecz
środowiska poprzez wykazanie inicjatywy, wnoszenie do niego nowych
elementów i podjęcie konkretnej odpowiedzialności, także „na zewnątrz”.
Pewnym chlubnym wyjątkiem jest pub Reduta w Poznaniu, którego
właściciele – jednocześnie należący do środowiska – organizują liczne
wydarzenia w klimacie narodowym, takie jak spotkania, koncerty, pokazy
filmów itp.
Porównania
Z czego wynikają te różne sposoby działania? Czy metody stosowane u organizacji zagranicznych (w tym wypadku LA) można dostosować również do polskiej rzeczywistości?
Pierwszą ważną kwestią, która odróżnia
organizacje włoskie od polskich jest tradycja – włoskie środowisko
prawicowe/neofaszystowskie od początku czasów powojennych miało
„podstawę” w postaci partii Movimento Sociale Italiano,
która stanowiła punkt odniesienia dla całego środowiska. Co jeszcze
ważniejsze, od lat 70. pod auspicjami – a czasem też trochę na przekór –
MSI rozwijały się liczne
inicjatywy kulturalne, powstawały czasopisma, książki, zespoły muzyczne
etc. Jednym z najważniejszych momentów tego rozwoju były trzy „Obozy
Hobbit” zorganizowane przez młodych działaczy w latach 1977-1980, które
były szansą na poznanie się, wymianę idei i twórczą dyskusję na tematy
ideowe, organizacyjne i kulturalne. Co prawda z różnych przyczyn
najpierw w latach 80. a następnie 90., wraz z rozpadem MSI,
rozwój środowiska nieco zwolnił, ale nie zmieniło to faktu, że wciąż
udzielało się w nim wielu działaczy wychowanych na Obozach Hobbit,
powstawały nowe zespoły, nowe organizacje i nowe inicjatywy. Nic więc
dziwnego, że Włochom, mającym co najmniej 40-letnią tradycję
rozbudowanej działalności organizacyjnej i kulturalnej, a co ważniejsze,
także starszych działaczy, którzy mogli swoje doświadczenie przekazywać
nowym pokoleniom, łatwiej jest teraz – nawet w trudnych warunkach –
budować dobrze przemyślane i dobrze funkcjonujące organizacje.
Co mieliśmy my w latach 70., 80. czy
nawet 90.? Każdy może sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Dodać można
tylko, że za czasów komunizmu było nieco podziemnych inicjatyw
kulturalnych o charakterze antykomunistycznym, ale zarówno one, jak i
ówcześni działacze opozycji, są nam raczej mało pomocne we współczesnej
działalności.
Drugi problem dotyczy podejścia do
działalności. Włosi, jako się rzekło, mieli często doświadczenie w
„prawdziwej polityce” (w partii lub młodzieżówce Fronte della Gioventu), w organizacjach studenckich (FUAN),
w lokalnych inicjatywach, fundacjach itp., a działalność w nich często,
zwłaszcza w „latach ołowiu” wymagała od nich wielkiego zaangażowania,
siły charakteru i zdolności organizacyjnych. Mieli więc jako środowisko
większą szansę na przyswojenie pewnej „kultury organizacyjnej”, która
przekazywana była kolejnym pokoleniom. Polskie organizacje zaś, powstałe
relatywnie niedawno i zbudowane głównie na próbach i możliwych błędach
młodych działaczy, miały mniejsze szanse na wykształcenie pewnych
mechanizmów – logistycznych i psychologicznych – wspierających rozwój
organizacji.
Co to oznacza? Jako obserwator
zewnętrzny, ale wieloletni, obu środowisk pozwolę sobie na takie
porównanie (które nie ma na celu obrażenia nikogo, a jedynie
zobrazowanie pewnych zjawisk): w przypadku Lealta Azione – i
innych dobrze działających organizacji włoskich – działalność w
organizacji przypomina prowadzenie firmy, a w niektórych polskich
przypadkach przypomina raczej prowadzenie kółka hobbistycznego. Co mam
na myśli?
Dla członków LA działalność staje się
swoistym „drugim etatem”, na który nie raz poświęcają nawet po kilka
godzin tygodniowo. Sposoby działalności są dokładnie przygotowane
zarówno pod względem ideowym oraz logistycznym i
finansowym, tak, jakby chodziło co najmniej o założenie firmy lub
profesjonalnej fundacji i z takim podejściem przygotowywane są
inicjatywy, lokale i materiały. Założenia i cele są przemyślane i spójne
z przekazem wysyłanym „na zewnątrz”. Hierarchia i podział obowiązków
jest jasny i każdy odpowiada za realizację swoich zadań we współpracy z
innymi członkami organizacji. Jeśli ktoś z jakichś powodów nie może
wypełniać swoich obowiązków to inni go w tym wspierają albo zastępują.
Silnie rozwinięte są też relacje przyjacielskie, jeśli jakiś „camerata”
przeżywa jakieś trudności może liczyć na wszechstronne wsparcie
kolegów. W takim środowisku, wśród ludzi, na których można liczyć –
organizacyjnie i prywatnie – z jasno wyznaczonymi zadaniami, ambitnymi
celami realizowanymi przez całą organizację oraz widocznymi efektami
łatwo jest prowadzić formację, ponieważ każdy widzi, jak jego ideały na
co dzień realizują się przez działanie.
W przypadku polskich organizacji, jak
wynika z moich obserwacji, wygląda to często inaczej, a mianowicie wiele
planów uzależnionych jest od „jak działacze będą mieli czas i chęci…”.
Często też plany te nie są do końca przemyślane w kwestii zakładanych
celów, efektów i metod. Nie chcę tu oczywiście umniejszać ogromnej
pracy, jaką wykonują liczni solidni działacze z naszego środowiska, ale
faktem jest, że w ciągu dobrych paru lat mojej działalności nie raz
zdarzało mi się albo być bezpośrednim świadkiem, albo słyszeć o
historiach typu „zróbmy coś, byleby było”. Nie ma potrzeby przytaczać tu
konkretnych sytuacji, ale zdarzały się różnym ludziom przy różnych
okazjach nieprzemyślane manifestacje, marnej jakości materiały
promocyjne, wydarzenia, które nie wyszły dobrze albo się nie odbyły, bo
„ktoś nie mógł” albo „ktoś zapomniał”… Myślę, że każdy, kto jest w tym
środowisku dłużej niż rok zna takie przykłady. Sądzę, że wynika to
często ze swoistego marazmu, braku jasnego podziału ról, planów i celów
oraz z rozpowszechnionej postawy „jak mi się zechce to zrobię”,
ewentualnie „to się nie uda”. Niewielu jest starszych działaczy, którzy
mogliby swoim zaangażowaniem i idealizmem „zarazić” młodszych oraz
przekazać im swoje doświadczenie i nauczyć skutecznego planowania i
realizowania zadań.
Wnioski
Na koniec należy sobie postawić pytanie: czy poprawa tej sytuacji rzeczywiście może nastąpić dzięki jakiemuś programowi „opracowanemu przez specjalistów” i zawierającemu „wiedzę dotyczącą wszystkich istotnych aspektów życia społecznego i politycznego” oraz „kluczowe elementy: filozofii, antropologii, historii, politologii, psychologii, socjologii, religioznawstwa, kulturoznawstwa oraz religii” realizowanemu przez „spersonalizowane zadanie dotyczące opanowania danego obszaru pojęciowego”?
Sądzę, że to nie jest najlepsza, a na
pewno nie najkrótsza droga. Zanim zaproponuje się kolejnym działaczom – w
naszym ruchu, w którym formacja i tak jest już oparta jest głównie na
artykułach, referatach i konferencjach – zgłębianie przez kilka godzin w
tygodniu dziesięciu różnych dziedzin nauki, najpierw trzeba
zaproponować im przede wszystkim jasne i ambitne cele, przemyślane drogi
do ich realizacji oraz motywujące przykłady. Tylko tak młody i pełen
zapału działacz będzie mógł rzeczywiście znaleźć miejsce do realizacji
swoich ideałów poprzez możliwość wykazania się i zrobienia czegoś
konkretnego dla społeczeństwa, nie ryzykując przy tym, że jego „narodowy
ogień” zgaśnie przywalony stertą książek.
Bez tego powstaje uzasadnione ryzyko, że
ten ambitny program pozostanie na papierze, ponieważ młodzi działacze, i
tak obarczeni listą wiadomości do przyswojenia, nie będą mieli czasu
ani motywacji, by się w niego zaangażować. Poza tym nawet, jeśli to
zrobią, nie jest wcale powiedziane, że czytanie o pewnych założeniach
rzeczywiście przełoży się na poprawę ich charakteru. Charakter ma to
bowiem do siebie, że jego ograniczenia poznaje się i przezwycięża w
konkretnym działaniu, zaś próba poprawiania go przez czytanie przypomina uprawianie sportu przez czytanie poradników sportowych.
Rzecz jasna także przy bardziej
„aktywnej” formacji pewne intelektualne minimum jest potrzebne. Powinno
być ono jednak dobrze przemyślane i zawierać względnie mało „suchej
wiedzy”, a więcej tekstów motywujących do działania i pracy nad sobą.
Pisma Degrella i Codreanu
byłyby tu nie od rzeczy, choć z wiadomych względów przy ich stosowaniu w
formacji zalecana jest duża dawka ostrożności. Można znaleźć jednak
także inne książki o podobnej wymowie, które mogłyby znacząco pomóc w
rzeczywistej formacji charakteru.
Ostatecznie jednak trzeba pamiętać, że
napisany program to dobra rzecz, oparta na nim formacja to jeszcze
lepsza rzecz, ale najlepszą rzeczą jest aktywne formowanie charakteru
poprzez realną działalność, stawiającą jasne cele i dającą konkretne
owoce.