Nie
wiem, jak ślepym trzeba być oraz pozbawionym poczucia własnej godności,
by nie dostrzegać, że rząd warszawski stosuje tresurę, a nie
jakikolwiek "program ochronny".
Pamiętacie, jaki ton wypowiedzi towarzyszył zamykaniu lasu? "Społeczeństwo jest lekkomyślne, trzeba zakazać wstępu dla dobra wszystkich". Oczywiście to bzdura, ponieważ zdrowotnie zalecane jest wychodzenie z domu. Ciągłe siedzenie w domu - szczególnie stosowane przez starszą, spanikowaną część społeczeństwa totalne zamknięcie oraz co i raz dezynfekowanie wszystkiego co się da - obniża odporność i naraża nas na zarażenie się nie tylko SARS-CoV-2, ale na wiele innych infekcji, które mogą mieć o wiele tragiczniejszy skutek, niż normalnie. O obniżeniu odporności przez życie w ciągłym strachu nie wspominając.
Rośnie liczba zakażeń, a rząd... wprowadza poluzowanie restrykcji. Wolno wejść do lasu. Dobry rząd, naprawdę. Mało tego - okazuje się, że można po lesie chodzić bez maseczki! Członek rządu noszący tytuł "ministra zdrowia" Łukasz Szumowski zaznacza jednak: "poluzowanie obostrzeń zawsze może być cofnięte". Jak to ujął Warzecha, "niewolnicy, pilnujcie się, bo jak za bardzo sobie pofolgujecie, to wam władzuchna znów śrubę przykręci".
Żeby było jasne - jestem za poluzowaniem wielu, właściwie większości restrykcji. Zwracam natomiast uwagę, że rząd sam pokazuje, że nałożone obostrzenia są niepotrzebne. Zdejmuje je bowiem w obliczu wzrostu zachorowań. Byłoby więc nielogicznym stwierdzenie, że "decyzja jest prawidłowa", jeśli wprowadzenie tych ograniczeń również "było prawidłowe". Bo nie było.
Widać wyraźnie, że po wprowadzeniu przez ponad 2 tygodnie restrykcji
była to "kara" dla społeczeństwa za to, że nie wszyscy spanikowali i
zachowali racjonalne myślenie. Partia rządząca - której najważniejszą
walutą jest przecież poparcie - zauważyła, że miarka się przebrała. I to
z tego powodu cofnięto zakaz wstępu do lasu. Jeśli bowiem jakiekolwiek
merytoryczne uzasadnienie zakaz by miał, wówczas nie luzowano by go w
momencie ciągłego wzrostu zarażeń. To jasny przykład tego, że głównym
celem rządu nie jest "ochrona społeczeństwa" a rozgrywanie tematu
politycznie, co nie powinno nikogo rozsądnego dziwić. Działa to przede
wszystkim na starszą i najstarszą część społeczeństwa, ale to właśnie ta
część jest najliczniejsza, a więc ma największą wartość polityczną w
kontekście wyborów.
Wspomniane ostrzeżenie od członka rządu
Szumowskiego zresztą też jest pewną formą "przestrogi": Nie bądźcie zbyt
pozytywnie nastawieni, bo znowu wam zakazy damy, jest epidemia (choć
"państwo funkcjonuje normalnie", jak przekonywał Dworczyk), więc macie
być czujni, strachliwi i dostosowywać się do naszych komunikatów.
Rząd może się teraz chwalić "luzowaniem restrykcji" i jaki to nie jest wspaniały. A fakt jest taki, że naprawiają tylko to, co zepsuli. A jest tego o wiele więcej. Nie wspominając o podawanych co kilka dni forsowanych w ramach różnych "tarcz" skandalicznych uprawnień dla rządu czy też dziwnych nominacji, na które obecnie prawie nikt nie zwraca uwagi. Sytuacja dla demokratycznego rządu idealna - prawie nikt nie patrzy mu na ręce, tylko "ufa".
Trzeba być totalnie spanikowanym
albo nie mieć poczucia własnej godności, by wierzyć, że ta cała hucpa
jest nastawiona na "dobro społeczeństwa"
Red. Dominik Cwikła
Za: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=660630254482203&set=a.103033336908567&type=3&theater