Na początku
należałoby odpowiedzieć na pytanie, czym w ogóle jest tzw. Msza
trydencka? Muszę przyznać, że to określenie jest dość niefortunne, gdyż
„stygmatyzuje” ono tak naprawdę tę Mszę, sugerując, że powstała ona na
Soborze Trydenckim w XVI wieku, co, jak za chwilę postaram się wykazać,
jest nieprawdą. Podobnie niezbyt udanym i prawidłowym jest współcześnie
wymyślone określenie „nadzwyczajna forma rytu rzymskiego”. Otóż ta Msza w
rzeczywistości nie jest niczym nadzwyczajnym, wręcz przeciwnie. Jest to
Msza Święta w tradycyjnym (klasycznym) rycie rzymskim. Można dla
ułatwienia mówić po prostu, że jest to „stara Msza”, w przeciwieństwie
do tzw. nowej mszy – czyli Novus Ordo Missae (Nowego Porządku Mszy) z
1969 r. Co wiemy o tej Mszy? Wielu być może słyszy o niej pierwszy raz,
niektórzy może słyszeli coś od swoich rodziców czy też dziadków albo
widzieli na starych zdjęciach lub filmach Mszę św., sprawowaną – jak to
się dziś często mówi – „tyłem do ludzi” i po łacinie. Taka Msza była
jednak powszechna w całym Kościele aż do końca lat 60. XX w. Znali ją
dobrze nasi rodzice czy dziadowie, znały ją całe pokolenia naszych
przodków, w tym większość świętych i wielkich ludzi, jakich znamy…
Wypada więc powiedzieć trochę o jej historii, która jest w końcu również
naszą historią.
Tradycyjny ryt rzymski powstawał na
drodze organicznego rozwoju od czasów apostolskich. To samo tyczy się
zresztą wszystkich tradycji liturgicznych, nie tylko łacińskiej, ale
także rytów wschodnich, które również rozwinęły się już w pierwszych
wiekach chrześcijaństwa i do dziś pozostają praktycznie niezmienione.
Doskonałym tego przykładem jest choćby Boska Liturgia św. Jana
Złotoustego – główny ryt używany przez większość grekokatolików i
prawosławnych. Serce Mszy św. w rycie rzymskim, słowa, które otaczają
Konsekrację – czyli Kanon Rzymski – istniał w postaci zbliżonej do
obecnej już w IV w., a nie podlegał właściwie żadnym zmianom od czasów
św. Grzegorza Wielkiego, czyli od VI w. Dlatego tradycyjną Mszę św.
nazywano często „Mszą Gregoriańską” czy też „Mszą św. Grzegorza
Wielkiego” i trzeba przyznać, że to określenie jest dużo bardziej trafne
niż „Msza Trydencka”. W następnych wiekach zachodziły bowiem już tylko
bardzo niewielkie, wręcz kosmetyczne zmiany. M.in. w XIII wieku dodano
psalm 42 (zaczynający się od słów „Przystąpię do Ołtarza Bożego”) na
samym początku Mszy św., w czasie odmawianych przez kapłana wraz z
ministrantem Modlitw u stopni ołtarza, oraz Ostatnią Ewangelię, którą
kapłan czyta na końcu Mszy, już po udzieleniu błogosławieństwa
(zazwyczaj jest to początek Ewangelii wg św. Jana). Były to więc już
niewielkie zmiany, a sam Sobór Trydencki w rycie Mszy św. nie zmienił
praktycznie nic. Intencją Soboru nie było bowiem zmienianie czy reforma
Mszy św., a jej ochrona przed luterańską rewolucją. Jak zapewne wielu
wie z historii, Sobór Trydencki został zwołany w XVI wieku jako
odpowiedź na wystąpienie Marcina Lutra i ogłoszenie przez niego 95
heretyckich, antykatolickich tez na drzwiach katedry w Wittenberdze 31
października roku 1517. Wśród wielu wygłoszonych tam herezji Luter
zanegował m.in. katolickie nauczanie na temat Mszy św. I właśnie temu
jasno przeciwstawił się zwołany w 1545 roku Sobór Trydencki, który
możemy określić początkiem Kontrreformacji – czyli walki w obronie
Katolickiej Wiary.
Odpowiedzmy więc sobie na pytanie –
czym tak naprawdę jest Msza św.? Otóż zgodnie z niezmiennym nauczaniem
Kościoła, wyrażonym dogmatycznie na 22 sesji Soboru Trydenckiego, Msza
święta jest tą samą Najświętszą Ofiarą, którą złożył Chrystus na
Kalwarii. Jedyna różnica tkwi w tym, że Ofiara na Kalwarii była Ofiarą
krwawą, a Ofiara Mszy jest Ofiarą bezkrwawą. Jeśli więc uczestniczymy w
Najświętszej Ofierze Mszy, możemy dostąpić takich samych łask, jak byśmy
stali u stóp Krzyża podczas Męki Pańskiej. Jak naucza Sobór: Jeśli ktoś
twierdzi, że we Mszy św. nie składa się Bogu prawdziwej i właściwej
ofiary albo że składanie ofiary nie jest niczym innym, jak podawaniem
nam Chrystusa do spożycia – niech będzie wyłączony ze społeczności
wiernych. Co to oznacza? Oznacza to, że Msza św. nie jest, jak to się
dziś często powtarza, „ucztą” czy też „ucztą ofiarną”, tylko jest ona
prawdziwie Ofiarą. Tą samą, którą Chrystus złożył za nas na Krzyżu. Jest
ona uobecnieniem tej samej Ofiary. To właśnie zanegował Marcin Luter,
który twierdził, że Msza jest jedynie pamiątką Ostatniej Wieczerzy, że
jest posiłkiem i wspólnotową modlitwą, nie zaś Najświętszą Ofiarą
Chrystusa, jak zawsze nauczał Kościół. To spowodowało, że koniecznością
stało się nie tylko wykazanie całej katolickiej Prawdy na temat Mszy św.
podczas Soboru, ale także kroki praktyczne, mające na celu ochronę rytu
rzymskiego przed ewentualnymi wpływami protestantyzmu. Tym krokiem było
nakazanie przez Sobór skodyfikowania i ujednolicenia jednego obrządku w
całym Kościele Łacińskim. Wcześniej bowiem, przed Soborem Trydenckim,
nie istniał jeden, uniwersalny ryt łaciński z jednym uniwersalnym
mszałem, a było to zależne raczej od miejscowych biskupów i zwyczajów
panujących w lokalnych diecezjach. Było więc na zachodzie podobnie jak w
kościołach wschodnich, gdzie istnieje łącznie kilkadziesiąt różnych
tradycji liturgicznych. Najczęściej są one do siebie bardzo podobne i
zwykłemu laikowi ciężko je w ogóle rozróżnić. Tak też było i w Kościele
Zachodnim. Istniały liczne lokalne wersje rytu łacińskiego, nieznacznie
się od siebie różniące. Teraz jednak, w obliczu zagrożenia protestancką
herezją, musiała zajść w tym obszarze zmiana, musiał powstać jeden
uniwersalny ryt dla całego Kościoła, którego nikomu nie będzie wolno
zmieniać. I tak też się stało. Na polecenie Soboru Trydenckiego
skodyfikowany został ryt dotychczas obowiązujący w diecezji rzymskiej i
dany całemu Kościołowi jako jedyny obowiązujący (z zastrzeżeniem, że
mogą zostać zachowane także inne ryty, pod warunkiem, że mają one więcej
niż 200 lat, dotyczy to więc przede wszystkim rytów wschodnich, ale i
kilku innych rytów zachodnich – jak np. Rytu Dominikańskiego, czyli
własnego obrządku Zakonu Dominikanów).
Tak więc Rzymski Ryt Najświętszej
Ofiary Mszy – owoc wielowiekowego rozwoju – został zatwierdzony jako
obowiązujący na zawsze przez Papieża św. Piusa V bullą Quo Primum w 1570
r. Bulla ta, która obowiązuje „po wsze czasy” i nigdy nie może być
przez nikogo zniesiona, zezwala każdemu kapłanowi rzymskokatolickiemu na
odprawianie Mszy w tradycyjnym rycie rzymskim (tzw. trydenckim), bez
narażania się na jakiekolwiek kary kościelne. Święty Pius V nie
opracował jednak wówczas żadnego nowego obrządku Mszy, a jedynie
skodyfikował i ujednolicił obrządek istniejący od wieków.
Ponieważ św. Pius V zezwolił na
odprawianie Mszy św. w tradycyjnym rycie rzymskim po wsze czasy, dlatego
nazywa się ją niekiedy Mszą Świętą Wszechczasów. Określenie „Msza
trydencka” lub „ryt trydencki” pochodzi więc jedynie stąd, że Papież św.
Pius V wprowadził jednolity obrzęd Mszy dla całego Kościoła rzymskiego
na polecenie Soboru Trydenckiego (1545-1563). Jest to określenie
stosowane dopiero od lat 70. XX w., wcześniej było ono praktycznie w
ogóle nie znane, gdyż mówiło się po prostu „Msza Święta” czy też „Msza w
Rycie Rzymskim”, bo innej Mszy zwyczajnie nie było… Inne znane obecnie
określenia stosowane na Mszę Trydencką to m.in.: Msza według rytu św.
Piusa V, Msza w klasycznym rycie rzymskim, Tradycyjna Msza Łacińska itp.
Po 1570 roku kolejni papieże
wprowadzali jeszcze oczywiście drobne poprawki do Mszału św. Piusa V.
Polegały one głównie na tworzeniu nowych świąt (np. święto Chrystusa
Króla, wprowadzone przez Papieża Piusa XI w 1925 roku), reformie
kalendarza kościelnego itp. Ostatniej dużej reformy kalendarza oraz
brewiarza dokonał św. Papież Pius X, a ostatnie poprawki wprowadził
Papież Pius XII w 1955 r. (dotyczyły one m.in. reformy obrzędów
Wielkiego Tygodnia). W 1962 pierwszą reformę mszału i kalendarza w duchu
reformy soborowej przeprowadził Jan XXIII (zachowując jeszcze wtedy
układ Mszy św. praktycznie niezmieniony). Tym właśnie mszałem posługuje
się większość kapłanów, odprawiających współcześnie starą Mszę (m.in.
tego właśnie Mszału używa Bractwo Św. Piusa X czy posiadające pełną
aprobatę Watykanu Bractwo Św. Piotra). Część księży używa jednak
starszej edycji mszału, która nie ma w sobie żadnych zmian od czasów
reformy św. Piusa X.
Jakie są różnice pomiędzy rytem przedsoborowym (trydenckim) a rytem posoborowym (novus ordo)?
W 1969 Paweł VI wprowadził tzw. nowy
obrzęd mszy (po łacinie zwany Novus Ordo Missae). W tym samym roku dwaj
kardynałowie, Ottaviani i Bacci, wraz z grupą wybitnych rzymskich
teologów, napisali do niego list, do którego dołączono „Krótką analizę
krytyczną Novus Ordo Missae”. W „Krótkiej analizie…” wskazywano na
szereg wad Nowego Obrzędu Mszy, wśród których na pierwszy plan wysuwa
się zaciemnianie ofiarnego charakteru Mszy św. i podkreślanie aspektu
uczty i uświęcenia, co zbliża Novus Ordo Missae do nabożeństw
protestanckich.
Również Alfons Maria Stickler,
mianowany przez Jana Pawła II kardynałem i prefektem biblioteki
watykańskiej, obecnie na emeryturze, wygłosił w 1995 w Nowym Jorku
referat pt. „Atrakcyjność Mszy trydenckiej”. Kardynał Stickler w swoim
referacie wskazał m.in. na szereg zalet Mszy św. w rycie tradycyjnym
(trydenckim) w porównaniu z nowym rytem posoborowym:
Msza św. Piusa V, w myśl definicji
dogmatycznej dotyczącej istoty Mszy św., akcentuje jej charakter
ofiarny. Nowa msza natomiast podkreśla liturgię słowa i Komunię oraz
wprowadza nowe tzw. modlitwy eucharystyczne, choć Kościół rzymski miał
zawsze tylko jeden Kanon. Tzw. druga modlitwa eucharystyczna („Zaprawdę
święty jesteś, Boże, źródło wszelkiej świętości…”), która dla swej
krótkości praktycznie wyparła Kanon rzymski, nie wspomina ani razu
ofiarnego charakteru Mszy św. Podczas gdy w Mszy św. Piusa V kapłan
odmawia Kanon i niektóre inne modlitwy po cichu, Nowa Msza niemal cała
odprawiana jest na głos.
Wiąże się z tym także nowa pozycja
celebransa wobec wiernych, tzn. przodem do nich, która jest czymś
zupełnie nowym w Kościele (wykazują to badania naukowe) i była
dotychczas zabroniona. Zwrócenie pastora twarzą do wiernych stosuje
oczywiście większość protestantów.
Tzw. Kanon Rzymski, stanowiący
centrum Mszy św., w formie, jaką ma w Mszale św. Piusa V, pochodzi,
według świadectwa Soboru Trydenckiego, z Tradycji apostolskiej i był
zasadniczo ustalony już za Papieża św. Grzegorza Wielkiego (ok. A.D.
600), a Kościół rzymski nigdy nie miał innych kanonów. Taka, a nie inna
formuła Konsekracji, jaka jest w Mszale Trydenckim, jest poświadczona
jako niewymienialna już przez Papieża Innocentego III (1198-1216), św.
Tomasz z Akwinu uzasadnił ją w specjalnym artykule, a Sobór Florencki
(1437) explicite ją potwierdził. Ta właśnie formuła, której dosłowne i
dokładne wypowiedzenie decydowało o ważności Konsekracji, została w
nowej liturgii zmieniona.
Zarówno Sobór Trydencki, jak i
Watykański II potwierdziły po długich dyskusjach teologiczną zasadę
utrzymania języka łacińskiego w obrządku rzymskim (obydwa sobory
dopuściły język narodowy jedynie w sensie wyjątku z ogólnej zasady).
Zasada ta została natomiast praktycznie odrzucona przez dokonaną
reformę, gdyż wyjątek stał się regułą.
To jednak jeszcze nie wszystko.
Należy zastanowić się, kto był rzeczywistym autorem posoborowej reformy.
Jak wiemy z powszechnie dostępnych źródeł, był nim abp. Hanibal
Bugnini, oskarżony później o związki z wolnomularstwem i z tego powodu
usunięty z Watykanu przez Pawła VI w 1976 r. Według niepotwierdzonych
źródeł Bugnini był masonem 33 (a więc najwyższego w hierarchii) stopnia.
To on był jednak w latach 1962-1965 przewodniczącym Komisji
Liturgicznej Soboru Watykańskiego II, zajmującej się przygotowaniem
reformy liturgicznej, a więc jej właściwym twórcą. Jakby tego było mało,
w tej samej komisji, w charakterze ekspertów, znajdowało się sześciu
protestanckich pastorów, którzy współpracowali w tworzeniu nowego rytu… W
efekcie z „nowej mszy” usunięto wystarczająco wiele teologii
katolickiej, aby protestanci, zachowując nadal niechęć dla Prawdziwego
Kościoła katolickiego, mogli swobodnie używać jej tekstu. Pastor
protestancki Max Thurman (konsultant reformy liturgicznej) powiedział,
że owocem Nowej Mszy być może stanie się fakt, że wspólnoty
niekatolickie będą mogły celebrować Wieczerzę Pańską, używając tych
samych modlitw, co Kościół katolicki. „Nową mszę” przygotowano zgodnie z
protestancką definicją Mszy: Wieczerza Pańska albo Msza jest świętą
synaksą lub zgromadzeniem Ludu Bożego, który gromadzi się wspólnie pod
przewodnictwem kapłana, aby celebrować wspomnienie Pana (Par. 7,
Institutio Generalis, definiujące Nową Mszę, 6.04.1969 r.). Poza tym
„nowa msza” zawiera także liczne inne błędy, niewspomniane wcześniej, a
potępione przez św. Piusa V na Soborze Trydenckim (np. Msza w całości w
języku narodowym, słowa Konsekracji wypowiadane na głos etc.) oraz błędy
potępione przez Piusa XII (np. ołtarz w kształcie stołu – o czym
przeczytać można w encyklice Mediator Dei). „Nowa msza” wiedzie do
przekonania, że prawda […] może być zmieniona lub zignorowana bez
popełnienia odstępstwa od depozytu doktryny, z którą święta Wiara
Katolicka jest związana po wsze czasy. Reprezentuje ona uderzające
odejście od katolickiej teologii Mszy, sformułowanej na XXII sesji
Soboru Trydenckiego, który, ustanawiając niezmienne „kanony”, ustanowił
barierę nie do pokonania dla jakichkolwiek herezji przeciwko
integralności Misterium. Te cytaty, które dla niektórych mogą się wydać
dość kontrowersyjne, pochodzą właśnie ze wspomnianej wcześniej przeze
mnie „Krótkiej analizy krytycznej Novus Ordo” autorstwa Ich Em. Księży
Kard. Ottaviani’ego i Bacci’ego. W późniejszym czasie ten właśnie
dokument stał się w dużej mierze podstawą walki śp. Abp. Lefebvre’a o
zachowanie tradycyjnego rytu Mszy. Nie sposób jest, mówiąc o starej
Mszy, nie wymienić jego nazwiska, bo był on człowiekiem, który poświęcił
dla niej niewątpliwie całe swoje życie… Mimo iż Msza w rycie rzymskim
nie została nigdy przez nikogo formalnie zakazana, to przez ostatnie 50
lat jej odprawianie było uniemożliwiane przez struktury posoborowego
kościoła, a księża, którzy mimo wszystko starali się ją zachowywać, byli
najczęściej zwalczani i prześladowani. Nie powinna więc nikogo dziwić
stanowcza postawa Abp. Lefebvre’a, który w latach 70. XX w. ostro
przeciwstawił się niszczeniu tego wielowiekowego dziedzictwa i rozpoczął
stanowczą walkę o zachowanie tradycyjnej liturgii dla przyszłych
pokoleń. I mimo iż z perspektywy czasu należy podejść do niektórych jego
poglądów sceptycznie, to jednak niewątpliwie należy mu się ogromny
szacunek, bo być może gdyby nie on, to dziś nikt by już nawet o tej Mszy
nie pamiętał, a przeglądając stare zdjęcia czy filmy, zastanawiałby
się, co one w ogóle przedstawiają…
Dziś my również powinniśmy to
wielkie dziedzictwo naszej historii, kultury, tradycji oraz przede
wszystkim naszej Wiary, jakim jest niewątpliwie tradycyjna Msza św.,
poznać, zachować i przekazać następnym pokoleniom, gdyż jest ona
skarbem, na którym wychowywały się całe pokolenia świętych. Jest ona
duchowym bogactwem, z którego powinniśmy czerpać, szczególnie w tych
czasach, kiedy tak wiele wartości, w tym katolicka Wiara, są rozmywane i
zniekształcane. Dziś bardzo często prezentuje nam się jakąś nową,
„ulepszoną” wersję katolicyzmu, „katolicyzmu” otwartego na wszystko i
wszystkich, „katolicyzmu”, który wyrzeka się własnej przeszłości,
„katolicyzmu”, w którym ponad wszystkim ma być tylko miłosierdzie i
przebaczenie, a zapomina się w nim o wierności Ewangelii i niezmiennej
nauce Kościoła. Zapomina się o niezmiennych wartościach moralnych,
przede wszystkim o Prawie Boskim, naturalnym oraz nadprzyrodzonym.
Ten nowy „katolicyzm” doskonale
wpisuje się w nowoczesną wizję świata, w polityczną poprawność, w świat
bez zasad, bez moralności, bez żadnego prawa. Niestety, bardzo często
dzieje się to za pełnym przyzwoleniem czy wręcz nakazem ze strony
współczesnej „hierarchii” kościelnej, która chyba zapomina, jakie jest
jej powołanie. Tak było w przypadku nieszczęsnego Soboru Watykańskiego
II, tak było w przypadku posoborowych reform i tak jest też dziś, gdy na
tzw. Synodzie o Rodzinie, który odbywał się niedawno w Rzymie, otwarto
po cichu furtkę dla rozwodników i homoseksualistów…
Niestety, to otwarcie na świat prowadzi raczej tylko do upadku
katolicyzmu, a jedynym antidotum może być powrót do tego, co było
„zawsze, wszędzie i w ten sam sposób” (św. Wincenty z Lerynu) – czyli do
integralnej i niezmiennej Wiary Katolickiej, jaką wyznawali nasi
rodzice i dziadkowie, i wszystkie pokolenia chrześcijan przez 2000 lat,
do Tradycji i do Mszy Świętej Wszechczasów, o której pisano, że jest to
„najpiękniejsza rzecz po tej stronie Nieba” (o. Faber).
Michał Mikłaszewski
Za: https://kierunki.info.pl/2015/11/michal-miklaszewski-msza-trydencka-a-reformy-posoborowe/