Francesco, Franco, Stefano
PRESENTE!!!
PRESENTE!!!
Był 7 stycznia 1978 roku, gdy około godziny 18:20 pięciu aktywistów
Frontu Młodych (Fronte Della Gioventu), włoskiego ruchu społecznego
(Movimento Sociale Italiano), szykowało się do wyjścia z rzymskiej
siedziby partii przy ulicy Acca Larentia.
Młodzi aktywiści mieli dołączyć do działaczy z innych sekcji na piazza
Risorgimento, aby rozdawać ulotki informujące o koncercie grupy włoskiej
muzyki tożsamościowej „Amici del Vento”. Podczas opuszczania siedziby
zostali zaatakowani przez grupę komunistycznych bojówkarzy, którzy
otworzyli do nich ogień z broni palnej. Franco Bigonzetti, student
pierwszego roku medycyny został śmiertelnie ranny i zmarł na miejscu,
mechanik Vincenzo Segneri, mimo rany postrzałowej ręki, zdołał wraz z
dwoma innymi aktywistami Maurizio Lupini i Giuseppe D’Audino dostać się
do siedziby partii i zamknąć pancerne drzwi.
Ostatni z grupy Francesco Ciavatta, mimo odniesionych ran, próbował
uciekać po schodach mieszących się obok wejścia do siedziby MSI, gdzie
został trafiony w plecy i zmarł podczas transportu do szpitala. Atak
wywołał wielkie poruszenie w środowisku działaczy MSI, którzy licznie
przybyli na miejsce ataku, organizując protest. Podczas demonstracji
jeden z dziennikarzy nieopatrznie rzucił niedopałek papierosa w kałuże
krwi po jednej z ofiar, co spowodowało starcia z karabinierami. Podczas
starć służby porządkowe atakowały demonstrantów gazem łzawiącym oraz
oddały kilka strzałów z ostrej amunicji w powietrze. Dowódca oddziału
karabinierów, Edoardo Sivori, chciał oddać strzał w kierunku człowieka,
jednak na szczęście nie udało się. Zażądał wymiany broni od swojego
podwładnego i oddał strzał prosto w głowę jednego z demonstrantów,
Stefano Recchioni, działacza sekcji Colle Oppio i gitarzystę grupy
„Janus”. Stefano umarł po dwóch dniach agonii. Kilka dni później, w
pobliżu jednej ze stacji paliw, zostało odnalezione nagranie, na którym
do zamachu przyznają się „Nuclei Armati per il Contropotere
Territoriale”, czyli zbrojne komórki przeciw władzy terytorialnej.
Pierwsze dochodzenie nie odnosi jednak żadnego sukcesu. Dopiero po
dziesięciu latach w 1988, dzięki zeznaniom skruszonej działaczki Livii
Todini, udało się zatrzymać kilku działaczy lewicującej organizacji
Lotta Continua. Jeden z nich, Mario Scrocca po przesłuchaniu przez
sędziów odebrał sobie życie w celi. Kolejnych trzech zatrzymanych:
Turrini, Cavallari, de Martiis wraz z Danielą Dolce, której udało się
uniknąć zatrzymania i uciec do Nikaragui, zostaje uniewinnionych z
powodu braku wystarczających dowodów. Również dowódca oddziału
karabinierów, Eduardo Sivori nie poniósł żadnej odpowiedzialności
zarówno karnej, jak i dyscyplinarnej za swój czyn. Tak więc przez cały
czas osoby odpowiedzialne za zamach pozostały oficjalnie nieznane i
wolne.
Jedna z broni, której użyto do zabójstwa młodych działaczy MSI, została
później odnaleziona w kryjówce komunistycznych Czerwonych Brygad. Testy
balistyczne dowiodły, że z tej samej broni, z której strzelano przy Acca
Larentia, zamordowano trzech polityków, w tym jednego senatora między
1985 a 1988 rokiem. W 2013 roku udało się odtworzyć historię broni,
którą w 1971 kupił w celach kolekcjonerskich znany włoski piosenkarz i
jej pasjonat Jimmy Fontana. W 1977 broń sprzedał pewnemu inspektorowi
policji, nie wiadomo jednak, w jaki sposób trafiła w ręce terrorystów.
Dla wielu młodych aktywistów 7
stycznia 1978 roku był swoistym szokiem. Brak zdecydowanej odpowiedzi
partii MSI na zamach, brak jasnego potępienia i zażądania ukarania
dowódcy karabinierów spowodowało, iż wielu młodych neofaszystów, czując,
że MSI potrzebuje ich tylko do ochraniania wieców, na których przemawiał
ówczesny lider partii Giorgio Almirante, jednocześnie nie zamierza
otwarcie występować przeciwko państwu, zdecydowało się porzucić MSI.
Wstępując do grup, takich jak Zbrojne Komórki Rewolucyjne, czyli Nuclei
Armati Rivoluzionarii (NAR), spowodowali zaostrzenie konfliktów w
czasach „lat ołowiu”. Zmienił się odbiór neofaszystów, którzy po
starciach ze służbami porządkowymi, zabieraniu broni i strzelaniu do
karabinierów przestali być postrzegani jako zbrojne ramię władzy,
tworząc swój wizerunek tych, którzy zbrojnie występują przeciwko władzy.
Na przestrzeni lat podczas
upamiętnienia zamachu przy via Acca Larentia wielokrotnie dochodziło do
aktów przemocy, szczególnie w pierwszą rocznicę zamachu, kiedy podczas
zamieszek policjant zabił kolejnego młodego aktywistę Alberto Giaquinto.
W 2012 roku byli działacze MSI z siedziby Acca Larentia zamienili
tablicę upamiętniającą zamordowanych, dodając do niej napis:
„Zamordowanym przez komunistyczną nienawiść i przez sługi państwa”.
Władze Rzymu kilkakrotnie wspominały o tym, że „cywilnym obowiązkiem
społeczności” jest upamiętnienie tych młodych ludzi. Wspominali o chęci
nadania nazw ulicom i placom na cześć zamordowanym przy Acca Larentia,
lecz niestety nadal brakuje odwagi na jasne i pełne potępienie tego, co
wydarzyło się 7 stycznia 1978 roku.
AR
Za: https://kierunki.info.pl/2016/01/acca-larentia-rzecz-o-mordzie-politycznym/