W całym świecie sport jest zagadnieniem
bardzo szeroko promowanym przez różne postępowe środowiska od dekad.
Kiedyś bez wątpienia był to sposób na odprężenie się, uprawnione
ćwiczenie fizyczne, nawet wymagający pewnych sprawności sposób na
rekreację.
Dziś niewątpliwie stanowi jeden z
głównych punktów oparcia dla materializmu, hedonizmu, różnych form
konsumpcjonizmu, wreszcie najzwyklejszej próżności i straty czasu.
Szerzej pisze o tym, z perspektywy katolickiej, x. Winkowski, którego
lekturę polecam. Przytaczany fragment stanowi część rozdziału XII.
Troska o ciało, książki pod tytułem Zarys etyki i ascetyki katolickiej z 1947 roku.
Przy okazji wspomnę także o bardzo
ciekawym programie radiowym „Restoration Radio” z bpem Dolanem i x.
Cekadą na temat londyńskiej olimpiady z 2012 roku, gdzie zagadnienie
sportu (zarówno uprawiania go i, co dziś nader aktualne, oglądania go w
telewizji). Dostępny jest on na stronie radia i można go wysłuchać za darmo, ale trzeba wcześniej zarejestrować się również na stronie radia. Umożliwia to słuchanie wszystkich programów z pierwszych dwóch sezonów bez żadnych opłat.
Pelagiusz z Asturii
W związku z zagadnieniem chrześcijańskiej
troski o fizyczną część naszej natury wypada choć kilka zasadniczych
uwag poświęcić sprawie sportu, który dziś wysunął się w tej dziedzinie
na miejsce naczelne.
Spytajmy najpierw, co też jest celem
uprawiania sportów? Jedyna rozumna odpowiedź musi brzmieć: uzyskanie
sprawności fizycznej, która by pozwoliła nam lepiej, łatwiej i wydatniej
spełniać obowiązki naszego życia, przez to zaś pewniej osiągnąć cel
nasz ostateczny. Innej odpowiedzi na to pytanie – przynajmniej
odpowiedzi chrześcijańskiej, a nawet choćby tylko „ludzkiej” – być nie
może.
Tak też pojęty sport wykazuje niewątpliwie szereg korzyści duchowych i fizycznych, którymi katolicka etyka gardzić nie może.
Sport to przecież wyrabia siły i
zdolności fizyczne organizmu, daje mu tę sprawność, która w wysokim
stopniu ułatwiać ma spełnianie zadań życia. Sport rozumnie zażywany,
wyprowadzając młodzież na świeże powietrze, na łono natury, zalecając w
swych różnorakich formach ruch i ćwiczenie wszystkich części ciała,
wyrywając ją z murów miasta, z niehigienicznych często mieszkań, z
dusznych sal kinoteatrów, później kawiarni i różnych klubów, wypełnia
istotnie wielkie zadanie w dziedzinie higieny społecznej. Ale niemały
przez to wpływ wywiera również w dziedzinie moralności. Odnosi się to w
pierwszym rzędzie do młodzieży, która w sporcie właśnie znajduje w
latach największego natężenia sił i nerwowego podniecenia okresu
dojrzewania, znakomite ujście dla swych zainteresowań, dla swej kipiącej
energii, żądzy wyładowania jej na zewnątrz. Wyrabia wreszcie sport
karność, siłę woli, szczególnie w odmawianiu sobie wielu używek (tytoń,
alkohol), nęcących młodych, a przecież szkodliwych przy racjonalnym
treningu, zdolność szybkiej orientacji, szlachetne współzawodnictwo,
koleżeństwo i przyjaźń.
Dla tych samych powodów dostatecznie, jak
widzimy, ważnych i doniosłych, sport od dawna już znalazł szczerego
przyjaciela w Kościele katolickim i jego najwyższych dostojnikach1.
Ale niestety, jak we wszystkich sprawach
ludzkich, tak i w sporcie droga otwarta do skrzywienia naczelnej,
zdrowej idei, którąśmy wyżej wskazali, do przesady, nadużyć, naruszania
praw moralnych, a stąd zamiast pożytku do oczywistej szkodliwości, znowu
szczególnie dla młodzieży.
Sport, który z całkowitym pominięciem
spraw duszy, przeradza się w kult mięśni i ciała; który staje się sam
dla siebie celem, gubi się w pogoni za ciągłymi czysto fizycznymi
rekordami; sport, który sławę swych zwycięzców przez prasę, radio i film
wynosi siłą rzeczy ponad największe zasługi posiwiałych w pracy
naukowej, czy społecznej ludzi; który pochłania uczestników do tego
stopnia, że w zaniedbanie idą ich obowiązki szkolne, domowe, a nawet
religijne (msza św. niedzielna!); który zresztą staje w rażącej
sprzeczności z zasadami skromności i wstydliwości chrześcijańskiej –
taki sport nigdy nie zdobędzie uznania ani ze strony Kościoła, ani ze
strony rozumnych, zacnych i o dobro narodu i państwa prawdziwie dbałych
obywateli. Będzie szkodnikiem moralnym, będzie i fizycznym, gdyż często
brak umiaru, zaniedbanie stałej kontroli lekarskiej w miejsce zdrowych,
wyrobionych, hartownych – łatwo dostarczyć może narodowi jednostek o
nadwyrężonym sercu, płucach i innych ważnych organach, a co
najsmutniejsze – o podkopanych zasadach etycznych.2 Minie się
więc całkowicie ze swym celem. Stąd reforma kierunku ciągłych zawodów i
rekordów, względnie ustawicznego do nich trenowania, tak bardzo
zacieśniająca i poniżająca piękną w zasadzie ideę sportową, wydaje się
już dziś sprawą palącą. Oby ją podjęła i przeprowadziła ku ogólnemu
pożytkowi nasza młodzież katolicka!
Przypisy (autora):
- Ojciec św. Pius X zaprosił do Watykanu zjazd katolickiej młodzieży, której sportowym popisom (10.000 gimnastyków) na jednym z dziedzińców przyglądał się ze szczerym zajęciem i ojcowską radością. Katolickie drużyny sportowe, harcerskie otrzymują niejednokrotnie z ust Kościoła słowa uznania, pochwały i zachęty. Uzyskują też na swe prośby od władz kościelnych księży opiekunów czy kapelanów.
- Wiadomą jest rzeczą, że w niektórych klubach sportowych nie zawsze dobrze się dzieje. Ściąga się do nich, jako narybek przyszłych rekordzistów, często bez zezwolenia rodziców i władz szkolnych, nieletnich chłopaków. Obiecuje się im różne korzyści, podarunki sprzętu sportowego. Przeciąga się wybitnych zawodników z innych klubów, podniecając niezdrowe ambicje (kaperowanie) itd. Umoralniająco to przecież na nikogo wpływać nie może.
Za: https://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2016/01/16/sport-a-etyka-chrzescijanska/#more-4919