Od ostatnich wyborów parlamentarnych minęło już parę miesięcy… W
środowiskach narodowych zapanował jakiś dziwny spokój, powszechnie
odczuwalny jest stan jakby spełnienia czy rozprężenia. Ogólnie chyba
sporo osób uznało te wybory za sukces, bo przecież czerwoni z SLD razem z
dewiantami od Palikota w końcu za burtą, chłopo-komuna z PSL słabiutko,
liberałowie z PO w odwrocie, no i wygrał „prawicowy konserwatywny” PiS.
PiS wspierany przez prezydenta Dudę, a często też głosami Kukiza wziął
się ostro za rządzenie i „reformowanie” Polski. Tylko czy większość ich
dotychczasowych działań to nie klasyczne umacnianie się na pozycjach i
zabezpieczanie interesów własnej partii? Ich inżynierowie od badania
społecznych nastrojów doskonale odczytali narastające w narodzie
ciśnienie antysystemowe i odradzające się idee patriotyzmu i
nacjonalizmu.
Za pomocą kilku hasełek i obietnic
wyborczych (bazując na krytyce znienawidzonej PO) PiS wyszedł niejako
naprzeciw temu nieśmiałemu buntowi społecznemu. Wykorzystali moment,
osiągnęli cel – większość parlamentarna i prezydent – są przy korycie. I
co dalej?… Pozorując działania, przegłosowując „zmiany” i ustawy, w
tych najistotniejszych kwestiach weszli w buty PO, kontynuując jej
politykę. Mam tu na myśli np.: politykę zagraniczną, czyli dalsze
wasalstwo Brukseli i Stanom Zjednoczonym; brak jednoznacznego sprzeciwu,
a co za tym idzie – aprobatę przyjmowania przez nasz kraj
imigrantów-islamskich terrorystów z Bliskiego Wschodu; czy chociażby
uchwalony budżet na 2016 rok, który faktycznie jest tylko kopią budżetów
PO, czyli ciągłym zwiększaniem deficytu, stale rosnącym zadłużaniem
Polski i jej obywateli. Gdzie zapowiadana walka z biurokracją, obniżenie
podatków itp. kiełbasa wyborcza. Nie trzeba chyba nikomu przypominać,
że PiS to partia również będąca beneficjentem układu okrągłostołowego, a
wywodzący się z tego tworu (wcześniej nazywali się Porozumienie Centrum,
potem część z nich tworzyła AWS) prezydent Lech Kaczyński podpisał
zdradziecki traktat lizboński. Do tego można jeszcze dorzucić
zabezpieczanie przez PiS interesów lobby żydowskiego w Polsce, a przy
tym to chanukowa zabawa Dudy wydaje się być tylko igraszką.
Biorąc to wszystko pod uwagę,
naprawdę zdumiewa i szokuje postawa części braci nacjonalistycznej,
która przyjęła rządy PiS-u jako sukces i odpuściła krytykę systemu,
przechodząc na pozycje biernych obserwatorów. Czy naprawdę o to właśnie
chodziło? Polską nadal kieruje Okrągły Stół, tylko teraz jego inna odnoga
– frakcja, kto wie, czy za 4 czy 8 lat nie dopuszczą oni do steru
kapitalistów z Nowoczesnej (a może i wcześniej). Jako nacjonaliści nie
możemy pozwolić sobie na marnowanie bezcennego czasu. Musimy bezustannie
atakować ten system na wszystkich dostępnych płaszczyznach, zdrajcy
magdalenkowi i lizbońscy nie mogą nawet na chwilę odetchnąć. Żyjmy tą
walką, niech wszyscy się przekonają, że Narodowy Radykalizm to totalna
Rewolucja i nie ma mowy o jakichkolwiek kompromisach. Byle jakie
kosmetyczne pudrowanie trupa demokracji nikogo nie zadowoli.
Nigdy nie przestaniemy atakować!
Dopóki nie doczekamy się naprawdę konkretnych radykalnych reform i
zmian, dopóki nie nadejdzie świt dla triumfu Idei Narodowej!
I jeszcze jedna rzecz: nacjonalizm
nie ma i nigdy nie miał nic wspólnego z prawicą ani skrajną, ani żadną
inną. Dlatego wystrzegajcie się prawicowców, bo jak mawiał twórca
hiszpańskiej Falangi – Jose Antonio Primo de Rivera – „lepiej umrzeć od
marksistowskiej kuli niż prawicowego poklepywania”.
M. (Narodowy Staszów)
Za: https://kierunki.info.pl/2016/01/nigdy-nie-przestaniemy-atakowac/