Od Redakcji: Czym
jest tyrania? Jakie środki oporu przeciwko niej są godziwe, a jakie
nie? Czy w imię uznania numinotycznej świętości władzy tradycjonalista
powinien potępić wszelkie przeciwko niej wystąpienie? To z pewnością
trudne pytania, na które nawet refleksja nad całokształtem ludzkiej
historii nie zdoła udzielić odpowiedzi.
Poniższy
tekst, autorstwa legendarnego antyaborcyjnego bojownika Erica Rudolpha
(ur. 1966), jest tekstem trudnym, kontrowersyjnym i wielowarstwowym. To
jego pierwsze tłumaczenie na język polski. To credo człowieka siejącego
śmierć w imię obrony życia, a zarazem specyficzna analiza współczesnego
stanu cywilizacji euroatlantyckiej. Analiza poniekąd egzystencjalna,
silnie bowiem akcentująca systemowe uwikłania jednostki – naznaczonej do
tego własnym sumieniem, wychowaniem, dotychczasową pozycją społeczną.
Nazwijmy ten tekst manifestem.
Język
Erica Rudolpha można określić mianem ezoterycznego. Rudolph był
zamachowcem, świadomie i ze śmiertelnym skutkiem atakującym kliniki
aborcyjne oraz funkcjonariuszy państwa. Nie znał żadnego z tych ludzi
ani nie miał nic osobistego przeciwko nim. Zabijał w imię idei.
Podobnych jemu ludzi massmedia piętnują od razu jako szaleńców. Tym
bardziej dziwne jest, że udało mu się wypowiedzieć otwartym tekstem.
Jego oświadczenie zawiera niewątpliwie szereg zawoalowanych wskazówek, w
pierwszym rzędzie natury moralnej, jakie współcześnie formy przybrać
powinna świadomość antysystemowego bojownika. W tej walce liczą się
pobudki i cel, środki są sprawą wtórną.
Sprawa
Rudolpha – amerykańskiego katolika – nie jest w Polsce zbyt znana, mimo
iż w tym kraju ostatnio przybierają na ostrości spory na linii „obrony
życia” (głównie nienarodzonego). Akcje pro-life forsują się głównie siłą
sentymentalizmu, tak nośnego w kraju, gdzie podstawowym atrybutem
religijności jest jej słodkość. Redakcja naszego portalu uważa, iż
promowanie postaw prawdziwie radykalnych ma szansę uzmysłowić ludziom
identyfikującym się z tą sprawą cały horyzont konsekwencji wynikających
ze stanięcia po jej stronie.
Nie
można dostrzegać tylko cierpienia jednostkowego życia – prawdziwą
naturą aborcyjnego holokaustu jest jego pogański, pseudoofiarniczy
charakter, poświęcający losy bezbronnych w imię hedonistycznej wygody i
nieodpowiedzialności. Do tego nagminnie często wmawia się kobietom,
jakoby zamordowanie własnego dziecka było ich niezbywalnym prawem. Na
naszych oczach dokonuje się destrukcja metafizycznej zasady kobiecości,
zasadzającej się na zdolności do cielesnego oraz duchowego
macierzyństwa. Jedynym możliwym w świetle Tradycji wyjątkiem od niej
może być ascetyczne poświęcenie i wstrzemięźliwość – w żadnym wypadku
utylitarne zbycie i mentalne wyparcie, niesione za pomocą fizycznej
eliminacji bezbronnego i niewinnego owocu swoich czynów, żądz i
naturalnych predyspozycji (daru płodności).
Święte życie – święta wojna!
Eric Rudolph: "Wciąż tu jestem"
Po
długim namyśle zawarłem z rządem ugodę. W obliczu potencjalnie czterech
procesów poszlakowych w czterech oddzielnych jurysdykcjach, które
doprowadziłyby do skazania w przynajmniej jednej z tych jurysdykcji,
uniemożliwiłem tym samym rządowi osiągnięcie jego celu – skazania mnie
na śmierć.
Waszyngton
stanął wobec dwóch znaczących faktów, które były dla niego w tej
sprawie trudne do przezwyciężenia. Pierwszy – moja ciężarówka była tego
ranka w Birmingham, ponad milę od miejsca zdarzenia. Pomimo tego oraz
wyjaśnień głównego świadka, co doprowadziło go do mojej ciężarówki, która
była narażona na nasz atak, był inny świadek, który miał trudności z
wyjaśnieniem, kto mu pomógł potwierdzić tożsamość mojej ciężarówki. Po
drugie i najważniejsze, po tym, jak zostałem zidentyfikowany, uciekłem do
lasu na pięć lat i zaangażowałem FBI w jedną z najbardziej intensywnych
i najgłośniejszych obław w historii. Brak jakiegokolwiek
potwierdzającego faktu lub świadka wyjaśniającego, czemu byłem tego dnia w
Birmingham, mieście, w którym nigdy wcześniej nie byłem i dobry powód
do ukrywania się w lesie przez pięć lat spowodowały, że toczyłem żmudną
walkę. Dodając do tego waszyngtońską nic nie wartą wiedzę o skutkach
eksplozji i obsesję mediów na temat widma przemocy prawicowych
ekstremistów, mieliśmy niebywale trudną sprawę do wygrania. Ale
Waszyngton miał problem, dlatego poszli na ten układ.
Tym
problemem było to, że znaczna większość mieszkańców, szczególnie tu, w
północnej Alabamie, uważała to, co stało się 29.01.1998 r. w klinice
aborcyjnej w Birmingham za moralnie uzasadnione. W mojej opinii część z
tych ludzi zagłosowałaby przeciw skazaniu, bez względu na zaprezentowane
im dowody. Ich [władz] kwestionariusz kandydatów do ławy przysięgłych
skupił się na odkryciu i wykluczeniu tych potencjalnych przysięgłych,
którzy mają mocno antyaborcyjne przekonania. Dlatego zwrócili się do nas
z propozycją – obawiali się, że w przynajmniej jednej z jurysdykcji
natkną się na takich krnąbrnych przysięgłych pro-life, którzy zawieszą
ławę przysięgłych i dostarczą politycznej porażki i rozczarowania
waszyngtońskim staraniom, by uczynić przykład z osoby, która gwałtownie
się przeciwstawiła ich specjalnie chronionej polityce mordowania dzieci.
Dowody były wystarczająco słabe, byśmy mogli dyskutować z przysięgłymi,
więc zaoferowali porozumienie.
Fakt,
że wszedłem w porozumienie z rządem, jest całkowicie taktycznym wyborem z
mojej strony i w żaden sposób nie legitymizuje moralnej władzy rządu do
osądzenia tej sprawy.
Aborcja
to morderstwo. I kiedy reżim w Waszyngtonie zalegalizował,
usankcjonował i uprawomocnił tę praktykę, utracił legitymizację i
moralne prawo do rządzenia. Wiele razy w historii kobiety i mężczyźni
czystego sumienia musieli decydować, kiedy prawnie ustanowione władze
przekroczyły swoje moralne granice i straciły prawo do rządzenia. To
miało miejsce w lipcu 1776 r., kiedy nasi przodkowie zdecydowali, że
Korona Brytyjska naruszyła zasadnicze prawa Anglików i tym samym
utraciła swoje prawo do rządzenia. W styczniu 1973 rząd w Waszyngtonie
zdecydował o cofnięciu się do barbarzyństwa przez sankcjonowanie
starożytnej praktyki dzieciobójstwa, wysyłając tym aktem 50 milionów
nienarodzonych dzieci do grobów. Według mojej wiedzy nie ma już żadnej
zasadniczej przyczyny, by nie zrzec się lojalności wobec rządu i jeśli
to konieczne, użyć siły, by zetrzeć rządowe monstrum w pył.
Nie
jestem anarchistą. Nie mam w ogóle nic przeciwko rządowi, prawu i jego
egzekwowaniu. Jedynie z tej przyczyny, że ten rząd zalegalizował
mordowanie dzieci, nie czuję wobec niego lojalności ani nie uznaję
prawowitości tego konkretnego rządu w Waszyngtonie.
Ponieważ
wierzę, że aborcja to morderstwo, wierzę również, że używanie siły jest
uzasadnione, by próbować je powstrzymać. Ponieważ ten rząd zaangażowany
jest w politykę propagowania i rozpowszechniania aborcji, agenci tego
rządu są agentami masowego morderstwa, czy są tego świadomi, czy nie. I
jeśli ci agenci rządowi są uzbrojeni, są uzasadnionym celem w wojnie o
zakończenie tego holokaustu, szczególnie ci agenci, którzy noszą broń w
obronie tego reżimu i egzekwowania jego praw. Oto jedyny powód, dla
którego można celować w tzw. organy ścigania.
Zrozumiałe,
że większość Amerykanów, którzy zdehumanizowali te miliony dzieci
przez nadanie im etykietki płodu, jest w stanie zabić z czystym
sumieniem oraz uznawać i popierać rząd, który sankcjonuje to zabijanie.
Są też tacy, którzy nazywają siebie pro-life i mówią, że aborcja to
morderstwo, ale ci, którzy używają siły, by jej zapobiec, są tak samo
moralnie naganni jak aborcjoniści. Dla nich nie mam nic innego do
powiedzenia, jak to, że są kłamcami, hipokrytami i tchórzami. Nie ma
bardziej fundamentalnego obowiązku dla moralnych obywateli niż ochrona
innych przed napaścią. To jest dziedzictwo wartości wszystkich wyższych
cywilizacji. Masz prawo, obowiązek i odpowiedzialność, by stanąć w
obronie innych, gdy są atakowani. Czy chroniłbyś dziecko od uścisku
mordercy? Czy chroniłbyś dziecko swoich sąsiadów, gdyby było atakowane?
Jeśli odpowiesz „tak” w obu przypadkach, musisz popierać użycie siły
jako uzasadnione w próbie zapobiegania morderstwu, którym jest aborcja.
Sednem sprawy jest to, że jeśli uznajesz prawo do obrony innych od
napaści i uznajesz również, że aborcja to morderstwo, lecz nie uznajesz
prawa do użycia siły, by zapobiec temu morderstwu, wtedy jedynym
logicznym wnioskiem jest, że nie uznajesz, że nienarodzeni mają prawo do
życia. Natomiast jeśli uznajesz, że aborcja jest morderstwem i że
nienarodzeni powinni być chronieni, ale ciągle utrzymujesz, że przemoc
nie jest uzasadniona, by powstrzymać aborcję, wtedy nie możesz być kimś
innym, jak tylko tchórzem stojącym bezczynnie w obliczu największej
masakry w historii ludzkości.
Są
tacy, którzy powiedzieliby mi, że system w Waszyngtonie działa. Mówią,
że siły pro-life robią postępy, że ostatecznie Roe v. Wade [orzeczenie Sądu Najwyższego w tej sprawie uznało aborcję za legalną przez cały okres ciąży - Red.]
zostanie cofnięte, że kultura życia ostatecznie pozyska na swoją stronę
większość Amerykanów, a horror aborcji zostanie zakazany. Jednak w
międzyczasie tysiące codziennie umierają. Mówią, że mechanizmem, dzięki
któremu zostanie to osiągnięte, jest Partia Republikańska i pod życzliwym
kierownictwem takich ludzi jak George W. Bush masowa rzeź dzieci
odejdzie do przeszłości. Ale z każdym dniem, który mija, na stos rzucana
jest kolejna sterta trupów. George W. powoła potrzebnych sędziów do
Sądu Najwyższego i Roe będzie skończone, mówią. Wszystko to zostanie
osiągnięte poprzez legalny, prawowity demokratyczny proces. A każdego
roku umiera 1,5 miliona więcej dzieci. Pytam tych pokojowo nastawionych
chrześcijańskich praworządnych obywateli o poglądach pro-life: czy
istnieje moment, w którym wszystkie legalne środki nie wystarczą, a wy
będziecie walczyć o zakończenie masakry dzieci? Ile dekad musi minąć,
ile milionów musi umrzeć? Czy jest jakiś moment, kiedy krzyki dzieci nie
pozostaną bez odpowiedzi? Myślę, że wasza bezczynność po trzech
dekadach rzezi jest wystarczającą odpowiedzią na wszystkie te pytania.
Partia
Republikańska jest współczesnym odpowiednikiem faryzeuszowskiej sekty w
starożytnej Judei. "Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom
sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości." (Mt
23,28). Tchórz Bush mówi na temat "kultury życia", ale nie zamierza
dokonać żadnych zmian w stosunku do Roe v. Wade. Zrobił to całkowicie
jasno, kiedy stwierdził w trakcie debaty nad komórkami macierzystymi, że
"Ameryka nie jest gotowa na zniesienia Roe v. Wade". Trzech z kluczowych
sędziów, którzy odgrywają zasadniczą rolę w utrzymaniu Roe v. Wade –
O'Connor, Kennedy i Souter – zostali mianowani przez republikańskich
prezydentów. Żaden polityk w Waszyngtonie nigdy poważnie nie zagrozi
aborcji na żądanie. I głupcy, którzy słuchają ich, w głębi duszy o tym
wiedzą, ale ich to nie obchodzi. Wy tak zwani "pro-life", "dobrzy
chrześcijanie", którzy wskazujecie na mnie swoimi plastikowymi palcami,
mówiąc, że jestem "mordercą", że "nie można złem zła naprawić", że choć
"aborcja jest morderstwem, to ci, którzy chcieliby użyć siły, aby zatrzymać
morderstwo, są moralnie tacy sami ", mówię wam, że wasze kłamstwa są
przejrzyste.
Powiedz
mi człowieku z plastiku, czy nie jesteś wśród tych, machających flagą
na znak poparcia operacji tchórzliwego Busha w Iraku? Czy ty nie mówisz,
że racje Waszyngtonu uzasadniają bombardowanie i strzelanie do tysięcy
ludzi? Odpowiedz mi, czy casus belli promowania demokracji na Bliskim
Wschodzie jest ważniejszym powodem dla prowadzenia wojny niż
systematyczne mordowanie milionów własnych obywateli? Ostatecznie,
nienarodzeni są obywatelami, prawda? Czy nie jest podstawą twojego
argumentu za "prawem do życia" zagwarantowanie go w Deklaracji
Niepodległości i zawarcie w Karcie Praw?
Powiecie,
że nie ma żadnej przyczyny, aby podnieść rękę przeciw własnemu rządowi,
że jest to zakazane w liście do Rzymian (13). Wszędzie wszystkie rządy, w
tym nasz, biorą swoje korzenie w uzurpacji. 225 lat temu nasi
przodkowie obalili swój rząd, ponieważ nie reprezentował ich w zakresie
opodatkowania. Powiedzcie mi dobrzy patrioci, czy casus belli
"opodatkowania bez reprezentacji" jest bardziej ważkie niż rozmyślne
morderstwo 50 milionów ludzi? Kłamiecie, a wasze kłamstwa w końcu was
dopadną.
Wraz
z aborcją, kolejnym atakiem na integralność społeczeństwa
amerykańskiego jest zgodny wysiłek, aby usankcjonować praktykę
homoseksualizmu. Homoseksualizm jest anormalnym zachowaniem seksualnym i
jestem pełen współczucia i zrozumienia dla tych, którzy cierpią z
powodu tej choroby. Praktykowany przez przystających na to dorosłych w
granicach własnego życia prywatnego homoseksualizm nie jest zagrożeniem
dla społeczeństwa. Ci dorośli, którzy robią to nieprzymuszeni,
uprawiający to zachowanie w prywatności nie powinni być gnębieni przez
społeczeństwo, które szanuje świętości prywatnego życia seksualnego. Ale
kiedy próbuje się przeciągnąć tę praktykę z ukrycia i na publicznym
forum, na twoich oczach próbuje się zmusić społeczeństwo do
zaakceptowania i uznawania tego zachowania jako tak samo słusznego i
normalnego, co naturalna relacja damsko-męska, powinno się dokonać
każdego wysiłku, włączając w to siłę, jeśli zajdzie taka potrzeba, by
powstrzymać te starania.
Te
starania są powszechnie znane jako propaganda homoseksualna. Czy są to
małżeństwa gejowskie, adopcja dzieci przez homoseksualistów, prawo o
zbrodni nienawiści dotyczące gejów czy próba wprowadzenia programu
równouprawnienia homoseksualizmu do naszych szkół, wszystkim tym
staraniom powinno się bezwzględnie przeciwstawiać. Od tego zależy
istnienie naszej kultury. Obowiązkiem państwa jest promowanie dobrobytu
społecznego i obejmuje to podtrzymywanie wartości i modelu zachowań,
które mają tendencję do tworzenia zdrowego społeczeństwa zdolnego do
reprodukowania się przez naturalne środki komórki rodzinnej. Takim modelem
zachowania, który leży w centrum zdrowego społeczeństwa, jest małżeństwo
między mężczyzną i kobietą. Umieszczenie związków homoseksualnych obok
wzorca i stwierdzenie, że są one tak samo słusznym wyborem stylu życia,
jest bezpośrednim atakiem na długoterminowe zdrowie i integralność
cywilizacji i istotnym zagrożeniem dla samego fundamentu społeczeństwa –
a tym fundamentem jest ognisko rodzinne.
Każda
uczciwa osoba cierpiąca na homoseksualizm powinna uznać, że zdrowe
społeczeństwo wymaga modelu zachowań seksualnych, którego podtrzymywanie
nie będzie atakowane. Podobnie jak inni ludzie cierpiący na różne rodzaje niepełnosprawności, homoseksualiści nie powinni usiłować zarażać
reszty społeczeństwa ich osobliwą chorobą.
Przez
wiele lat myślałem nad tymi kwestiami długo i ciężko i w 1996 roku
postanowiłem zadziałać. W lecie 1996 roku świat skupił się na igrzyskach
olimpijskich w Atlancie. Pod ochroną i auspicjami reżimu w Waszyngtonie
miliony ludzi wyszły świętować ideały globalnego socjalizmu.
Międzynarodowe korporacje wydały miliardy dolarów, a Waszyngton
zorganizował całą armię służb bezpieczeństwa, aby chronić te najlepsze z
wszystkich igrzysk. Mimo że koncepcją i celem tzw. ruchu olimpijskiego
jest promowanie wartości globalnego socjalizmu, tak doskonale wyrażonych
w utworze "Imagine" Johna Lennona, który był hymnem igrzysk w 1996 roku
– mimo że celem Olimpiady jest promowanie tych nikczemnych ideałów,
celem ataku 27 lipca było zawstydzić, rozgniewać i wprawić w
zakłopotanie rząd w Waszyngtonie w oczach świata za jego obrzydliwe
usankcjonowanie aborcji na żądanie.
Planem
było wymuszenie odwołania igrzysk, a przynajmniej stworzenie stanu
niepewności, aby opróżnić ulice wokół tych miejsc i tym samym uszczuplić
ogromne ilości zainwestowanych pieniędzy. Plan powstał w pośpiechu i
przeprowadzony został z ograniczonymi środkami, planami i
przygotowaniami – to było potworne, że im dalej brnąłem, tym bardziej
wymykał się spod kontroli. Ponieważ nie mógłbym zdobyć niezbędnych
silnych materiałów wybuchowych, musiałem oddalić nierealistyczny pomysł
powalenia sieci energetycznej wokół Atlanty i tym samym odcięcia prądu
Igrzyskom w trakcie ich trwania.
Planem,
który w końcu został ustalony, było wykorzystanie pięciu
niezaawansowanych technologicznie czasowych materiałów wybuchowych i
umieszczenie każdego pojedynczo w kolejnych dniach trwania igrzysk,
poprzedzone ostrzeżeniem przekazanym na numer 911 [policji] od 40 do 50
minut wcześniej. Lokalizacja i czas detonacji miała zostać podana, a
zamiarem było w ten sposób opróżnić każdy z tych obszarów, pozostawiając
narażonych na potencjalne zranienie tylko umundurowanych i uzbrojonych
pracowników rządowych.
Ataki
miały się rozpocząć wraz z początkiem Igrzysk Olimpijskich, ale z
powodu niedostatecznego planowania zostało to przełożone o tydzień.
Miałem szczerą nadzieję osiągnąć te cele bez szkody dla niewinnych
cywilów. Jednak wiedziałem, że użyta broń (niemożliwe do kontrolowania
wybuchy czasowe) i wybór taktyki (umieszczanie ich w miejscach
uczęszczanych przez dużą liczbę cywilów) może potencjalnie prowadzić do
katastrofy, w której wielu cywilów może zginąć lub zostać rannymi. Nie
ma na to żadnego usprawiedliwienia i ja przyjmuję pełną odpowiedzialność
za konsekwencje użycia tej niebezpiecznej taktyki.
Pierwsze
i największe urządzenie zostało umieszczone w Centennial Park. Wybuch
miał nastąpić po 55 minutach. Po umieszczeniu urządzenia zajęło około 10
minut przejście do budki telefonicznej, gdzie połączenie zostało
wykonane natychmiast. Telefonistka pod numerem 911 odebrała telefon, a
po upewnieniu się, że mogła zrozumieć mój głos (używałem małego
plastikowego urządzenia do ukrycia mojego głosu), przystąpiłem do
przekazania mojej wiadomości i ku mojemu rozczarowaniu telefonistka
przerwała połączenie.
Musiałem
przyjąć, że połączenie zostało zarejestrowane i że w mniej niż kilka
minut do tej konkretnej budki zostanie skierowana odpowiedź. Więc
szedłem około jedną przecznicę i gorączkowo wpatrywałem się w budkę, by
wykonać następne połączenie. Nie zwracałem uwagi na czas, a minuty
leciały. Myśląc, że może telefonistka odstręczyła się przez dźwięk
mojego zniekształconego głosu przechodzącego przez plastikowe
urządzenie, porzuciłem je i wypatrzyłem budkę przy Days Inn, gdzie
następnie próbowałem wydać jasny komunikat, ściskając nos. Tłum pchał
się i po kilku pierwszych zdaniach, byłem obserwowany bacznie przez co
najmniej dwie osoby. To spowodowało, że opuściłem ostatnie zdanie, które
wskazywało dokładną lokalizację urządzenia wybuchowego. Wynikiem tego
wszystkiego było doprowadzenie do katastrofy – katastrofy uczynionej
przeze mnie i za którą szczerze przepraszam ofiary i ich rodziny.
To
drugie połączenie, które zostało wykonane, jest jedynym, które zostało
upublicznione. Niestety, rząd w Waszyngtonie nie wydał wszystkich nagrań
połączeń wykonanych w ciągu godziny przed wybuchem pod numer 911. Gdyby
to zrobili, społeczeństwo odkryłoby, że połączenie zostało wykonane z
najbliższej okolicy około 40 do 45 minut przed wybuchem. Rozmowa zaczęła
się od słów: "Czy możecie mnie zrozumieć?". Po potwierdzeniu przez
telefonistkę wiadomość rozpoczęła się: "Ignorujemy twoje..." i w tym
momencie połączenie zostało przerwane.
Po
wybuchu i w konsekwencji chaosu postanowiłem przerwać operację.
Pobiegłem z powrotem na zabudowany teren, którego używałem jako obszaru
przygotowań, a który znajdował się na wschód od Atlanty na I-20. Na
prawo od międzystanowej drogi znajduje się ogromny pusty teren z drewnem
i pracami budowlanymi, być może miejsce, w którym zostanie wzniesione
centrum handlowe. Pośród sterty nielegalnych wysypisk śmieci zakopałem i
zdetonowałem pozostałe ładunki i opuściłem Atlantę z wielkim wyrzutem
sumienia.
Po
katastrofie w Centennial Park postanowiłem polepszyć moje urządzenia i
skupić kierunek wybuchu na bardzo wąskim celu. Aby to skończyć, nabyłem
pewną ilość materiałów wybuchowych (dynamit). Zmieniłem kształt ładunków
w celu zminimalizowania potencjalnego zakresu wywołanych przez nie
zniszczeń. Jednak nadal używałem liczników zegarowych, które
pozostawiały detonację poza moją kontrolą, tym samym pozostawiając
miejsce dla tego samego rodzaju katastrofy, który miał miejsce w parku.
Na szczęście tak się nie stało i moje zamierzone cele były jedynymi,
które od tego momentu miały miejsce.
Dwa
ataki były przeprowadzane w zimie 1997 roku. Pierwszy w styczniu był na
klinikę aborcyjną (Family Planning Northside). Drugi był na instytucję
homoseksualną (Lounge Otherside). Klinika aborcyjna została zamknięta,
ale przypadkowo pod ręką był personel, który czyścił swój zakrwawiony
sprzęt, a te sługusy i sam obiekt były celem pierwszego
urządzenia/konstrukcji. Drugie urządzenie umieszczone na scenie zostało
skierowane na agentów rządu w Waszyngtonie.
Kolejny
atak w lutym był w Otherside Lounge. Podobnie, jak w przypadku ataku na
klinikę aborcyjną, użyto dwóch urządzeń. Pierwsze było skierowane
niekoniecznie przeciwko stałym klientom tego gejowskiego baru, ale
raczej, by przygotować grunt na kolejne urządzenie, które zostało
ponownie skierowane przeciwko agentom Waszyngtonu. Sam atak miał wysłać
silny komunikat w proteście przeciw dalszej tolerancji i wsparciu
Waszyngtonu dla propagandy homoseksualnej.
Pomimo
istniejących zagrożeń związanych z urządzeniami czasowymi, wszystkie te
urządzenia stosowane w obu tych atakach funkcjonowały w ramach planu i
nie czynię żadnych przeprosin.
Po
cichej pracy przez rok udało mi się przeprowadzać operacje urządzeniem
detonowanym na komendę, co w znacznym stopniu zmniejszyło ryzyko
krzywdzenia niewinnych cywilów w trakcie przeprowadzania tych operacji.
Ponad milion ludzi zginęło w ubiegłym roku, i jako że nadchodziła
rocznica wprowadzenia Roe v. Wade, pomysłem było wysłanie kolejnej
wiadomości do morderców i tych, którzy ich chronili.
Birmingham
i ta konkretna klinika aborcyjna zostały wybrane wyłącznie ze względów
taktycznych. Miasto było wystarczająco oddalone od dowolnego miejsca, o
którym wiedziano, że już je odwiedziłem. Oglądałem trzy kliniki
aborcyjne w Birmingham, ale żadna z nich naprawdę nie nadawała się na
cel. Klinika New Woman All Women była taktycznie najwłaściwsza.
Obiekt
ten zabija i okalecza przeciętnie 50 ludzi tygodniowo. Każdy pracownik
jest świadomym uczestnikiem tego makabrycznego rzemiosła. Ochroniarz ma
zasadnicze znaczenie w ochronie tych morderców i ich zakładu przed tymi,
którzy chcieliby interweniować, aby powstrzymać tę krwawą praktykę i
dlatego jest na pierwszej linii tej walki. Celem było trafienie w
lekarza-zabójcę, ale jako że urządzenie wybuchowe zostało przedwcześnie
odkryte przez ochroniarza, to musiało być zdetonowane w obszarze
docelowym w obecności tylko asystujących zabójców. Protestujący był po
drugiej stronie ulicy, a klienci czekający na zabicie swojego dziecka
byli na parkingu kilka metrów dalej, ale z powodu skupiającego
charakteru urządzenia i detonowania na komendę, w strefie wybuchu został
uchwycony jedynie zabójca.
Nie
miałem osobiście nic przeciw Lyons i Sandersonowi [pielęgniarka i
ochroniarz z kliniki aborcyjnej, Lyons została trwale okaleczona,
Sanderson zginął]. Byli celem za to, co zrobili, nie za to, kim byli jako
ludzie.
I
naprawdę nie rozumiem procesu psychologicznego, który zachodzi w
podejmowaniu pracy w klinice aborcyjnej. Aby uczestniczyć z bliska w
codziennym mordowaniu i rozdzieraniu ciał dzieci potrzeba bardzo
nieczułej duszy. Jedynie męty nowoczesności wychowane w kulturze egoizmu
i śmierci mogą się odnaleźć, pracując w klinice aborcyjnej. Niektórzy są
tam tylko dla pieniędzy i są obojętni wobec kwestii moralnych lub
politycznych odnoszących się do problemu aborcji. Wielu z nich to mierni
lekarze-najemnicy chcący uzyskać jak najwięcej pieniędzy, jak to możliwe
z wykonania stosunkowo prostej procedury. Dalej są aborcjoniści
ideologiczni. Są najniższym wspólnym mianownikiem skrajnego egalitaryzmu
ścieków liberalizmu. Ci ludzie nienawidzą życia, widzą macierzyństwo
jako kalectwo dane kobietom z natury i używane przez mężczyzn, aby
utrzymać kobiety w poddaństwie. Widzą siebie jako wyzwolicieli
zrywających łańcuchy patriarchalnego niewolnictwa.
Nic bardziej nie obrazuje zdegenerowanego charakteru
amerykańskiego społeczeństwa niż zrobienie z aborcjonistki Lyons
heroicznej ofiary. Aborcja jest vomitorium nowoczesności, a
aborcjonista jest asystentem, który pomaga opasłym imprezowiczom
wymiotować, aby mogli powrócić do zgniłej uczty materializmu i
samozadowolenia. I tutaj świętujący oddają hołd swoich zranionych
towarzyszy.
Ale
czuję zrozumienie dla czynników środowiskowych, które wpływają na
psychologiczny układ tych zagubionych dusz i widzę je bardziej jako
produkty zepsutego społeczeństwa otrutego przez złe ideały. Wielu ludzi o
poglądach pro-life zrozumiale opowiadało się za ściganiem tych mętów,
póki aborcja była zakazana. Z drugiej strony, byłbym skłonny wybaczyć i
chętnie zobaczyłbym dzień, w którym uznają okropności, które popełnili i
odzyskają pewien poziom człowieczeństwa.
Sanderson,
jak większość Amerykanów, prawdopodobnie nie był zaznajomiony z aborcją
blisko i osobiście. A ponieważ społeczeństwo ukryło tę potworność za
zamkniętymi drzwiami i uświęciło ten proces za jego zgodą, ludzie tacy
jak Sanderson są w dużej mierze obojętni wobec aborcji. Widzą go jako
problem w stylu „żyj i pozwól żyć”, czy raczej w tym przypadku: „zabij i
daj zabić”. Niemniej jednak, pomimo rzekomej ambiwalencji względem
aborcji i pomimo faktu, że może był dobrym facetem, zgłosił się na
ochotnika do pracy w miejscu, gdzie morduje się 50 osób tygodniowo.
Zdecydował się władać bronią w obronie tych morderców, gdy szli do swojej
przerażającej pracy, a to czyni go tak samo winnym, jak sami mordercy.
Nie czuję żalu ani skruchy za swoje czyny tego styczniowego dnia, uważam
to, co się wtedy stało, za moralnie uzasadnione.
Waszyngton
miał szczęście, że tego dnia w Birmingham mieli świadka, który znalazł
się w przypadkowym położeniu i mój samochód został zidentyfikowany.
Wiedziałem, że coś jest nie tak na podstawie pierwszych doniesień
wychodzących z Birmingham, więc przygotowałem się do wykonania ruchu,
walcząc sam ze sobą, czy nie uciekać i walczyć z nimi w sądzie. Wybrałem
las.
Kolejny
rok to czas głodu. Ścigany i wychudzony walczyłem o przetrwanie. Ale
jestem szybkim uczniem, więc dostosowałem się do swojej sytuacji. I tak
dobrze przystosowany, zdecydowałem się podnieść walkę przeciw swoim
wrogom.
Następnie
zaplanowałem uderzenie na siedzibę FBI w Andrews latem 1999 roku. Ale
po lecie poświęcając większość mojego czasu na zdobywanie jedzenia, nie
byłem w stanie zebrać niezbędnego sprzętu, aby wykonać swój plan.
Musiałem to odłożyć. Tymczasem prezencja FBI skurczyła się z dużej
siedziby z helikopterami oraz setki agentów do małego biura w National
Guard Armory w Murphy.
Nowy
plan zakładał atak pod koniec 2000 roku. Odłożyłem dużą ilość żywności,
która mogłaby mi wystarczyć na wiele lat spędzonych w górach i nie
byłem w stanie skoncentrować swojej energii wyłącznie na planie. Sprzęt
znajdował się wiele mil dalej na granicy z Tennessee. Po pewnym wysiłku
udało mi się sklecić skuteczne urządzenie i przenieść je na grań z
widokiem na siedzibę FBI w Murphy.
Pierwotnym
planem była kradzież ciężarówki, transport urządzenia do Asheville i
zaatakowanie kliniki aborcyjnej przed wyborami prezydenckimi. Plan ten
upadł, gdyż ciężarówka nie była zdolna do przejechania dwóch mil, nie
mówiąc już o 200. Porzuciłem plan związany z wyborami i wróciłem z
powrotem do mojego pierwotnego celu – agentów w zbrojowni.
Zaplanowałem
okrężną drogę ucieczki. Dwie dodatkowe bomby-pułapki zostały
umieszczone na szlaku, by zniechęcić i opóźnić ewentualnych ścigających.
Agenci byli uporządkowani, ich harmonogramy spełniły się co do minuty. W
końcu urządzenie zostało przeniesione na miejsce i jak tylko agenci
zbliżyli się tego ranka do drzwi, musiała zostać podjęta ostateczna
decyzja. Agenci tego dnia nie zginęli. Być może po oglądaniu ich przez
tyle miesięcy przez znienawidzony mundur ukazało się człowieczeństwo. To
nie było tak, że straciłem wolę walki w obronie nienarodzonych, to była
indywidualna decyzja odnośnie do tych agentów. Nosiłem mundur ich
oddziałów, służyłem w ich szeregach, nie czułem nienawiści do nich jako
ludzi. Mimo że służyli moralnie upadłemu rządowi, w łachmanach FBI,
byli oni zasadniczo moimi rodakami.
Urządzenie
zostało usunięte następnego dnia i zakopane na grani wzdłuż drogi
międzystanowej, gdzie niedawno zostało wydobyte przez tych samych
agentów. Pułapki były bardzo czułe, a linia bezpiecznego rozbrojenia
została wbudowana w system, kiedy były wkładane na miejsce. Nie chcąc
się do nich zbliżać, ponownie zdetonowałem je i usunąłem pozostałe
odpadki.
Kolejne
trzy lata spędziłem żyjąc dość wygodnie, głównie na polowaniu i życiu
obozowym. Po tylu latach ukrywania się i jedzenia kiepskiego pokarmu
nabywa się tendencję uśpienia czujności i to doprowadziło do schwytania
mnie w Murphy w 2003 roku. Do tego momentu była długa droga, ale ciągle
miałem sposób na ucieczkę.
Kiedy
byłem w lesie, aby uniknąć helikopterów oraz ich wrażliwych na ciepło
urządzeń, używałem małej ziemianki. Pewnego zimnego dnia w grudniu 1998
roku byłem skulony pod skały przez pół godziny, gdy helikopter powoli wznosił
się w górę, skanując grań. Warkot jego śmigieł stał się mniej słyszalny i
ostatecznie przeleciał na drugą stronę, a potem zapadła cisza.
Wydostałem się z mojej kryjówki, strzepując zlodowaciały brud i
przypominając w myślach o słowach Psalmisty, który napisał, widząc swoich
wrogów w "wielkiej mocy, rozszerzających swe gałęzie i korzenie, tak
jak duże drzewo", ale po chwili, gdy spojrzał i ujrzał swoich wrogów, byli
oni "nigdzie nie możliwi do znalezienia". Z oporem spojrzałem w
kierunku grani, za którą właśnie zniknął śmigłowiec i powiedziałem:
"Wciąż tu jestem".
A
teraz, po tym, jak ugoda została podpisana, gadające głowy w
wiadomościach są zdania, że jestem "skończony", że będę "pokutować
złamany i niekochany we wnętrzu jakiegoś więzienia o zaostrzonym
rygorze", a jednak mówię wam, że dzięki Bożej łasce wciąż tu jestem –
trochę zakrwawiony, ale zdecydowanie nieugięty.
(Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl; tytuł pochodzi od Redakcji)
Za: http://xportal.pl/?p=5555