Od czasu zwycięstwa partii Prawo
i Sprawiedliwość w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, z wielkim
zdumieniem obserwuję prorządowe stanowisko wielu osób związanych z
szeroko pojętym obozem nacjonalistycznym.
Winę za ten stan rzeczy przypisuję
przede wszystkim zbyt emocjonalnemu podejściu do spraw politycznych.
Winny jest również brak konsekwencji w działaniu, kompromisowość, a
przede wszystkim brak idealizmu. Krytyka zarówno emocjonalnego podejścia
do polityki, jak i braku idealizmu, nie jest bynajmniej rzeczą
wewnętrznie sprzeczną, ponieważ do upragnionego celu, wyznaczanego przez
idealizm, prowadzić muszą osadzone w twardych realiach czyny podyktowane chłodną oceną sytuacji.
Droga pragmatyka, prowadząca do wielkiego, często romantycznego celu,
jest jedyną właściwą drogą dla każdego nacjonalisty i tylko ona może
przynieść sukces. Cel nadrzędny i bezwzględny, który w każdej chwili
życia mamy przed oczyma, chroni przed pójściem na krótkowzroczne
kompromisy, a myśl o nim jest niejako drogowskazem, na który spojrzeć
należy w chwilach zwątpienia i który na pewno nigdy nas nie zawiedzie.
Natomiast twarde osadzenie w realiach, w codziennym życiu, jest
konieczne, żebyśmy nie stali się bujającymi w obłokach idealistami,
którzy o idei, oczywiście już stworzonej, potrafią wyłącznie rozmawiać, a
której nie potrafią wprowadzić w życie, ani nawet jej rozwinąć.
Na chwilę obecną mamy niestety do
czynienia z bardzo niebezpieczną, wprost odwrotną sytuacją. Do
przyziemnego, błahego z perspektywy narodowego-radykalizmu
celu, wyznaczanego coraz częściej przez osobiste ambicje, prowadzić ma
droga naiwnej wiary w nic nieznaczące zjawiska, grę na emocjach
prowadzoną przez obecną ekipę rządzącą na czele z prezydentem. Czy
ubranie przez prezydenta polówki z motywem biało-czerwonej flagi
jakkolwiek zbliża nas do realizacji wymarzonych celów? Czy drobne gesty,
wyolbrzymiane w naszym środowisku, obliczone przez piarowców na
polityczny zysk, mają z nas uczynić poddanych tego systemu? Oczywiście
jest to miła odmiana, po szczerze antypolskim i błazeńskim „panowaniu"
PO, co jednak nie zmienia faktu, że PiS nigdy nie był ani nie będzie
partią nacjonalistyczną, a więc nigdy nie może być przez nas w pełni
zaakceptowany. Niestety, wiele osób z nas pozwoliło zatriumfować emocjom
w miejscu, gdzie panować powinna chłodna ocena sytuacji. Nie możemy dać
się rozbroić przez błahe i nic niewnoszące z perspektywy czasu gesty i
ekscytacje ludźmi, którzy tylko z pozoru nas przypominają! Dzisiejsza
retoryka PiS jest wyłącznie próbą
wpasowania się w obecnie panujący trend, modę na patriotyzm. To na
ramionach tysięcy młodych ludzi z całej Polski, działających
bezinteresownie, wyłącznie w imię idei, wyniesieni zostali dawno
zapomniani bohaterowie i do tej pory uważane za przedawnione wartości.
Zmieniliśmy spojrzenie społeczeństwa,
wytworzyliśmy pewną niszę do działania, która mogła okazać się drogą do
władzy i dalej do wprowadzania w życie naszych postulatów, jednak po raz
kolejny system sam się obronił, kanalizując wszystkie prawdziwie
antysystemowe siły. Miliony po raz kolejny uwierzyły, że alternatywą
jest wybór innych graczy, siedzących jednak od lat przy tym samym stole
skorumpowanego systemu. Bardzo wymowne jest wycofanie patronatu
prezydenta Andrzeja Dudy ze współorganizowanego przez ONR marszu ku czci
Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce, pod wpływem nacisku rzekomej „opinii publicznej"
inspirowanej z Czerskiej. Sytuacja ta pokazuje, że cały patriotyzm
PiS-u kończy się w miejscu, gdzie kończy się polityczny interes tej
partii. Początkowo zdawało mi się, że do roli, jaką odegrało PiS,
zostanie oddelegowany ktoś mniej umoczony w bagnie polskiej polityki,
ktoś z mniej oczywistymi powiązaniami z systemem, ktoś taki jak Janusz
Korwin-Mikke czy Paweł Kukiz. Jednak nie było to potrzebne, jak widać Polacy uwierzą we wszystko,
nawet we wręcz rewolucyjną zmianę, której dokonać miał PiS, którego
jedyną różnicą od poprzedniego rządu jest lepsze i szybsze zrozumienie „fali zmian", na której znów wypłynęli, a którą to my stworzyliśmy. Wyżej wymienieni „antysystemowi" przywódcy są wentylem bezpieczeństwa, który może się przydać w przyszłości…
Nieumiejętność wykorzystywania stworzonego potencjału, a nawet odcinanie
się od niego, to nasz wielki błąd, który oddala od nas wizję
przeprowadzenia gruntownych zmian w duchu narodowego-radykalizmu. Myślę tutaj m.in. o zjawisku tzw. gimbopatriotyzmu,
tak często krytykowanego na różnego rodzaju portalach i forach
nacjonalistycznych. Niektórzy tak bardzo uwierzyli w swoją wyjątkowość,
że nie dopuszczają do siebie myśli uczynienia z nacjonalizmu idei
masowej, z drugiej strony tak bardzo mało wierzą w siebie, że mówiąc
wprost, boją się sukcesu i co za tym idzie odpowiedzialności. Gimbopatrioci
nie powinni być postrzegani jako niechciane dziecko naszej
działalności, ale jako potencjał. Należy na nich patrzeć jak na dziecko,
na które ze względu na słabe ukształtowanie wewnętrzne, możemy
szczególnie silnie oddziaływać i wszczepiać właściwą postawę. To
naturalne, że ludzie są różni, nie każdy nadaje się na ideologa,
przywódcę czy nawet publicystę, ale każdy, kto szczerze kocha naród,
chce dla niego działać i wierzy w siłę tkwiącą w NR, musi znaleźć
miejsce w naszych szeregach.
Zdecydowanie lepiej jest poświęcić się
pracy wychowawczej wspomnianych wyżej nieukształtowanych działaczy, a
nie szukać miejsca dla siebie lub swoich poglądów w świecie
ogólnopolskiej polityki, bo na razie polegać może to tylko na
ustępstwach. Niestety jeszcze jesteśmy zbyt słabi, a nasz falstart, co
już wielokrotnie miało miejsce, kończy się upodobnieniem do tych, z
którymi walczymy. Musimy wierzyć w siebie, w moc tkwiącą w naszej idei,
codziennie powtarzać, że nie ma miejsca w naszych szeregach dla ludzi
współpracujących z systemem.
Jako nacjonaliści zawsze będziemy antyrządowi i antysystemowi, aż do
czasu, gdy ten rząd i system stworzymy sami, na własnych zasadach i bez
żadnych kompromisów, bo dopiero wtedy będzie to władza prawdziwie
narodowa. Z obecnego systemu nie musimy czerpać nic, wszystko możemy
zniszczyć, zarówno to, co jest dobre, jak i złe – to, co jest dobre i tak się odrodzi w naszym Państwie, a to, co
złe nie ma prawa dalej istnieć i im szybciej zginie, tym lepiej. Nie
damy się zwieść zwodniczym gestom systemowej prawicy ani lewicy, tym
bardziej pewnym stołkom czy przywilejom, nie potrzebujemy fałszywych
sprzymierzeńców ani doradców – Nowy Ład stworzymy sami, a zbędny balast w chwili Przełomu będzie tylko nam przeszkadzał.
Maria Pilarczyk
Za: https://kierunki.info.pl/2016/02/maria-pilarczyk-nadal-jestesmy-antyrzadowi/