W dzisiejszym świecie usłyszeć
można wiele błędnych lub zakłamanych opinii o krucjatach. Opisuje się
je obecnie jako barbarzyńskie wyprawy łupieżcze, wskazuje jako powód
wstydu dla katolików. Atak na krucjaty jest częścią szerszego zjawiska
przeinaczania faktów historycznych, ich błędnego interpretowania w celu
podważania nauk Kościoła. Koronnymi argumentami wrogów Kościoła
Katolickiego są „krucjaty, palenie czarownic, Święta Inkwizycja,
prześladowanie naukowców lub Żydów”. Tę kłamliwą narrację zawdzięczamy
głównie protestanckim myślicielom i historykom, spopularyzowaną przez
hollywoodzkie produkcje filmowe. Mimo że mija się ona z prawdą
historyczną, stała się dominująca. Wyprawy krzyżowe należą do
najbardziej wypaczanych i źle rozumianych wydarzeń w historii Kościoła.
Powszechnie uważa się, że krucjaty stanowiły niczym nieuzasadniony akt
agresji. Ich głównym celem była kolonizacja Bliskiego Wschodu i
narodziły się z chciwości, chęci rabunku i pragnienia bogactwa. Istnieje
też mit o masakrze w Jerozolimie po jej zdobyciu przez krzyżowców w
1099 roku oraz historia o tym, że krucjaty były skierowane również
przeciwko Żydom i były prowadzone w celu nawrócenia innowierców. Wiele
osób uznaje te wyprawy również za przyczynę obecnego stosunku świata
islamu do Europy. Źródła tych mitów szukać należy w XVI wieku,
gdy protestanccy historycy zaczęli przywoływać wciąż wówczas trwające
krucjaty jako argument przeciwko papiestwu. Protestanckie nauczanie
sprzeciwiało się krucjatom głównie dlatego, ponieważ zakładały one
posłuszeństwo wobec papieża. Reformatorskie stwierdzenia typu, że
krucjaty to dzieło antychrysta, krzyżowcy to zabobonni głupcy i
barbarzyńscy wojownicy, którzy marnują europejskie zasoby, trafiły
później na podatny grunt w epoce oświecenia, która charakteryzowała się
wrogością wobec Kościoła. W XVII i XVIII wieku podłożone
zostały podwaliny pod dzisiejsze postrzeganie krucjat, przez
oświeceniowych myślicieli takich jak Voltaire, którzy krytykowali
krucjaty z pozycji antykatolickich. W XX wieku zaczęto patrzeć na
krucjaty z perspektywy kolonializmu, wykorzystywano je w propagandzie, w
imperialnej polityce Wielkiej Brytanii oraz Francji i przyczyniło się
to do postrzegania krucjat przez ludzi współczesnych jako średniowiecznego
kolonializmu. W połowie XX wieku badacze reprezentujący poglądy
marksistowskie interpretowali wyprawy krzyżowe z perspektywy
gospodarczej, przedstawiając je jako inicjatywę gospodarczą o specyfice
kolonizatorskiej. W latach powojennych na zachodzie Europy dominował
dyskurs liberalno-lewicowy lub marksistowski, ateistyczny i
antyklerykalny i to badania historyków o takich poglądach były
najbardziej popularne i ukształtowały dzisiejsze spojrzenie
społeczeństwa (nawet katolickiego) na krzyżowców i krucjaty. Większość
historyków XX wieku, którzy przedstawiali krucjaty w negatywnym świetle,
robiło to będąc dalekimi od obiektywizmu, często z powodu osobistej
wrogości do religii i Kościoła. Nie potrafili sobie też wyobrazić, że
rycerze angażowali się w wyprawy przede wszystkim z pobudek religijnych.
Chciałbym zaznaczyć, że w tym
artykule skupię się jedynie na pielgrzymkach zbrojnych na Bliski Wschód i
w rejon Morza Śródziemnego przeciwko muzułmanom i posłużę się jako
przykładem głównie pierwszą z nich. Zdaję sobie sprawę z tego, że w
ciągu wieków idea krucjat ewoluowała i miało miejsce wiele innych
wypraw przeciwko wrogom Kościoła, heretykom i poganom. Stereotypowy
pogląd głosi, że pierwsza wyprawa krzyżowa do Ziemi Świętej była niczym
nieusprawiedliwionym aktem agresji ze strony Europejczyków. Byłaby to
prawda tylko wówczas, gdybyśmy zapomnieli prawie czterysta lat
działalności muzułmańskiej na Bliskim Wschodzie i ekspansję islamu z
Półwyspu Arabskiego przez Afrykę Północną aż do południowej Hiszpanii
oraz podbój chrześcijańskiego terytorium. Powstanie islamu stało się
zasadniczą przyczyną do powstania ruchu krucjatowego. Paradoksalnie
przyczynił się do tego sam Muhammad, gdy umierając, polecił swoim
zwolennikom ”walczyć z wszystkimi ludźmi, póki nie powiedzą, że nie ma
Boga prócz Allaha”. Islam od początku swojego istnienia jest
ideologia militarystyczną, zakładającą podbój terytorialny. Zakłada
„świętą wojnę”, dżihad przeciwko niewiernym, dający muzułmaninowi
obietnicę nie tylko materialnych, ale i duchowych bogactw. Na
krucjaty trzeba patrzeć przez pryzmat ekspansywnego islamu, jeśli chce
się ocenić je obiektywnie i prawidłowo. Konflikt pomiędzy muzułmanami a
"niewiernymi" rozpoczął się jeszcze za życia Muhammada, gdy islamiści
najechali Palestynę i Syrię i w ciągu dziesięciu lat podbili
chrześcijańskie obszary Syrii (635), Jerozolimy (638) i Egiptu (642).
Muzułmanom udało się nawet przeprowadzić oblężenie stolicy Bizancjum,
Konstantynopola, lecz zostali odparci. Afryka Północna została zajęta
do roku 700, gdy padła ostatnia chrześcijańska warownia, a nad niegdyś
rzymskimi prowincjami, nawróconymi na katolicyzm dzięki krwi
męczenników, przejęli kontrolę Arabowie. Po śmierci Muhammada, kalifat
podzielił się na mniejsze kalifaty, konkurencyjne wobec siebie. Istniał
sunnicki kalifat Abbasydów w Bagdadzie, szyicki kalifat Fatymidów w
Egipcie i umajjadzki kalifat Kordoby w Hiszpanii. Wszystkie znajdowały
się częściowo lub w całości na byłych chrześcijańskich terytoriach.
Myślę, że nakreślony obraz ekspansji islamu w początkach jego istnienia
wskazuje bez wątpienia, kto był najeźdźcą, a kto się bronił.
Wydarzeniem, które wstrząsnęło
katolickim społeczeństwem w Europie, było zniszczenie przez
kalifa szaleńca Al-Hakima Bazyliki Grobu Świętego znajdującej się
w Jerozolimie. Nie był to pierwszy przykład wyjątkowej wrogości
Al-Hakima do chrześcijan i Żydów. Władca nakazał, by nosili oni czarny
turban i krzyż lub belkę drewna w miejscach publicznych. Dla jasności
dodam, że krzyż pełnowymiarowy, a nie krzyżyk na szyi. Edykty wydane
przez kalifa Al-Hakima zabraniały również używania wina (nawet przy
Eucharystii) oraz nakazywały usunięcie wszystkich krzyży znajdujących
się na zewnątrz, z wyłączeniem tych noszonych przez chrześcijan i Żydów.
Nakazywały również zniszczenie wszystkich mszałów. Prześladowania
autochtonicznych chrześcijan trwały do roku 1021, gdy kalif został
zamordowany. Wydarzenia te trwale wpłynęły również na europejskich
katolików, przecież zburzono jeden z najważniejszych kościołów
chrześcijaństwa i prześladowano chrześcijan ze względu na ich wiarę na
terytorium, które niegdyś było chrześcijańskie. Wzrost niebezpieczeństwa
dla chrześcijan miał dopiero nadejść wraz z pojawieniem się Turków
Seldżuckich. Byli nomadycznym ludem ze stepów Azji, który nawrócił się
na sunnicki islam i opanował kalifat bagdadzki. Seldżucy prześladowali
chrześcijan na ziemiach podległych kalifowi, palili kościoły, mordowali
księży, atakowali pielgrzymów zmierzających do Ziemi Świętej. Za
przykład brutalności Turków Seldżuckich może posłużyć historia
pielgrzymów, którzy pod przewodnictwem biskupa Bambergu (Niemcy,
Bawaria) zmierzali ku Ziemi Świętej. Dwanaście tysięcy pielgrzymów
zostało zmasakrowanych, zaledwie dwa dni marszu od Jerozolimy. W 1071
Seldżucy stanowili również zagrożenie dla Cesarstwa Bizantyjskiego,
zwyciężając w bitwie pod Manzikertem i okupując w konsekwencji Anatolię
(dzisiejsza Turcja). Ustanowili na podbitym terenie Sułtanat Rumu, ze
stolicą w starożytnym, chrześcijańskim mieście Nicei. Była to katastrofa
dla Bizancjum, armia była w opłakanym stanie, cesarz pojmany,
prowincja, która zapewniała większość bogactwa gospodarczego, znalazła
się w rękach muzułmanów. Cesarz Aleksy I Komnen wiedział, iż Turcy są na
tyle groźni, że potrzebował będzie pomocy zachodu, aby z nimi walczyć.
Dlatego wyprawił posłów do papieża, który w owych czasach był jedyną
osobą o wystarczającym autorytecie, by zorganizować misję ratunkową dla
Bizancjum.
Papież Urban II wygłosił na
synodzie w Clermont w listopadzie 1095 mowę, która zmieniła świat. Mowa
Urbana, inaugurująca cały ruch krucjatowy, skupiała się na trzech
głównych tematach: wyzwoleniu Miasta Świętego – Jerozolimy, na
agresywnych działaniach Turków i w końcu na zachęcie skierowanej do rycerzy
katolickiego zachodu, by chwycili za broń. Wcześniej w tekście nazwałem
krucjaty zbrojnymi pielgrzymkami, bo w istocie tym one właśnie były,
szczególnie pierwsza krucjata. Urban II planował wyprawę jako
pielgrzymkę pokutną. Na synodzie w Clermont pozwolono pielgrzymom nosić
broń, wcześniej wymagano, by pielgrzymi zostawili ją w domu. Stworzyło
to rycerstwu okazję do zadbania o swoje zbawienie, poprzez podjęcie
ciężkiej pokuty, jaką była wyprawa krzyżowa, a jednocześnie nie wymagało to
porzucenia żołnierskiej profesji. Krucjata nie była postrzegana jako
kolejna pielgrzymka, ale jako pielgrzymka największa, a wezwanie do
odzyskania Jerozolimy było w pewnym sensie powszechnym wezwaniem do
świętości, skierowanym w szczególności do świeckich, dla których
wcześniej jedyną pewną drogą do własnego zbawienia było wstąpienie do
klasztoru. Urban II za cel nadrzędny krucjaty uważał wyzwolenie
Jerozolimy, wiedział, że to właśnie ten cel znajdzie poparcie zebranych francuskich rycerzy, a nie obietnice bogactw i łupów. We Francji
panowało szczególne oddanie dla Miasta Świętego, głównie za sprawą
klasztoru w Cluny, a pielgrzymki do Jerozolimy były bardzo popularne,
nawet wśród szlachetnie urodzonych. Zajęcie Miasta przez muzułmanów
było jak obelga dla katolickiego społeczeństwa Francji i generalnie dla
całego świata chrześcijańskiego. Wezwanie Urbana miało na celu oderwanie
wielmoży i rycerstwa od ich indywidualnych spraw, by pomaszerowali
walczyć za Chrystusa i Kościół oraz odzyskali dawne chrześcijańskie ziemie.
Krucjaty nie były opłacalne materialnie, finansowo. Koszty pielgrzymki
zbrojnej zdecydowanie przekraczały możliwe zyski. Zresztą większość
rycerstwa nie liczyła na bogactwa materialne wynikające z wyprawy, a na
bogactwa duchowe. Urban II zastosował dodatkową duchową zachętę w
postaci odpustu zupełnego. Papież orzekł: „ktokolwiek wyrusza na
wyprawę, by uwolnić kościół Boży w Jerozolimie, z samej pobożności, a
nie dla zdobycia sławy czy pieniędzy, może zastąpić tą wyprawą wszelką
pokutę za grzechy”. Wielu twierdzi, że celem krucjat było gromadzenie
bogactwa, jednak zapiski historyczne pokazują, że ogromna część
krzyżowców w rezultacie popadła w kłopoty finansowe. Rycerstwo
sprzedawało lub zastawiało ziemie i ruchomości, by sfinansować swoją
zbrojną pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Pomimo związanych z
krucjatą ogromnych kosztów, wielka liczba katolików odpowiedziała na
wezwanie papieża. Dla współczesnych, szczególnie w dobie materializmu,
liberalizmu i konsumpcjonistycznego stylu życia, powód, dla którego ci
ludzie wyruszyli, będzie nie do ogarnięcia, poza percepcją, zupełnie
niezrozumiały. Był on oczywisty dla średniowiecznych katolików,
była to Wiara i Miłość do Boga. Wiara katolicka przenikała wszystkie
aspekty codziennego życia i tak samo było z wyprawami krzyżowymi, które
dla większości uczestników były głębokim, religijnym doświadczeniem. Dla
wielu rycerzy pielgrzymki zbrojne okazały się okazją do pokuty za
grzechy, wykorzystując swoje umiejętności do wykonania zadania miłego
Bogu. Wojna została ukazana jako akt pokuty tego samego rodzaju, co
modlitwa czy post. Krzyżowcy wierzyli, że wartość pokuty zależy również
od sposobu, w jaki uczestniczą w wyprawie. Faktycznie rycerze zachowywali
się jak pokutnicy: prosto się ubierali, przestrzegali zakazu
przeklinania, hazardu i nierządu. Złamanie tych zasad mogło się dla
pielgrzyma skończyć śmiercią, okaleczeniem lub upokorzeniem. Przed
wyruszeniem zbrojni przygotowywali się również duchowo, odwiedzali
sanktuaria, pościli i dawali jałmużnę. Często prosili też swoich
sąsiadów o wybaczenie. Nie znaczy to, że wszyscy krzyżowcy byli
świętymi, ale dla zdecydowanej większości to wiara była głównym powodem
uczestnictwa w wyprawach krzyżowych. Wiara jest też wytłumaczeniem
rozsądniejszym niż zysk materialny. Gdyby to on był najważniejszy, to
myślę, że krzyżowcom łatwiej byłoby zostać w Europie i walczyć z
sąsiadami, a nie narażać swoje życie w pielgrzymce przez tysiące
kilometrów i inwestować fortuny bez żadnej gwarancji zysku. W
rzeczywistości uczestnictwo w krucjacie było kiepską inwestycją, w
większości rycerze wracali z niej biedniejsi, o ile w ogóle wracali.
Nieprawdą jest stwierdzenie, że
krzyżowcy wyruszyli, by zdobyć zamorskie kolonie. Sam fakt, że były to
pielgrzymki zbrojne, obala argument o kolonizatorskim charakterze wypraw
krzyżowych. Rycerstwo w znacznej większości nie planowało zostawać na
Bliskim Wschodzie i większość tych, którzy przetrwali podróż i dotarli
do Jerozolimy, wróciła do domu. Dla rycerstwa była to przede wszystkim
pielgrzymka i tak jak z każdej innej pielgrzymki do sanktuarium czy
kościoła, tak i z krucjaty walczący zbrojni wracali do domu. Faktem
jest, że niektórzy szlachetnie urodzeni pielgrzymi zostali i stworzyli
struktury państw krzyżowych, ale państwa te zmagały się z chronicznym
problemem zbyt małej ilości ludzi. Wynikało to z samego charakteru
krucjat i tego, że większość pielgrzymów-żołnierzy pragnęła powrócić do
domów.
Krucjaty nie były ani wyprawami
kolonizatorskimi, ani wojnami konwersyjnymi, jak często się o nich mówi.
Współcześni krytycy twierdząc, że krucjaty miały na celu nawracanie
niewiernych z Bliskiego Wschodu, są głęboko w błędzie. Uważam,
że wielu z nich o tym wie i kłamią z premedytacją. Wojny konwersyjne na
Bliskim Wschodzie prowadzili muzułmanie i nie można dżihadu porównywać z
pielgrzymkami zbrojnymi katolickiego Zachodu. Krzyżowcy nie mieli za
zadanie nawracać muzułmanów czy Żydów, a odbić z rąk islamistów Ziemię
Świętą. Oczywiście konwersje się zdarzały, ale takich przypadków nie
było zbyt wiele, między innymi dlatego, że za nawrócenie na
chrześcijaństwo muzułmaninowi grozi śmierć. Wszelkie nawrócenia były dla
katolickich zbrojnych ubocznymi korzyściami, ponieważ postrzegali oni
swoje wyprawy przede wszystkim jako obronne, sprawiedliwe wojny.
Chciałbym też zadać kłam stwierdzeniom,
że wyprawy krzyżowe były „pierwszym holokaustem” i były skierowane
przeciwko Żydom. Polityka papiestwa sama się w tej kwestii broni.
Mianowicie zmierzała ona raczej w stronę tolerancji i zapewnienia
ochrony. Społeczności żydowskie istniały w całym świecie
chrześcijańskim, a Żydzi byli jedyną niechrześcijańską grupą oficjalnie
chronioną przez prawo. Mimo to znalazła się grupa wśród krzyżowców,
która potraktowała krucjatę jako pretekst do rozprawy z Żydami. Do
najpoważniejszych zajść doszło w Nadrenii, a ich inicjatorem był hrabia
Emich z Flonheim. Człowiek niegodny tego, by nazywać go krzyżowcem.
Plądrował on wraz ze swoimi ludźmi żydowskie społeczności, podążając
wzdłuż Renu. Mordował Żydów w Spirze, Kolonii, Trewirze, Wormacji i
Moguncji. Ważnym faktem jest, że w wielu tych miejscowościach, które
Emich zaatakował, Żydom pomocy udzielali katoliccy biskupi. W Spirze
lokalny biskup nie tylko uratował miejscowych Żydów, ale także odszukał i
ukarał tych, którzy brali udział w pogromie. Winnych skazano na obcięcie
ręki. Dzięki niemu zginęło tylko 12 Żydów. W Moguncji zaś wielu Żydów
skorzystało z zaproszenia biskupa Rutharda, który udostępnił im swój
pałac. Dla Emicha nie miało to znaczenia, napadł na pałac biskupa i
wymordował Żydów oraz chrześcijan. Jest to przykład tego, że Emich nie
kierował się wiarą, a zwykła chciwością. Prawdopodobna liczba ofiar to
siedemset. Jego wojsko w większości zdezerterowało, gdy Węgrzy nie
pozwolili Emichowi przejść przez granicę, a sam hrabia nigdy nie dotarł
do Jerozolimy. Ciężko tę zbieraninę nazwać krzyżowcami, choć
odpowiedzieli na wezwanie papieża, to nigdy nie podjęli realnych
wysiłków, by tę pielgrzymkę odbyć i ograniczyli się do łupienia
niemieckich Żydów. Przyczyną tych zbrodni nie była też wiara
chrześcijańska, dążenie do zbawienia, a zwykła chciwość i właśnie brak
prawdziwej wiary oraz miłości do Chrystusa wśród tych „wojowników”.
Co do „rzezi” po zdobyciu
Jerozolimy, to trzeba na to zdarzenie patrzeć przez pryzmat ówczesnego
sposobu prowadzenia wojny. W średniowieczu, zarówno w świecie
chrześcijańskim, jak i islamskim, normą było, że miasto, które się nie
poddało atakującym, jest zdane na ich łaskę, jeżeli zostanie zdobyte.
Faktycznie krzyżowcy zabili wielu muzułmanów, gdy wkroczyli do
Jerozolimy, ale należy próbować zrozumieć kontekst historyczny i wziąć
pod uwagę ogólny sposób prowadzenia wojny w średniowieczu. Ogólnie rzecz
biorąc, samo słowo „rzeź” jest mocno przesadzonym stwierdzeniem. Wynika
to również z tego, że rozumiemy opisy zajść w Jerozolimie dosłownie, a
były one metaforyczne i odwoływały się do fragmentów Pisma Świętego.
Zbrodnie te były również odpłatą za cierpienia autochtonicznych
chrześcijan, zburzenie Bazyliki Grobu Świętego i odpowiedzią na
czterysta sześćdziesiąt lat okupacji Jerozolimy przez islamistów. Zbiorowe
mordy nie były w tych czasach domeną tylko i wyłącznie krucjat. Za
przykład niech posłuży Imad ad-Din Zanki, który po zdobyciu Edessy
wymordował sześć tysięcy chrześcijan lub mamelucki sułtan Bajbars, który
po zdobyciu Antiochii kazał zamknąć bramy miasta i wymordował
wszystkich chrześcijan.
Średniowieczne pielgrzymki
zbrojne do Ziemi Świętej miały też momenty godne zapamiętania,
kontemplacji i podziwu dla wiary oraz chęci poświęcenia się w służbie
Chrystusa i Kościoła Katolickiego. Przykładem wielkiej wiary i chęci
ewangelizacji poprzez słowo jest działalność św. Franciszka z Asyżu.
Wbrew współczesnej wizji jako zwolennika "tolerancji i różnorodności"
pragnął On wykorzenienia islamu poprzez ewangelizację, a nie układania
się z muzułmanami. Franciszek przybył wraz z jedenastoma współbraćmi pod
oblężoną wówczas Damiettę w Egipcie, aby nauczać muzułmanów o
Chrystusie, nawet za cenę męczeństwa. Wybrał się wraz z innym bratem
zakonnym do Al-Kamila, dowódcy sił muzułmańskich w Damietcie, by
nawrócić go na chrześcijaństwo i zakończyć krucjatę. Gdy dotarli do
muzułmańskich wart, zostali pojmani i po apelach Franciszka zostali
postawieni przed obliczem Al-Kamila. Przyszły święty nauczał
sułtana przez kilka dni o Chrystusie, poprzez tłumacza. Franciszek tym
sposobem uratował życie swoje i drugiego pojmanego. Sułtan był głęboko
poruszony słowami świętego, postanowił wbrew radom swoich doradców
religijnych nie ścinać chrześcijańskich posłów. Powiedział
jednak Franciszkowi, że nie mógłby się nawrócić na wiarę katolicką bez
zrażania do siebie swoich poddanych. Wiązałoby się to z prawdopodobnym
buntem i śmiercią sułtana. Natomiast poprosił świętego, by ten pamiętał o
nim w swoich modlitwach i wyraził nadzieję, że Bóg za wstawiennictwem
Franciszka objawi mu, która wiara jest dla Niego bliższa. Misja
Franciszka nie przyniosła zamierzonego efektu, ale jest pięknym
przykładem ideowości pielgrzymów i duchowego celu prowadzenia krucjat, a
sam zakonnik był ucieleśnieniem biedaka, jak i rycerza, autentycznym
krzyżowcem. Innym przykładem wartym przywołania w kontekście chwały
wypraw krzyżowych jest Gotfryd de Bouillon. Odmówił On z pobudek
religijnych przyjęcia tytułu króla Jerozolimy, czuł się niegodnym tego
zaszczytu i uważał, że królem Jerozolimy może nazywać się tylko Jezus
Chrystus. Ostatecznie przyjął tytuł Obrońcy Grobu Świętego.
Egzemplifikacją nie tylko heroizmu, ale również umiłowania bliźniego i
chęci czynienia dobra, a także wyjątkowej skromności i głębokiej wiary
był zakon szpitalników, który powstał dzięki ruchowi krucjatowemu.
Zakonnicy składali śluby zobowiązujące do życia w czystości i
posłuszeństwie, ale także do zbrojnej walki za Chrystusa i Kościół.
Szpitalnicy mieli prowadzić życie zakonne według reguły św. Augustyna.
Zobowiązywało ich to do postów, do wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu.
Mieli żyć w kolektywie, nic nie mogli mieć na własność, wszystko było
wspólne. Ubierać powinni się skromnie i nie wyróżniać się bogactwem, a
wręcz przeciwnie, oczekiwano od nich ubóstwa. Ich Wielki Mistrz zakonu
nazywany był „strażnikiem ubogich”. Szpitalnicy stworzyli w Jerozolimie
ogromny kompleks szpitalny z dwoma tysiącami łóżek, a w przypadku, gdy
brakowało miejsc, bracia zakonni spali na podłodze, oddając zakonne
dormitoria chorym. Przyjmowano pacjentów niezależnie od narodowości,
wyznania i płci. Żydów i muzułmanów nie tylko leczono, ale mieli również
zapewnione żywienie zgodne z ich religią. Zakon Rycerzy Jerozolimskiego
Szpitala im. św. Jana Chrzciciela, bo tak brzmiała pełna, oficjalna nazwa
zakonu szpitalników, udzielał również pomocy rannym na polu bitwy, gdy
walczyła armia Królestwa Jerozolimy. Wielokrotnie wykazali się heroizmem
podczas walk z muzułmanami, ale wsławili się głównie obroną fortu św.
Elma na Malcie. W roku 1565 Turcy Otomańscy w liczbie około
czterdziestu tysięcy oblegli katolicką twierdzę z rozkazu Sulejmana
Wspaniałego. Obrońcy wyspy byli nieliczni, zaledwie pięciuset rycerzy i
około osiem tysięcy maltańskiej milicji. Dowodził Nimi Jean de La
Valette, jeden z najwspanialszych wojowników w historii chrześcijaństwa,
liczył siedemdziesiąt lat, a pięćdziesiąt przeżył jako rycerz zakonny.
Znany był jako pobożny i stanowczy rycerz. Był weteranem oblężenia wyspy
Rodos przez Turków w 1522 roku, w 1541 został przez nich pojmany i rok
cierpiał przykuty jako galernik na jednym z otomańskich okrętów. W Nim
właśnie obrońcy pokładali swoje nadzieje na zwycięstwo. Rycerzami
broniącymi twierdzy byli bracia zakonni zakonu szpitalników. Atak
rozpoczął się 25 maja. Dzięki odwadze, wierze i poczuciu obowiązku
wobec świętej sprawy obrońcy zadawali Turkom bolesne straty. Muzułmanie
sądzili, że ze względu na duża przewagę liczebną uda im się szybko
zająć fort, jednak mylili się. W cztery dni zdołali zdobyć jedynie linię
zewnętrznych okopów. Mimo że Turcy prowadzili intensywny ostrzał
artyleryjski, wystrzeliwując sześć tysięcy kul armatnich dziennie,
zakonnicy i Maltańczycy nie poddawali się. W samym dniu 18 czerwca 1565
roku zginęło około tysiąca oblegających i stu pięćdziesięciu obrońców.
23 czerwca pozostało już tylko sześćdziesięciu obrońców, a wyżsi rangą
oficerowie z powodu ran nie byli w stanie ustać na nogach. Usiedli na
krzesłach w wyłomie, aby walczyć i zginęli w momencie ostatecznego
szturmu. Turcy wdarli się do fortu i wybili resztę obrońców, podobno
przeżyło tylko pięciu żołnierzy. Ciała zabitych powieszono potem do góry
nogami, z rozpłatanymi głowami i klatkami piersiowymi oraz wyrwanymi
sercami. Zginęło półtora tysiąca chrześcijańskich żołnierzy i cztery
tysiące Turków. Po zdobyciu fortu św. Elma, muzułmanie skierowali się ku
Birgu i Seneglea. Walka była wyjątkowo zaciekła i chrześcijanie pomimo
przewagi wroga bronili się dzielnie. La Valette osobiście uczestniczył w
walce i zagrzewał rycerzy do boju. Sytuacja była tak rozpaczliwa, że
nawet cywile, w tym kobiety i dzieci obsadzali mury, by odpierać
najeźdźców. Ostatecznie Turków odparła hiszpańska odsiecz 11 września
1565 roku. Przez cztery miesiące rycerze w imię Chrystusa i Kościoła
dzielnie walczyli z islamskim agresorem. Malta ocalała dzięki połączeniu
religijnej żarliwości i żelaznej siły woli jej obrońców, a także dzięki
odrobinie szczęścia. Szpitalnicy utrzymali się na wyspie jeszcze do
momentu zajęcia jej przez Napoleona w 1798 roku.
Fakt prowadzenia wojny w imię
Wiary i wspierania kampanii militarnej przez papieża oraz Kościół jest
jednym z argumentów krytyków Kościoła i krucjat. Zarzucają
chrześcijańskim wojownikom obłudę i hipokryzję, ponieważ z jednej strony
deklarują naśladowanie Chrystusa, a z drugiej uczestniczyli w zbrojnej
pielgrzymce, aby odzyskać Ziemię Świętą. Jednak nauka Kościoła o
przemocy łączy rozumienie i celowość prowadzenia wojny, wzorując się na
tradycji grecko-rzymskiej i żydowskiej, z naukami Chrystusa. Sam Stary
Testament jest pełen przykładów wojny sprawiedliwej, usankcjonowanej
przez Boga. W Nowym Testamencie usprawiedliwienie dla wojny jest
bardziej stonowane niż w Starym. Sam Jezus Chrystus, z jednej strony
zniechęcał do użycia przemocy, między innymi upominając Szymona Piotra w
Ogrodzie Oliwnym, a z drugiej strony przyjmował możliwość użycia siły: „Nie
sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem
przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). (...) Kościół Katolicki dopuszcza wojnę obronną i sprawiedliwą. Największy
wpływ na chrześcijańskie rozumienie powodów i celów wojny miał św.
Augustyn z Hippony. Połączył tradycje żydowskie i grecko-rzymskie,
tworząc doktrynę wojny sprawiedliwej. Augustyn wierzył, że
przemocy można użyć w usprawiedliwionych celach, łącznie z przywróceniem
ładu i własności. W szczególnych okolicznościach wojna mogła być nawet
świętą. By uznać wojnę za sprawiedliwą, musiały zostać spełnione cztery
kryteria: słuszny powód (który może dotyczyć przeszłej agresji); uznanie
przez prawowitą władzę; obrona lub odzyskanie prawowitej własności;
słuszne intencje lub motywy uczestników. Dodatkowo wojna powinna być
ostatecznym rozwiązaniem, gdy inne metody zawiodły. Chrześcijańska
święta wojna jest defensywna i przede wszystkim obejmuje odzyskiwanie
terytorium straconego na rzecz najeźdźcy.
Uważam, że tym tekstem
wykazałem, że wyprawy krzyżowe na Bliski Wschód były wojnami
sprawiedliwymi w rozumieniu nauki Kościoła Katolickiego. Spełniały
wszystkie kryteria wojny sprawiedliwej, prowadzone w celu odzyskania
ziem zabranych chrześcijanom przez muzułmanów, w obronie
braci w wierze przez pielgrzymów, których intencje w większości były
czyste i słuszne. Należy skończyć z oświeceniowymi bredniami o tym, że
krucjaty były niczym niesprowokowanym aktem agresji wobec miłujących
pokój muzułmanów, a krzyżowcy wyruszyli na Bliski Wschód, by się
wzbogacić, mordować i gwałcić. Wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej
sprowokowane były wieloletnią, muzułmańską agresją, prześladowaniami
chrześcijan, bezczeszczeniem świętych dla wyznawców Chrystusa miejsc, a
czara goryczy przelała się, gdy zburzono Bazylikę Grobu Świętego. Kościół
nigdy nie przeprosił za krucjaty, bo nie ma za co przepraszać i
powinniśmy być dumni, że nasi przodkowie byli w stanie opuścić swoje
domostwa, rodziny i zaryzykować utratę życia w imię Wiary, Zbawienia i
Idei. Jest to nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach, gdy rak
liberalizmu i materializmu od dawna zatruwa nasze społeczeństwo. Dzisiaj
katolicy powinni walczyć o przywrócenie naszej historii należnej
chwały. W zamian wiecznego samobiczowania się, wiecznego przepraszania
„narodu wybranego”, muzułmanów czy ateistów. Nie przepraszajmy za
krzyżowców, ale bądźmy jak Oni: żarliwi w wierze, wytrwali w dążeniu do
celu, silni, zdeterminowani i oddani dla [Świętej] Sprawy.
Bibliografia:
1. Thomas Madden, Historia wypraw krzyżowych, nowe ujęcie.
2. Steven Runciman, Dzieje wypraw krzyżowych.
3. Nowy i Stary Testament.
4. Steve Weidenkopf, Chwała krucjat.
5. Jerzy Zdanowski, Historia Bliskiego Wschodu.
6. Koran.
7. Thomas Madden, Krucjaty. Chrześcijaństwo. Islam. Pielgrzymki. Wojny.