Leon Degrelle słusznie wskazuje na bezwzględność i okrucieństwo
demokratów zza oceanu. A dzisiaj wszyscy mówią, że alianci byli dobrzy, a
państwa osi to diabły wcielone. Co za propaganda... "Relacje uwolnionych towarzyszy zmroziły nam krew. Opowiadali, jak nieludzko traktuje się w całej Belgii w imię „Demokracji" tysiące mężczyzn i kobiet, przetrzymywanych w tragicznych warunkach, szykanowanych, poniżanych, torturowanych, a nawet mordowanych, tylko dlatego, że wyznawali poglądy polityczne odmienne od poglądów „wyzwolicieli" z września 1944 roku. Dzienniki z Brukseli, z Liege i z Arion, które dostarczyli nam emisariusze, wypełnione były szalonymi, ociekającymi nienawiścią apelami do zwierzęcych instynktów tłumu. Przedstawiano w nich czytelnikom długie listy dzielnych ludzi przetrzymywanych w kazamatach przez zwycięskich polityków, tylko dlatego, że kiedyś w mniejszym lub większym stopniu podzielali nasze idee lub nawet tylko prenumerowali nasze gazety. Około stu tysięcy ludzi wtrącono do więzień, internowano w koszarach i wydano na pastwę brutalnych i zajadłych strażników. Przeszło pół miliona Belgów zostało wykluczonych poza nawias narodu. Najbardziej wzruszającą sceną, jaką dane nam było oglądać, stało się przybycie piętnastoosobowej grupy młodych chłopców, którzy zdołali uciec z zakładu karnego w Saint-Hubert. Ten dom poprawczy dla młodocianych przestępców i umysłowo chorych był znany w całych Ardenach z jak najgorszej strony. Ale to właśnie tam skierowano grupę niewinnych młodych chłopców z rodzin reksistowskich.
Ojcowie, matki zostali wtrąceni do więzienia. Dzieci,
wyrwane z domu rodzinnego, uznano za opóźnione w rozwoju umysłowym i
umieszczono pomiędzy chorymi psychicznie, zdolnymi do najgorszych
czynów. Nie tylko fakt podzielania poglądów politycznych odmiennych od poglądów ludzi, którzy dzierżyli władzę, był uznawany za zbrodnię karaną więzieniem lub śmiercią, za kraty trafiały również całe grupy młodych dziewcząt i kobiet, którym golono głowy, bito kolbami, a nierzadko gwałcono. Matki siłą odrywano od dzieci i wtrącano do aresztu. Starcy trafiali do cel tylko dlatego, że byli ojcami. Umierali w więzieniach z nędzy i z bólu. Największą i najbardziej krzywdzącą cenę płacili jednak najmłodsi! Mszczono się na reksistach, usiłując zbrukać, zatruć, skalać ich dzieci, które nie miały pojęcia o polityce! A wszystko to oczywiście w imię Prawa i Cywilizacji! Powinniśmy byli przeciwstawić się temu nieludzkiemu traktowaniu i zapłacić za te wszystkie zbrodnie, które wołały o pomstę do nieba. Przysięgamy przed Bogiem: byliśmy ponad gniewem. Nie przelaliśmy ani kropli bratniej krwi w ciągu tych tygodni, mimo że nasze dusze ogarniał bunt. Wszystko, co pismaki wypisywały później na temat rzekomych egzekucji dokonywanych przez nas lub za naszą zgodą w belgijskich Ardenach, było ohydnym pomówieniem i wynikiem policyjnego spisku. Byliśmy świadkami cierpień naszych rodaków, ginących podczas alianckich bombardowań lub w trakcie walk. Nie mieliśmy zamiaru dorzucać kolejnych. Wiedzieliśmy również, że nie można zbudować niczego wielkiego na zemście. Pragnęliśmy zjednoczyć różnorodne elementy naszego narodu, złagodzić nienawiść, a nie podsycać ją krwawymi represjami. Nikt z nas nie pogwałcił zasad braterstwa."
L. Degrelle "Front Wschodni", Wydawnictwo Arkadiusz Wingert, Kraków, s. 293-294.