W niniejszym artykule pragnę przedstawić genezę, powstanie i rozwój
wszelkich ruchów „tradycjonalistycznych”, jakie powstały w Kościele
katolickim po Soborze Watykańskim II, oraz pokrótce opisać i
scharakteryzować każdy z nich. Dlaczego słowo „tradycjonalistyczne”
ująłem w cudzysłowie, a w tytule pojawia się sformułowanie
„kontrreformacyjne”? Otóż uważam, że słowo „tradycjonalizm” jest tutaj
stwierdzeniem niefortunnym, gdyż sugeruje ono, iż „tradycjonaliści”
bronią jedynie z jakiejś tam tradycji czegoś, co było, ale już nie
istnieje, że jest to jedynie jakaś nostalgia za dawnymi czasami,
pięknymi szatami i kadzidłem… W rzeczywistości chodzi jednak o coś
zupełnie innego – o Kontrrewolucję! Sobór Watykański II był bez
wątpienia rewolucją, w pełnym tego słowa znaczeniu. I zgodzić się z tym
powinni zarówno jego zwolennicy i obrońcy, jak i jego przeciwnicy. Nie
ulega wątpliwości, że Sobór ten zmienił wszystko, co można było zmienić…
I nie chodzi tu bynajmniej jedynie o liturgię czy dyscyplinę kościelną.
To kwestie oczywiście bardzo ważne, jednakże tak naprawdę
powierzchowne. Są one raczej efektem, a nie przyczyną zmian. Liturgia
jest rzeczą niezwykle istotną, dlatego jeden z moich poprzednich tekstów
poświęciłem samej tylko Mszy łacińskiej. Jednakże zmiany, jakie
nastąpiły w Liturgii, są jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Najważniejsze zmiany, jakie miały miejsce już podczas trwania Soboru i
znalazły się w jego oficjalnych, końcowych dokumentach, zmieniają w
wielu istotnych kwestiach samą doktrynę katolickiej Wiary! Dlatego
nazywam ten Sobór rewolucją, bardzo podobną zresztą w wielu punktach do
rewolucji Marcina Lutra sprzed prawie pięciuset lat. Tamta rewolucja
została nazwana Reformacją, a katolicka reakcja na nią –
Kontrreformacją. Dlatego Kontrreformacja – to najlepsze określenie dla
tzw. tradycjonalizmu katolickiego. „Tradycjonaliści” bronią bowiem
całego Skarbu Katolickiej Wiary, jakim jest jej pełny, integralny i
niezmienny Depozyt, który znajduje się w Piśmie Świętym, Tradycji
Apostolskiej i Magisterium Kościoła.
Ktoś mógłby jednak zapytać, a jakie to zmiany wprowadził Sobór, że określam go mianem rewolucji i porównuję go z rewolucją Marcina Lutra? Otóż są to te zmiany, które dotyczą przede wszystkim: po pierwsze: fałszywie i nie po katolicku rozumianego ekumenizmu, po drugie: otwarcia się na świat i dialogu z religiami niechrześcijańskimi, po trzecie: fałszywie rozumianej wolności religijnej, po czwarte: kolegialności Kościoła i po piąte: otwarcia furtki na zmiany w liturgii, sakramentach, dyscyplinie, formacji, nauczaniu, duszpasterstwie etc., które nastąpiły już po Soborze. Wszystkie powyższe, wymienione przeze mnie elementy, zawarte są w oficjalnych dokumentach soborowych. Stoją one jednak w całkowitej sprzeczności z tym, czego zawsze nauczał nas Kościół. Otóż, w kwestii ekumenizmu i „dialogu religijnego”, Kościół stał jasno na stanowisku, że naszym chrześcijańskim obowiązkiem, wynikającym z miłości bliźniego, jest nawracać wszystkich, którzy są poza Kościołem, gdyż tylko w Kościele można należycie czcić Boga i znaleźć zbawienie. Już św. Cypriana z Kartaginy w III wieku naucza, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Sobór Florencki w wieku XV uznał to zdanie za prawdę dogmatyczną. Jest to więc dogmat naszej Wiary, a jako taki, jest nieomylnie prawdziwy i nie dopuszcza absolutnie żadnych wyjątków. Trwając przy tej nauce, jesteśmy bezwzględnie zobowiązani do rozumienia i głoszenia jej w taki sposób, w jaki pojmuje ją sam Kościół, stosując się do pouczeń papieża Piusa XII zawartych w encyklice Humani generis: „Dlatego to poprzednik Nasz, niezapomnianej pamięci Pius IX, gdy stwierdził, że na tym polega najszczytniejsze zadanie teologii, by wskazywała, jak zawiera się w źródłach nauka, którą Kościół do wierzenia podaje, nie bez ważnego powodu dodał, że należy w depozycie wiary odszukać tę naukę «w tym samym sensie, w jakim Kościół ją określił»”. Co do samego Papieża Piusa IX (lata pontyfikatu 1846-1878), to wysłał on „List apostolski do wszystkich protestantów i innych niekatolików z okazji zbliżających się obrad Soboru Watykańskiego I.” W tym liście jednak nie wzywał on ich do udziału w Soborze, jak miało to niestety miejsce niecałe sto lat później, lecz wezwał on ich z pasterską miłością do powrotu do prawdziwego Kościoła i prawdziwej Wiary, od której niegdyś niestety odpadli… Podobnie wypowiedział się także Papież Pius XI w swej encyklice Mortalium Animos w 1928 r.: „Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli. Powtarzamy, by powrócili do jednego Kościoła Chrystusa, który jest wszystkim widomy i po wsze czasy, z woli Swego Założyciela, pozostanie takim, jakim go On dla zbawienia wszystkich ludzi ustanowił.” oraz „W tym celu urządzają [oni – zwolennicy fałszywego ekumenizmu, przyp. M.M.], zjazdy, zebrania i odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich odcieni, jak i chrześcijan, ba, nawet tych, którzy – niestety – odpadli od Chrystusa, lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej naturze i posłannictwu. Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one polegają na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i wpadając krok po kroku w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.”.
Jednak dokładnie coś przeciwnego głosi nam Sobór Watykański II. W
„Dekrecie o ekumenizmie” czytamy: „Ponieważ dziś w bardzo wielu stronach
świata pod tchnieniem łaski Ducha Św. czyni się tyle wysiłków przez
modlitwę, słowo i działalność, by przybliżyć się do tej pełni jedności
[…] obecny Sobór święty zachęca wszystkich wiernych Kościoła
katolickiego, by rozeznając znaki czasu pilnie uczestniczyli w dziele
ekumenicznym. Przez „Ruch ekumeniczny” rozumie się działalność oraz
przedsięwzięcia zmierzające do jedności chrześcijan, zależnie od różnych
potrzeb Kościoła i warunków chwili, jak np.: najpierw wszelkie wysiłki
celem usunięcia słów, opinii i czynów, które by w świetle
sprawiedliwości i prawdy nie odpowiadały rzeczywistemu stanowi braci
odłączonych, a stąd utrudniały wzajemne stosunki z nimi, następnie
„dialog” podjęty między odpowiednio wykształconymi rzeczoznawcami na
zebraniach chrześcijan z różnych Kościołów czy Wspólnot, zorganizowanych
w duchu religijnym, w czasie którego to dialogu każdy wyjaśnia głębiej
naukę swej Wspólnoty i podaje przejrzyście jej znamienne rysy”. Przecież
to jest dokładnie zaprzeczeniem słów Piusa XI. Takich przykładów, jak
ten powyższy można by oczywiście mnożyć. Nie czas i miejsce, aby omawiać
tu teraz wszystkie po kolei. Chciałem jedynie pokazać, że rzeczywiście
między tradycyjnym nauczaniem Kościoła katolickiego a nauczaniem
soborowym istnieje znacząca różnica i że jest to wyraźna sprzeczność. A
w logice, która jest postawą rozumowego pojęcia Wiary, jak naucza Św.
Tomasz z Akwinu, Anielski Doktor Kościoła, nie może być sprzeczności.
Pytanie jednak, czy Wiara może się zmienić? Zastanówmy się najpierw, czym
jest Wiara. Zgodnie z definicją, jaką znaleźć można chociażby w
Katechizmie katolickim: „Wiara jest cnotą nadprzyrodzoną, uznaniem za
Prawdę tego, co Bóg objawił, a co Kościół Święty naucza.” Wiara jest więc
aktem rozumu i woli. Nie jest ona w żadnym razie „uczuciem”, jak twierdzą
moderniści. Wiara jest związana z Prawdą, jest uznaniem tej Prawdy
(którą jest sam Chrystus i Jego nauka), a Prawda jest z reguły swej
niezmienną. Wiara jest więc również niezmienna. Inaczej jest jednak w
przypadku modernistycznego pojęcia Wiary (modernizm jest to inaczej
„postępowy katolicyzm”, jest to doktryna uroczyście potępiona przez Św.
Papieża Piusa X). Wiara u modernistów nie jest już niezmienna, a zmienia
się nieustannie wraz ze sposobem myślenia i życia ludzi. Według nich od
początków świata człowiek był obdarzony „pragnieniem i poczuciem Boga” i
dlatego rozwijał w sobie religijność, która później ewoluowała aż do
czasów nam współczesnych. Moderniści więc de facto odrzucają w praktyce
fakt historycznego Boskiego Objawienia, najpierw w Starym Testamencie, a
potem w Osobie Jezusa Chrystusa – Syna Bożego. I dlatego, zgodnie z ich
sposobem myślenia, wszystko, czego naucza Kościół, może się w każdej
chwili zmienić, bowiem nic nie jest nieomylne i wieczne… Jest to jednak
herezja.
Taki właśnie jest duch Soboru Watykańskiego II – jest to duch zerwania z
tym, czego zawsze nauczał Kościół, a co jasno wynika z Pisma Św. i
Tradycji. Dlatego już w czasie trwania soboru zaczęły pojawiać się
głosy sprzeciwu, przeciwko zmianom, które miały nastąpić. Mimo iż
początkowo nie były one zbyt widoczne, to jednak byli biskupi, którzy od
samego początku sprzeciwiali się zmianom. Należy tu wymienić grupę
konserwatywnych Ojców Soborowych, na której czele stał francuski
Arcybiskup – Marcel Lefebvre. Grupa ta wspierana była przez wielu
wybitnych kardynałów, wśród których wymienić należy nazwiska takie jak
Giuseppe Kard. Siri, Alfredo Kard. Ottaviani czy Antonio Kard. Bacci.
Dwóch ostatnich podpisało się kilka lat później pod „Krótką analizą
krytyczną novus ordo missae”, o której wspomniałem już w artykule nt.
Mszy św. Bezpośrednim zaś Autorem samej analizy był francuski
Dominikanin, o. Guérard des Lauriers OP, wybitny teolog, wykładowca na
Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, współtwórca tekstu Dogmatu
o Wniebowzięciu NMP, ustanowionego w 1950 r. przez Papieża Piusa XII.
Pierwsze reakcje dotyczyły omówionych przeze mnie kwestii doktrynalnych,
m.in. były to liczne protesty i skargi Abp. Lefebvra, czy też innych
biskupów i kardynałów z grupy konserwatywnej, odnośnie do dokumentów
soborowych, które niestety nie przyniosły żadnych skutków. Dochodziło
nawet do takich sytuacji, że podczas obrad wyłączano tym biskupom
mikrofon i nie dano im w ogóle dojść do głosu… Tak było przez cały czas
trwania soboru, sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej po śmierci
Jana XXIII i wyborze kard. Montiniego (Paweł VI), który znany był ze
swojego skrajnego (jak na tamte czasy) liberalizmu. Jeszcze w trakcie
trwania soboru, w 1965 r. pierwsze zmiany wkradły się do rytu Mszy,
który został ogołocony z kilku „niepotrzebnych” modlitw. Wprowadzono też
(wtedy jeszcze tylko jako możliwość) odprawianie Mszy na ołtarzu
obróconym „przodem do ludu”, który niedługo później przybrać miał formę
protestanckiego stołu… Sobór zakończył się w roku 1965, wtedy to Paweł
VI podpisał wszystkie jego dokumenty, które zaczęły obowiązywać w
„Kościele Soborowym” (jak sam określił go Paweł VI). Pytanie, czy
„Kościół Soborowy” a Kościół katolicki to nadal jeden i ten sam
Kościół? W 1967 r. przedstawiono tzw. missa normativa (msza
normatywna), czyli pierwszy projekt Novus Ordo. Spotkało się to z
ogromnym sprzeciwem większości biskupów, którzy zarzucili temu
projektowi całkowite odejście od katolickiej teologii Mszy i
neoprotestantyzm. Dwa lata później, w 1969 roku, Novus Ordo Missae
(nowy ryt mszy, NOM) zostało wprowadzone oficjalnie przez Pawła VI jako
obowiązujące.
I ten moment należy uznać za zdecydowany początek ogólnoświatowego
sprzeciwu wobec Soboru Watykańskiego II, „[Po]soborowego Kościoła” i
wszelkim zmianom, jakie wówczas zachodziły. Na całym świecie zaczęły
wyrastać „jak grzyby po deszczu”, liczne grupki wiernych, którzy chcieli
zachować starą Mszę. Msza była zdecydowanie głównym przedmiotem sporu.
Ale nie jedynym, wierni, a szczególnie kapłani i biskupi, byli
przerażeni tym, co dzieje się z katolicką Wiarą. Abp Lefebvre początkowo
nie czuł się na siłach, chciał się wycofać, zrezygnował ze wszystkich
pełnionych funkcji i pragnął dożyć spokojnej starości w domu zakonnym w
Rzymie. Jednak nie taki los pisała mu Opatrzność… Już w 1969 roku
zwrócili się do niego pierwsi księża i wierni, prosząc go o duchową
opiekę, wsparcie i możliwość zachowania tradycyjnej liturgii i
sakramentów. Arcybiskup początkowo niechętnie, ale zgodził się. I takie
były początki powstania Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X (FSSPX).
Bractwo zostało oficjalnie erygowane przez lokalnego biskupa w roku
1970, na okres próbny sześciu lat. Wkrótce powstało pierwsze na świecie,
po Vaticanum II, seminarium duchowne, mające na celu kształcić kleryków
w duchu tradycyjnego, rzymskiego katolicyzmu. Co by nie mówić o FSSPX,
mimo iż spotyka się ono z częstą krytyką, czy to ze strony modernistów,
czy ze strony ultramontanistów (czym jest ultramontanizm, kogo mam na
myśli i dlaczego użyłem właśnie tego sformułowania, to temat na osobny
i to bardzo długi artykuł…), to nikt nie odmówi mu prawa do bycia
największą tego typu organizacją w skali świata, która kiedykolwiek
powstała. Największą pod względem ilości wiernych, kapłanów oraz
kościołów i kaplic, rozsianych po całym świecie, na wszystkich
kontynentach, w kilkudziesięciu krajach świata. Bractwo prowadzi obecnie
siedem seminariów duchownych (w Ameryce Północnej i Południowej, trzy w
Europie, w Australii i na Filipinach), kilkaset szkół podstawowych i
średnich, uniwersytety, kilkadziesiąt innych placówek o różnorakim
charakterze, kilka zakonów męskich, jak i żeńskich… Żaden inny instytut
kapłański, czy to będący pod oficjalnym zwierzchnictwem „Kościoła
Soborowego” (jak np. Bractwo Kapłańskie Św. Piotra, Instytut Dobrego
Pasterza czy też Instytut Chrystusa Króla), jak i też stowarzyszenia
opcji sedewakantystycznej (np. Instytut Matki Boskiej Dobrej Rady,
Stowarzyszenie Maryi Niepokalanej Królowej czy Bractwo Kapłańskie Św.
Piusa V), nie mogą poszczycić się aż takim rozwojem. Oczywiście nie
ilość jest ważna, a przede wszystkim jakość, jednak co by nie
powiedzieć, to większość kapłanów, którzy zakładali wszystkie wymienione
przeze mnie wyżej stowarzyszenia, pochodziło z Bractwa Św. Piusa X i
byli wyświęceni w większości przez Abp. Lefebvre'a.
Poza FSSPX istniały także i inne ruchy oraz inni biskupi czy kapłani,
którzy od samego początku, często jeszcze wcześniej niż Abp Lefebvre,
prowadzili otwartą walkę z modernizmem. Wymienić tu należy wspomnianego
już przeze mnie o. Guérarda des Lauriers OP, który z powodu swojego
ostrego sprzeciwu wobec reform Vaticanum II musiał opuścić Uniwersytet
Laterański. Nawiązał wówczas współpracę z Abp. Lefebvrem i był jednym z
pierwszych wykładowców nowo powstałego seminarium duchownego w Econe w
Szwajcarii. Jednakże o. des Lauriers miał nieco inne spojrzenie
teologiczne na kwestię sytuacji „Kościoła Soborowego” niż Arcybiskup.
Otóż Ojciec Guérard uważał, że niemożliwym jest, aby Papież mógł popaść w
błąd w sprawach Wiary i moralności, gdyż zgodnie z Dogmatem Soboru
Watykańskiego I jest przecież nieomylny. Dlatego wysunął on wniosek
teologiczny, że ktoś, kto jest de facto heretykiem, nie mógł nigdy
zostać ważnie Papieżem, gdyż oznaczałoby to zaprzeczenie słów Chrystusa
(„Ty jesteś Opoka, i na tej Opoce zbuduję Kościół mój”) i samej istoty
Kościoła, dlatego jest on co prawda ważnie wybrany na urząd Papieski,
ale go nie obejmuje, dopóki nie usunie widzialnej przeszkody w postaci
błędnego nauczania, jakie głosi. Wtedy dopiero będzie mógł w ważny sposób
objąć urząd. Jego sytuację można więc porównać w pewien sposób do
Prezydenta Elekta, który z jakiegoś powodu nie może złożyć ślubowania i
tym samym objąć swego urzędu… Niestety, Abp Lefebvre nie podzielał
tego toku myślenia, uważał go za zbyt daleko posunięty i dał ultimatum
o. des Lauriers, że albo przestanie propagować tę tezę, albo będzie
musiał opuścić seminarium… Historia więc się powtórzyła i tym razem o.
Guérard musiał znowu opuścić swoje stanowisko, w roku 1977. Nawiązał
wtedy kontakt z innym biskupem z grupy konserwatywnej, arcybiskupem Huế
(Prymasem Wietnamu) – Pierre Martinem Thục’iem. Abp Thuc był jednym z
kilku hierarchów rzymskokatolickich, którzy w latach 70. XX wieku
otwarcie sprzeciwili się postanowieniom Soboru Watykańskiego II. Był on
zwolennikiem tezy tzw. sedewakantyzmu, tzn. „pustotronia” (wakatu
Stolicy Apostolskiej od 1958 r. – czyli od śmierci Piusa XII). Mimo jego
barwnego i zarazem miejscami kontrowersyjnego życiorysu, pełnego
różnego rodzaju wahań i zmian, był on bez wątpienia kluczową postacią
dla całego ruchu współczesnej Kontrreformacji. To on wyświęcił najwięcej
katolickich („tradycjonalistycznych”) biskupów po Vaticanum II. Choć
przyznać należy, że niektóre dokonane przez niego konsekracje biskupie
były nieprzemyślane i zapewne niepotrzebne (jak choćby udzielenie
święceń biskupich Clemente Domínguez’owi i grupie z Palmar de Troya w
Hiszpanii, która niedługo później założyła sektę [tzw. „Kościół
Palmariański”], nie mającą z ruchem Katolickiej Tradycji nic wspólnego… Jednakże i tu na usprawiedliwienie Abp. Thuca należy powiedzieć, że
skierował ich do niego nie kto inny, jak – Abp. Lefebvre…). Jednak ta
najważniejsza konsekracja została dokonana w 1981 r. – wtedy to został
konsekrowany na biskupa o. Guérard des Lauriers, który później sam
wyświęcił kilku biskupów, między innymi swego współbrata w Zakonie,
dominikanina, zmarłego niedawno († 16.12.2015) o. Roberta Fidelisa
McKenna OP. Dzięki tym święceniom do dziś jest zachowana linia sukcesji
apostolskiej w łączności z „Przedsoborowym Kościołem”.
Poza Abp. Lefebvrem oraz Abp. Thuc’iem istniało jeszcze dwóch biskupów,
których nazwiska należy tu wymienić, a mianowicie – Bp Alfredo Mendez
Gonzalez, amerykański duchowny, biskup diecezji Arecibo w latach
1960-1974, oraz Bp Antoni de Castro Mayer – biskup diecezji Campos w
Brazylii – Diecezji na Wygnaniu. Obydwoje byli opcji
sedewakantystycznej, aczkolwiek Bp de Castro Mayer współpracował do
końca swojego życia z Abp. Marcelem Lefebvrem i był jego
najwierniejszym przyjacielem. Jego diecezja, diecezja Campos, była
ewenementem w skali całego świata, była to jedyna diecezja, w której
zdecydowana większość kapłanów poszła za swym pasterzem, stawiając opór
modernistom i niestety byli zmuszeni do opuszczenia swych kościołów
i urządzania prowizorycznych kaplic. Była to jednak jedyna taka
diecezja na świecie, gdzie opór był tak masowy. Poza tym podobne
sytuacje, choć już nie na tak dużą skalę, miały miejsce tylko w
Meksyku, gdzie w niektórych prowincjach, szczególnie tych, gdzie obywały
się kilkadziesiąt lat wcześniej walki Cristeros i gdzie
Kontrrewolucjoniści byli zawsze w większości… Bp Antoni nie był jednak
nigdy członkiem FSSPX, podobnie jak jego księża. Po opuszczeniu
stanowiska ordynariusza diecezji, w 1982 roku założył Bractwo Kapłańskie
Św. Jana Marii Vianneya (które istniało, niestety, tylko do 2002 roku).
Od 1983 roku Bractwo prowadziło seminarium duchowne w Campos oraz
placówki duszpasterskie w Brazylii. Stało się ono głównym miejscem oporu
i kształtowania się opozycji przeciw rewolucji Vaticanum II w Ameryce
Południowej. Bp Antoni de Castro Mayer w czerwcu 1988 r. w Econe w
Szwajcarii konsekrował wraz z Abp. Lefebvrem czterech biskupów – księży
FSSPX, w celu zachowania ciągłości swej linii sukcesyjnej i zapewnienia
Bractwu św. Piusa X oraz św. Jana M. Vianneya dostępu do sakramentów.
Był to akt rzekomej schizmy, jednakże, jak słusznie zauważył wówczas
Abp. Lefebvre – „To nie my jesteśmy w schizmie, lecz Soborowy Kościół”. W
związku z tym aktem na wszystkich sześciu biskupów została nałożona
rzekoma ekskomunika. Nie będę tu teraz wyjaśniał, czy była ona ważna czy
też nie, bo nie jest to przedmiotem niniejszego tekstu… Konsekracja
biskupia była konieczna, aby setki tysięcy katolików na świecie miało
dostęp do ważnych i godnie sprawowanych sakramentów… Prawo kanoniczne
mówi, że: „Najwyższym prawem jest zbawienie dusz”. I tą zasadą kierował
się zapewne Abp Lefebvre i Bp de Castro Mayer. Arcybiskup Lefebvre
umarł 25 marca 1991 roku, a dokładnie miesiąc później zmarł Bp de
Castro Mayer, zaś jego następcą na stanowisku przełożonego FSSJV został
wybrany ks. Licinio Rangel, który w lipcu 1991 roku został konsekrowany
na biskupa przez trzech biskupów FSSPX. W 2001 roku Bp Rangel pojednał
się z modernistycznym Rzymem, a w 2002 roku Bractwo Św. Jana. M.
Vianneya zostało oficjalnie rozwiązane… W tym samym roku wraz z
kardynałem Darío Castrillón Hoyosem i arcybiskupem Alano Maria Pena
współkonsekrował w starym, łacińskim rycie swojego koadiutora Fernando
Arêas Rifana. Kilka miesięcy później zmarł wskutek nieuleczalnej choroby
nowotworowej. Bp Rifan jest obecnie jedynym czynnym biskupem
posiadającym oficjalny mandat Watykanu, wyświęconym w starym rycie.
Po konsekracjach w Econe z FSSPX wielokrotnie występowało wielu
kapłanów, którzy za zgodą Soborowego Rzymu zakładali liczne
stowarzyszenia kapłańskie, w których mogli odprawiać nadal starą
łacińską Mszę. Oczywiście na tym się kończyło. Musieli oni zaakceptować
nauczanie Vaticanum II i nie mieli prawa do żadnej jego krytyki.
Musieli więc oni de facto sami stać się modernistami… W ten sposób
powstały wymienione już przeze mnie Bractwo św. Piotra, Instytut Dobrego
Pasterza, Chrystusa Króla itp. Sytuacja ta szczególnie rozwinęła się za
pontyfikatu Benedykta XVI, wraz z jego mottu proprio Summorum
Pontificum. Od tej pory (przynajmniej teoretycznie) każdy ksiądz
katolicki może odprawiać Mszę według starego rytu (w praktyce jest
oczywiście inaczej). Problemem jest jednak fakt, że ci księża są
zazwyczaj modernistami, nieróżniącymi się za bardzo od swoich kolegów z
parafii czy z diecezji, fascynującymi się tylko trochę tradycyjną
liturgią, nie mają oni niestety tradycyjnej formacji seminaryjnej, więc
ich wiedza teologiczna czy filozoficzna jest bardzo wątpliwa, wątpliwe
są również ich święcenia kapłańskie, ze względu na nowe, pozmienianie
ryty święceń kapłańskich oraz biskupich, co do których wątpliwości miał
nawet Abp Lefebvre… To wszystko powoduje, że lepiej unikać tego typu
miejsc, gdyż jest to pułapka, jaką „Soborowy Kościół” zastawił na
„tradycjonalistów”. To coś w stylu PiS-u i ogólnie pojętej prawicy… Na
pierwszy rzut oka wygląda fajnie, ale jak się przyjrzeć z bliska i
dokładnie, to widać tylko pustkę i próżnię, niewypełnioną żadną,
autentyczną treścią…
Obecnie na świecie żyje kilkudziesięciu biskupów oraz kilkuset księży,
którzy zachowali katolicką Wiarę w jej integralnej, czystej postaci,
oraz tradycyjną, „przedsoborową” liturgię, stanowczo sprzeciwiając się
wszelkim reformom Vaticanum II. Bractwo św. Piusa X ma obecnie trzech
biskupów, jeden z wyświęconych przez Marcelego Lefebvre'a w 1988 r.
wystąpił z FSSPX w roku 2012 i wyświęcił rok temu (marzec 2015)
kolejnego biskupa. Żyje też Bp Rifan, co daje w sumie 6 biskupów z
linii Abp. Lefebvre'a i Bp. de Castro Mayera. Z linii Abp. Thuca żyje
obecnie w sumie kilkudziesięciu biskupów, w tym z całą pewnością w
Kościele katolickim pozostaje ponad 20, którzy są opcji
sedewakantystycznej. Na świecie prowadzą oni również liczne kościoły,
kaplice, szkoły i seminaria duchowne, jednak głównie na kontynencie amerykańskim (USA i Meksyk). W Europie, we Włoszech i Francji działa
Instytut Matki Boskiej Dobrej Rady (IMBC), z Bp. Gerardem Stoyverem. W
USA największy apostolat prowadzą Biskupi Donald Sanborn i Daniel Dolan
oraz Bp Mark Pivarunas, który prowadzi Stowarzyszenie Maryi
Niepokalanej Królowej. Poza tym działa bardzo dużo mniejszych struktur,
jak również tradycyjne klasztory, będące pod opieką biskupów lub księży,
oraz wielu księży niezależnych, prowadzących swój apostolat po całym
świecie.
W Polsce Bractwo św. Piusa X działa od 1994 roku. Od 1995 roku istnieje
przeorat FSSPX w Warszawie. Pierwszym przełożonym bractwa w Polsce był
ks. Karol Stehlin. Obecnie istnieją 3 przeoraty, dom rekolekcyjny,
szkoła podstawowa oraz gimnazjum i liceum, do którego miałem okazję
uczęszczać. Poza tym bractwo prowadzi w Polsce kilkanaście kaplic w
większości województw. Apostolat opcji sedewakantystycznej rozpoczął się
w Polsce dokładnie 10 lat tamu, 2 lutego 2006 roku, wraz z odejściem z
FSSPX ks. Rafała Trytka, znanego w naszym środowisku głównie ze słynnej
wypowiedzi nt. palenia pedałów na stosach, na Rynku w Krakowie, podczas
marszu zorganizowanego przez ówczesny NOP. Ks. Rafał Trytek już od
dziesięciu lat prowadzi bezkompromisowy, katolicki apostolat w Polsce.
Jest to praca niełatwa, gdyż musi prowadzić ją praktycznie samodzielnie,
od podstaw, bez żadnego innego kapłana, który mógłby go wspomóc. Ks.
Rafał praktycznie od początku swej pracy współpracuje z amerykańskim Biskupem Donaldem Sanbornem. Bp Sanborn odwiedził naszą Ojczyznę już
kilkakrotnie, ostatnio w 2014 roku.
Ktoś zastanawia się pewnie, dlaczego tak wiele na ten temat napisałem,
po co? Otóż uważam, że jest niezbędne, aby każdy, kto uważa się za
Polaka i Narodowca, zapoznał się przynajmniej pobieżnie z tą tematyką,
która dla wielu jest, niestety, całkowicie obca. Niezależnie, czy ktoś
zgadza się z moimi opiniami i wnioskami, jakie zawarłem w tym tekście (a
z których chyba dość jasno wynika, z jaką opcją jest mi najbliżej),
każdy powinien moim zdaniem cokolwiek o tym wiedzieć, gdyż Religia nie
jest sprawą drugorzędną w naszej działalności, ale jest jej podstawą,
fundamentem. Jak mówił Roman Dmowski, „Katolicyzm nie jest dodatkiem do
polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w
znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas
katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła,
jest niszczeniem samej istoty narodu.”. Żyjemy w czasach, które są bez
wątpienia okresem największego kryzysu Wiary i moralności w dziejach
Kościoła i świata… Nikt w to chyba nie wątpi. Ważne, czy będziemy
potrafili wyciągnąć z tej sytuacji prawidłowe wnioski i nie pójść za
światem, i „Soborowym Kościołem”, który nie podąża w prawidłowym
kierunku, tylko jak zwykle, pod prąd, przeciwko wszystkim! Niech więc my
przynajmniej będziemy przykładem Wiary Katolickiej, takiej, jak już
kiedyś pisałem, jaką wyznawali zawsze nasi dziadowie i pradziadowie.
„Wielki Naród (…) musi nieść wysoko Sztandar swej Wiary. Musi go nosić
tym wyżej w chwilach, w których władze jego państwa nie noszą go dość
wysoko, i musi dzierżyć go tym mocniej, im wyraźniejsze są dążności do
wytrąceniu mu go z ręki…” – to też słowa Romana Dmowskiego. Oby były one
dla nas zawsze drogowskazem! Bo Polska musi być Wielka, ale musi być
także Katolicka!
Michał Mikłaszewski
Za: http://tenetetraditiones.blogspot.com/2016/01/micha-mikaszewski-ruchy.html
OD REDAKCJI: Powyższy artykuł należy uzupełnić o informację, iż pierwszym ruchem tradycyjnym był Katolicki Ruch Tradycjonalistyczny założony przez Ks. De Pauw w USA zaraz po zakończeniu Vaticanum II. A oprócz Abp. Lefebvre'a, Abp. Thuca, Bp. de Castro Mayera i Bp. Mendeza heretycki "sobór" zakwestionowali Abp Arrigo Pintonello z Włoch oraz Bp Kurz z Niemiec. Samo zaś Bractwo Św. Piusa X, mimo rzeczywiście dużego liczebnie i materialnie wzrostu na świecie, reprezentuje ugodowe i kapitulanckie stanowisko wobec modernistów okupujących Kościół Katolicki, dlatego też nie można go nazwać częścią Katolickiego Ruchu Oporu przeciwko współczesnym heretykom.