Jedną z największych przeszkód w odtworzeniu politycznego status quo ante demokratycznej ruiny, jest nieświadomość pierwotnego znaczenia opisujących życie publiczne pojęć, a także zakorzenienie w post-rewolucyjnej semantyce. Rozpoczęcie procesu, który ma nas doprowadzić do normalnego funkcjonowania państwa i jego zwieńczonego królewską koroną ustroju, musi w związku z tym rozpocząć powrót do definicji.
Na początek – system.
Bardzo ważne słowo, używane dzisiaj wszędzie, w każdej dziedzinie wiedzy i gospodarki. Łatwe do zaimplementowania, pojemne – niemal idealne. A jednak my zastanowimy się nad jego znaczeniem, gdyż użyte dla określenia polityczności takiej, jaką znamy i do której odbudowy zechcemy dążyć, jest ono niewystarczające, czasem wręcz mylące.
System to wprawdzie całość, czasem bardzo skomplikowana, ale też zmuszająca do sztucznych nieraz dopasowań, połączeń, definiowania i technicyzacji zależności, które definicji i matematycznemu opisowi podlegać nie powinny – są bowiem intuicyjne, zakotwiczone w czci należnej Bogu, której cząstkę zasiał on w duszach dla rozeznania hierarchii i rozpoznania prawdziwego autorytetu. Polityczność, jakkolwiek zawsze dziejąca się docześnie, w kontekście materialnym takim, jakim ukształtowała go ewolucja dziejowa, musi pozostać misterium. Tak rozumiana i zgodnie z tą zasadą prowadzona, pozwala lepiej zrozumieć Boże życzenia wobec Państwa, władzy i ludzkiego wobec niej położenia.
Tymczasem system się buduje. Opiera na tym, co zastane – prawda, jednak samonapędzająca się konieczność technicznego ujęcia każdej kwestii powoduje, że tracąc intuicyjne wyczucie Bożych zamiarów polityka coraz bardziej odchodzi od swojej pierwotnej roli. Traci misterium. Trochę jak robot, który wprawdzie działa i wykonuje czynności, do których go zaprogramowano, ale nigdy nie będzie miał duszy i wolnej woli – a zatem bez względu na swoje technologiczne zaawansowanie nigdy nie będzie równy istocie ludzkiej, noszącej w swojej duszy owo Boże tchnienie, którym Stwórca obdarzył ją w dniu stworzenia i które upodobniło ją – pomimo całej ułomności grzesznej natury człowieka – do Boga.
Porządek polityczny – to harmonia. Wskazuje kierunek, w sposób naturalny wytycza bieg spraw tak, by rozwój społeczeństw i państw toczył się nieustannie w zgodzie z ich posłannictwem, ale bez narzucania sztucznych ram pojęciowych i podporządkowania systemowi, stanowiącemu wytwór oderwanego od sfery meta-politycznej i Etyki ludzkiego intelektu. System jakże często odchodzi od pierwotnego znaczenia pojęć i zamyka rzeczywistość w szklanym akwarium, w którym wcześniej czy później zaczyna się ona dusić i ratując swoje istnienie – tworzy jeszcze bardziej oderwane od naturalnej ewolucji wszechświaty teorii, tych przeklętych –izmów wszelkiej maści, z których niektóre w normalnym świecie napiętnowano by, nie bez pogardy, znamieniem szaleństwa.
Polityka musi zostać podporządkowana etyce, tej naturalnie wyrytej nie tylko w kodeksach praw, ale przede wszystkim w duszach ludzkich. Etyka – to transmisja Bożego porządku w rzeczywistości do głębi doczesnej, ale przecież objętej Jego wolą i miłosierdziem. Porządek polityczny to zestaw hierarchii i zależności tak właśnie formowanych i rozumianych. Tymczasem zrodzone w umysłach filozofów systemy polityczne, oparte na opisie rzeczywistości zrujnowanej przez rewolucję lub utopijnych mrzonkach, jakkolwiek precyzyjnie zaplanowane by nie były, bez fundamentu prawa Bożego pozostaną zawsze sztuczne, prowadzić będą do wypaczenia struktury społecznej, a tym samym szkodzą państwu w rozumieniu takim, jakie ma źródło w Bożym wobec niego zamyśle.
Mariusz Matuszewski
Za: https://myslkonserwatywna.pl/matuszewski-porzadek-zamiast-systemow/