Karol I Stuart został aresztowany i uwięziony w końcowej fazie angielskiej wojny domowej. Specjalnie na potrzeby jego procesu powołano „Wysoki Trybunał” (ang. High Court of Justice), który „przywłaszczył sobie prawo do sądzenia króla w imieniu <ludu>”. Idea sądu nad królem była w Anglii czymś zupełnie nowym, a główni sędziowie trzech sądów powszechnych zgodnie uznali, że jest to działanie bezprawne. Pierwsze czytanie projektu tzw. ordonansu z propozycją, by monarchę osądził zupełnie nowy trybunał odbyło się w Izbie Gmin 28 grudnia 1648 roku, a już 1 stycznia dokument został uchwalony. W skład trybunału weszło 135 osób, a „tylko nieliczni spośród owych sędziów nie wywodzili się z armii czy z parlamentu”. Ani razu nie udało się zebrać pełnego składu, a pierwszego dnia obrad przybyło ich około pięćdziesięciu. Kworum stanowiło zaledwie dwudziestu posłów. Wielu spośród wybranych odmawiało uczestnictwa w obradach, lub szukało wymówek. Przewodniczącym został John Bradshaw, który cieszył się złą opinią, a sam król przyznał, że nigdy o nim nie słyszał. Stawił się on na procesie dopiero po upłynięciu trzech sesji od jego wyboru, powątpiewał także w swoją zdolność do wykonania tak ważnego zadania. Od samego początku pojawiły się liczne wątpliwości. Po pierwsze, zastanawiano się, który parlament został zdradzony przez Karola. Teoretycznie powinien być to „ten, który reprezentował stany królestwa”, ale powątpiewano w legitymizację Parlamentu Kadłubowego. Po drugie, kilkunastu lordów zaprotestowało, zadając pytanie: „Jeśli zdradę stanu definiuje się w odniesieniu do króla, to jakim sposobem król miałby zdradzić samego siebie?”. W obliczu powyższych zastrzeżeń Izba Gmin zmieniła prawo, dostosowując je do własnych potrzeb, tak, by tyranobójstwo stało się legalne. Choć wskazywano, że zaraz po Bogu władza należy do ludu, to jednak Izba Gmin stanowiła wyrazicielkę woli narodu.
Król stanowczo odmawiał zajęcia stanowiska w sprawie zarzutów o zdradę, bowiem nie uznawał legalności trybunału sądząc, że nikt na świecie nie ma prawa go osądzać. W 1999 roku na temat procesu króla wypowiedział się Michael Kirby, sędzia Sądu Najwyższego Australii. „Proces króla Karola I był, wedle standardów prawnych, raczej niechlubny. <Sąd> nie miał żadnej władzy prawnej. Został stworzony za sprawą siły armii”. Wprowadzony do sądu monarcha przypomniał: „Pamiętajcie, że jestem waszym królem”, a gdy Bradshaw powiedział, że król został wybrany spośród narodu, ten odparł, że: „Anglia nigdy nie miała królów elekcyjnych”.
Jednym z zarzutów była zdrada Anglii i wykorzystywanie swej mocy do realizacji interesów własnych, a nie woli narodu. Argumentacja była dość prosta – skoro parlament stanowi reprezentację narodu, to król tocząc z nim wojnę dopuścił się zdrady. Karol I miał być winnym wszelkich mordów, zniszczeń i szkód, jakie podczas wojny domowej zostały wywołane przez obie strony konfliktu. Złe rządy miały czynić z monarchy „tyrana-uzurpatora”. „(…) [Karol I Stuart] w przeklętym zamiarze wywyższenia się i sięgnięcia po tyrańską władzę, chcąc rządzić podług własnej woli i znieść wszystkie wolności narodu, a nawet niszczyć fundamenty państwa, starał się uniemożliwić ludowi korzystanie z praw do odwoływania się do nadużyć i zgubnych skutków złych rządów, prawa, które konstytucja królestwa w imię narodu przyznaje regularnie i często zwoływanym parlamentom, będącym kolegialnymi zgromadzeniami narodu”. Zakwestionowaniu uległa dziedziczność korony, podkreślano nieustannie, że władza monarchy pochodzi od ludu. W swojej argumentacji, niezmiennie opierającej się na niemożliwości sądzenia monarchy przez poddanych, Karol odnosił się do przykładów ze Starego i z Nowego Testamentu. Powtarzał, że król nie może postępować źle, a Izba Gmin nie może go sądzić, skoro dopuszczono się w niej nielegalnych modyfikacji. Parlament zakwestionował doktrynę suwerennego immunitetu, na podstawie której Korona (wyrażana w osobie króla) nie mogła być sądzona i pociągana do odpowiedzialności. Zamiast tego zaproponowano, by „król Anglii nie był osobą, ale urzędem, któremu każdorazowo powierzano ograniczone prawo do rządzenia, zgodnie z obowiązującym prawem ziemskim”.
Formalnie proces rozpoczął się 20 stycznia 1649r. Gdy prokurator generalny John Cook odczytywał akt oskarżenia, stojący obok Karol starał się zabrać głos, a w obliczu odmowy kilkukrotnie uderzał Cooka laską, aż została ona uszkodzona. Postępowano tak, jakby król przyznał się do winy (został skazany pro confesso, zaocznie, pod nieobecność oskarżonego), a dla jej potwierdzenia powołano 30 świadków, którzy zeznawali na niekorzyść monarchy pod jego nieobecność. Wyrok zapadł po 7 dniach, 27 stycznia. W akcie końcowym władcę nazwano „tyranem, zdrajcą, mordercą i wrogiem dobrych ludzi tego narodu”. Na sali znajdowało się 67 członków trybunału, którzy powstali by potwierdzić swoją akceptację dla decyzji. Przez resztę dnia i nazajutrz zbierano podpisy od wszystkich, udało się to zrobić jedynie w przypadku 59 osób (dwa podpisy zostały złożone przez osoby, które 27 stycznia nie były obecne na sali obrad). Król przez cały czas podtrzymywał swoje argumenty, przypominając także, że Izba Gmin nigdy nie posiadała uprawnień sądowniczych, a przewodniczący Bradshaw wpadł w furię, gdy Karol zażądał wskazania precedensów. Gdy monarcha wstępował na szafot, wciąż był przeświadczony o niewinności. „Każdy wie, że nie ja wszcząłem wojnę z parlamentem. Bóg mi świadkiem, nigdy nie zamierzałem uzurpować przywilejów parlamentu. To raczej on chciał uzurpować moje”. Podążając za sugestią towarzyszącego mu biskupa Juxona, podkreślił także przywiązanie do religii: „Oświadczam, że umieram jako chrześcijanin, w zgodzie z wyznaniem anglikańskim, które przekazał mi mój ojciec”. Parlament pozbył się swojego arcywroga, a niespełna dwa miesiące później w Anglii zniesiono monarchię. W stosownym akcie uznano, że każdy kto jest królem jest także potencjalnym tyranem. „Doświadczenie pozwala nam stwierdzić, że urząd króla nie jest niezbędny (…), że stanowi ciężar i zagrożenie dla wolności, bezpieczeństwa oraz interesów ludu, że władza i prerogatywy królewskie były używane w znacznej mierze do uciskania, zubażania poddanych (…)”.
Już podczas procesu widzowie nie byli przekonani o winie monarchy. Lady Fairfax uradowała się, że jej mąż, wytypowany jako jeden z sędziów, nie stawił się na obradach. Uważała, że działania trybunału popierane są przez mniej niż jednego Anglika na stu. Rojalistyczne stronnictwo zyskiwało zwolenników, a strona parlamentarna surowo karała za wszczynanie jakichkolwiek niepokojów.
Postać Karola I Stuarta dla rojalistów stała się męczennikiem, w gloryfikacji którego uciekano się nawet do porównań do Jezusa Chrystusa. Jeszcze w 1649 roku wydane zostało dzieło Eikon Basilike (gr. portret królewski), które stanowiło rodzaj modlitewnika związanego z kultem straconego władcy. Na wieść o egzekucji w Europie zapanowała trwoga, która przysporzyła Anglii wielu nowych wrogów. Claudius Salmiasus także w roku 1649 wydał anonimowo traktat zatytułowany Defensio Regia pro Carolo I, w którym bronił monarchii absolutnej i występował przeciw parlamentowi. Z odpowiedzią pospieszył Milton, który z polecenia władz miał za zadanie ostudzenie monarchistycznych nastrojów. W kontrze do Eikon Basilike napisał własny traktat zatytułowany Eikonoklastes, w którym to drobiazgowo rozprawiał się z każdym elementem monarszego traktatu. Jego retoryka była silnie antypapistowska, wyszydzano także uwielbienie do katolickiej królowej. W traktacie zatytułowanym The Tenure of Kings and Magistrates Milton usprawiedliwił tyranobójstwo. W uznaniu zasług parlament kadłubowy uczynił go swoim sekretarzem.
Tomasz Goździk
[Jest to fragment dłuższej pracy, na potrzeby publikacji pozbawiony przypisów].
Za: https://myslkonserwatywna.pl/gozdzik-parlamentarna-groteska-czyli-jak-sadzono-karola-i-stuarta/