Czy stawalibyśmy dziś wobec zagrożenia katastrofalnego Wielkiego Resetu, gdyby Kościół katolicki nie był osłabiany od wewnątrz przez ostatnie dziesięciolecia? Nasza odpowiedź zależy w dużej mierze od tego, czy wierzymy, że Kościół katolicki jest tym, za co zawsze się uważał. Jeśli jest to jedynie ludzka instytucja o pozorach nadprzyrodzonego znaczenia (jak sądzi, zdaje się, duża część jego hierarchii), wówczas jego siła lub słabość ma niewielki wpływ na ważne światowe wydarzenia, które obecnie obserwujemy. Jednak, jeśli Kościół katolicki jest naprawdę instytucją założoną i wspomaganą przez Boga by przynieść światu prawdę i łaskę, każdy kto dąży do zniewolenia ludzkości zrobi co tylko możliwe, żeby ją pokonać.
Załóżmy, że Kościół katolicki jest prawdziwie Mistycznym Ciałem Chrystusa. Papież Pius XII w swojej encyklice Mystici Corporis Christi z 1943 roku poświęconej temu zagadnieniu opisał związek między łaskami wysłużonymi przez Chrystusa na Krzyżu a rolą Kościoła w ich dystrybuowaniu:
„Umierając na krzyżu, darował Kościołowi swemu, chociaż Ten nic się do tego nie przyczynił, niezmierny skarbiec odkupienia. Gdy jednak chodzi o rozdawnictwo łask z tego skarbca, nie tylko to dzieło uświęcające ludzkość komunikuje z przeczystą Oblubienicą swoją, lecz żąda nawet, aby ono rodziło się niejako także ze współpracy Kościoła. Straszliwa zaiste tajemnica, nad którą nigdy dostatecznie się nie zastanawiamy – że mianowicie zbawienie wielu ludzi zależy od modlitw, od dobrowolnych umartwień członków Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, gdy je w tej intencji spełniają, i od współpracy pasterzy i wiernych, a zwłaszcza rodzin, które powinny ją świadczyć stale Boskiemu Zbawcy naszemu w ścisłym z Nim zjednoczeniu”.
W świetle tej nauki Chrystus jest pierwszym dawcą łaski, najlepszym źródłem i ostoją moralności i najlepszym gwarantem zdrowego rozwoju intelektualnego. Co więcej, „zbawienie wielu ludzi zależy od modlitw, od dobrowolnych umartwień członków Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa, gdy je w tej intencji spełniają”. Zatem najlepszą obroną przeciwko złu tego świata jest silny Kościół katolicki. Wynika z tego, że jeśli jakaś złowroga instytucja zechce osiągnąć swe cele w świecie – będzie musiała zwyciężyć Kościół na tyle, na ile to możliwe.
Choć z pewnością jest logiczne, że Mistyczne Ciało Chrystusa jest nieskazitelne w swojej Głowie (Jezusie Chrystusie), doktrynie i sakramentach, nie powinniśmy mieć wątpliwości, że od czasu Soboru Watykańskiego II nastąpiło ogromne osłabienie praktyczne Kościoła. Byliśmy świadkami zmniejszania się udzielanej łaski, zarówno dlatego, że atakowano sakramenty, jak i dlatego, że większość wiernych jest generalnie mniej skłonna przyjmować łaskę Bożą. Jeszcze bardziej widoczne stało się podkopywanie moralnego, duchowego i intelektualnego życia większości katolików. Wszystko to czyni świat bardziej narażonym na zło, które obecnie obserwujemy – mam tu na myśli skoordynowany zamach na ludzkość nazywany Wielkim Resetem.
Szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego duch Soboru Watykańskiego II podważył Mistyczne Ciało Chrystusa możemy wyróżnić kilka przyczyn: zmiany w liturgii i sakramentach, szczególnie Mszy Świętej; fałszywy ekumenizm; błędny pogląd na wolność religijną; a także ogólnie zgubne efekty modernizmu, zwłaszcza towarzysząca mu postawa mówiąca, że Prawda może zmieniać się w zależności od „historycznych realiów”. Zatem, jeśli zaakceptujemy, że katolicka Prawda może się zmieniać, co właściwie pozostanie święte i nietykalne?
Oczywiście możemy i musimy robić wszystko co się da, by przeciwstawić się takiemu kierunkowi, ale z reguły mamy mało możliwości odwracać te trendy poza naszą ograniczoną sferą wpływów. Jednakże, jeśli szukamy niemal nieograniczonych środków sprzeciwu wobec szkód Soboru Watykańskiego II, możemy zajrzeć do encykliki Mystici Corporis Christi. W tym względzie, papież Pius XII daje nam użyteczny punkt odniesienia, zarówno dla tego co się zmieniło, jak i tego, co musimy przywrócić. W tym nauczaniu z 1943 roku papież przedstawia kilka zasad, które są niezwykle ważne dla współczesnych katolików:
Nasze doczesne troski i nieszczęścia są darem, który może przyprowadzić nas do Boga: „Wiemy dobrze, ile to nieszczęść i cierpień spadło w tych burzliwych czasach na niezliczony prawie szereg ludzi, gnębiąc ich w okrutny sposób. Jeśli to wszystko przyjmą oni jakby z rąk Bożych, wolą spokojną i pogodzoną, to umysły ich jakby naturalnym biegiem i impulsem zwrócą się od tych ziemskich, znikomych rzeczy do niebieskich i wiecznie trwających i obudzi się w nich jakby ukryte pragnienie rzeczy duchowych i ta drogocenna tęsknota, która ich przez działanie Ducha Bożego natchnie i niejako zmusi do gorliwszego szukania Królestwa Bożego. Im bardziej bowiem ludzie odrywani bywają od marności tego świata i od nieporządnego przywiązania do dóbr doczesnych, tym zdolniejsi bez wątpienia stają się do poznania światłości i tajemnic niebieskich”.
Wszyscy jesteśmy zobowiązani budować Mistyczne Ciało Chrystusa: „Pragniemy tedy, aby wszyscy, którzy Kościół święty za Matkę uznają, pilnie to rozważyli, że nie tylko kapłani i ci, co poświęciwszy się Bogu, obrali życie zakonne, lecz i wszyscy inni członkowie Mistycznego Ciała, każdy według możności swojej mają obowiązek usilnie i gorliwie do budowy i wzrostu tego Ciała dopomagać”.
Możemy dostąpić wspaniałych niebieskich darów dzięki naszym dobrym uczynkom: „Chociaż bowiem Zbawiciel nasz przez gorzką mękę i bolesną śmierć swoją wysłużył Kościołowi nieskończony wprost skarbiec łask, to jednak te dary bywają nam z woli Opatrzności Bożej tylko częściowo udzielane, większa zaś lub mniejsza ich obfitość niemało zależy od naszych dobrych uczynków, które ten deszcz niebieskich łask, dobrowolnie od Boga zsyłany, ściągają na dusze ludzkie. I ten to właśnie deszcz łask stanie się najbardziej obfitym, jeśli nie tylko będziemy zanosić do Boga gorące błagania, biorąc zwłaszcza udział nawet w codziennej, o ile to łatwo być może, Ofierze Eucharystycznej i jeśli nie tylko będziemy się starać tylu potrzebującym przynosić ulgę i pociechę przez dzieła miłosierdzia chrześcijańskiego, ale także, gdy ponad znikome rzeczy tego świata przeniesiemy dobra nie przemijające, a także, gdy poskramiać będziemy śmiertelne nasze ciało dobrowolnymi umartwieniami, odmawiając mu zakazanych rzeczy, a żądając od niego tego, co przykre i trudne, a wreszcie gdy przeciwności i cierpienia obecnego życia przyjmować będziemy, jakby z rąk Boskich, sercem upokorzonym. W ten sposób według Apostoła: „dopełniać będziemy to, czego nie dostaje utrapieniom Chrystusowym, w ciele naszym, za ciało Jego, którym jest Kościół” (Kol 1, 24)”.
Nasz obowiązek dążenia do cnoty wzrasta im więcej jest chaosu i grzechu: „Jeżeli zawsze dla ratowania dusz cierpienia swoje łączyć trzeba z cierpieniami Boskiego Odkupiciela, to dziś zwłaszcza i przede wszystkim, Czcigodni Bracia, niech to będzie obowiązkiem wszystkich, dziś, gdy olbrzymie pożary wojenne cały niemal świat podpaliły i tyle śmierci, tyle nieszczęść, tyle boleści powodują, dziś także niech i to wszyscy uważają za swoją powinność, aby się od grzechów, od pokus tego świata i wyuzdanych rozkoszy ciała powstrzymywali i od marności i pustoty tych rzeczy ziemskich, które przeszkadzają w wychowaniu ludzi w obyczajach chrześcijańskich i dostąpieniu żywota wiecznego”.
Wielkie niebezpieczeństwa wymagają, byśmy zwrócili się do Boga: „Co dzień ofiarujmy Ojcu Przedwiecznemu nasze modły, trudy i uciski, prosząc o zachowanie Kościoła i szczęśliwszy a liczniejszy Jego wzrost, jeśli zbawienie całej ludzkości, Krwią Boską odkupionej, leży nam rzeczywiście na sercu. Gdy niebo zaciemnia się chmurami i jawią się błyskawice i groźne rozstrzygające chwile zbliżają się na całe społeczeństwo ludzkie, a także i na Kościół święty, polecajmy siebie i wszystko, co nasze, Ojcu Miłosierdzia, błagając Go tymi słowy: „Wejrzyj, prosimy Cię, Panie, na ten lud Twój, za który Pan nasz Jezus Chrystus nie wzbraniał się podać w ręce grzeszników i śmierć podjąć krzyżową”.
Pius XII wiedział, w jak okropnej sytuacji znajdował się świat w 1943 roku. Nasz współczesny stan rzeczy jest zapewne bardziej niebezpieczny, ponieważ znajdujemy się na granicy podporządkowania nas sobie przez złowrogi światowy ruch, który już infiltruje każdy aspekt naszego życia, w tym także i Kościół. Skoro w 1943 roku papież Pius XII wyartykułował wielką potrzebę gorliwego zwrócenia się do Boga to i dziś powinniśmy podążyć za tym wołaniem. Pius XII po prostu powtórzył mądrość Kościoła, kiedy jasno stwierdził, że nasza katolicka tożsamość zmusza nas by stanąć na wysokości zadania i zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby upraszać Boga o pomoc.
Choć prawdą jest, że żadna z tych idei nie została całkowicie zapomniana, wydaje się oczywiste, że większość katolików już nie do końca docenia ich znaczenie. Zapewne myślimy, że to dobrze, gdy bardziej uduchowieni katolicy próbują być święci, ale większość z nas chce po prostu „coś robić” dla Kościoła i świata. Przez ostatnie dziesięciolecia brakowało nam takiego Piusa XII, który przypominałby nam, że rzeczy, które możemy kontrolować – żarliwa modlitwa, codzienna Msza Święta (na ile to możliwe), dzieła miłosierdzia, kierowanie serca ku „dobrom nieprzemijającym”, dobrowolne umartwienia, pokorne wytrwanie w próbach – są tak naprawdę najskuteczniejszym, co możemy zrobić. Jeśli w obliczu wielkich zagrożeń dla naszego Kościoła i świata jesteśmy duchowo oziębli i ociężali to jest to raczej rezultat dziesięcioleci walk przeciwko tym, którzy przewodzą Mistycznemu Ciału Chrystusa niż pojedynczych defektów Soboru Watykańskiego II.
Rok 2020 zastał większość ludzi, w tym także wielu katolików wcielających w życie przeciwieństwo przesłania podobnego do tego, które głosił papież Pius XII: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 19-21). Weźmy na przykład to, jak udręki 2020 roku stały się w społeczeństwie bodźcem do gromadzenia różnych „skarbów”: płynów dezynfekujących, jedzenia i wody, papieru toaletowego czy amunicji. Uznając, że stoimy w obliczu bardziej tragicznej sytuacji niż ta, w której znalazł się papież Pius XII w 1943 roku, czy zauważyliśmy analogiczny wysiłek w gromadzeniu duchowych skarbów, aby wzmocnić Mistyczne Ciało Chrystusa?
Zamiast wzmocnienia Mistycznego Ciała Chrystusa zgodnie z prawdą wyłożoną przez Piusa XII, rok 2020 przyniósł raczej osłabienie Kościoła przez lockdown. Wielu z nas jest zmęczona bitwami. Wszystko to jest zamierzone. Kościół to „mocny rywal”, który byłby w stanie sprzeciwić się niegodziwości jaką obserwujemy. Jak powiedział nasz Pan: „Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza, i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom Jego ograbi” (Mt 12, 29). Wierni katolicy są brani na cel właśnie dlatego, że tylko oni mogą stawić skuteczny opór wobec globalistycznych złodziei. Z drugiej strony, niegorliwi katolicy często są cennymi i użytecznymi sprzymierzeńcami tych, którzy chcą niszczyć społeczeństwo.
Patrząc z perspektywy widzimy większy obraz: Wielki Reset nie byłby możliwy, gdyby nie efektywny reset katolicyzmu wsparty przez ducha Soboru Watykańskiego II. Możemy być pewni, że Wielki Reset nie skończy się, dopóki nie zrobimy co w naszej mocy, by wzmocnić Mistyczne Ciało Chrystusa. Dlaczego mielibyśmy oczekiwać, że Bóg nam daruje, jeśli nie będziemy robić co tylko możemy by pomóc w tej sprawie? Bogu dzięki, w każdej chwili możemy zacząć (ponownie) robić to, co w naszej mocy by współpracować z łaską Bożą dla wzmocnienia Mistycznego Ciała Chrystusa. W tym względzie zawsze powinniśmy zwracać się do Błogosławionej Dziewicy Maryi. Módl się za nami, Święta Boża Rodzicielko, abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych!
Tłum. Szymon Żmijewski
Za: The Remnant
Za: https://myslkonserwatywna.pl/morrison-mistyczne-cialo-chrystusa-a-wielki-reset/