Aborcja to najwieksze w historii świata ludobójstwo, definiuje to wprost, ratyfikowana przez Polskę konwencja Narodów Zjednoczonych. Genezy tego bezprecedensowego mordu w XX wieku możemy szukać w antyrodzinnej polityce, będącej częścią agendy władz bolszewickiej Rosji, komisarz ludowej ds. społecznych Aleksandry Kołłontaj oraz Gieorgija Batkinsa odpowiedzialnego za wydanie broszury „Rewolucja seksualna w Związku Sowieckim”. Nie do przecenienia jest też rola Republiki Weimarskiej, Sex-Pol Wilhelma Reich’a czy Instytutu Seksuologicznego Magnusa Hirschfelda.
Mówiąc oględnie, totalitarne władze doprowadziły do wyekstrahowania stosunku płciowego z zależności kulturowych, głównie moralnych, redukując jego istotę do sfery czysto fizjologicznej, co stanowiło podwaliny pod rewolucję obyczajową 1968 roku w USA. Od tego momentu możemy mówić o globalnym już „marszu przez instytucje” oraz o zseksualizowanym, wyemancypowanym z kulturowych paradygmatów proletariacie zastępczym, który w rewolucyjnym czynie zastąpił klasę robotniczą.
Na naszych oczach ścierają się płyty tektoniczne świata postępowego i świata opartego na wartościach katolickich. Nie liczą się wartości, a cel – rewolucyjny, uświęcający środki. Łamane są więc traktaty, tylnimi drzwiami implementowane są rozwiązania sprzeczne z kanonami łacińskiej cywilizacji. W Europie widać to choćby w próbie rozbieżnego z traktatami akcesyjnymi redystrybuowania środków finansowych w oparciu o ocenę „praworządności”, w przypadku wojny narracyjnej, stosowaniu różnych tricków socjotechnicznych z najważniejszym: medialną manipulacją, prowadzącą do indoktrynacji.
Sporu o aborcję na płaszczyźnie wartości prowadzić nie ma sensu, bo choć wartości są przedmiotem sporu, oponentom przyświeca inny cel: anihiliacja oponentów i zastanego porządku. Dlatego walcząc w procederem aborcji należy korzystać z wszystkich instrumentów prawnych. Powyższe wszakże z immanantnym rozumieniem mechanizmów społecznych, a tu: sposobu myślenia i strategii stosowanych przez oponentów.
Konwencja
Najczęstszy hedonistyczny argument potencjalnych matek, dziś strajkujących gremialnie nieletnich „kobiet”, to „wolność wyboru” do popełnienia czynu zabronionego. W opozycji do tego postulatu stoi orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z dnia 21.09.2020 i finalnie definiuje kwestię spójności ustawy zasadniczej z innymi aktami prawnymi traktującymi o aborcji z przyczyn eugenicznych.
Konstytucja w art. 38 (Zasada ochrony życia) stanowi, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Rozbieżność między prawem naturalnym – będącym w ujęciu tomistycznym pochodzenia Boskiego – a prawem pisanym co do zasady skutkuje konfuzją. Widzimy ją choćby w problemie definiowania „człowieka”, w intelektualnej tu gimnastyce różnych wykładni prawnych.
W przypadku omawianego tu aspektu aborcji, udowadniając postawioną na wstępie tezę o ludobójczym charakterze procederu aborcji, chciałbym posłużyć się innym dokumentem. Uchwalona w 1948 r, a zatwierdzona przez ówczesnego Sekretarza Generalnego PZPR, Prezydenta RP Bolesława Bieruta (sic!) konwencja ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa stanowi, iż każdy akt służący przerywaniu ciąży, którego celem jest zniszczenie w całości lub części społeczeństwa, jest ludobójstwem. Artykuł 2, punkt d konwencji stanowi, iż w świetle nieprzestrzeganego do niedawna w Polsce prawa każda aborcja jest ludobójstwem. Art. 2 dokumentu posiada następujące brzmienie: „W rozumieniu Konwencji niniejszej ludobójstwem jest którykolwiek z następujących czynów, dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych jako takich”. Podpunkt „d” stanowi: „stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy”.
Kwestia całkowitego zakazu aborcji jest kwestią sprawą ważną, a zarazem arcyciekawą społecznie. Nonszalanckie niestosowanie się do prawa międzynarodowego i zapobiegania ludobójstwu jest dla mnie sytuacją bez precedensu. Od przeszło 30 lat od początku przemian ustrojowych kolejne władze odsuwają od siebie niewygodny temat aborcji, traktując go jak swoisty „gorący kartofel”. O ile można postawić tezę badawczą, że czynią to z pobudek koniunturalnych, pragamatycznego dążenia do celu, jakim jest utrzymanie się u władzy, o tyle jaskrawe nieprzestrzeganie prawa świadczy o jakości moralnej „elit” III Rzeczypospolitej. Pomimo patetycznych deklaracji działań w obszarze prawa i sprawiedliwości aktywność władz wolnej Polski wpisuje się przynajmniej częściowo w pryncypia „wolnego”, choć zindoktrynowanego i zniewolonego „ideologią śmierci” dzisiejszego Zachodu, czy świata.
„Świat popada w zamęt nie z powodu głupoty intelektu, lecz z powodu wypaczenia woli. Wiemy wystarczająco dużo, to nasze wybory są złe”. Mając na względzie słowa abp. Fultona J. Sheena, wiedząc sporo o ludzkim behawioryzmie, nie powinniśmy odstępować od walki. Mając wypowiedzianą wojnę, nie powinniśmy rezygnować z przysługujących nam norm prawa stanowionego, uznać agendę tzw. praw człowieka, a odstąpić od prawa naturalnego, praw Boga.