Dzisiaj obchodzimy święto Polaków ratujących Żydów – mimo że jedynym właściwym miejscem do takich celebracji jest Izrael, ewentualnie Stany Zjednoczone. Niemniej, Polacy ratujący Żydów podczas II wojny światowej wcale nie powinni być dla nas wzorem do naśladowania. W sytuacji, gdy za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci dla całej rodziny ukrywającego, przedstawianie takiej postawy jako “wzór” jest równoznaczne z komunikatem, że warto i należy ryzykować biologiczne trwanie własnego narodu w imię ratowania z beznadziejnej sytuacji innego narodu. Taki heroizm nie jest czymś, co powinno być praktykowane przez całe społeczeństwo, powinno być tylko wyjątkiem. Nie “chlubnym wyjątkiem”, lecz wyjątkiem po prostu. Za ratowaniem Żydów stały bowiem motywacje, których powszechne praktykowanie doprowadziłoby do zagłady już nie tylko naród żydowski, ale też naród polski. Motywacje, które mają przede wszystkim wymiar indywidualny, polegające na utożsamianiu się z mordowanymi sąsiadami, w tym wypadku żydowskiego pochodzenia. Nie powinno być jednak tak, że w imię wyższych wartości poświęca się własny naród. Państwo Polskie upadło w 1939 roku, więc z Polaków jako zbiorowości spadł już obowiązek zabezpieczania życia obywateli narodowości żydowskiej.
Dlatego w ten dzień apelujmy wszyscy:
Ani jednego zaryzykowanego polskiego istnienia dla choćby jednego Żyda bądź pozostałych innoplemieńców.
Kto ratuje przed ryzykiem śmierci własną rodzinę, ten również jest Sprawiedliwym wśród narodów świata, a przede wszystkim jest Sprawiedliwym we własnym narodzie.
Zaś tym, którzy mimo tego wszystkiego rzucali na szalę istnienie swoje i niestety też własnych rodzin, należy się pamięć i cześć. Wszak kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat.
Marcin Skalski