Inżynier Marek Zadrożniak w ostatnim czasie przygotował
specjalny, liczący kilkaset stron raport na temat realnego stanu
polskiej energetyki. Został zaproszony do redakcji portalu związanego z
Konfederacją. Kilka godzin po jego wstępnej prezentacji, zmarł. Czy
napisał i powiedział za dużo?
Chyba nikt zdrowo myślący nie ma wątpliwości, że na polskiej energetyce od dawna dokonywany jest „zamach stanu”. Kiedy Chiny budują w najlepsze kolejne setki elektrowni węglowych, nam każe się zamykać kopalnie. Gdy niektóre badania poważnie podważają sens narracji o „globalnym ociepleniu” i konieczności redukcji emisji dwutlenku węgla, my mamy zlikwidować nasz największy przemysł, bo ktoś wymyślił sobie „Zielony Ład”.
Tymczasem z raportu inż. Zadrożniaka wynika coś, co może stanowić dowód na to, że sprawy wyglądają zupełnie inaczej, niż się je nam przedstawia w mediach głównego nurtu.
Redaktor Tomasz Sommer, który rozmawiał o raporcie z Zadrożniakiem na kilka godzin przed jego śmiercią, powiedział:
Jak pan Marek zaczął mi przedstawiać te liczby, jak to naprawdę wygląda, no to szczerze powiedziawszy, złapałem się za głowę. […] Fotowoltaika - przekręt, wiatraki - bezsens i przekręt, elektrownie węglowe i przyczyny ich zamykania… - mówił. Zaznaczył też, że było wiele drobniejszych aspektów.
Sommer wspomniał, że po zrealizowanym programie na temat raportu o stanie polskiej energetyki, Marek Zadrożniak powiedział, że „ma jakieś problemy z ludźmi, którzy mieli pretensje, że on jakieś rzeczy tutaj zdradza.”
Dla redaktora Sommera sprawa nie jest oczywista, ale dodaje:
Nie jestem przesadnym zwolennikiem teorii spiskowych, ale nagła śmierć inżyniera Zadrożniaka zaczęła mnie niepokoić. Uświadomiłem sobie, że jego raport pokazuje zupełnie szokujące oszustwo, jakim jest polski system energetyczny.
Komu więc może zależeć na tym, aby ukryć prawdę o niszczeniu polskiego przemysłu wydobywczego?
Źródło: