W ostatnich dniach mieliśmy do
czynienia z sytuacją zadziwiającą, i całkowicie dla mnie niezrozumiałą,
ale niestety pokazującą jak słabe jest polskie środowisko narodowe, jak
łatwo można je podzielić i skłócić, oraz doprowadzić do odcięcia się
niektórych liderów organizacji narodowych od własnych poglądów i
przekonań, w imię politycznej poprawności i przypodobania się systemowym
mediom oraz organom rażimowej władzy... Tak właśnie w praktyce wygląda
owy "radykalizm", o którym tyle się często mówi, ale jak już nie
pierwszy raz zobaczyliśmy, w praktyce ma niewiele wspólnego z
rzeczywistością. Chodzi mianowicie o niedawną wypowiedź (byłego?)
rzecznika prasowego Młodzieży Wszechpolskiej, członka (także już chyba
byłego) zarządu stowarzyszenia Marsz Niepodległości, kol. Mateusza
Pławskiego, nt. separatyzmu rasowego. Za tą wypowiedź posypały się na
niego gromy, i to z każdej strony. Jednym głosem potępiło go lewactwo,
tzw. "prawica", środowiska konserwatywne, i... koledzy z jego własnej
organizacji, oraz inni pseudo-narodowcy... Wszyscy oni oskarżyli go o
rasizm, najwidoczniej nie mając pojęcia, co to słowo znaczy. Dla
niektórych jednak już samo użycie słowa "rasa" jest rasizmem, a hasło
"biała Europa" to już jest skrajny rasizm, nad takimi ludźmi można
jednak tylko przejść z politowaniem, bo nie warto tracić czasu na
tłumaczenie im rzeczy, których i tak nigdy nie pojmą.
Nie wiem o co niektórym chodzi, ale ja w pełni zgadzam się z wypowiedzią
rzecznika MW. Powiedział po prostu prawdę. Coś co dla nacjonalistów
było zawsze, i jest oczywiste. Wyraźnie nakreślił różnicę między
rasizmem biologicznym, a zdrowym separatyzmem rasowym, z którym
nacjonaliści zawsze się utożsamiali, a który ma na celu zachowanie
jednolitości etnicznej Narodu. Ja zawsze uważałem się za separatystę
rasowego i uważam że jest to całkowicie normalne. Ktoś kto myli to z
rasizmem, ten właśnie jest niedouczony... Prawda jest jednak taka, że
wszyscy o tym doskonale wiedzą, i również się z tym utożsamiają, jednak
gdy ktoś ośmielił się o tym głośno powiedzieć (i to w momencie kiedy
oczy całego świata zwrócone były na nas) wtedy wszyscy nagle chowają
głowę w piasek, i udają że nie mają z tym nic wspólnego, jakby ich to
wcale nie dotyczyło... Taka postawa wynika z poprawności politycznej.
Spotkałem się już nawet z komentarzami typu "gdyby on powiedział to
samo, tylko nie dzień po Marszu Niepodległości, to wszystko byłoby ok,
bo nikt by na to nie zwrócił uwagi"... Cóż za szczyt hipokryzji i
obłudy...
Nie będę się tutaj wiele rozpisywał nt. samego separatyzmu rasowego, i
różnic dzielących go z rasizmem, gdyż te doskonale nakreślił kol. Adam
Busse, w swoim artykule "Separatyzm rasowy – odpowiedź na multikulti w
XXI wieku" (link tutaj),
z 16 sierpnia tego roku, który, przypomnę tylko po raz kolejny, pojawił
się wówczas na stronie MN i stronach pochodnych. Artykuł ten wyczerpuje
temat, i nie ma już co dodawać ani wyjaśniać. Nacjonaliści zawsze
utoższamiali się z ideą separatyzmu rasowego, gdyż ta wynika po prostu z
prawa naturalnego. Jest ona nie tylko zgodna z etyką katolicką, ale
wprost z niej wynika. Bóg bowiem stworzył świat w różnorodności, i
zgodnie z tym idealnym Bożym planem, świat powinien taki pozostać.
Mieszanie ras jest planem diabelskim. Od zawsze taki był zamiar żydostwa
i masonerii, ten plan jest realizowany właśnie przez politykę
multikulturalizmu. Jest to nic innego jak tylko współczesna wieża Babel -
zaprzeczenie Boskiego dzieła stworzenia z naturalnym podziałem na rasy i
narody. Europa powinna być biała, bo po prostu taka była zawsze. Tak
samo jak np. Afryka do dziś jest nazywana "czarnym lądem", i dla nikogo
nie jest to problem, nikt w tym określeniu nie widzi rasizmu. Dlaczego
więc ktoś widzi rasizm w haśle "biała Europa"?
Inną sprawą, zdecydowanie bardziej złożoną, jest kwestia przynależności
do Narodu. Tutaj sprawa dotyka samej definicji Narodu. Istnieją dwie
skrajne definicje, obydwie są owocem rewolucji anty-francuskiej, i
obydwie są bez wątpienia błędne. Pierwsza to pojmowanie Narodu wyłącznie
przez czynnik etniczny, a więc tak jak pojmują go etnonacjonaliści (np.
środowisko związane z "Czarnym Blokiem"). Wg. tego pojęcia do Narodu
polskiego mogą zaliczać się tylko i wyłącznie czyści etnicznie Polacy
("czystej krwi"), wyklucza się więc całkowicie możliwość "spolszczenia"
osób pochodzących z innych narodowości i kultur. Druga zaś błędna
definicja, to pojmowanie Narody wyłącznie przez czynnik Państwa - a więc
Naród = wszy scy obywatele (tzw. "Nacjonalizm obywatelski"). Taką
definicję przyjęli historycznie np. włoscy faszyści, czy polska sanacja,
a obecnie środowiska mieniące się ideowymi spadkobiercami sanacji, a
więc środowiska PiS'u i ogólnie pojętej "prawicy", oraz, jak właśnie
widzimy, niektóre środowiska mieniące się "narodowymi".
Jako polski nacjonalista, zdecydowanie odcinam się od obydwu tych, całkowicie błędnych założeń. Nie jestem rasistą, aby postrzegać Naród wyłącznie pod względem "czystej krwi", a więc etnosu (od rasizmu natomiast nie odcina się zupełnie probanderowski i neopogański "Czarny Blok", wręcz przeciwnie, otwarcie się do niego przyznaje, twierdząc jednak że rasizm jako hasło nie nadaje się zbytnio na sztandary [bo jest zbyt niepoprawny politycznie], ale "lekki rasizm nie jest zły" - jak możemy przeczytać w najnowszym artykule na "Szturmie". Mnie jako Polaka i Katolika takie słowa napawają obrzydzeniem...). Jednocześnie nie jestem faszystą ani piłsudczykiem, aby Naród pojmować jako wspólnotę wszystkich obywateli polskiego Państwa (co dzisiaj byłoby w ogóle trudno zweryfikować, jako że niepodległe Państwo Polskie nie istnieje, a bardzo dużo naszych Rodaków pozostało na Kresach Wschodnich, za obecną, tzw. "granicą", nie mówiąc już o Polakach żyjących na emigracji). W tym przypadku, skrajne obstawanie przy jednej ze stron, i zwalczanie drugiej, przypomina jako żywo uznawanie, że nie istnieje żadna alternatywa dla socjalizmu i kapitalizmu. W rzeczywistości, jak doskonale wiemy, oba te systemy są identycznie złe i zbrodnicze, bo wynikają z materializmu. Tak samo jest i w tym przypadku. Istnieje trzecia droga, która jest jedynym wyjściem, jaki mogą przyjąć nacjonaliści. Żadne inne nie jest możliwe do pogodzenia z ideą narodową, gdyż oba wyżej opisane rozwiązania są sprzeczne z prawidłową definicją Narodu.
Jak więc powinniśmy pojmować Naród? Tak jak polscy nacjonaliści zawsze go pojmowali! Jako wspólnotę przede wszystkim duchową, a nie tylko materialną. Przede wszystkim, nie oznacza tylko. Czynnik duchowy - a więc kulturowo-religijny, jest czynnikiem najważniejszym, ale nie jedynym. On stanowi trzon i istotę pojmowania narodu, ale do tego dochodzi także czynnik polityczny oraz etniczny. Wówczas mamy dopiero całość. Oba te czynniki wzajemnie się uzupełniają i przenikają, bo oba są czynnikami narodotwórczymi, bez których żaden Naród by nigdy w historii nie powstał. Potwierdzenie tych słów znajdziemy już w samych tekstach Romana Dmowskiego, który pisał "Ojczyzna to przede wszystkim Naród, a potem Państwo. Bez Narodu nie ma Państwa", a także "Naród jest wytworem życia państwowego. Wszystkie istniejące narody mają swoje własne państwa albo je niegdyś miały i bez państwa żaden naród nie powstał. [...] Podstawy instynktów i uczuć narodowych mają swój początek w czasach bytu ponadpaństwowego, plemiennego, tam już istnieją przymioty, decydujące o zdolnościach państwowotwórczych szczepu, ale dopiero byt państwowy buduje na nich właściwą psychikę narodową, opartą na podstawie instynktów rodzinnych, rodowych i plemiennych" Te dwa pozornie sprzeczne ze sobą cytaty, dają nam idealną odpowiedź na to czym jest Naród, jak powstaje, i jakie ma właściwości. Najpierw bowiem musi być szczep plemienny, a więc konkretny lud (etnos), który tworzy byt państwowy, który zaś dopiero przekształca go w Naród. Tak więc tu mają zastosowanie owe dwa czynniki materialne - etnosu i państwa. Następnie dopiero Naród wytwarza czynnik duchowy - kulturę, język, tradycję, historię i całą swoją spuściznę, która scala go i stanowi jego kwintesencję. Ten ostatni przewyższa ostatecznie te dwa pierwsze, i staje się najważniejszym czynnikiem decydującym o przynależności do Narodu.
Czy to jednak oznacza że Polakiem może się stać absolutnie i bezwarunkowo każdy? Czy wystarczy urodzić się w Polsce, mówić po polsku i znać trochę historię i kulturę polską, aby być Polakiem? Absolutnie nie! Narodowość to nie jest coś co można nabyć. Nabyć można obywatelstwo, ale narodowość jest czymś z czym człowiek się rodzi, i co ma na całe życie. Nie każdy kto urodził się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest automatycznie Polakiem. Takie myślenie byłoby wręcz irracjonalne. Czy mysz która urodziła się w stajni jest koniem? Czy Arab który urodził się w Szwecji, jest Szwedem? Oczywiście, nie jest, i nigdy nie będzie. Podobnie gdybym ja urodził się np. w Japonii, i nawet nauczył się mowić po japońsku, i poznał dobrze tamtejszą kulturę i tradycję, to nigdy, choćbym nie wiem jak bardzo chciał, nie stał bym się Japończykiem. Ktoś może stanąć na głowie, i zacytować wszystkich możliwych "przyjaciół Romana Dmowskiego", co nie zmienia faktu, że rzeczy są takimi jakimi są, i można się z tym pogodzić lub nie, ale faktów się nie zmieni. Czy to oznacza że Lutosławski i inni mylili się? Po pierwsze, musimy pamiętać, że pisali oni w zupełnie innych okolicznościach, kiedy nikt nawet nie myślał, że może dojść do takich sytuacji jakie mają miejsce obecnie, kiedy rzeczywiście powoli Europa przestaje być biała. Po drugie, oczywiście mieli oni rację w tym, że członkowie innych nacji, jak np. Tatarzy, Ormianie, Rusini, Żydzi, Niemcy etc. mogą ulec polonizacji, mogą spolszczyć się, i stać się rzeczywiście prawdziwymi Polakami, ale jest to proces, który wymaga czasu, który wymaga minimum kilku pokoleń. Takie rzeczy nie dzieją się nagle, jak za dotknięciem "czarodziejskiej różdżki". Tatarzy, Ormianie, Rusini, Żydzi i Niemcy mieszkali na terenach Polski od wielu stuleci, a dopiero w XIX / XX wieku niektórzy z nich na tyle się zasymilowali i spolszczyli, że można było ich zwać Polakami. Tak samo i z innymi ludami. Jeżeli dziś mamy w Polsce osoby innych nacji czy kultur, to dopiero ich wnuki czy prawnuki będą Polakami w pełnym znaczeniu tego słowa (oczywiście jeżeli będą cały czas ustawicznie dążyć w tym kierunku). Nikt nie odbiera dziś tym ludziom prawa do polskości, do utoższamiania się z polską kulturą i tradycją, do patriotyzmu - a więc miłości do Ojczyzny. Wręcz przeciwnie, zachęcamy ich do tego, i mamy nadzieję że będą oni wiernymi obywatelami Rzeczypospolitej, i z ubiegiem czasu ich potomkowie staną się integralną częścią Polskiego Narodu. Przeciwnie zaś, jeśli nie chcieliby wiernie służyć Polsce, przyjąć naszej kultury i tradycji, i z czasem się całkowicie zasymilować z nami, aby współtworzyć jeden Polski Naród, to po prostu nie mieliby tu czego szukać.
Teksty nacjonalistów polskich, zarówno przedwojennych, jak i współczesnych, potwierdzają te założenia. Wystarczy tu przytoczyć chociażby podpisaną i przyjęta w tym roku nową deklarację ideową Obozu Narodowo - Radykalnego (dokument z którego treścią się w 100 % zgadzam) : "Naród, rozumiany jako trwała, organiczna wspólnota kulturowa pokoleń przeszłych, obecnych i przyszłych, stanowi dla nas najwyższą wartość doczesną. Członkiem Narodu polskiego jest każdy, kto poczuwa się do bycia Polakiem, odczuwa przywiązanie do polskiej tradycji i historii oraz jest uznawany przez wspólnotę narodową za rodaka. Potępiając rasizm biologiczny, postulujemy zachowanie stanu homogeniczności etnicznej, który sprzyja utrzymaniu pokoju społecznego i stabilności państwa.". Czyż ostatnie zdanie nie jest piękną, skróconą definicją separatyzmu rasowego? Co natomiast oznacza "jest uznawany przez wspólnotę narodową za rodaka"? Otóż dokładnie to, o czym w wywiadzie powiedział rzecznik MW - czyli powinna mieć miejsce obustronna identyfikacja. Wspólnota narodowa, a więc cały Naród, musi mieć absolutną pewność, bez wnikania w życiorys czy wypytywania o poglądy polityczne, czy stosunek do Narodu, że dana osoba jest Polskiem. Czy w takim razie jest absolutnie niemożliwe aby np. osoba czarnoskóra mogła kiedykolwiek stać się Polakiem? Otóż nie, zdarzają się i tutaj, jak dobrze wiemy, pewne wyjątki, jednak są to sytuacje tak nieliczne, że przecież możemy je zliczyć na palcach jednej ręki. Te wyjątki potwierdzają tylko ogólną regułę. A i w tym przypadku potrzeba sporo czasu, aby można było mówić o procesie pełnej asymilacji i spolszczenia. Wymaga to przynajmniej dwóch / trzech pokoleń.
Abstrahując od tego, tragiczne jest to, jak na całą sprawę zareagowały osoby mieniące się "polskimi nacjonalistami", a mianowicie, zwłaszcza panowie Winnicki, Adruszkiewicz czy Bosak (ten ostatni pisał nawet coś o kopaniu przez Romana Dmowskiego w d...ę. Niech on się lepiej nie wypowiada na ten temat, bo ciekawe czy gdyby Pan Roman żył, czy w ogóle splunął by takiemu "nacjonaliście" w twarz....). Innych nazwisk wspominać nie będę, bo przez wzgląd na osobistą sympatię, nie zamierzam publicznie szargać ich dobrego wizerunku, choć sami już sobie go niestety dość zszargali... Wszystko to jest jedną wielką kompromitacją, niemal jak w pamiętnym 2011 r., kiedy uwczesny zarząd MN, z Winnickim na czele, odciął się od "kiboli, zadymiarzy i bandytów", którzy "wszczeli burdy" na pl. Konstytucji, co skończyło się prawdziwą bitwą, z której Winnicki po prostu uciekł... Dziś także widzimy, po raz kolejny, odcięcie się od haseł radykalnych, i niepoprawnych politycznie. Do czego to jednak prowadzi? Zastanówmy się. PiS robi wszystko, aby przejąć Marsz Niepodległości. Jest to absolutnie pewne, potwierdził to niedawno wprost wicepremier Gliński. Chcą aby w przyszłym roku był to "marsz wszystkich Polaków", pod patronatem i przewodnictwem [p]Rezydenta PRL'bis - Andrzeja Dudy. Czy ustępując, i łagodząc coraz bardziej przekaz Marszu, nie robi się właśnie tego, co oni chcą osiągnąć? Na jakie jeszcze można pójść ustępstwa? Jeżeli usunąć trzeba wszystko, co jest niepoprawne politycznie, i co "źle się kojarzy", to lista będzie długa... W kolejce już czeka Krzyż Celtycki, który dla wielu jednoznacznie kojarzy się z nazizmem i rasizmem, a który np. w Niemczech jest prawnie zakazany. A co później? Falanga też dla wielu to faszyzm i nazizm... Co zostanie z Marszu Niepodległości jeśli usunięte zostaną wszystkie "kontrowersyjne" symbole? Ano zostaną same Biało-czerwone Flagi, i "wielki marsz patriotów i rodzin z małymi dziećmi" - czyli dokładnie to co w tym roku pokazała pisowska telewizja publiczna. Marsz bez żadnego wyrazu narodowego, nie przedstawiający już myśli narodowej, wyzuty ze wszystkiego co mogłoby się kojarzyć z nacjonalizmem? Czy taki był cel powstania tego Marszu? Chyba nie... Ale jeśli komuś już teraz przeszkadza hasło "Biała Europa", to efekt może być tylko taki. Jeśli organizatorzy oficjalnie odcinają się od takich haseł, to już straciliśmy ten Marsz. Jeżeli komuś przeszkadza hasło "Biała Europa", to pytam się; a jaka ma ona niby być? Czarna? Kolorowa? Multikulturowa? Tego chcecie? Naprawdę? To pytanie jest retoryczne, nie oczekuje odpowiedzi... Nie ma się co łudzić. Wszystko idzie w kierunku rozmięczenia tego Marszu i ostatecznie przejęcia go przez pseudo-prawicowców czczących USA i Izrael. W pewnym momencie zarząd MN zapewne pójdzie po rozum do głowy, ale wtedy będzie już za późno, bo PiS zdąży skutecznie nakręcić swoją propagandę wokół Marszu, i w przyszłym roku ulicami Warszawy przejdzie wielki, kilkudziesięcio tysięczny Marsz Andrzeja Dudy, i mały, kilku tysięczny marsz nacjonalistów, atakowany ze wszystkich stron. Obym się mylił, ale jak na razie wszystko zmierza dokładnie w tym kierunku.
Jedyną szansą aby tego uniknąć, jest zdecydowany zwrot w stronę radykalizmu, powrót do radykalnych haseł, do retoryki sprzed 2015, a także sprzed 2010 roku. Nie liczy się ilość, a jakość. Nie potrzebujemy niezdecydowanych. Potrzeba nam dusz ostrych i twardych jak skała! Jeżeli część ludzi, dla których te hasła będą zbyt radykalne, wykruszy się i nie przyjdzie na następny Marsz, to żadna strata. Gorzej jak ci ludzie, przesiąknięci letniością i polityczną poprawnością, zdołają przejąć Marsz, o czym coraz głośniej zaczynają mówić, bredząc coś że "Marsz Niepodległości nie jest marszem nacjonalistów...". Czy pozwolimy sobie odebrać nasze dzieło które stworzyliśmy, które wywalczyliśmy przez tyle lat naszą ciężką pracą? To zależy tylko i wyłącznie od nas samych. A dokładniej od zarządu stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Jeżeli teraz nie obiorą oni prawidłowej drogi, to jutro może już być za późno! Z raz obranej drogi nie powinno się zawracać w tył... A naszą drogą był i będzie Nacjonalizm! Narodowy-Radykalizm! Non konformizm! My nie znamy kompromisu! Brzydzimy się polityczną poprawnością! Mogą nas nienawidzić, mogą nas nazywać faszystami, nazistami i rasistami, i kim tam chcą jeszcze. Nie łudźmy się, zawsze nas tak nazywali i będą nas tak nazywać, choćbyśmy nie wiem co zrobili. My nie mamy za co przepraszać. Nasze serca i umysły są czyste, nie splamione żadnymi, zgniłymi kompromisami! I oby tak pozostało na zawsze! Nie wolno nam się poddać. Życie człowieka na ziemi jest nieustanną walką. Ktoś kto o tym zapomina, niech lepiej nie podejmuje się niczego, a zwłaszcza niech się nie nazywa nacjonalistą!
Jakie więc powinno być hasło Marszu Niepodległości AD 2018 ? Powtórzę propozycję która wyjątkowo mi się spodobała, a pod którą podpisał by się chyba każdy, prawdziwy polski Nacjonalista :
Jako polski nacjonalista, zdecydowanie odcinam się od obydwu tych, całkowicie błędnych założeń. Nie jestem rasistą, aby postrzegać Naród wyłącznie pod względem "czystej krwi", a więc etnosu (od rasizmu natomiast nie odcina się zupełnie probanderowski i neopogański "Czarny Blok", wręcz przeciwnie, otwarcie się do niego przyznaje, twierdząc jednak że rasizm jako hasło nie nadaje się zbytnio na sztandary [bo jest zbyt niepoprawny politycznie], ale "lekki rasizm nie jest zły" - jak możemy przeczytać w najnowszym artykule na "Szturmie". Mnie jako Polaka i Katolika takie słowa napawają obrzydzeniem...). Jednocześnie nie jestem faszystą ani piłsudczykiem, aby Naród pojmować jako wspólnotę wszystkich obywateli polskiego Państwa (co dzisiaj byłoby w ogóle trudno zweryfikować, jako że niepodległe Państwo Polskie nie istnieje, a bardzo dużo naszych Rodaków pozostało na Kresach Wschodnich, za obecną, tzw. "granicą", nie mówiąc już o Polakach żyjących na emigracji). W tym przypadku, skrajne obstawanie przy jednej ze stron, i zwalczanie drugiej, przypomina jako żywo uznawanie, że nie istnieje żadna alternatywa dla socjalizmu i kapitalizmu. W rzeczywistości, jak doskonale wiemy, oba te systemy są identycznie złe i zbrodnicze, bo wynikają z materializmu. Tak samo jest i w tym przypadku. Istnieje trzecia droga, która jest jedynym wyjściem, jaki mogą przyjąć nacjonaliści. Żadne inne nie jest możliwe do pogodzenia z ideą narodową, gdyż oba wyżej opisane rozwiązania są sprzeczne z prawidłową definicją Narodu.
Jak więc powinniśmy pojmować Naród? Tak jak polscy nacjonaliści zawsze go pojmowali! Jako wspólnotę przede wszystkim duchową, a nie tylko materialną. Przede wszystkim, nie oznacza tylko. Czynnik duchowy - a więc kulturowo-religijny, jest czynnikiem najważniejszym, ale nie jedynym. On stanowi trzon i istotę pojmowania narodu, ale do tego dochodzi także czynnik polityczny oraz etniczny. Wówczas mamy dopiero całość. Oba te czynniki wzajemnie się uzupełniają i przenikają, bo oba są czynnikami narodotwórczymi, bez których żaden Naród by nigdy w historii nie powstał. Potwierdzenie tych słów znajdziemy już w samych tekstach Romana Dmowskiego, który pisał "Ojczyzna to przede wszystkim Naród, a potem Państwo. Bez Narodu nie ma Państwa", a także "Naród jest wytworem życia państwowego. Wszystkie istniejące narody mają swoje własne państwa albo je niegdyś miały i bez państwa żaden naród nie powstał. [...] Podstawy instynktów i uczuć narodowych mają swój początek w czasach bytu ponadpaństwowego, plemiennego, tam już istnieją przymioty, decydujące o zdolnościach państwowotwórczych szczepu, ale dopiero byt państwowy buduje na nich właściwą psychikę narodową, opartą na podstawie instynktów rodzinnych, rodowych i plemiennych" Te dwa pozornie sprzeczne ze sobą cytaty, dają nam idealną odpowiedź na to czym jest Naród, jak powstaje, i jakie ma właściwości. Najpierw bowiem musi być szczep plemienny, a więc konkretny lud (etnos), który tworzy byt państwowy, który zaś dopiero przekształca go w Naród. Tak więc tu mają zastosowanie owe dwa czynniki materialne - etnosu i państwa. Następnie dopiero Naród wytwarza czynnik duchowy - kulturę, język, tradycję, historię i całą swoją spuściznę, która scala go i stanowi jego kwintesencję. Ten ostatni przewyższa ostatecznie te dwa pierwsze, i staje się najważniejszym czynnikiem decydującym o przynależności do Narodu.
Czy to jednak oznacza że Polakiem może się stać absolutnie i bezwarunkowo każdy? Czy wystarczy urodzić się w Polsce, mówić po polsku i znać trochę historię i kulturę polską, aby być Polakiem? Absolutnie nie! Narodowość to nie jest coś co można nabyć. Nabyć można obywatelstwo, ale narodowość jest czymś z czym człowiek się rodzi, i co ma na całe życie. Nie każdy kto urodził się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest automatycznie Polakiem. Takie myślenie byłoby wręcz irracjonalne. Czy mysz która urodziła się w stajni jest koniem? Czy Arab który urodził się w Szwecji, jest Szwedem? Oczywiście, nie jest, i nigdy nie będzie. Podobnie gdybym ja urodził się np. w Japonii, i nawet nauczył się mowić po japońsku, i poznał dobrze tamtejszą kulturę i tradycję, to nigdy, choćbym nie wiem jak bardzo chciał, nie stał bym się Japończykiem. Ktoś może stanąć na głowie, i zacytować wszystkich możliwych "przyjaciół Romana Dmowskiego", co nie zmienia faktu, że rzeczy są takimi jakimi są, i można się z tym pogodzić lub nie, ale faktów się nie zmieni. Czy to oznacza że Lutosławski i inni mylili się? Po pierwsze, musimy pamiętać, że pisali oni w zupełnie innych okolicznościach, kiedy nikt nawet nie myślał, że może dojść do takich sytuacji jakie mają miejsce obecnie, kiedy rzeczywiście powoli Europa przestaje być biała. Po drugie, oczywiście mieli oni rację w tym, że członkowie innych nacji, jak np. Tatarzy, Ormianie, Rusini, Żydzi, Niemcy etc. mogą ulec polonizacji, mogą spolszczyć się, i stać się rzeczywiście prawdziwymi Polakami, ale jest to proces, który wymaga czasu, który wymaga minimum kilku pokoleń. Takie rzeczy nie dzieją się nagle, jak za dotknięciem "czarodziejskiej różdżki". Tatarzy, Ormianie, Rusini, Żydzi i Niemcy mieszkali na terenach Polski od wielu stuleci, a dopiero w XIX / XX wieku niektórzy z nich na tyle się zasymilowali i spolszczyli, że można było ich zwać Polakami. Tak samo i z innymi ludami. Jeżeli dziś mamy w Polsce osoby innych nacji czy kultur, to dopiero ich wnuki czy prawnuki będą Polakami w pełnym znaczeniu tego słowa (oczywiście jeżeli będą cały czas ustawicznie dążyć w tym kierunku). Nikt nie odbiera dziś tym ludziom prawa do polskości, do utoższamiania się z polską kulturą i tradycją, do patriotyzmu - a więc miłości do Ojczyzny. Wręcz przeciwnie, zachęcamy ich do tego, i mamy nadzieję że będą oni wiernymi obywatelami Rzeczypospolitej, i z ubiegiem czasu ich potomkowie staną się integralną częścią Polskiego Narodu. Przeciwnie zaś, jeśli nie chcieliby wiernie służyć Polsce, przyjąć naszej kultury i tradycji, i z czasem się całkowicie zasymilować z nami, aby współtworzyć jeden Polski Naród, to po prostu nie mieliby tu czego szukać.
Teksty nacjonalistów polskich, zarówno przedwojennych, jak i współczesnych, potwierdzają te założenia. Wystarczy tu przytoczyć chociażby podpisaną i przyjęta w tym roku nową deklarację ideową Obozu Narodowo - Radykalnego (dokument z którego treścią się w 100 % zgadzam) : "Naród, rozumiany jako trwała, organiczna wspólnota kulturowa pokoleń przeszłych, obecnych i przyszłych, stanowi dla nas najwyższą wartość doczesną. Członkiem Narodu polskiego jest każdy, kto poczuwa się do bycia Polakiem, odczuwa przywiązanie do polskiej tradycji i historii oraz jest uznawany przez wspólnotę narodową za rodaka. Potępiając rasizm biologiczny, postulujemy zachowanie stanu homogeniczności etnicznej, który sprzyja utrzymaniu pokoju społecznego i stabilności państwa.". Czyż ostatnie zdanie nie jest piękną, skróconą definicją separatyzmu rasowego? Co natomiast oznacza "jest uznawany przez wspólnotę narodową za rodaka"? Otóż dokładnie to, o czym w wywiadzie powiedział rzecznik MW - czyli powinna mieć miejsce obustronna identyfikacja. Wspólnota narodowa, a więc cały Naród, musi mieć absolutną pewność, bez wnikania w życiorys czy wypytywania o poglądy polityczne, czy stosunek do Narodu, że dana osoba jest Polskiem. Czy w takim razie jest absolutnie niemożliwe aby np. osoba czarnoskóra mogła kiedykolwiek stać się Polakiem? Otóż nie, zdarzają się i tutaj, jak dobrze wiemy, pewne wyjątki, jednak są to sytuacje tak nieliczne, że przecież możemy je zliczyć na palcach jednej ręki. Te wyjątki potwierdzają tylko ogólną regułę. A i w tym przypadku potrzeba sporo czasu, aby można było mówić o procesie pełnej asymilacji i spolszczenia. Wymaga to przynajmniej dwóch / trzech pokoleń.
Abstrahując od tego, tragiczne jest to, jak na całą sprawę zareagowały osoby mieniące się "polskimi nacjonalistami", a mianowicie, zwłaszcza panowie Winnicki, Adruszkiewicz czy Bosak (ten ostatni pisał nawet coś o kopaniu przez Romana Dmowskiego w d...ę. Niech on się lepiej nie wypowiada na ten temat, bo ciekawe czy gdyby Pan Roman żył, czy w ogóle splunął by takiemu "nacjonaliście" w twarz....). Innych nazwisk wspominać nie będę, bo przez wzgląd na osobistą sympatię, nie zamierzam publicznie szargać ich dobrego wizerunku, choć sami już sobie go niestety dość zszargali... Wszystko to jest jedną wielką kompromitacją, niemal jak w pamiętnym 2011 r., kiedy uwczesny zarząd MN, z Winnickim na czele, odciął się od "kiboli, zadymiarzy i bandytów", którzy "wszczeli burdy" na pl. Konstytucji, co skończyło się prawdziwą bitwą, z której Winnicki po prostu uciekł... Dziś także widzimy, po raz kolejny, odcięcie się od haseł radykalnych, i niepoprawnych politycznie. Do czego to jednak prowadzi? Zastanówmy się. PiS robi wszystko, aby przejąć Marsz Niepodległości. Jest to absolutnie pewne, potwierdził to niedawno wprost wicepremier Gliński. Chcą aby w przyszłym roku był to "marsz wszystkich Polaków", pod patronatem i przewodnictwem [p]Rezydenta PRL'bis - Andrzeja Dudy. Czy ustępując, i łagodząc coraz bardziej przekaz Marszu, nie robi się właśnie tego, co oni chcą osiągnąć? Na jakie jeszcze można pójść ustępstwa? Jeżeli usunąć trzeba wszystko, co jest niepoprawne politycznie, i co "źle się kojarzy", to lista będzie długa... W kolejce już czeka Krzyż Celtycki, który dla wielu jednoznacznie kojarzy się z nazizmem i rasizmem, a który np. w Niemczech jest prawnie zakazany. A co później? Falanga też dla wielu to faszyzm i nazizm... Co zostanie z Marszu Niepodległości jeśli usunięte zostaną wszystkie "kontrowersyjne" symbole? Ano zostaną same Biało-czerwone Flagi, i "wielki marsz patriotów i rodzin z małymi dziećmi" - czyli dokładnie to co w tym roku pokazała pisowska telewizja publiczna. Marsz bez żadnego wyrazu narodowego, nie przedstawiający już myśli narodowej, wyzuty ze wszystkiego co mogłoby się kojarzyć z nacjonalizmem? Czy taki był cel powstania tego Marszu? Chyba nie... Ale jeśli komuś już teraz przeszkadza hasło "Biała Europa", to efekt może być tylko taki. Jeśli organizatorzy oficjalnie odcinają się od takich haseł, to już straciliśmy ten Marsz. Jeżeli komuś przeszkadza hasło "Biała Europa", to pytam się; a jaka ma ona niby być? Czarna? Kolorowa? Multikulturowa? Tego chcecie? Naprawdę? To pytanie jest retoryczne, nie oczekuje odpowiedzi... Nie ma się co łudzić. Wszystko idzie w kierunku rozmięczenia tego Marszu i ostatecznie przejęcia go przez pseudo-prawicowców czczących USA i Izrael. W pewnym momencie zarząd MN zapewne pójdzie po rozum do głowy, ale wtedy będzie już za późno, bo PiS zdąży skutecznie nakręcić swoją propagandę wokół Marszu, i w przyszłym roku ulicami Warszawy przejdzie wielki, kilkudziesięcio tysięczny Marsz Andrzeja Dudy, i mały, kilku tysięczny marsz nacjonalistów, atakowany ze wszystkich stron. Obym się mylił, ale jak na razie wszystko zmierza dokładnie w tym kierunku.
Jedyną szansą aby tego uniknąć, jest zdecydowany zwrot w stronę radykalizmu, powrót do radykalnych haseł, do retoryki sprzed 2015, a także sprzed 2010 roku. Nie liczy się ilość, a jakość. Nie potrzebujemy niezdecydowanych. Potrzeba nam dusz ostrych i twardych jak skała! Jeżeli część ludzi, dla których te hasła będą zbyt radykalne, wykruszy się i nie przyjdzie na następny Marsz, to żadna strata. Gorzej jak ci ludzie, przesiąknięci letniością i polityczną poprawnością, zdołają przejąć Marsz, o czym coraz głośniej zaczynają mówić, bredząc coś że "Marsz Niepodległości nie jest marszem nacjonalistów...". Czy pozwolimy sobie odebrać nasze dzieło które stworzyliśmy, które wywalczyliśmy przez tyle lat naszą ciężką pracą? To zależy tylko i wyłącznie od nas samych. A dokładniej od zarządu stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Jeżeli teraz nie obiorą oni prawidłowej drogi, to jutro może już być za późno! Z raz obranej drogi nie powinno się zawracać w tył... A naszą drogą był i będzie Nacjonalizm! Narodowy-Radykalizm! Non konformizm! My nie znamy kompromisu! Brzydzimy się polityczną poprawnością! Mogą nas nienawidzić, mogą nas nazywać faszystami, nazistami i rasistami, i kim tam chcą jeszcze. Nie łudźmy się, zawsze nas tak nazywali i będą nas tak nazywać, choćbyśmy nie wiem co zrobili. My nie mamy za co przepraszać. Nasze serca i umysły są czyste, nie splamione żadnymi, zgniłymi kompromisami! I oby tak pozostało na zawsze! Nie wolno nam się poddać. Życie człowieka na ziemi jest nieustanną walką. Ktoś kto o tym zapomina, niech lepiej nie podejmuje się niczego, a zwłaszcza niech się nie nazywa nacjonalistą!
Jakie więc powinno być hasło Marszu Niepodległości AD 2018 ? Powtórzę propozycję która wyjątkowo mi się spodobała, a pod którą podpisał by się chyba każdy, prawdziwy polski Nacjonalista :
WIELKA POLSKA, BIAŁA EUROPA, KATOLICKI ŚWIAT!
Michał Mikłaszewski
Za: https://tenetetraditiones.blogspot.com/2017/11/nie-przepraszam-za-separatyzm-rasowy.html?spref=fb
OD REDAKCJI: Dziękujemy Autorowi za uwydatnienie naszego hasła które towarzyszy nam w naszej organizacyjnej pracy (Ruch Christus Rex) - Katolicki Świat! Biała Europa! Narodowa Polska! Co prawda Autor podał hasło w odwrotnej kolejności, ale co tam.. Ważne, że się z nim zgadza i go propaguje. Oczywiście jako RCR jeżeli mówimy o Białej Europie mamy na myśli Europę Ducha.