Spór o charakter nacjonalizmu, to dla osoby śledzącej intelektualne losy
tzw. środowisk prawicowych, nic nowego. Nigdy jeszcze nie przybrał on
tak wyraźnego charakteru politycznego, przyczyniając się niemalże do
rozłamu wśród środowiska narodowego – i to w dzień po kolejnym sukcesie
organizacyjnym, jakim był kolejny Marsz Niepodległości. Jak sytuacja
potoczy się, zobaczymy, na razie Szef Stowarzyszenia Marszu
Niepodległości, Robert Bąkiewicz (Obóz Narodowo-Radykalny) złożył
wniosek o dymisję rzecznika Młodzieży Wszechpolskiej, Mateusza
Pławskiego. Jeszcze przedwczoraj, gdy obaj występowali wspólnie na
scenie podczas Marszu, wydawałoby się to czymś niemożliwym.
Od czego się zaczęło?
W drugiej połowie października ogłoszono wymarsz „Czarnego Bloku” – osobnej kolumny w Marszu Niepodległości.
Zorganizować go miały trzy nacjonalistyczne organizacje: Autonomiczni
Nacjonaliści, Radykalne Południe, Szturmowcy. Nie są to organizacje
szerzej znane, ich ideologiczne wyróżniki to m.in. filozoficzny
idealizm, etnonacjonalizm i antykapitalizm.
Nie są to środowiska utożsamiające się z katolicyzmem, ani też z
chrześcijaństwem – hasło tegorocznego Marszu Niepodległości, nie zostało
tam przyjęte z wielkim entuzjazmem, a nawet przez Stowarzyszenie
Niklot, które również brało udział w Czarnym Bloku, zostało ostro
skrytykowane.
Np. w naszej grupie dyskusyjnej pomysł ten nie wszystkim się spodobał. Kwestionowano
pomysł zakrywania twarzy, niektórzy uważali, że taki sposób
manifestowania sprawia, że nacjonaliści niewiele różnią się od Antify,
której członkowie również chodzą z zakrytymi twarzami, często ubrani na
czarno. Trzeba stwierdzić, że przynajmniej w kwestii ubioru ale
także głoszonego antykapitalizmu, rzeczywiście występuje podobieństwo,
jednak gdyby Czarny Blok i Antifa spotkały się gdzieś w wąskiej uliczce,
to do grzecznej dyskusji raczej by nie doszło. Zresztą podczas
przemarszu Czarnego Bloku spalono flagę i baner Antify.
Jak widzimy powyżej, Czarny Blok pojawił się w Marszu, jego organizatorzy podają liczbę uczestników jako 400 osób.
Na kilkadziesiąt tysięcy uczestników, może nie wydawać się to dużo, ale
trzeba to uznać za progres tworzących ów blok środowisk. Do tej pory,
nigdzie w Polsce nie zaznaczyły swojej obecności w podobny sposób.
Organizatorzy piszą, że wiele uczestników przyłączało się spontanicznie
do Czarnego Bloku. Sam uczestnicząc w Marszu Niepodległości ich nie
widziałem, ale na pewno duża, zorganizowana grupa robiła wrażenie i
sporo osób mogła przyciągnąć, zwłaszcza, że bolączką Marszu jest jego
zbytnie rozprężenie i chaotyczność. Należy wspomnieć także o konferencji
zorganizowanej 10 listopada p.t. „Europe of future” – na której obecni
byli także zagraniczni nacjonaliści – wyżej wymienione organizacje dużą
wagę przywiązują do współpracy między nacjonalizmami w Europie (stąd np.
nie sprzeciwiają się neobanderyzmowi na Ukrainie, promując współpracę z
ukraińskimi nacjonalistami). Ruchy te można uznać za dosyć prężne pod
względem intelektualnym.
Burza w mediach
Na tym się jednak nie skończyło, ponieważ duża, zamaskowana i ubrana
na czarno kolumna, musiała budzić też duże zainteresowanie reporterów,
czy po prostu zwykłych uczestników Marszu robiących zdjęcia. Nie minęło
więc wiele czasu od zakończenia wydarzenia, kiedy w internecie pojawiły
się zdjęcia Czarnego Bloku, ściślej transparentów i banerów z hasłami,
które nie wszystkim prawicowcom się spodobały, a lewackim mediom
posłużyły za pretekst do ataku na Marsz Niepodległości.
- Wśród manifestantów pojawiła się też grupa osób, według
szacunków organizatorów było to około 50 osób, która szła z
transparentami (i skandowała) hasła o charakterze rasistowskim. Pojawiły
się takie hasła jak „Biała siła, Ku Klux Klan” czy „Sieg Heil”. Na
zdjęciach widzimy m.in. hasła „Czysta Krew” i „Europa będzie biała, albo
bezludna” – dorzeczy.pl.
Niosących te banery Rafał Otoka-Frąckiewicz (pitu-pitu.pl), nazwał
„podludźmi spod flag z celownikiem” (nawiązanie do krzyża celtyckiego),
Łukasz Warzecha (Do Rzeczy) „ćwokami”.
Ten komentarz spowodował utarczkę słowną między Ł. Warzechą a J. Międlarem
Rzecznik Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, Damian Kita odciął się od Czarnego Bloku:
- „ Byliśmy zaskoczeni, że takie osoby się pojawiły i będziemy robić
wszystko, aby te osoby nie mogły pojawić się w przyszłym roku, aby nie
psuli tego święta. Będziemy starać się wypraszać je z marszu, chociaż
kontrola wszystkich uczestników jest bardzo trudna”.
Jednak nie był to jedyny głos w tej sprawie. Wywiadu tygodnikowi „Do
Rzeczy” udzielił członek Stowarzyszenia Marszu Niepodległości, Rzecznik
Prasowy Młodzieży Wszechpolskiej, wspomniany na początku Mateusz
Pławski. Powiedział w wywiadzie, że nie widzi nic złego w haśle
„Biała Europa”, dopytywany o kwestie rasowe, określił się jako
„separatysta rasowy”, tj. osoba nie wywyższająca żadnej rasy ponad inną,
ale przeciwną się ich mieszaniu. W wywiadzie czytamy także o tym, że
osoba np. czarnoskóra, choć może odczuwać przynależność do narodu
Polskiego, to Polakiem nie jest.
Wywiad został szeroko skomentowany w mediach społecznościowych.
Jeden z najbardziej znanych prawicowych dziennikarzy i publicystów,
Rafał Ziemkiewicz napisał, że Roman Dmowski „kopnąłby w dupę” Mateusza
Pławskiego (Może M. Pławski przeczytał tekst w miesięczniku Szturm, p.t.
„Nie tylko Dmowski”?). Od słów Pławskiego odcięli się także
przedstawiciele Ruchu Narodowego, Robert Winnicki i Krzysztof Bosak.
Robert Winnicki potępił także zaskakującą wymianę zdań na twitterze, w
której Młodzież Wszechpolska stwierdziła, że „brednią jest nazywanie
Murzyna Polakiem”.
Rasa czy cywilizacja?
Okazało się, że kwestia etnonacjonalizmu podzieliła narodowców (choć wydawało się, że nie mogą być już bardziej podzieleni).
Zasadniczo spór idzie o to, czy przynależność człowieka do narodu,
determinuje materia, czy też duch. Etnonacjonaliści twierdzą, że materia
– rasa, czy też „etnos”, a więc cechy człowieka uwarunkowane biologią;
nacjonaliści kulturowi, czy też cywilizacyjni uważają, że duch – a więc stan świadomości człowieka, niezależny od biologicznych uwarunkowań.
Kontrrewolucjonizm jako doktryna spirytualistyczna stawia ducha
ponad materię. Z pewnością więc, z kontrrewolucyjnego punktu widzenia
tępy, szowinistyczny nacjonalizm etniczny należy odrzucić. Zamiast
podziału ludzkości na rasy, lepiej używać podziału na cywilizacje
sformułowanego przez Feliksa Konecznego, który zresztą swoją doktrynę
sformułował w opozycji do bardzo popularnego w XIX w. i w drugiej poł.
XX w. rasizmu podbudowanego darwinizmem. Przynależność człowieka do
danej cywilizacji warunkuje, nie rasa, ale jego stosunek do obiektywnych
wartości i ich odpowiednie, bądź nie, uszeregowanie. Nie jest wcale też
tak, że ten, kto „czuje się” przynależący do danej cywilizacji,
automatycznie nim jest. Tutaj pomocna jest koncepcja B. Wolniewicza i Z.
Musiała, którzy w książce „Ksenofobia i wspólnota” w bardzo klarowny
sposób wykazali, że by należeć do jakiejś wspólnoty, trzeba spełniać
obiektywne warunki bycia w zasięgu czynników do wspólnoty
przyciągającej. A więc żeby być Polakiem naprawdę, nie można przedkładać
internacjonalizmu, czy kosmopolityzmu nad patriotyzm, czy nacjonalizm,
dobro np. Europy, czy ludzkości nad dobro Polski.
Jeżeli to rasa, a więc uwarunkowanie biologiczne miałoby być
decydujące jako określenie wspólnotowe człowieka, to jak wyjaśnić, że
rasy i narody wcale nie są jednolite względem poglądów cywilizacyjnych,
ideologicznych, czy politycznych? Więcej mnie dzieli ideologicznie
od rodowitych Polaków, chodzących na „marsze antyfaszystowskie”, niż od
wspaniałego człowieka Dr Bawera Aondo-Akaa (który wycofał się z poparcia
Młodzieży Wszechpolskiej). Istnieje pojęcie „zdrajca rasy”, ale
właściwie nie odpowiada na pytanie, dlaczego taka zdrada się pojawia? W
przypadku cywilizacji, nie ma takiego problemu. Ten, kto nie wyznaje
wartości cywilizacji łacińskiej, po prostu do niej nie należy.
Kontrrewolucjonizm to nie tylko spirytualizm, ale także realizm,
trzeba więc brać pod uwagę istniejące uwarunkowania społeczne i
złożoność problemu. W 2015 r. rozpoczął się „kryzys uchodźczy”,
gdzie tabuny członków obcej cywilizacji, rozpoczęły marsz na Europę,
wywołując tym ostry sprzeciw tych, którzy uważali lub uważają, że Europa
powinna chronić swoją tożsamość i konstytuujące ją wartości. Jasne
jest, że nasz kontynent przeżywa najazd obcej cywilizacji, masy ludzi,
którzy Europy i Europejczyków nie szanują, i nie mają zamiaru
dostosowywać się do panujących w niej zasad. Ale to, jak definiujemy
tych niechcianych przybyszów, zależy przecież od ich wyglądu
zewnętrznego – rasy, lub etnosu. Jeżeli znajduję się np. w galerii
handlowej i widzę obok siebie osobę czarnoskórą, czy też „mocno
oliwkową”, to nie wywołuje to we mnie niepokoju – takie są uroki
mieszkania w europejskiej stolicy, przybywa tu wielu obcokrajowców, a ja
to toleruję. Jednak wiem, że gdyby nagle widziałbym ich wokół siebie
coraz więcej, to mógłbym zacząć się czuć nieswojo. Kiedy zaś byłoby ich
tak dużo, że stanowiliby większość, a ja jako biały człowiek byłbym w
mniejszości, to czułbym się źle i nie akceptowałbym takiej sytuacji i
jestem pewien, że wielu z tzw. „antyrasistów” też nie. Niezależnie od
tego, czy przybysze byliby katolikami, mówiącymi po polsku, czy też nie.
Taka jest po prostu natura człowieka, jak to kiedyś stwierdził
niezwykle celnie W. Cejrowski, człowiek chce żyć wśród podobnych sobie. Nie ma w tym nic złego, choć lewaccy rewolucjoniści chcą abyśmy myśleli inaczej.
Od kilkudziesięciu lat wmawia się społeczeństwom, że rasa zupełnie nie wpływa na np. predyspozycje intelektualne człowieka.
Czasem możemy nawet znaleźć w podręcznikach akademickich, dosyć
zaskakujące stwierdzenia że samo pojęcie rasy jest zupełnie
bezpodstawne. Tymczasem mizerna liczba w USA np. czarnych naukowców,
polityków, czy chociażby… trenerów, za to duża liczba czarnych więźniów,
jest tłumaczona wciąż tym samym zaklęciem: mitycznym już chyba
„rasizmem” białej części społeczeństwa, nad którym w pocie czoła pracują
tabuny różnorakich instytucjonalnych i propagandowych „uświadamiaczy”.
Człowiek obdarzony choć odrobiną zdrowego rozsądku, może się domyśleć,
że nie można wszystkiego zwalać na rasizm białych, i że różnice w
przeciętnej inteligencji, usposobieniu, charakterze, mogą zależeć od
rasy, które ogółem się od siebie różnią. (...)
Czy wobec tego, słowa M. Pławskiego o „separatyzmie rasowym” były słuszne?
Na myśl przychodzi mi komentarz znajomego na temat Janusza
Korwin-Mikkego, który „mówi rzeczy logiczne, ale w takiej formie, że
przeciętny odbiorca uzna go za oszołoma”. Przeciętny odbiorca nie zna
pojęcia „separatyzm rasowy”, a pierwszym skojarzeniem, które przychodzi
mu na myśl, to pewnie „jakiś apartheidowy terroryzm”. Czy nie lepiej
było użyć sformułowania „realizm rasowy”, który pada w powyższym
materiale? (Przypomina się określenie „judeorealizm” G. Brauna) Albo
postarać się zbyć te pytania, uniknąć tematu, wypowiedzieć się w sposób
bardziej oględny? W każdym razie rzecznik prasowy organizacji narodowej,
powinien umieć się w sposób bardziej „giętki” poruszać się po
niesamowicie trudnym i wrażliwym temacie, jakimi są kwestie rasowe.
Ja nie jestem rasistą, ale sytuacja w której muszę w ogóle o tym
mówić, mnie denerwuje, bo instynktownie czuję, że uginam się pod naporem
politycznej poprawności, czy też mówiąc wprost, marksistowskiego
terroru. Ale takie są czasy, o pewnych rzeczach trzeba umieć mówić,
aby nie dawać wrogowi amunicji do propagandowej broni przeciwko
patriotom i nacjonalistom. Hasła typu „czysta krew”, kojarzą się
społeczeństwu jednoznacznie i są wystawianiem siebie na atak. Jeżeli się
na to decyduje, trzeba umieć go przyjąć. O ile środowiska Czarnego
Bloku mogą sobie na coś takiego pozwolić, a wręcz jest to jedyna możliwa
forma ich szerszego zaistnienia, to środowiska organizatorów Marszu
Niepodległości, nie powinny się do takich haseł przyznawać, nawet z
czysto strategicznych celów.
Dr Bawer jest Polakiem
Czy Izu Ugonoh, nigeryjskiego pochodzenia bokser ze Szczecina,
inteligentny i świetnie mówiący po polsku, albo dr Bawer Aondo-Akaa,
teolog, polski patriota i przeciwnik aborcji, są Polakami? Nie mam
żadnych wątpliwości, że tak. Kibicowałem Izu w ostatniej bokserskiej
walce, i gdy przegrał, byłem bardzo zawiedziony, oczywiście nadal
trzymam za niego kciuki. Kiedy robiłem krótki wywiad z dr Bawerem, na
temat ingerencji UE w sprawy Polski, do głowy by mi nie przyszło, że nie
rozmawiam z Polakiem. Właśnie dlatego, że o przynależności do
cywilizacji, czy też narodu decyduje duch. Ci Panowie reprezentują swoim
duchem taki poziom polskości, której bardzo wielu etnicznym Polakom
bardzo brakuje.
Nie znaczy to, że uważam hasło na temat Białej Europy za coś złego, strasznego, godnego absolutnego potępienia.
W ogólności Europa powinna być biała, taka jak zawsze była. Zwracam
uwagę na stwierdzenie „w ogólności”, bo to oznacza, że nie można
odmawiać konkretnym jednostkom odmiennym etnicznie i rasowo, prawa do
bycia częścią naszego narodu i cywilizacji łacińskiej, jeżeli się do
niej poczuwają i wyznają nasze cywilizacyjne wartości. To hasło uznaję za
sprzeciw wobec celowego, zaplanowanego przez internacjonalistycznych
rewolucjonistów mieszania ras i cywilizacji służącego zniszczeniu
wolnych narodów. Jeszcze raz powtarzam, kluczowa jest cywilizacja do
której Europejczycy będą przynależeć, a więc to, czy obiektywne
wartości jak Dobro i Prawda będą stanowić fundament ich prywatnego i
publicznego życia. W innym przypadku żadnej Europy w ogóle nie będzie,
ani białej, ani żadnej innej.
To był pewnie pierwszy i ostatni wymarsz Czarnego Bloku w Marszu
Niepodległości. Tym środowiskom sugeruję organizowanie własnych
przemarszów, manifestacji, wieców. Wygląda na to, że drogi Marszu
Niepodległości i Czarnego Bloku nie powinny się krzyżować. Środowiska
bardzo radykalne rzadko przyciągają masy. Ich siła tkwi nie w masowości,
ale w organizacji, dyscyplinie, poświęceniu, wytrwałości. Z uwagą
przyglądam się tej scenie, i muszę przyznać, że choć jest to ruch
zasadniczo odmienny od kontrrewolucjonizmu, (chociażby w kwestii
idealizmu) to w niektórych przypadkach mają oni ciekawe postulaty, np.
Straight Edge, idea postulująca życie beż używek, alkoholu, narkotyków
niszczących, zatruwających ciało i ducha. To dobra droga do odbudowy i
organizacji narodu. (hasło „Czysta Krew” miało nawiązywać do tego
właśnie postulatu, czystości od narkotyków i alkoholu). Trzeba też
pamiętać, że Czarny Blok podnosi hasła nacjonalistyczne, ale w wymiarze,
co może wydawać się paradoksalne – ponadnarodowym, paneuropejskim,
zgodnie ze wspomnianą wcześniej solidarnością z nacjonalistami innych
narodów (istnieje tu podobieństwo z ruchem tożsamościowym). Problem
rasowy w Polsce jest wciąż marginalny, tymczasem w Europie z wysokim
procentem muzułmańskich imigrantów, sytuacja jest trochę inna. Na
końcu trzeba jasno powiedzieć, na gruncie polskim jakiekolwiek
ideologiczne odwołania do szowinizmu rasowego, czy niemieckiego
narodowego socjalizmu nie mają politycznej racji bytu.
A co do Marszu Niepodległości – to było tam wspaniale. To było
wielkie, jednoczące patriotów i nacjonalistów wydarzenie. Nie
zapominajmy o tym. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, w 100-lecie
odzyskania przez Polskę niepodległości, będzie nas jeszcze więcej, i że
nie będziemy trawić energii na podobne spory.
Krzysztof Lech Łuksza
Źródło: KontrRewolucja Narodowa