Póki źdźbło bodaj nadziei ostanie.
Dante, Czyściec, III, 135 (tł. E. Porębowicz)
Pomiędzy ramionami Nadziei i Miłości.
To stare serce żołnierza nie poznało żadnej nienawiści
I walczyło bez ustanku za Twoje dobrodziejstwa, jedynie prawdziwe.
Walka, którą ono toczyło, była za Ojczyznę,
Za Króla – dwa największe dobra, jakie widziano pod niebem,
Za Francję Burbonów, za Pannę Maryję,
Za Joannę d`Arc i Teresę i za Świętego Michała.
Nasz Paryż nigdy nie oderwał się od Rzymu.
A Rzym z kwiecia Aten zebrał owoc,
Piękno, rozum, cnotę, wszystkie zaszczyty człowiecze,
Boskie wizerunki, które znikają w mojej ciemnicy:
Ponieważ nie wiem, Panie, Kim Jesteś. Jestem nieświadomy
Jaki jest ten rzemieślnik życia i umierania,
W sercu moim wzbierały dźwięczne fale
Zgody albo sprzeciwu wobec jego wiecznego pożądania.
I nie rozumiem nic z księgi mojego istnienia,
Tylu nieprzyjaznych bogów się w nim spierało!
Moje kości pragną podźwignąć nagrobki przodków,
W których szukam i gubię tę samą prawdę.
Wysłuchaj tej potrzeby zrozumienia aby uwierzyć!
Czy jest sens w słowach, które wypowiadam? Czy istnieją,
Na zewnątrz ich labiryntu wrota wiecznej chwały?
Brakuje mi Ariadny i nie mam jej przędziwa.
Jak ma wierzyć, Panie, dusza wlokąca
Swoją ciemną żądzę w blaskach dnia?
Panie, ukołysz mnie w Twoim jedynie pokoju
Pomiędzy ramionami Nadziei i Miłości.
Clairvaux, czerwiec 1950
Pierwodruk w: La balance intérieure, Paris 1952, s. 267-268.