Myślałem, w ukrainofilskim zideologizowaniu rekord ustanowił jak
dotychczas pan doktor Kazimierz Wóycicki, zresztą mój dawny wykładowca.
Przeczytałem jednak wczoraj tekst pana
Witolda Dobrowolskiego na stronie „Szturmu!”, w którym to autor
krytykuje Ruch Narodowy za… doprowadzenie do rozbiórki nielegalnego
pomnika UPA w Polsce. Pan Dobrowolski zarzuca narodowcom, że stosują
podwójne standardy, bo przecież Polacy na Ukrainie też (podobno)
postawili wiele nielegalnych pomników.
Nie wiem czy rzeczywiście Polacy na Ukrainie wznieśli jakieś
„nielegalne” polskie pomniki, ale jeśli by nawet tak było, to jakoś nie
podejrzewam by upamiętnione zostały na nich postaci i ruchy
odpowiedzialne za przeprowadzone z premedytacją i planowo ludobójstwo na
Ukraińcach – choćby dlatego, że Polacy Ukraińcom takiego ludobójstwa
nigdy nie zorganizowali. Zestawianie zatem jakichś bliżej
niesprecyzowanych postaci z polskiej historii z ruchem ludobójczym,
winnym do tego ludobójstwa na Polakach, jest cokolwiek niesmaczne.
Po drugie, zdaje się że „Szturm!” swoje porozumienie z Azowem budował wedle zasady że „każdy naród ma prawo do swojej polityki historycznej w swoim państwie”. W praktyce oznaczać to miało rezygnację strony polskiej z krytyki ukraińskich zbrodniarzy winnych ludobójstwa na Polakach, a nawet czynne przeszkadzanie środowiskom antyukraińskim w Polsce. Okazało się jednak, że zasada ta ma działać tylko w jedną stronę; Polacy mają dać Ukraińcom prawo do ich wizji historii, ale sami mają też przyjąć tę wizję i bronić jej przed krytyką także w Polsce. Ukraińcy zatem, w perspektywie pana Dobrowolskiego, mają prawo do bezkrytycznego kultywowania swojej wizji historii w swoim państwie, ale mają również do tego prawo w naszym państwie. My natomiast nie mamy prawa ani do polityki historycznej prowadzonej w Ukrainie, ani do prowadzenia własnej polityki historycznej w Polsce, bo w wizji pana Dobrowolskiego prawdziwy polski nacjonalista ma bronić w Polsce ukraińskiej wizji historii przed Polakami artykułującymi polską wizję historii.
Pan Dobrowolski kończy swój tekst wezwaniem do wznowienia współpracy z Azowem pomimo antypolskiej demonstracji we Lwowie w wykonaniu tegoż, z idei której to demonstracji Azow zresztą do tej pory się w żaden sposób nie wycofał ani nie wytłumaczył, bo, zdaniem pana Dobrowolskiego, „jeden incydent nie może przecież przekreślić idei „międzymorza” etc. Tekst zebrał na stronach „Szturmu!” sporo polubień i pozytywnych komentarzy, co zdaje się wskazywać że werbalizuje ogólne sympatie tego środowiska.
W związku z powyższym, nie pozostaje chyba nic innego, jak z rezygnacją skonstatować, że niektóre przypadki są zwyczajnie nieuleczalne, a pewne środowiska nacjonalistyczne w swoim serwilizmie wobec Ukrainy zaszły już tak daleko, że chyba nawet dla głównego nurtu „Gazety Wyborczej” i PiS byłoby to zbyt radykalnie antypolskie.
Za: facebook.com
* tytuł od Redakcji RCR
Po drugie, zdaje się że „Szturm!” swoje porozumienie z Azowem budował wedle zasady że „każdy naród ma prawo do swojej polityki historycznej w swoim państwie”. W praktyce oznaczać to miało rezygnację strony polskiej z krytyki ukraińskich zbrodniarzy winnych ludobójstwa na Polakach, a nawet czynne przeszkadzanie środowiskom antyukraińskim w Polsce. Okazało się jednak, że zasada ta ma działać tylko w jedną stronę; Polacy mają dać Ukraińcom prawo do ich wizji historii, ale sami mają też przyjąć tę wizję i bronić jej przed krytyką także w Polsce. Ukraińcy zatem, w perspektywie pana Dobrowolskiego, mają prawo do bezkrytycznego kultywowania swojej wizji historii w swoim państwie, ale mają również do tego prawo w naszym państwie. My natomiast nie mamy prawa ani do polityki historycznej prowadzonej w Ukrainie, ani do prowadzenia własnej polityki historycznej w Polsce, bo w wizji pana Dobrowolskiego prawdziwy polski nacjonalista ma bronić w Polsce ukraińskiej wizji historii przed Polakami artykułującymi polską wizję historii.
Pan Dobrowolski kończy swój tekst wezwaniem do wznowienia współpracy z Azowem pomimo antypolskiej demonstracji we Lwowie w wykonaniu tegoż, z idei której to demonstracji Azow zresztą do tej pory się w żaden sposób nie wycofał ani nie wytłumaczył, bo, zdaniem pana Dobrowolskiego, „jeden incydent nie może przecież przekreślić idei „międzymorza” etc. Tekst zebrał na stronach „Szturmu!” sporo polubień i pozytywnych komentarzy, co zdaje się wskazywać że werbalizuje ogólne sympatie tego środowiska.
W związku z powyższym, nie pozostaje chyba nic innego, jak z rezygnacją skonstatować, że niektóre przypadki są zwyczajnie nieuleczalne, a pewne środowiska nacjonalistyczne w swoim serwilizmie wobec Ukrainy zaszły już tak daleko, że chyba nawet dla głównego nurtu „Gazety Wyborczej” i PiS byłoby to zbyt radykalnie antypolskie.
Za: facebook.com
* tytuł od Redakcji RCR