Gdy patrzy się z wyłącznie legalistycznego punktu widzenia, łatwo
dostrzec, że od blisko stu lat Królestwo Węgier jest w sytuacji
analogicznej do położenia Rzeczypospolitej po drugim rozbiorze – dwie
trzecie terytorium znajduje się pod obcym panowaniem. Droga do
zjednoczenia ziem Korony Świętego Stefana wydaje się bardzo daleka – na
tym jednak podobieństwa się kończą. W dekadzie lat 1896-1906 żaden z
Węgrów zapewne nie przewidywał takiego rozwoju nieodległych w czasie
wydarzeń. Kolejny tom wydany w cieszącej się zasłużonym prestiżem
krakowskiej serii Biblioteka Europy Środka to nie tylko frapujący obraz
metropolitalnego Budapesztu i jego mieszkańców, ale również ukryta w tej
olśniewającej panoramie odpowiedź na arcyważne pytanie: dlaczego w 1918
roku węgierski legitymizm przegrał? Dlaczego droga Budapesztu z Orientu
na Zachód zakończyła się katastrofą?
Rewolucji na Węgrzech nie można oczywiście oddzielać od procesów
rewolucyjnych w Europie, trwających już od renesansu, ale szczególne
natężenie zyskujących w XIX wieku. Lato 1849 roku pozornie mogłoby
kojarzyć się ze zwycięstwem prawowitej władzy, w rzeczywistości jednak
to rebelianci odnieśli tzw. zwycięstwo moralne, gdyż w ciągu kolejnych
dekad zrealizowali swoje cele i narzucili jako obowiązującą własną
wielką narrację, ostatecznie tryumfując nad legendarną habsburską
łagodnością.
Amerykański historyk pochodzenia węgierskiego, profesor Jan Lukacs, piszący Budapeszt 1900
podczas powojennej emigracji w Stanach Zjednoczonych (w latach
1986-1988), przypomina wydarzenia będące kolejnymi gwoździami wbijanymi w
wieko trumny Starego Ładu. W mieście, które pod berłem cesarza i króla
Franciszka Józefa stało się ekonomiczną potęgą, centrum kultury i
stolicą niejednokrotnie uważaną za piękniejszą od Wiednia, bez przeszkód
kwitł węgierski nacjonalizm. W 1899 r. ze Wzgórza Zamkowego usunięto
pomnik bohaterskiego generała Henryka Hentziego, obrońcy Budy poległego w
oblężonej twierdzy 21 maja 1849 r., a pięć lat wcześniej żałobą narodową
i biciem w dzwony protestanckich świątyń witano powrót do Budapesztu
doczesnych szczątków Ludwika Kossutha. Przebywający na emigracji
arcybuntownik i uzurpator (ogłosił detronizację Habsburgów) stał się
nawet honorowym obywatelem kilku węgierskich miast, w tym Budapesztu.
Kwitł kult męczenników – dowódców, którzy podnieśli broń
przeciwko przyrodzonemu władcy i za przelewanie bratniej krwi zostali
straceni 6 października 1849 r. (a przecież za swój los pretensje mogli
mieć tylko do siebie). Na znaczeniu zyskiwały partie lewicy,
dyskryminujące mniejszości narodowe i podniecające antysemityzm, a
czynniki te już wkrótce miały doprowadzić do traktatu rozbiorowego w
Trianon. Z jednej strony – w tej epoce rodziny żydowskie mogły awansować
do stanu szlacheckiego, z drugiej zaś młodzi duchowni i politycy
zwalczający reakcję sięgali w walce politycznej po oręż
nowoczesnego antysemityzmu. Ten ostatni nabierał oczywiście znaczenia i
specyficznego sensu w związku z demokratyzacją prawa wyborczego. U
szczytu swojego historycznego znaczenia, kiedy dobrotliwy monarcha
spełnił właściwie wszystkie życzenia poddanych1,
Królestwo Węgierskie było zatem kolosem na glinianych nogach. Dzieło
profesora Lukacsa jest znakomitą ilustracją powiedzenia, że czasami ludziom jest zbyt dobrze – a przecież są i takie chwile, kiedy władca nawet wbrew wrodzonej dobroci po prostu musi sięgnąć po biblijną rózgę żelazną.
To apokaliptyczne skojarzenie jest tym bardziej oczywiste, gdy
uświadomimy sobie, że rewolucja lat 1848-1849 miała również charakter
religijny: Domowi Austrii wojnę wypowiedzieli prowadzeni przez
wolnomularza radykalnie nastawieni węgierscy protestanci. Co właściwie
należy uznać za normę, a nie wyjątek – prawdopodobnie tylko niektóre
nacjonalizmy (przede wszystkim w krajach zaliczanych do kręgu
cywilizacji łacińskiej, lecz i tam nie wszystkie) nie mają charakteru
antykatolickiego i nacjonalitarnego, a jednak również one oznaczają
przesunięcie w lewo w stosunku do hierarchicznej czy też stanowej
struktury społeczeństwa tradycyjnego. W tym kontekście nie będzie
zaskoczeniem informacja, że kilkadziesiąt lat później na Węgrzech
wprowadzono ustawodawstwo ograniczające prawa Kościoła Świętego,
imitację Kulturkampfu.
Fetyszem, który ostatecznie doprowadził do trwającego do dziś
podziału Węgier, stała się oczywiście niepodległość. Postulat cokolwiek
absurdalny, gdyż musiałaby to być niepodległość od Pomazańca Bożego, w
dodatku przedstawiciela dynastii, która wyzwoliła Węgry spod jarzma
islamu. Dom Austrii nie był przecież okupantem czy kolonizatorem krajów
Korony Świętego Stefana, lecz na podstawie układu wiedeńskiego z 1515 r.
prawowitym spadkobiercą i następcą Jagiellonów na tronach w Pradze i
Bratysławie. Na marginesie trzeba zaznaczyć, że tej informacji w pracy
prof. Lukacsa zabrakło, pojawiła się natomiast enigmatyczna wzmianka o
magnatach wzywających cesarza do objęcia tronu po bitwie pod Mohaczem i
śmierci króla Ludwika II.
W swojej pysze szowiniści nie przewidzieli, że ktoś z kolei będzie
żądał niepodległości od ich władzy. Obrazu dopełnia natomiast
przypadający na przełom stuleci odwrót od wolności gospodarczej, będącej
przez trzy dekady przyczyną awansu Budapesztu do grona najważniejszych
miast w Europie, na rzecz etatyzmu2.
W połączeniu z brakiem równouprawnienia niewęgierskich narodów Korony
Świętego Stefana doprowadziło to w 1918 r. do rozpadu państwa.
***
Budapeszt 1900 to jednak przede wszystkim xiążka o autentycznym sukcesie, pięknej epoce,
która zaczęła się w 1867 r. i trwała przez resztę panowania Franciszka
Józefa I. To masa szczegółowych danych, znakomicie dobranych ilustracyj
oraz układających się w ciekawe eseje opisów miejsc, stanów społecznych i
pokolenia 1900 roku, czyli twórców sięgających po zasłużone laury w
latach przybliżanych nam przez Autora. Architektura, urbanistyka,
czasopisma, literatura piękna, malarstwo, nauka prawa, życie towarzyskie
i akademickie – to wszystko na najwyższym poziomie. Jak zauważył prof.
Lukacs: już nikt nie mógłby powtórzyć opinii kanclerza Klemensa von
Metternicha, że na drodze prowadzącej z Wiednia na wschód zaczyna się
Orient. A pisał te słowa, gdy komuniści za żelazną kurtyną robili
wszystko, aby ponownie przesunąć Kotlinę Panońską na wschód Europy.
Ten pięknie wydany tom ma jednak swoją słabszą stronę – błędy, być
może drobne w skali całego dzieła, ale jednak irytujące. Zabrakło
starannej redakcji merytorycznej, a być może zapobiegłaby pewnym wpadkom
(chociaż lista osób zaangażowanych w przygotowanie tego wydania jest
dość obszerna).
Już na str. 15, w niezwykle plastycznym opisie pogrzebu Michała
Munkácsyego, symbolicznego zamknięcia XIX stulecia na Węgrzech, pojawia
się zaskakująca informacja, że dopiero po dziewięciu latach od chwili
zgonu malarza jego doczesne szczątki sprowadzono z Niemiec do
Budapesztu. W rzeczywistości pogrzeb odbył się 9 maja 1900 r.
Na str. 146 dowiadujemy się, że wsie galicyjskie znajdowały się we wschodniej Polsce i Rosji.
Na str. 144 Gabriel Mably został określony mianem konserwatysty, natomiast wspomnianą w tym samym zdaniu xiążkę podobno napisał rok po swojej śmierci. Co jednak budzi lekkie zdziwienie.
Str. 148 – czy cesarza Ferdynanda I, abdykującego w wieku 55 lat, można nazwać starym? Kwestia oczywiście do dyskusji.
Str. 150 – jakie obszary Austrii zajął Otton von Bismarck po
zwycięskiej wojnie 1866 roku? Tego niestety się nie dowiadujemy, a do
tej pory powszechne było raczej przekonanie, że Austria nie utraciła
wówczas terytorium na rzecz Prus.
Str. 155 – kolejne zaskoczenie: cesarz Franciszek Józef I miał
przystać na węgierskie żądania ustrojowe rzekomo już w kwietniu 1848 r. W
rzeczywistości objął tron dopiero 2 grudnia tego roku.
Str. 225 – czy Juliusz Szekfű rzeczywiście mógł ostrzegać przed
zagrożeniem ze strony Trzeciej Rzeszy przed jej powstaniem? Wzmiankę
poświęconą tej kwestii można wręcz odczytać w ten sposób, że Trzecia
Rzesza istniała już przed zdobyciem władzy przez Adolfa Hitlera.
I na koniec jeszcze ważne uzupełnienie, gdyż na str. 17 wspomniana
została „królowa” Wiktoria. W interesującej nas epoce prawowitą królową
Anglii, Szkocji i Irlandii była Maria IV (III).
Miejmy nadzieję, że kolejni czytelnicy tej naprawdę interesującej
xiążki nie dopiszą kolejnych punktów do powyższego zestawienia. Mimo
wszystko przed podróżą do Budapesztu (i nie tylko w tym kontekście)
będzie to lektura pożyteczna, a dla reakcjonistów – wysoce zalecana.
John Lukacs, Budapeszt 1900. Portret miasta i jego kultury, przekład: Tomasz Bieroń, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2016, str. 308.
www.mck.krakow.pl
www.mck.krakow.pl
1 Prof.
Lukacs podaje, że część uroczystości koronacyjnych Franciszka Józefa I
odbyła się w miejscu, gdzie dziewiętnaście lat wcześniej rewolucyjni
zwyrodnialcy katowali hrabiego Franciszka Filipa von Lamberga,
rozszarpując nawet martwe ciało. Sadystyczną satysfakcję z kaźni
hrabiego Lamberga wyrażał poeta i adiutant Józefa Bema – Alexander (węg.
Sándor) Petőfi.
2 Można
zaryzykować pogląd, że odwrót od wolności gospodarczej zaczyna się
wtedy, gdy warstwy do tej pory tworzące naród polityczny orientują się,
iż stają się relatywnie biedniejsze w porównaniu z zyskującymi na
znaczeniu, odnoszącymi sukcesy ekonomiczne przedstawicielami stanu
trzeciego. Ręczne sterowanie gospodarką ma przywrócić „właściwy” stan
rzeczy, ograniczając pole działania ambitniejszych jednostek. Często
łączy się to z konfliktami etnicznymi.