Lwów był, jest i zawsze będzie Polskim miastem. Chyba nie muszę długo czekać, by usłyszeć słowa oburzonych:
Nacjonalista, Rewizjonista, Ruski agent
Może jednak poczekajcie chociaż do końca.
Miasto, które pachnie Polską
Bo Lwowskie Orlęta to tradycja święta!
Po przyjeździe do Lwowa swoje pierwsze kroki kieruje w stronę Cmentarza
Łyczakowskiego. Maria Konopnicka, Stefan Banach, Artur Grottger,
Władysław Bełza Julian Ordon oraz Antoś Petrykiewicz i Lwowskie Orlęta.
Polska obecna jest we Lwowie jednak nie tylko na cmentarzach. Odbija się
w oknach kamienic i ulicznych studzienkach. Widzimy ją wyrytą w
kamieniu i opadających liściach Parku Stryjskiego. Podniesiony kasztan w
Parku Jezuickim i widok z Kopca Unii Lubelskiej. To miasto ciągle
pachnie międzywojenną Polską. Biorę głęboki oddech, bo musi mi
wystarczyć na długo.
Sztama z Ukraińcami
Po wschodniej stronie granicy mam wielu
przyjaciół i z każdym kolejnym wyjazdem ich liczba jedynie się
powiększa. Może to kwestia naturalnego doboru ludzi, którzy mnie
otaczają, ale nikt nie dziwi się, że dla mnie Lwów pachnie Polską.
Przechodząc obok wskrzeszonego Atlasa nie mogę nie pomyśleć o
Henryku Zbierzchowskim, na Akademickiej nie szukam Puzatej Chaty tylko
najlepszej międzywojennej Cukierni Zalewskiego. Za każdym razem dziwi
mnie także, że przy jej zwieńczeniu nie czeka na mnie pomnik Aleksandra
Fredry.
Prospekt Swobody? Aaa Wały Hetmańskie!
Nigdy nie weszło mi to w krew
posługiwanie się ukraińskimi nazwami ulic. Dlaczego? Z tego prostego
powodu, że w moim Lwowie, który znam najlepiej one nigdy nie istniały i
żyje mi się z tym najzwyczajniej wygodniej. Akademicka nigdy nie będzie
Prospektem Szewczenki, 3 Maja Siczowych Strilciw, Leona Sapiehya Stepana
Bandery. Spaceruję corsem, którym przede mną spacerowały pokolenia
innych lwowiaków. Czy jest w tym coś dziwnego?
Pamiętając o przeszłości pamiętajmy o jutrze
Nie tylko duchy przeszłości mieszkają we
Lwowie. To miasto rozwija się na naszych oczach, chociaż serce
nieustannie boli patrząc na rozpadające się kamienice. Za każdym razem
mijając rogatki chciałbym zobaczyć je odświętnie wystrojone jak w latach
swojej świetności. Za każdym razem się rozczarowuję, ale małe perełki,
na które trafiam, potrafią sprawić olbrzymią przyjemność. Wiele dobrego
dzieje się ostatnio we Lwowie, a miasto ponownie staje się kulturalnym
centrum promieniującym na całym kraj. Czy cokolwiek stoi nam na
przeszkodzie, by mieć również w tym swój wkład?
Nie zaprzeczajmy historii
Sprzeciwiajmy się negowaniu przeszłości.
Nie szukajmy rewizjonizmu w stwierdzeniu, że Lwów ma w sobie tyle z
Polski ile Warszawa, Kraków czy Lublin. Jak można przeczyć prawdzie?
Lwów był silnie bijącym sercem Rzeczypospolitej, by później stać się
płucami dającymi tlen Polsce międzywojennej. Miasto zawsze wierne. Nie
możemy o tym zapomnieć chociażby przez pamięć o bohaterskich lwowskich
powstańcach, o chłopcach, którzy oddali życie za swój kraj.
Zaprzeczanie polskości Lwowa jest jednak
równie bezcelowe jak mówienie: „Wilno, Lwów polskie znów!” Polskim
Lwowem należy żyć, bo jest on nadal na wyciągnięcie ręki. Nie odbijajmy
Lwowa na internetowych forach, nie powtarzajmy po raz enty urojeń ludzi,
którzy najczęściej nie przekroczyli nawet wschodniej granicy. Znajdźmy
swoje miejsce, do którego chcemy wracać. Ja już takie mam i zapraszam
również i Was.
podpisano
Ruski agent