"Opowiadał, że podczas śledztwa spotkał się osobiście z największym
zbrodniarzem Różańskim, który powiedział mu - “Co ty myślisz, że
będziesz miał jakiś sąd? Wyrok na ciebie jest tu u mnie na stole”.
"Skazano mnie na karę śmierci ( w obecności matki i siostry). Najwyższy
Sąd Wojskowy karę zatwierdził, z tym wyrokiem przebywałem aż do
ułaskawienia w celi więzienia przez wiele dni i nocy. Specjalnie
podkreślam “nocy”, gdyż przeważnie nocą wykonywali wyroki śmierci i
każda noc skazańca mogła okazać się ostatnią."
"Te kłamstwa,
wieloletnia kampania szkalowania naszej organizacji, wywarła niemały
wpływ na stosunek wielu ludzi do nas. Jeżeli przez wiele lat opluwało
się nas, to w świadomości części społeczeństwa coś z tego pozostało. W
międzyczasie tworzył się mit, że walczyła tylko Armia Krajowa, jako
antidotum na propagandę Armii Ludowej. W tej walce propagandowej nie
było dla nas miejsca i dlatego w odczuciu społecznym obraz NSZ jest
niepełny, a co gorsze – wypaczony i czeka nas dużo pracy, aby stworzyć
obraz prawdziwy. Niestety, czas nieubłaganie działa i działa przeciw
nam.”
Dzisiaj ostatni z trzech braci Denkiewiczów, oficerów
Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych. Tym bardziej, że dziś,
5 maja, przypada rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu
koncentracyjnego w Holiszowie przez polskich żołnierzy z Brygady
Świętokrzyskiej NSZ.
Trzej bracia byli dziadkami stryjecznymi mojej żony Anny Fanslau. Poniższe informacje czerpiemy z artykułu Anny Fanslau "Trzej bracia z Brygady Świętokrzyskiej NSZ", który ukazał się w kwartalniku "Wyklęci" w nr 4(8).
" (...)Żona Czesława, Beata
Denkiewicz, córka zamordowanego w Charkowie ppor. piech. rez. Eugeniusza
Bachmana, pisze do mnie w mailu :
<Aniu, Boguś jako oficer był poszukiwany przez władze niemieckie i to on pierwszy poszedł do partyzantki, gdzie sprawował wysokie stanowisko. Zdzisiek pracował w jakiejś fabryce produkującej coś dla Niemców. Brał udział w sabotażu pociągu i zmuszony był do ucieczki do lasu. Czesław przeznaczony był na wywózkę do pracy, do Niemiec. Dwa razy był aresztowany. Pierwszy raz uciekł wyłamując kraty w celi, a następnym razem wyskakując z pędzącego pociągu w okolicy Włoszczowej.”
Jak podaje Czesław Brzoza w
książce „ Ludzie Brygady. Noty biograficzne oficerów i żołnierzy Brygady
Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych” :
"Denkiewicz Bogusław
„ Bolesław” , „ Bolesław Borny”, ur. 17 IX 1920 w Kielcach, por. NSZ,
ukończył ośmioklasowe gimnazjum w Kielcach ( matura 1938) i
dziesięciomiesięczny kurs podchorążych rezerwy piechoty w 3 pp. w
Jarosławiu; uczestnik kampanii wrześniowej, wzięty do niewoli sowieckiej
pod Tarnopolem, po odzyskaniu wolności powrócił do Kielc; od 1940
członek Polskiej Organizacji Zbrojnej, ZJ i NSZ, do listopada 1942
wywiadowca gromadzący informacje o niemieckich siłach w Kielcach, a
zwłaszcza o produkcji zakładów pracujących na potrzeby Niemców ( fabryki
amunicji „Granat”, Huty „Ludwików” i zakładów produkujących świece
samochodowe), pod koniec 1942 jego działalność wywiadowcza została na
polecenie szefa wywiadu V Okręgu NSZ Wiktora Kozielskiego rozszerzona na
powiaty kielecki, starachowicki, opatowski i sandomierski, od wiosny
1944 do 7 VIII 1944 podlegał „Gustawowi”; w Brygadzie od 11 VIII 1944,
adiutant d-cy 204 pp., 20 XII 1944 awansowany do stopnia por., od 2 I
1945 d-ca 2 komp. Pułku Jasnogórskiego, po przeszkoleniu d-ca patrolu
zrzuconego do kraju 13 II 1945 koło Dwikozów; po wylądowaniu utrzymywał
kontakt tylko z M. Kobierzycką „Basią”, gdyż reszta grupy się
rozproszyła; dotarł do Kielc, gdzie nawiązał kontakt z J. Chmielewskim
„Aleksandrem” i inspektorem KG NSZ M. Ostromęckim „Mirskim”, któremu
przekazał meldunki o sytuacji Brygady, a następnie wyjechał do Krakowa;
po wpadce „Sulimczyka” nawiązał kontakt z członkami jego grupy w
okolicach Zawichostu i przejął od nich kilkadziesiąt tysięcy rubli,
które przekazał przedstawicielowi KG NSZ w Warszawie.; 1 V 1945 spotkał
się z gen. „Boguckim” w Brwinowie pod Warszawą; po wypełnieniu misji
wyjechał, jako Bogdan Warecki, na Ziemie Zachodnie, zamieszkał w Sławie
Śląskiej, pracował jako urzędnik w starostwie głogowskim, a równocześnie
był sekretarzem koła Stronnictwa Pracy; 2 IV 1946 został aresztowany w
Sławie Śląskiej na podstawie informacji uzyskanych przez UB z zeznań M.
Łagowskiego „Niedzieli” i przewieziony do Warszawy; w sierpniu 1946 w
procesie Kozarzewskiego zeznawał jako świadek na temat zwalczania AL i
współpracy Brygady Świętokrzyskiej z Niemcami; 17 XII 1946 skazany przez
Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na karę śmierci, a w rozprawie
apelacyjnej 14 III 1947 na 15 lat więzienia i utratę praw obywatelskich
na zawsze; wyrok odsiadywał we Wronkach, Olsztynie i Barczewie. Po
warunkowym zwolnieniu 26 II 1955 zamieszkał w Kielcach i podjął pracę w
Spółdzielni Budowlanej. W 1996 Sąd Wojewódzki w Warszawie unieważnił
wyrok śmierci. Od 9 XI 1990 do 14 III 1995 członek zarządu, a od 14 III
1995 do 5 I 1996 wiceprezes Okręgu Świętokrzyskiego ZŻ NSZ. Zmarł w maju
2007 w Kielcach. Odznaczenia: Krzyż NCZ. (...)
Spośród trzech
związanych z Brygadą braci Denkiewicz najlepiej udokumentowane są losy
najstarszego z nich, Bogusława Denkiewicza “Bolesława” . Możemy o nim
przeczytać w książkach : “ Ludziach Brygady” Cz. Brzozy, “Na dwa fronty”
J. Moderskiego oraz “ Taniec na linie nad przepaścią” J. Żaryna.
Bogusław był absolwentem Szkoły Kadetów w Warszawie. W roku 1939 brał udział w kampanii wrześniowej, trafił do niewoli sowieckiej pod Tarnopolem, po wydostaniu się z której wrócił do Kielc i już w 1940 wstąpił w szeregi podziemia niepodległościowego. Droga jego działalności i awansów wojskowych jest dokładnie opisana w przytoczonej przeze mnie we wstępie notce biograficznej z “ Ludzi Brygady” Cz. Brzozy. Wiadomo również, że był dowódcą pierwszego, feralnego zrzutu spadochroniarzy z Brygady. W książce Jaxy Moderskiego “ Na dwa fronty” możemy przeczytać wspomnienie Bogusława: “(...) Na przeszkolenie nie było czasu. W nocy z 13 na 14 lutego wystartowaliśmy z lotniska spod Pragi czeskiej. Prawdopodobnie na skutek pomyłki pilota (lecieliśmy samolotem niemieckim), zostaliśmy zrzuceni na nierozminowany jeszcze przyczółek sandomierski, koło miejscowości Dwikozy, zamiast w zaplanowanych lasach suchedniowskich koło Kielc. Zginął wtedy na minach mój zastępca ppor. “ Rumba”, a ja spotkałem się tylko z “Barbarą” i z trudem z tych zaminowanych pól się wydostaliśmy(...).
Po wielu przygodach, pod koniec kwietnia 1945 r., dotarłem do gen “Boguckiego” i przekazałem mu meldunki. Byłem chory i wyczerpany nerwowo. Po wyzdrowieniu wyjechałem na Ziemie Odzyskane i tam zostałem aresztowany 2 kwietnia 1946 r. W Sławie Śląskiej. “
Wtedy zaczęła się gehenna wujka Bogusia i niesamowite starania rodziny, by uratować mu życie.
Czesław Denkiewicz “Zapał” tak mówi o okolicznościach aresztowania: Po zrzucie Bogusia do Polski zdradził go jego własny kolega z wojska. Ten kolega był oficerem i przez pewien czas nawet moim dowódcą, niestety nie pamiętam jego nazwiska, ale znałem go dobrze w wojsku. Ten kolega był szpiegiem i z miejsca powiadomił władze w Polsce o desancie Bogusia.
Po aresztowaniu Bogusław trafił w ręce najokrutniejszych wówczas oprawców m.in. Feliksa Rosenbauma i Józefa Studzińskiego.
W “ Na dwa fronty” J. Moderskiego czytamy dalej słowa Bogusława: “ (...) przewieziony potem do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa we Wrocławiu. Chyba 17 kwietnia 1946 r. Wraz z Józefem Chmielewskim ps. “Aleksander” i Marianem Łagowskim ps. “Niedziela”( z AS kpt. “Gustawa”), który wrócił do Polski zostaliśmy przewiezieni samolotem wojskowym do Warszawy.
Intensywne, brutalne śledztwa w X pawilonie więzienia mokotowskiego (noc w noc oprócz niedziel) i wreszcie 16 i 17 grudnia 1946 rozprawa sądowa. (Nr sprawy SR 869/46). Skazano mnie na karę śmierci ( w obecności matki i siostry). Najwyższy Sąd Wojskowy karę zatwierdził z tym wyrokiem przebywałem aż do ułaskawienia w celi więzienia przez wiele dni i nocy. Specjalnie podkreślam “nocy”, gdyż przeważnie nocą wykonywali wyroki śmierci i każda noc skazańca mogła okazać się ostatnią. (...)
Trzeba sobie uświadomić, że władze bolszewickie i polskie, nie mogąc rozprawić się z Brygadą Świętokrzyską, a szczególnie z jej dowództwem, odgrywały się ze szczególną zaciekłością na tych, których dosięgły w kraju.”
W tym czasie
najstarsza z rodzeństwa Elżbieta Zawiejska stara się zrobić wszystko, co
tylko możliwe, by ocalić brata. Przede wszystkim potrzebne są pieniądze
na łapówki dla ubeków, więziennych klawiszy. Więźniowie NSZ byli
traktowani w więzieniu w bestialski sposób, śmierć bez żadnego wyroku
groziła im każdego dnia od tortur i nieludzkiego bicia. Każdy dzień
brutalnych przesłuchań mógł być ostatnim dniem życia.Wiemy, że w czasie
śledztwa Bogusław spotkał się osobiście z Różańskim. Różański, jak
wspominał Bogusław, powiedział: “Co ty myślisz, że będziesz miał jakiś
sąd? Wyrok na ciebie jest tu u mnie na stole!”.
Ciocia Ela i mama Bogusława wyprzedały wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Również rodzina mojej babci Stefanii starała się wszelkimi sposobami zdobywać potrzebne pieniądze. Moja prababcia Maria Jasińska, teściowa Dobiesława Denkiewicza, była właścicielką lasów wokół Suchedniowa, od przedwojnia miała również w Suchedniowie sklep. Wycinała drzewa i sprzedawała. Żyli bardzo skromnie, oszczedzając każdy grosz.
Ciocia Ela i mama Bogusława wyprzedały wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Również rodzina mojej babci Stefanii starała się wszelkimi sposobami zdobywać potrzebne pieniądze. Moja prababcia Maria Jasińska, teściowa Dobiesława Denkiewicza, była właścicielką lasów wokół Suchedniowa, od przedwojnia miała również w Suchedniowie sklep. Wycinała drzewa i sprzedawała. Żyli bardzo skromnie, oszczedzając każdy grosz.
Elżbieta nieustannie kursowała między Warszawą, a Kielcami. Często oddawała pierścionek, czy łańcuszek funkcjonariuszowi, byle tylko przekazał Bogusławowi paczkę z żywnością. Nie były to bogate paczki, często jedynie kawałek chleba, słoniny i cebula.
Krzysztof Zawiejski, syn Elżbiety wspomina: Byłem wtedy małym chłopcem, ale dobrze pamiętam, że wtedy w domu mówiło się tylko o Bogusiu. Mama i babcia (matka Bogusława Janina Denkiewicz) przygotowywały paczki dla niego. Ciężko było, pamiętam, że mama często jeździła do Warszawy. Babcia jeździła już po wyroku.
Niezwykle wzruszający moment utkwił w pamięci brata ciotecznego Bogusława, Romana Wójcickiego: Mocno ścisnęło mnie za serce, kiedy ciocia Janka ( matka Bogusława), bo tam u cioci w domu wisiał taki duży obraz Matki Boskiej, i ciocia uklękła przed tym obrazem i zapytała: “ Czy ja ujrzę jeszcze mojego syna?”...
17 grudnia 1946 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w
Warszawie skazał Bogusława Denkiewicza na śmierć.Przewodniczącym składu
sędziwowskiego był Stanisław Kaczmarek, pozostali orzekający to sędzia
Tadeusz Przesmycki i ławnik Zbigniew Gajewski. Wyrok zapadł za:
OPIS CZYNU
“W czasie wojny jako dowódca kompanii w tzw.”Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ, działając na korzyść nieprzyjaciela przeszedł z tą brygadą na jego stronę, a następnie na terenie Niemiec po porozumieniu z dowódcą tejże brygady “ płk Bohunem” i członkami niemieckiego wywiadu oberl. Wolfem i kpt. Walterem w dniu 13 II 1945 r. Został zrzucony na tereny Polski z niemieckiego samolotu wraz z 7-osobową grupą dywersyjną jako jej dowódca celem przedsiębrania zbrojnych działań przeciw Państwu Poskiemu...” (pisownia oryginalna)
“brał udział w nielegalnych organizacjach “NSZ” i “OP” usiłujących przemocą...”
Przechowywanie broni bez zezwolenia.
Zarzut szpiegostwa. “
Po wyroku, kiedy już było wiadomo, że czeka Bogusława śmierć, rodzina, a
zwłaszcza Elżbieta Zawiejska, szukają możliwości apelacji i
ułaskawienia. Postanawiają działać dwutorowo, tzn. Ela wchodzi w
struktury nowej władzy uruchamiając wszelkie możliwe kontakty i
znajomości, a reszta bliskich nadal organizuje pieniądze. Wyobrażam
sobie, w jak wielkim stresie i rozpaczy oraz pod presją czasu musieli
działać. Do momentu ułaskawienia upłynął ponad rok, każy dzień, każda
noc z tych wielu miesięcy mogła być ostatnią dla Bogusława. Trudno mi
nawet sobie wyobrazić, co w tym straszliwym czasie mógł myśleć i
przeżywać Bogusław, jego mama, rodzeństwo...
W czasie rozmów z rodziną dochodzimy do wniosku, że wiele osób musiało być zaangażowanych w te starania. Przekupni ubecy, dawni znajomi, którzy byli na stanowiskach pod nową władzą ludową, członkowie partii, którzy, bądź po znajomości, bądź za pieniądze, decydowali się podjąć działania. Nazwisk wielu z nich nigdy nie uda nam się poznać. Rodzina ma pewność co do dwóch osób, dzięki którym udało się podsunąć Bierutowi akt łaski i skłonić go do złożenia pod nim podpisu. Byli to: krewny rodziny Ludwik Sobiński, prawnik w kancelarii Bieruta oraz komunistyczny marszałek Marian Spychalski. Do tej pory nie udało mi się ustalić jakim cudem Elżbieta Zawiejska zdołała do Spychalskiego dotrzeć, ani co skłoniło go do pomocy Bogusławowi.
Przez resztę życia Bogusław Denkiewicz powtarzał : To Eli zawdzięczam życie...
Za ułaskawieniem Bogusława wstawił się listownie do Bieruta również
Julian Kamiński, lekarz w oddziale kpt. Władysława Kołacińskiego
“Żbika”, który wielokrotnie wstawiał się za skazanymi towarzyszami broni
z NSZ:
“Jestem lekarzem, lat 54, praktykującym od dwudziestu lat w Przedborzu, pow. Konecki. Jako Żyd byłem w getcie w Przedborzu, aż do akcji 9 X 1942r., w którym to dniu uciekłem z getta, ukrywając się we wsiach. W końcu 1943 r. udało mi się dostać do oddziału partyzantów na terenie włoszczowskiego, gdzie zostałem przyjęty jako lekarz. Będąc w oddziale dopiero dowiedziałem się, że jestem w oddziale NSZ. Do tego oddziału przyjeżdżał od czasu do czasu Denkiewicz Bogusław, pseudonim “Bolesław”, por., który znał mnie przed wojną, ponieważ do Przedborza nieraz przyjeżdżał. Wiedząc o tym, że jestem Żydem, mimo to wydał o mnie do dowództwa oddziału jak najlepszą opinię – dowódca mi o tym później powiedział i swoją opinią w znacznej mierze przyczynił się do uratowania mi życia. (...) Zwracam się z gorącą prośbą do Pana Prezydenta o łaskę dla por. “ Bolesława”, który w mrokach hitleryzmu okazał się prawdziwym człowiekiem, ratując mi życie.”
Po wyroku było podobno w
więzieniu nieco lżej, choć więźniów traktowano bardzo okrutnie i
ówczesne warunki ich przetrzymywania diametralnie różniły się od
obecnych. Jako najgorsi wrogowie władzy ludowej, więźniowie byli nadal
bici, głodzeni, często torturowani. Mama opowiadała mi, że zamykano
wujka w karcerze tak wąskim, że nie mógł usiąść i zalewano to
pomieszczenie wodą. Tak po pas w wodzie, w całkowitej ciemności
przetrzymywano wujka po wiele godzin.
Z rozmowy ze wspomnianym już wcześniej Romanem Wójcickim dowiedziałam się, że we Wronkach ochraniał bardzo Bogusława tamtejszy naczelnik więzienia. Pod osłoną nocy jego zaufany strażnik wyprowadzał Bogusia do domu naczelnika. Bogusław udzielał korepetycji jego synom, uczył ich niemieckiego. Żona naczelnika dokarmiała Bogusława. Jak opowiedział Romanowi Boguś, to pozwoliło mu przetrwać w tym ciężkim więzieniu. Wydaje mi się, że nie dowiemy się już, czym kierował się ów naczelnik udzielając tej pomocy.
Po
dziewięcioletnim pobycie w więzieniach Bogusław wrócił wycieńczony i
ciężko chory. Ja urodziłam się prawie dwadzieścia lat później i pamiętam
wujka Bogusia jako dystyngowanego, eleganckiego, niezwykle ciepłego
człowieka. Takim pamiętają go wszyscy w rodzinie. Bogusław nie dzielił
się wspomnieniami z bliskimi. Do roku 1990 było to zrozumiałe, ale
również i później był bardzo oszczędny w słowach. Zapewne i przez swoją
wrodzoną skromność, i przez ogrom cierpień, do których nie chciał
wracać. Pytałam kiedyś o tamten czas siostrę Bogusława, ciocię Janinę,
ale odparła mi tylko – dziecko, to był tak straszny czas, że ja ci tego
nie opowiem.
Krzysztof Zawiejski, siostrzeniec Bogusława : Pamiętam powrót wujka Bogusia z więzienia. Byłem sam w domu, nie poszedłem do szkoły, bo miałem złamaną rękę. Usłyszałem pukanie do drzwi i do mieszkania wszedł strasznie wymizerowany, ostrzyżony praktycznie na zero mężczyzna. Od razu się domyśliłem, że to wujek Boguś.
Adam Stachman, pasierb Bogusława Denkiewicza tak go wspomina: To był pogodny, miły, życzliwy człowiek o wielkiej wrażliwości przedwojennego inteligenta. Był bardzo oszczędny w relacjach z tamtych lat, choć ja często go pytałem. Opowiadał, że podczas śledztwa spotkał się osobiście z największym zbrodniarzem Różańskim, który powiedział mu - “Co ty myślisz, że będziesz miał jakiś sąd? Wyrok na ciebie jest tu u mnie na stole”. Boguś opowiadał mi, jak ohydne było więzienne jedzenie, ciągle kasza i śmierdząca ryba. Byli tam kompletnie odcięci od wszelkich informacji, gazet, mieli zupełnie zaburzone poczucie upływającego czasu.
Potem przenieśli go do Wronek. Przyjazd tam, jak mówił, niewiele się różnił od transportu więźniów do Oświęcimia. Taki sam wrzask strażników, ujadanie psów, popychanie więźniów kolbami.
Bogusław opowiedział mi, co bardzo jest wzruszające i nigdy tego nie zapomnę, że w więzieniu miał sen. Przyśnił mu się jego zmarły ojciec, który mówił w tym śnie: wyjdziesz stąd i ja cię poprowadzę na południe.” I faktycznie tak się stało, Kielce od tego więzienia leżą w kierunku południowym.
W
połowie lat dziewięćdziesiątych odbyła się w warszawskim sądzie rozprawa
rehabilitacyjna, a po uprawomocnieniu wyroku sprawa o odszkodowanie za
lata represji w kieleckim Sądzie Okręgowym. Pełnomocnik Bogusława
Denkiewicza pani mecenas Róża Grzywaczewska – Czernic, krewna
Denkiewiczów : Prowadziłam wujowi sprawę o odszkodowanie, za wyrok
śmierci i za lata więzienia. To były śmieszne pieniądze. Za zmarnowane
okrutnie najlepsze lata życia, to była naprawdę śmieszna suma. Podczas
stereotypowego przesłuchania, pamiętam dobrze, prokurator Białek, zdaje
się z Ostrowca Świętokrzyskiego, w taki bezczelny sposób powiedział :
“To jest skandal, że pan był w takiej formacji i ma czelność domagać się
jakiś pieniędzy! “ Ja miałam łzy w oczach, a wujek stał godnie po tych
słowach, widziałam jedynie jak broda mu się trzęsła. Nigdy nie zapomnę,
jak ten godny człowiek był upokarzany przez takiego komunistycznego
szmondaka.
W Sądzie Apelacyjnym natomiast sędzia orzekający powiedział : “Proszę państwa, a my się nie boimy i z całym szacunkiem tę kwotę panu zasądzimy.”
Wuj Boguś to był wspaniały człowiek, niezwykle szarmancki. Miał bardzo dobry charakter. Był ideałem męża, spełniał wszelkie kaprysy żony. Zwykł mawiać – “Jeśli sprawia jej to radość, to czemu nie.” Często spotykaliśmy się z wujem, bardzo lubiłam spędzać z nim czas. Niestety nie chciał rozmawiać z nikim o latach wojny i więzienia. Bardzo tego żałuję, że nie udało mi się skłonić go do zwierzeń.
Wuj Boguś to była piękna postać, trzeba ją zapamiętać – podkreśla w naszej rozmowie Róża.
W “Na dwa fronty” J. Moderskiego Bogusław mówi : “ Te kłamstwa,
wieloletnia kampania szkalowania naszej organizacji, wywarła niemały
wpływ na stosunek wielu ludzi do nas. Jeżeli przez wiele lat opluwało
się nas, to w świadomości części społeczeństwa coś z tego pozostało. W
międzyczasie tworzył się mit, że walczyła tylko Armia Krajowa, jako
antidotum na propagandę Armii Ludowej. W tej walce propagandowej nie
było dla nas miejsca i dlatego w odczuciu społecznym obraz NSZ jest
niepełny, a co gorsze – wypaczony i czeka nas dużo pracy, aby stworzyć
obraz prawdziwy. Niestety, czas nieubłaganie działa i działa przeciw
nam.”
Jakże aktualne są nadal te słowa...
Praca nad tym tekstem była dla mnie bardzo emocjonującym przeżyciem. Niezwykłych wzruszeń dostarczały rozmowy z odnalezioną po wielu latach rodziną. Zależało mi na godnym upamiętnieniu niezwykłych postaci, jakimi byli Zdzisław i Bogusław, a także jaką jest nadal, szczęśliwie obecny wśród nas, Czesław. Trzej bracia Denkiewicz, wielcy patrioci, którzy związali swój los z Brygadą Świętokrzyską, by walczyć w obronie ukochanej ojczyzny.
Józef Mackiewicz napisał: “ Społeczeństwo, które strzela, nigdy nie da się zbolszewizować. Bolszewizacja zapanuje dopiero, gdy ostatni żólnierze wychodzą z ukrycia i posłusznie stają w ogonkach. Właśnie w Polsce gasną dziś po lasach ostatnie strzały prawdziwych Polaków, których nikt na świecie nie chce nazywać bohaterami.”
Żołnierze Brygady nie poddali się również. Wielu z nich, choć przeżyło wojnę, nigdy nie wróciło do kraju. Wielu zginęło zamordowanych w ubeckich katowniach. Niechaj słowa jednej z pieśni Andrzeja Kołakowskiego - Wieczna chwała zmarłym, hańba ich mordercom - będą zakończeniem tej opowieści."
Za: facebook.com