Przyjaciele! Od kilku dni odpytujecie mnie na temat koronawirusa i
tego, co się wokół niego dzieje. Dotąd uciekałem od odpowiedzi z kilku
powodów. Tym najważniejszym jest moja wielce ograniczona wiedza medyczna
i epidemiologiczna. Po prostu nie znam się ani na wirusach, ani na
chorobach zakaźnych i nie mam zamiaru udawać, że jest inaczej. Nie mam
też najmniejszej ochoty dołączyć do licznego grona domorosłych ekspertów
powtarzających niczym w głuchym telefonie strzępy coraz to
bardziej spektakularnych informacji. W poszukiwaniu taniej sensacji
łatwo ugrząźć na mieliźnie i na zawsze stracić wiarygodność. Na co dzień
poruszam się w zbyt poważnych obszarach tematycznych, bym pozwolił
sobie na przypięcie łatki nieodpowiedzialnego za swoje słowa fantasty.
Skoro jednak sytuacja tężeje z dnia na dzień i przybiera rangę
wydarzenia dziejowego, trudno mi powstrzymać się od refleksji natury
cywilizacyjnej. Nie wiem, skąd wziął się wirus zabijający dziś ludzi i o
niczym w ten sprawie przesądzał nie będę. Wiem natomiast jedno: Wielcy
Tego Świata nie mieliby żadnych moralnych skrupułów, by w imię
realizacji swoich czartowskich zamysłów poświęcić setki tysięcy ludzkich
istnień. Tak, oni byliby organizacyjnie i emocjonalnie zdolni do
przygotowania i przeprowadzenia misji pn. "Koronawirus". Co mogliby na
niej ugrać?
Jeśli jest tak, jak podejrzewam, a z szumu informacyjnego pozyskuję tylko najbardziej wartościowe przekazy, to mamy dziś do czynienia z globalnie realizowaną metodą rozpoznawania walką, czyli ze sposobem przeprowadzenia rozpoznania taktycznego ludzkich indywidualnych i zbiorowych zachowań w obliczu pozawojennego zagrożenia życia. Ktoś testuje kolejne narody w kierunku ich reagowania na obecność niewidzialnego wroga i sprawdza granice akceptowalnych ograniczeń swobód obywatelskich. Jednocześnie sam dokonuje takiej transformacji własnych sił i środków, by uczynić je jak najbardziej skutecznymi w zarządzaniu paniką i strachem, a być może i eliminowaniu jednostek niezdyscyplinowanych. I jeszcze jedno: nie jest to jeszcze godzina "W", ale przymiarka do niej, socjologicznie-militarny eksperyment przygotowujący świat na nadejście...
Tak to wszystko dziś widzę. Chciałbym się mylić i być może mocno pobłądziłem w tych własnych interpretacjach. Otwarty jestem na każdą merytoryczną krytykę. Podyskutujemy?
Za: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10216295679646534&set=a.1290776911416&type=3&theater
Jeśli jest tak, jak podejrzewam, a z szumu informacyjnego pozyskuję tylko najbardziej wartościowe przekazy, to mamy dziś do czynienia z globalnie realizowaną metodą rozpoznawania walką, czyli ze sposobem przeprowadzenia rozpoznania taktycznego ludzkich indywidualnych i zbiorowych zachowań w obliczu pozawojennego zagrożenia życia. Ktoś testuje kolejne narody w kierunku ich reagowania na obecność niewidzialnego wroga i sprawdza granice akceptowalnych ograniczeń swobód obywatelskich. Jednocześnie sam dokonuje takiej transformacji własnych sił i środków, by uczynić je jak najbardziej skutecznymi w zarządzaniu paniką i strachem, a być może i eliminowaniu jednostek niezdyscyplinowanych. I jeszcze jedno: nie jest to jeszcze godzina "W", ale przymiarka do niej, socjologicznie-militarny eksperyment przygotowujący świat na nadejście...
Tak to wszystko dziś widzę. Chciałbym się mylić i być może mocno pobłądziłem w tych własnych interpretacjach. Otwarty jestem na każdą merytoryczną krytykę. Podyskutujemy?
Za: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10216295679646534&set=a.1290776911416&type=3&theater