W wydanej w 2006 r. powieści SF „World War Z” Ziemia
zostaje dotknięta pandemią zombizmu, której kolejne ogniska wybuchają
niespodziewanie w różnych miejscach i krajach, stając się z czasem nie
do opanowania. Rządy poszczególnych państw mobilizują cały dostępny
sobie potencjał, jest on jednak angażowany reaktywnie, tak więc doraźnie
i chaotycznie, w odpowiedzi na pojawianie się nowych ośrodków zarazy.
Służby państwowe – począwszy od medycznych, kończąc na wojsku – zostają w
efekcie nadmiernie rozciągnięte i rozproszone, tracąc skuteczność
działania. Aparaty państwowe tracą powoli sterowność, a światowa
cywilizacja zaczyna się rozpadać.
Wtedy pojawia się, opracowany niezależnie od siebie przez żydowskie i
południowoafrykańskie służby specjalne, drastyczny plan „skrócenia
frontu” przez wycofanie się do zamkniętych enklaw i pozostawienia mniej
więcej 80% ludności i terytorium własnemu losowi. Plan nawiązuje do
rzeczywistego historycznego południowoafrykańskiego projektu wydzielenia
na terenie państwa murzyńskich bantustanów i „zwinięcia” politycznej
kontroli Pretorii do geopolitycznie najważniejszych obszarów mających
pozostać przestrzenią życiową Białych, a także do analogicznych
żydowskich planów wydzielenia na terenie Palestyny izolowanych enklaw
arabskich, przy zachowaniu kluczowych geopolitycznie ziem w rękach
Żydów.
We wspomnianej powieści, „południowoafrykański plan wojny” zostaje
wdrożony i w efekcie USA wycofują się na zachodnie wybrzeże, Japonia –
na Hokkaido, Niemcy – do Szlezwiku i Holsztynu, Rosja – na Syberię,
Indie – w Himalaje etc. Gdy mija pierwsza fala zakażeń, państwa
przeprowadzają operacje odwojowania i oczyszczenia swoich terytoriów z
pozostałych tam resztek zombie.
Nasza dzisiejsza sytuacja jest o wiele bardziej komfortowa od tej
opisanej w utworze Maxa Brooksa. Śmiertelność zainfekowanych
rozprzestrzeniającym się błyskawicznie na całym świecie koronawirusem
wśród zdrowych osób w sile wieku oraz wśród dzieci jest szczątkowa, a
80% zakażeń przebiega bezobjawowo. Śmiertelność wzrasta natomiast
gwałtowanie wśród osób z osłabioną odpornością, starszych oraz chorych.
Zarazem, panika wywołana w społeczeństwach i chaotyczne działania
państw, na Zachodzie próbujących pogodzić zwalczanie pandemii z
zabobonami ideologii demoliberalnej, stawia państwowe systemy finansowe i
instytucjonalne na granicy wydolności, a także paraliżuje ich zaplecze
gospodarcze i bez tego zdezorganizowane w myśl ideologii liberalizmu
ekonomicznego.
Mówi się, że wraz ze zwiększeniem liczby zainfekowanych zabraknąć
może maseczek medycznych, a nawet łóżek i miejsc w szpitalach.
Prognozuje się też kryzys gospodarczy i wynikające stąd ograniczenia
dostępności dóbr i usług oraz utrudnienia życiowe. Zarażeni paniką przez
środki masowego przekazu ludzie, rzucają się by wykupywać asortyment
sklepów spożywczych i aptek, choć akurat głód z pewnością nam nie grozi,
za to gromadzenie się w zatłoczonych miejscach stwarza dogodne warunki
do szerzenia się infekcji. Masowym zjawiskiem stała się absencja w
pracy, co z pewnością odbije się na kondycji gospodarki, a zatem
możliwości działania państwa. Na platformach społecznościowych mnożą się
coraz bardziej absurdalne „miejskie legendy” i teorie spiskowe.
Istnieją solidne przesłanki, dla prognozowania, że zarówno na
poziomie społeczeństw jak i stosunków międzypaństwowych, popularniejsze
staną się postawy egoistyczne: oto bowiem Niemcy ukradły maseczki
medyczne przeznaczone dla Włoch, Londyn wdraża socjaldarwinistyczny plan
przetrzebienia własnej populacji, w wyniku czego przy życiu mieliby
pozostać sami uodpornieni, a zamykający się na całym Zachodzie w domach
ludzie zajmują się gromadzeniem rzeczy, zamiast wzmacniać kluczowe w
warunkach kryzysu więzi solidarności społecznej.
Wobec tych wszystkich negatywnych tendencji, chcielibyśmy
zaproponować w niniejszej wypowiedzi zarys programu alternatywnego,
schodząc kolejno z poziomu ogólnocywilizacyjnego, poprzez państwowy, ku
poziomowi życia indywidualnego, czy nawet osobistego.
Po pierwsze zatem, zauważmy że pandemia koronawirusa jest problemem
demoliberalnego Zachodu. Chiny, gdzie wybuchła jako pierwsza, poradziły
sobie z nią bardzo sprawnie i nowe przypadki zainfekowanych dotyczą tam
dziś głównie przybyszów z zagranicy. W państwach nieliberalnych, takich
jak Mjanma, Kuba, Wenezuela, Nikaragua, Turkmenistan, Arabia Saudyjska,
Erytrea, czy nawet Rosja i Białoruś, liczba zainfekowanych i zmarłych
jest, w porównaniu do demoliberalnego Zachodu, albo szczątkowa, albo w
każdym razie znacząco mniejsza. To samo dotyczy peryferyjnych w
globalnym systemie kapitalistycznym państw afrykańskich, azjatyckich i
południowoamerykańskich. Infekcja rozprzestrzenia się kanałami globalistycznymi:
poprzez migracje i handel międzynarodowy; międzynarodowy obrót siłą
roboczą, ruch turystyczny i pielgrzymkowy, obecność obcych wojsk,
podróże zawodowe związane z funkcjonowaniem globalnego kapitalizmu etc.
Wnioski, jakie się tu narzucają, to odejście od demoliberalnej globalizacji i ekonomicznego liberalizmu.
I nie chodzi tu wyłącznie o „zamknięcie granic” i ograniczenie
swobodnego przemieszczania się ludzi. Lotnicza teleportacja do Londynu
na kawę i do Bangkoku by zażyć tam uciech płciowych, jest oczywiście
czymś obrzydliwym i praktyki takie powinno się ukrócić już choćby z
powodu narastającego zatrucia środowiska, nie wspominając już o
ekonomicznym, moralnym i kulturowym ich wymiarze. To jednak tylko
poboczne i niewielkie w sumie rozmiarami zjawisko, w porównaniu z
przemieszczaniem się ludzi po całym świecie pod dyktando transnarodowych
korporacji i globalnego kapitalizmu, a także w pogoni za mirażami
materialnego dobrobytu, którymi kapitalizm i korporacje nieustannie
kuszą.
Dopóki nie odejdziemy od postaw materialistycznych, napędzanych przez
kapitalizm chciwości, zachłanności i konsumpcjonizmu, dopóty problem
pozostanie aktualny. Ważniejsze zatem od nakładania ograniczeń na
indywidualnych obywateli, jest nałożenie ograniczeń na kapitał, bo to jego samowola stworzyła warunki dla obecnego kryzysu. Epidemia koronawirusa powinna nas zatem prowadzić do wniosku, że polityka musi odzyskać władzę nad kapitałem, a państwo – nad gospodarką.
Polityka nie ma służyć gospodarce, ani państwo nie ma służyć
kapitałowi. Jest dokładnie odwrotnie: to gospodarka ma stanowić
materialne zaplecze dla prowadzenia polityki i być rezerwuarem środków
dla niej, zaś kapitał ma służyć państwu i być mu podporządkowany.
Wróćmy teraz do przywołanej na początku powieści Maxa Brooksa. Choć
nie jest ona pozbawiona jankesko-syjonistycznych wtrętów propagandowych,
to jednak ma dla nas obecnie wartość, wskazując co może zrobić państwo,
gdy jego środki nie starczają do wypełnienia wszystkich zadań. Przede
wszystkim, państwo powinno stosować kwarantannę już przed pojawieniem się zagrożenia epidemicznego.
Rządy zachodnie, a nawet rządy państw nam politycznie bliższych – od
Rosji zaczynając, na Wenezueli kończąc – zamykają swoje granice i
zarządzają kwarantanne dopiero po wykryciu na swoim terytorium
przypadków infekcji. Rządzone przez PiS państwo polskie postąpiło
identycznie, czego efektem jest lawinowo rosnąca liczba zainfekowanych.
Racjonalne by tymczasem było zamknięcie granic i powzięcie środków ochrony jeszcze przed pojawieniem się ognisk epidemii we własnym kraju.
Gdy już „wróg jest w domu”, tracą one w gruncie rzeczy znaczenie, gdyż
koronawirus rozprzestrzenia się niepostrzeżenie, w większości przypadków
przebieg infekcji jest bezobjawowy, a okres inkubacji wynosi co
najmniej dwa tygodnie. Powziąć wyprzedzające środki zapobiegawcze
mogłoby oczywiście jedynie państwo wolne od demoliberalnego i
prawoczłowieczego zabobonu, zdolne również do narzucenia swej woli
niesubordynowanym jednostkom i kapitałowi, które próbowałyby pomimo
zakazów forsować swoje partykularne interesy.
Tutaj pojawia się pole, wymagające zagospodarowania przez siły tożsamościowe. Należałoby mianowicie rozpocząć dyskusję publiczną, nad szkodliwością demokracji, liberalizmu, tzw. „praw człowieka” i kapitalizmu.
Należałoby powiedzieć głośno, że ustroje te są szkodliwe,
niefunkcjonalne, i że należy je porzucić. W Polsce w tej roli mogłaby
teoretycznie wystąpić Konfederacja, która jednak jest do tego zbyt
oportunistyczna (by nie powiedzieć: tchórzliwa), i woli w zamian biegać w
kółko za własnym ogonem, powtarzając oszołomskie bzdury o
„kreacjonizmie”, „walce z 5G”, „bonach oświatowych”, „mitologii
globalnego ocieplenia”, „prawach kierowców”i broni palnej w każdym
uczniowskim plecaku.
Mamy wreszcie poziom państwowy i kwestię niewydolności służb
publicznych oraz perturbacji w gospodarce. Jak wspomnieliśmy, wydaje się
na dziś, że COVID-19 to choroba niebezpieczna przede wszystkim dla grup
podwyższonego ryzyka. Te grupy przede wszystkim powinniśmy zatem
chronić. Zamiast rozpraszać działania państwowe na zwalczanie kolejnych
ognisk epidemii, która dla przytłaczającej większości populacji jest
zupełnie nieszkodliwa, powinniśmy „skrócić front” i ograniczyć je do ochrony tych, którzy chorobą wywoływaną przez koronawirusa są rzeczywiście zagrożeni. Pozostała część ludności poradzi sobie sama, przy zapewnieniu jej podstawowej asysty medycznej, nie należy wobec tego wywoływać zbędnej paniki ani zakłócać normalnego funkcjonowania społeczeństwa i gospodarki.
Identyfikacja wśród populacji grupy podwyższonego ryzyka wymaga
oczywiście państwowej ewidencji medycznej, a wyizolowanie członków tej
kategorii z ogółu społeczeństwa i zabezpieczenie ich przed infekcją oraz
skutkami choroby wymaga sprawnych służb państwowych. Rozbijają się
zatem w tym miejscu w pył libertariańskie banialuki i „prywatyzacji służby zdrowia” i „państwie minimum”.
Spisy powszechne, ewidencja, bazy danych, kontakt z obywatelem – to
nabiera dziś kluczowego znaczenia. Do czasu wynalezienia szczepionki,
najskuteczniejszym środkiem ochrony przed infekcją jest społeczna
izolacja. Należałoby więc osoby z grupy podwyższonego ryzyka
umieścić w odpowiednio izolowanych ośrodkach, lub w przypadkach gdy to
możliwe, wywieźć na prowincję i ściśle tam monitorować.
Nabiera tu oczywiście znaczenia dostępność na prowincji służb państwowych, placówek medycznych, transportu i komunikacji, infrastruktury
umożliwiającej bezpieczne i możliwie komfortowe przebywanie tam osób
starszych, bez narażania ich na niebezpieczeństwa wywołane na przykład
utrudnionym dostępem do lekarzy i lekarstw. W przypadkach gdy nie dałoby
się danej osoby wysłać na wieś i tam monitorować oraz pomagać,
należałoby wykorzystać hotele, sanatoria, ośrodki wczasowe i
wypoczynkowe etc. Państwo powinno zająć je od kapitalistów na potrzeby
sytuacji wyjątkowej. Do czasu zaniku epidemii, osoby z grup
podwyższonego ryzyka powinny przebywać w tego rodzaju izolacji i mieć
tam zapewnione środki do życia.
Jak wiemy, nasze państwo reaguje inaczej: zamiast
„skracać front” i chronić grupy rzeczywiście zagrożone, ustami ministra
Szumowskiego sieje w społeczeństwie panikę, dezorganizując przy okazji
gospodarkę, reaguje zaś chaotycznie, doraźnie i pod dyktando ulicy,
rozpraszając w ten środki na działania zbędne, co naturalnie obniżyć
musi skuteczność tych działań i zwiększyć liczbę ofiar epidemii.
Rządzone przez PiS państwo polskie spętane jest demoliberalną ideologią i
więzami podległości wobec USA i całego Zachodu. Gdy należałoby
zablokować możliwość przekraczania granicy przez osoby z zewnątrz, do
Polski przyjeżdża 20 tys. jankeskich żołnierzy, którzy oczywiście
szerzyć będą zarazę .
Co zatem możemy zrobić jako osoby prywatne?
Po pierwsze, powinniśmy zadbać o osoby z grup podwyższonego ryzyka.
Czyli na przykład wysłać wiekowych rodziców na wieś, gdzie byliby mniej
narażeni na zarażenie się koronawirusem. Warto też pomóc innym osobom
starszym lub chorym, na przykład robiąc im zakupy. Pochwalić w tym
miejscu wypada działaczy Konfederacji, którzy taką właśnie inicjatywę
podjęli.
Po drugie, nam samym raczej nic poważnego nie grozi, wobec tego nie należy poddawać się panice. Normalnie chodzić do pracy, służyć społeczeństwu w trudnym dla niego momencie, nie rzucać się do robienia niepotrzebnych zapasów.
Jeśli ktoś jest zdrowy i młody, to nie umrze ani nic szczególnego mu
się nie stanie. Nie ma więc potrzeby podejmowania nadzwyczajnych kroków.
Odmienne przekonanie to tylko efekt społecznej paniki nakręcanej przez
goniące za sensacją środki masowego przekazu. Ot, mamy kolejny asumpt do
dyskusji nad zasadnością cenzury i uwolnienia się od liberalnego zabobonu.
Dotykamy tu przy okazji głębszego problemu z obszaru mentalności społecznej. W ostatnich latach na popularności zyskują koncepcje tzw. survivalu i prepperstwa.
Sam piszący te słowa jest nimi zainteresowany i uważa je za
niepozbawione wartości. Nie da się jednak nie zauważyć, że, przy całej
swojej pomocności, obciążone są one markującą ich jankeskie pochodzenie skazą indywidualizmu.
Oto bowiem przećwiczenie pewnych umiejętności i nagromadzenie
odpowiedniego sprzętu ma nas jakoby uchronić przed nieszczęściami w
sytuacjach ekstremalnych.
Tymczasem znane historii losy ludzi rzuconych w nieprzyjazne sobie
środowisko (podróżnicy, ofiary klęsk naturalnych, uczestnicy wojen),
uczą nas, że podstawowym warunkiem przetrwania jest wytworzenie
siatki przyjaznych i uzupełniających niedomagania jednostki relacji
społecznych. Zagubieni w obcych krajach podróżnicy przeżywali,
jeśli pozyskali przewodników i pomoc od krajowców. Zbiegli jeńcy,
partyzanci, uchodźcy musieli mieć oparcie w miejscowych społecznościach.
Baza materialna jest oczywiście ważna, ale nie zastąpi nigdy wsparcia
jakie masz w rodzinie, wśród przyjaciół, w mannebundzie, we wspólnocie
sąsiedzkiej, społeczności lokalnej etc.
Teorie survivalu i prepperstwa należy zatem „zeslawizować”. Nasza
indoeuropejska i słowiańska mentalność jest inna niż mentalność
jankeska. Nie izoluje się w niej atomistycznie pojmowanej jednostki,
lecz integruje zespoloną wspólnotą krwi i ziemi i zgromadzoną wokół jednej idei wspólnotę.
Nie bądźmy więc dziś materialistycznymi egoistami, bo nie ilość
zgromadzonych toreb makaronu i rolek papieru toaletowego przesądzi o
tym, czy zaraza zbierze w Polsce obfite, śmiertelne żniwo. Jeśli masz
zapas zamrożonego pieczywa a Twój wiekowy sąsiad nie ma, to oddaj mu
swoje by nie musiał wychodzić do sklepu, a sam w razie potrzeby zawsze
możesz dokupić sobie bochenek. Nie rozdrapuj całych zapasów sklepów,
jeśli widzisz że obok zakupy robią ludzie starsi, którym takie zapasy
naprawdę mogą uratować życie.
Po trzecie, przy okazji epidemii warto podjąć refleksję o śmierci i
zrewidować swój do niej stosunek. Życie zostało na współczesnym
Zachodzie uznane za świętość i najwyższą wartość, tymczasem to
bezzasadne. Śmierć wyparto poza granicę świadomości, choć jest
naturalnym elementem porządku rzeczy. Człowiek Zachodu kurczowo trzyma
się życia i panicznie boi się śmierci, gdyż jego perspektywa
aksjologiczna zamyka się fizycznym komfortem życia i materialnym
dostatkiem. Życie nie jest tymczasem świętością ani najwyższą
wartością, a człowiek wart swego miana żyje tak, że jego życie jest
poświęceniem dla przyświecającej mu idei. Wychodzi wtedy
śmierci śmiało naprzeciw i przyjmuje ją z godnością. Nawet jeśli
czyjemuś życiu niedostatecznie przyświecał blask idei a bardziej
znaczyła je pogoń za uciechami i dobrami materialnymi, nigdy nie jest
za późno by powiedzieć sobie że „ten dzień się jeszcze nie skończył”.
Nigdy nie jest też za późno by godnie przyjąć śmierć,
zwracając się w ten sposób ku idei i odchodząc opromienionym jej
blaskiem. Nie trzymajmy się zatem kurczowo życia ani nie panikujmy w
obliczu śmierci, bo to rzecz schyłkowych, asekuranckich i tchórzliwych
warstw społecznych, pozbawionych już zdolności twórczych i podmiotowego
stosunku do Historii.
Po czwarte wreszcie, odnieść się wypada do obecnej dyskusji nad zamknięciem świątyń.
Na początek zauważmy, że Kościoły prawosławne zajęły tu bardzo
jednoznaczne stanowisko, zaprzeczając jakoby źródłem zarazy mogło być
przyjmowanie Ciała Pańskiego i wzywając, by wierni chronili się w
trudnych czasach w ramionach Chrystusa. Kościół katolicki w Polsce zajął
bardziej zniuansowane stanowisko, nie zamykając świątyń ale zarazem
udzielając dyspensy za brak udziału we Mszy i radząc wiernym pozostać w
domach. Kościoły chrześcijańskie w zachodniej Europie zamknęły z kolei
swoje świątynie i wezwały wiernych do chronienia się w domach przed
zarazą. Porównajmy to z dotychczasowymi wskaźnikami rozszerzania się
infekcji: w Rosji, Białorusi i Ukrainie, ale też w Serbii czy Rumunii,
liczba zainfekowanych po trzech tygodniach trwania epidemii idzie w
dziesiątki a ofiar śmiertelnych zazwyczaj brak. W Polsce, po tygodniu
zarazy mamy blisko dwieście zainfekowanych osób i trzy ofiary
śmiertelne. W zachodniej Europie zainfekowanych są tysiące, a ofiar
śmiertelnych setki. Nie musi to oczywiście świadczyć o wpływie czynnika
religijnego, acz koincydencja niewątpliwie występuje.
Jeśli zatem nie należysz do grupy podwyższonego ryzyka, powinieneś
normalnie oddawać część Bogu i przyjmować Eucharystię. Nie należy jednak
popadać przy tym w zabobony. Bóg działa poprzez prawa Natury i pomaga
tym, którzy sami o siebie dbają. Dyskusja nad tym problemem przypomina
dylematy ucznia, zastanawiającego się, czy powinien raczej uczyć się do
sprawdzianu, czy modlić o ocenę. Szczególnie jeśli jesteś poganinem,
niech Twoja modlitwą będzie samodoskonalenie. Twoim pacierzem niech
będzie zaprawa fizyczna, duchowa i intelektualna, Twoją Mszą –
obcowanie z Naturą. Twoje czyny i Twoje dzieła niech będą okazałą ofiarą
złożoną przez Ciebie na ołtarzu Prawdy, Dobra i Piękna, pomnikiem
wystawionym na chwałę bogom, którzy winni być dla Ciebie przewodnikami i
wzorcami na drodze wzrastania w cnocie. Twoje życie niech nie będzie
egoistyczną troską o siebie, lecz aktem uwielbienia Absolutu. Jeśli
jesteś chrześcijaninem, pamiętaj że Bóg działa również poprzez Twoje
czyny, a Ty sam jesteś Jego sługą, nie zrzucaj więc na Boga
odpowiedzialności za własną lekkomyślność, niezaradność, lenistwo, czy
tchórzostwo.
Tak czy inaczej, w sytuacji egzystencjalnej, a taką niewątpliwie jest
zaraza, warto by zarówno poszczególne osoby jak i społeczności dokonały
obrachunku zasad, wedle których dotychczas żyły. Taką konstruktywną
refleksję warto byśmy przeprowadzili także w odniesieniu do naszej
własnej egzystencji – jako jednostek i jako wspólnoty politycznej. I
żebyśmy wyciągnęli z niej twórcze wnioski.
Was mich nicht umbringt, macht mich stärker.
Za: http://xportal.pl/?p=36502&fbclid=IwAR1wV6gamMscN_Wt0qgVBtkbY2Rn8x5dLCPAOKjPkRg-fne-OfYnPJLmE7Q
OD REDAKCJI: Jeżeli "pandemia" istnieje...