Na dzisiejszy wieczór przygotowałem tekst z dwóch powodów wyjątkowy.
Rzadko bowiem w fecebookowej formule oferuję tak długie i trudne
percepcyjnie wypowiedzi. Nie obrażę się zatem, Przyjacielu, gdy w tym
momencie porzucisz tę moją krętą ścieżynkę i odejdziesz szeroką aleją
prowadzącą wzdłuż stromo opadającego strumienia. Nie pogniewam się też,
gdy po dobrnięciu do końca tego tekstu zwrócisz się do mnie słowami
wypowiedzianym przez króla Theodena do stającego przed nim Gandalfa:
"Może oczekiwałeś, że powitam cię radośnie. Jeśli wszkakże mam być
szczery, twoje odwiedziny są wątpliwą radością dla tego domu, mistrzu
Gandalfie. Zawsze jesteś zwiastunem nieszczęść. Troski ciągną się za
tobą jak kruki, a za każdym twoim zjawieniem gorsze (...). Oto znowu
jesteś tutaj! I przynosisz, jak można się spodziewać, nowiny jeszcze
bardziej złowróżbne niż poprzednio. Czemuż miałbym się cieszyć z twego
widoku, Gandalfie, zwiastunie burzy? Odpowiedz!" (Tolkien J.R.R.,
"Władca Pierścieni: Dwie wieże").
Chciałbym potrafić odpowiedzieć każdemu Theodenowi w sposób, który
okazałby się dla niego jak najbardziej użyteczny. Wiem, że nie uczynię
tego na miarę egzorcyzmu odprawionego przez Gandalfa, ale któż wie,
które słowo może okazać się kluczem do Drzwi Durina? Będę zatem je
mnożył aż do skutku, choćbym w końcu miał samotnie wyruszyć ku Ered
Nimrais.
Przez ostatnich kilka miesięcy publicznie zastanawiałem się, jakie wydarzenie mogłoby przymusić Polaków do zaakceptowania Rzeczypospolitej Przyjaciół, czyli trochę zakamuflowanego Polin. "Pandemiczna" rzeczywistość zdaje się posiadać taki potencjał. Prawie wszyscy wokół są zastraszeni. Z obawy przed śmiercią bez szemrania zgodzą się na wszystko. Z otwartymi ramionami przyjmą Saula Wahla przybyłego na białym koniu i trzymającego w ręku fiolkę z wypisanym czarnym flamastrem słowem: Antidotum. Mało tego, królem go okrzykną i karnawał rozpoczną.
Rysuję te komiksowe obrazki dla uzyskania efektu wyrazistości. Owszem, do każdego z nich przydałaby się wyczerpująca glosa, jak to bywało w przed laty w peerelowskiej prasie. Pod każdym rysunkiem kilkanaście zdań opisu. Tu jednak wszystko dzieje się "na żywo" i wymaga odpowiedniego refleksu. Nie ma czasu na reakcję post factum. Koronawirus dokonał swoistej selekcji. Nie, zarażenie nie ma tu nic do rzeczy. Setnicy wystąpili z szeregu i udali się na górę Dwimorberg, przemianowaną doraźnie na Giewont. Tych, którzy zostali, poddano praniu mózgów i kieszeni. Niewielu zmarło. Dwór Saula Wahla potrzebuje ich rąk.
Jeśli przegramy bitwę o RP, trzeba będzie próbować ułożyć się z władzą i uzyskać aprobatę dla zorganizowania w miarę samowystarczalnych enklaw. Depozyt musi przetrwać. Ogień niech tli się choćby w zniczach nagrobnych. Już dziś kreślmy oba scenariusze, zwycięstwa i klęski.
Rozglądam się i liczę. Dodaję pasywa i aktywa. Dobrze nie jest. Śródziemie może upaść.
"Niech przyjdą! Choć jeden krasnolud jeszcze tu dycha". Przestrzeń obok jego ramienia jest pusta.
Przez ostatnich kilka miesięcy publicznie zastanawiałem się, jakie wydarzenie mogłoby przymusić Polaków do zaakceptowania Rzeczypospolitej Przyjaciół, czyli trochę zakamuflowanego Polin. "Pandemiczna" rzeczywistość zdaje się posiadać taki potencjał. Prawie wszyscy wokół są zastraszeni. Z obawy przed śmiercią bez szemrania zgodzą się na wszystko. Z otwartymi ramionami przyjmą Saula Wahla przybyłego na białym koniu i trzymającego w ręku fiolkę z wypisanym czarnym flamastrem słowem: Antidotum. Mało tego, królem go okrzykną i karnawał rozpoczną.
Rysuję te komiksowe obrazki dla uzyskania efektu wyrazistości. Owszem, do każdego z nich przydałaby się wyczerpująca glosa, jak to bywało w przed laty w peerelowskiej prasie. Pod każdym rysunkiem kilkanaście zdań opisu. Tu jednak wszystko dzieje się "na żywo" i wymaga odpowiedniego refleksu. Nie ma czasu na reakcję post factum. Koronawirus dokonał swoistej selekcji. Nie, zarażenie nie ma tu nic do rzeczy. Setnicy wystąpili z szeregu i udali się na górę Dwimorberg, przemianowaną doraźnie na Giewont. Tych, którzy zostali, poddano praniu mózgów i kieszeni. Niewielu zmarło. Dwór Saula Wahla potrzebuje ich rąk.
Jeśli przegramy bitwę o RP, trzeba będzie próbować ułożyć się z władzą i uzyskać aprobatę dla zorganizowania w miarę samowystarczalnych enklaw. Depozyt musi przetrwać. Ogień niech tli się choćby w zniczach nagrobnych. Już dziś kreślmy oba scenariusze, zwycięstwa i klęski.
Rozglądam się i liczę. Dodaję pasywa i aktywa. Dobrze nie jest. Śródziemie może upaść.
"Niech przyjdą! Choć jeden krasnolud jeszcze tu dycha". Przestrzeń obok jego ramienia jest pusta.