Pisałem
już o rewolucjoniście religijnym Emmanuelu Mounierze. To nazwisko to
istna puszka Pandory. Wystarczy przyjrzeć się jego uczniom, niosącym
zgubne idee ku erze wodnika.
Polska ma swojego bohatera, piewcę
personalizmu w osobie niedawno zmarłego ks. Prof. Czesław Bartnika. Nie
miejmy złudzeń. Ani to tomista, ani tradycjonalista. Usadowiony w
hierarchii Kościoła na tyle wysoko, aby swoja wersją antytomizmu,
zwanego personalizmem uniwersalnym mącić w doktrynie katolickiej.
Ks. Prof. Bartnik studiował na KUL – jednym z trzech obok Lasek i
„Odrodzenia” ośrodków rewolucji w Kościele katolickim jeszcze przed
Vaticanum II. Zajmował się filozofią i teologią a jego pracą licencjacką
była rozprawa o fenomenologii. W latach 1967- 68, po śladach Braunów i
Michników, dzięki stypendium kard. Wojtyle udał się do Paryża- do
Instytutu Katolickiego, gdzie pracował pod kierunkiem niejakiego Jeana
Danielou.
Kto z was o nim słyszał?
Otóż kardynał - opiekun
polskiego księdza rodem z galicyjskiej prowincji - był jednym z ekspertów
na Soborze Watykańskim II. Ponadto badał wpływy judaizmu i hellenizmu
na chrześcijaństwo. Zdaniem kard. Danielou Bóg prowadzi dialog z
ludzkością, który zmierza ku zbawieniu.
Nie wiemy jak układały
się relację ks. Prof. Bartnika nad Sekwaną, natomiast kardynał Jean
Danielou zmarł nagle w 1974 roku w mieszkaniu paryskiej prostytutki.
Powodem śmierci był atak serca podczas orgazmu. Zakon jezuitów chcąc
uniknąć skandalu (wtedy takie rzeczy jeszcze nie były w bon tonie) na
łamach prasy rozpuścił plotkę, iż kardynał udał się do ladacznicy, aby
ja wesprzeć duchowo oraz finansowo. Podobną wersję podtrzymywał bliski
współpracownik Jana Pawła II, a zarazem bliski przyjaciel kard. Danielou
– kard. Giovanni Battista Re. Nikomu nie przeszkadzało, iż kardynał-
lubieżnik był nagi jak go zastali lekarze.
Wart wspomnieć
jeszcze, iż brat kardynała Danielou, Alain był hinduistą, żyjącym w
homoseksualnym związku ze szwajcarskim fotografem. Kardynał zawsze
wspierał brata, a nawet organizował regularne msze dla homoseksualistów
od 1943 roku.
Wracając do naszego ks. Profesora Czesława
Bartnika, to do początku XXI wieku był pracownikiem naukowym KUL,
reanimując posoborowy kościół dodając do teologii a to szczypty
patriotyzmu, a to konserwatyzmu, a najczęściej, co było poniekąd aktem
wdzięczności, pełne pokłady nauczania Jana Pawła II. Dla ks. Profesora,
podobnie jak dla Ojca Dyrektora oraz Episkopatu Polski kościół Katolicki
istniał od Jana XXIII, osiągnąwszy apogeum przy Papieżu „z dalekiego
kraju”.
Usadowiony w Radiu Maryja zdawał się doskonale dostrzegać
współczesne zagrożenia, za to w żaden sposób nie był w stanie znaleźć
jakiekolwiek środka zaradczego na ten stan rzeczy w instytucji, w której
zaistniał jako kapłan i naukowiec. Był otwarty na cały świat,
jednocześnie zamknięty na Tradycję katolicką, czemu niejednokrotnie
swoja postawą dawał wyraz. Jego wielokrotnie deklarowany patriotyzm był
odległy od katolickiej ortodoksji, dlatego stał się niczym „cymbał
brzmiący” i zapewne po dniach opłakiwania w toruńskiej rozgłośni myśl
ks. Profesora wyblaknie i spłowieje na wietrze historii niczym nauczanie
JPII.
I nie pomoże nawet wyniesienie na posoborowe stoły.
TJK
PS. Wszystko co napisałem, to wiedza ogólnodostępna. Nie wymaga
inicjacji, deklaracji, wtajemniczeń. Wystarczy komputer oraz Internet.
No i chęć poznania Prawdy.