Mieszkam w Kalifornii od końca 2008 roku, a w Los Angeles już
od polowy 2011 i zżyłem się z tym miastem. Znam je na tyle dobrze, ze nawet ci,
którzy się tu urodzili, pytają się mnie o drogę, czy o miejsca, do których
warto pójść, gdzie iść zjeść itp. Zawsze polecam obraz Jana Styki (ucznia
Matejki) „Ukrzyżowanie Pana Jezusa”, który jest wielkości stadionu futbolowego
I po prostu jest arcydziełem światowym. Autor malował go przez 28 lat z
niesamowita precyzją i zamiłowaniem do detali. Sam Leon XIII pobłogosławił
płótno przez rozpoczęciem malowania. Niestety prawie nikt nie wie, ze ten obraz
w ogóle istnieje, a turyści przyjeżdżają do Los Angeles, by oglądać tzw. Aleje
Gwiazd, czyli takie same głupio wyglądające gwiazdki, namalowane na ziemi z
imionami i nazwiskami sławnych ludzi z branży filmowej i rozrywkowej.
Tania
rozrywka i poglądy mieszkańców Los Angeles tzw. Angelenos są w większości
skrajnie lewicowe i liberalne. Podatny grunt dla wszelkiego rodzaju zamieszek i
woda na młyn wszelakich Black Lives Matter. Lecz to się stało na przełomie maja
i czerwca tego roku przerosło nawet zamieszki z 1992 roku, gdy po śmierci
czarnoskórego Rodneya Kinga , który będąc pod wpływem niebezpiecznego narkotyku
PCP (podwyższającego temperaturę ciała I powodującego swoiste delirium) uciekał
przed policjantami i rzucił się na kilku z nich naraz. Nic dziwnego, ze został
przez nich pobity. Jego zaaresztowanie, uchwycone przez kamerę helikoptera,
wywołało trwające kilka dni zamieszki, ale nie rozciągnęły się zanadto poza
południowa częścią miasta, zamieszkaną głównie przez czarnoskórych mieszkańców
(a dziś głównie Latynosów i murzynów). Zamieszki 2020 roku przerosło to
wydarzenie, gdyż tym razem motłoch zaatakował głównie największe centra
handlowe, znajdujące się w przeważnie białych dzielnicach Beverly Hills i Santa
Monica. Rozkradziono głównie sklepy z luksusowymi artykułami, jak Louis
Vuitton, czy Alexander Mquinn. Tak zwane promenada w Santa Monica została
doszczętnie zdemolowana I zamalowana grafiti, wyglądając dosłownie, a nie tylko
w przenośni, jak po przejściu huraganu. Jeden ze sloganów na murze oddaje
doskonale to, co się tam wydarzyło – „po pladze nadeszły zamieszki”.
AFTER THE
PLAQUE THEN COMES THE RIOTS
Już od dawna stało się dla mnie jasne, ze nakaz zakrywania
twarzy wprowadzony przez władze Los Angeles przyczyni się do wzrostu
przestępczości. Tak zwane bandany używane przez gangi do
wewnętrznej identyfikacji i zakrywania tożsamości, stały
się bowiem jednym z legalnych możliwości
wypełniania nakazu noszenia maseczek. Przed pseudo pandemią COVID 19 (definicja
pandemii została zmieniona przez Światowa Organizacje Zdrowia) widok
kogokolwiek w bandanie napawałby lękiem, a także przypuszczeniem, że może dlatego
zakrył sobie twarz, by niebawem popełnić jakieś przestępstwo. Po
wprowadzeniu nakazu zakrywania twarzy stało się niemożliwym kupić gdziekolwiek
jedzenia bez maseczki, czy też właśnie bandany na twarzy. Uczestnicy protestów
stali się wiec bardziej anonimowi i wielu z nich bardziej skora do awantur i
rozrób. Nie można zaprzeczyć, że wiele osób dało się zmanipulować mediom i
przyszły tam tylko po to, by pokojowo protestować w sprawie śmierci Georga
Floyda. W momencie jednak, gdy te „peacefull protests” wymknęły się w wielu
miejscach z pod kontroli i rozdziczony tłum zaczął rabować i palić policyjne
samochody, manifestanci powinni się rozejść, gdyż przeważające siły anarchistów
i Antify oraz zwykłych złodziejaszków, pokazały ich w naprawdę złym świetle.
Tak się jednak nie stało i właśnie tu dochodzimy do sedna. Oni nie mieli dokąd
pójść. Bary i dyskoteki są zamknięte od połowy marca. Restauracje serwują tylko
na wynos. NBA, NHL, a także liga bejsbolowa i piłki nożnej zawiesiły swoje
rozrywki, wiec nie ma gdzie pójść, ani co oglądać w telewizji. Wszystkie szkoły
również są pozamykane i to, aż do jesieni, toteż młodzież w wieku szkolnym (a
ta dominowała na protestach) nie musiała iść wcześnie spać, by pójść na drugi
dzień do szkoły. Nie wspominam nawet o milionach nowych bezrobotnych, których
zakłady pracy i restauracje zostały przymusowo zamknięte lub określone jako Non
– essential, by wznowić działanie. Wszystkie skrajnie lewicowe stany w USA
rządzone przez demokratow, jak właśnie Kalifornia, Oregon, Waszyngton, czy
Hawaje zaostrzyły najbardziej restrykcje związane z wirusem, uderzające głównie
w sektor prywatny, tak znienawidzony przez neokomunistow z partii
demokratycznej. Dlatego właśnie trudno nie odnieść wrażenia, ze zamieszki nie
zostały przez kogoś zaplanowane, gdyż wiele sklepów handlowych miało właśnie od
1 go czerwca zacząć tzw. sprzedaż przykrawężnikową, a wiec domyślam się, że 30
maja, czyli wtedy, gdy największe rozróby przy Rodeo Drive dopiero się
zaczynały. Wszystkie sklepy pękały w szwach od ubrań i ekskluzywnych artykułów
luksusowych. Nie mogę teraz nigdzie znaleźć listy sklepów, które od pierwszego
czerwca dostały w końcu od gubernatora Kalifornii zielone światło na wznowienie
handlu, lecz wydaje mi się, że zdecydowana większość miała otworzyć swoje drzwi
od pierwszego właśnie. Biorąc pod uwagę, ze od połowy marca wszystko było
zamknięte, to półki musiały się uginać od towaru. „Dziwnym trafem” na dzień
przed ich otwarciem protestujący zjawili się przed ich drzwiami, rabując
wszystko, co tylko się dało. A dlaczego? A dlatego, że o oddalonym o prawie 2
tysiące mil od Los Angeles Minneapolis, jeden policjant zabił czarnoskórego
mieszkańca. Na „chłopski rozum” nie trzyma się to wszystko kupy . Gdy przed
prawie 30 laty Rodney King rzucił się na 3 policjantów i zachowując jak opętany
w końcu został dotkliwie przez nich pobity, wszystko działo się tu na miejscu w
Los Angeles. Można zrozumieć było rozwścieczony tłum, choć jak zwykle nie miał
on racji, gdyż nie przedstawiono mu w pełni tego, co się stało. Jak wspomniałem
już wcześniej, wówczas grabieże ograniczyły się tylko do
południowej, murzyńskiej części miasta. Tym razem głównie do najbogatszych
części miasta aniołów: Beverly Hills, Santa Monica, a nawet Long Beach. Gdziekolwiek
tylko były jakieś sklepy i luksusowe miejsca handlu, tam miały miejsca włamania
i wynoszenie, czego tylko się da. Oglądając to na żywo w lokalnej telewizji los
angelenskiej, nie mogłem uwierzyć wprost w sympatie, jaka liberalne media darzą
protestujących i złodziei. Do dziś wypomina się polskim narodowcom przedwojenny
marsz na Myślenice, gdzie demonstranci jedyne co zrobili do czego można by się
było przyczepić, to to, ze rzucili parę kamieni w sklepy żydowskie. I tyle. Nic
nie zostało skradzione. Nikt nie został pobity. Żadne samochody nie
stanęły w płomieniach. W 2020 roku w Los Angeles paliły się żydowskie sklepy w
Beverly Hills i nikt nie zająknął się o antysemityzmie. Straty szacowane są na
setki milionów dolarów, choć pewnie gdyby zebrać to wszystko, co zniszczyli do
kupy, to pewnie byłyby i miliardy dolców. Choć w pokojowych protestach
uczestniczyło wielu młodych białych liberałów, to już w kradzieżach druzgocząca
większość to byli czarni. W przekazie na żywo w lokalnej stacji telewizyjnej z
rozgrabionego sklepu Luis Vouitton w Beverly Hills, doliczyłem się tylko dwóch
białych złodziei. Poza tym każda pozostała osoba była tzw. Afro Amerykaninem, w
wielu przypadkach nawet z poza stanu Kalifornia, przybyła tu tylko po to, by
rabować przez kilka dni. Ktoś musiał dać im cynk, co się będzie działo.
Najśmieszniejsza była jedna Murzynka, która wybiegając ze wspomnianego przeze
mnie Louis Vuitton, miała w jednej ręce paczkę (może z butami?), którą właśnie
ukradła, a w drugiej ręce transparent „Black Lives Matter”. Gdy kamera lokalnej
stacji nakierowana została na jej twarz, to w panice związanej ze strachem
bycia zidentyfikowaną (nie miała ona żadnej maseczki) , zasłoniła sobie tym
transparentem całą głowę, by nie można jej było rozpoznać! Tak właśnie skompromitowała
siebie i swoją cała ideę. Nie przeszkodziło to burmistrzowi Los Angeles Ericowi
Garcetti, który – co ciekawe – jest żydowskiego pochodzenia (bardzo przeżył zamach
na synagogę w Pittsburgu), by przekazać 150 milionów dolarów z budżetu lokalnej
policji LAPD na tzw. „Communities Of color”, cokolwiek ma to oznaczać. Dzień, w
którym ogłosił ta decyzje był ostatnim dniem zamieszek. Kilka dni temu miasto
aniołów zatwierdziło ten pomysł. Otworzyło to ogólnonarodowa puszkę pandory.
Sam Garcetti przyznał się przed kamerami, ze jego koledzy z partii
demokratycznej dzwonili do niego z żalem, mówiąc: „ coś ty zrobił? Teraz ja tez
muszę przetransferować fundusze z policji”. Burmistrz Nowego Jorku ma przekazać
jeden miliard dolarów z budżetu lokalnej „psiarni”. Czas pokaże na co.
Adam Ledwoń