Zarówno obydwaj główni kandydaci, jak i telewizyjni komentatorzy
praktycznie nie odnosili się do wyniku wyborczego trzeciego w stawce
Szymona Hołowni. Z góry wiadomo, że nawet bez otwartej deklaracji
TVN-owskiego prezentera jego elektorat poprze przeciwko Prawu i
Sprawiedliwości każdego polityka niebędącego prezydentem Andrzejem Dudą.
Dużo bardziej skomplikowana jest sprawa z wyborcami Krzysztofa Bosaka,
którzy wydają się być zupełnie inni niż myślą także sami politycy
Konfederacji.
Najciekawsze wydają się być nie ostateczne wyniki podane przez
Państwową Komisję Wyborczą, ale sondaż Ipsosu. Choć z pewnością
niedoskonały, on jedyny daje nam przynajmniej pobieżny wgląd w
elektoraty poszczególnych kandydatów, a przede wszystkim w preferencje
poszczególnych grup społecznych. Możemy je poznać na podstawie zarówno
miejsca zamieszkania, wieku, jak i przynależności do określonej grupy
społecznej czy zawodowej.
Nie to co myślą elity…
Wydaje się, że najciekawiej elektorat Bosaka i samej Konfederacji
scharakteryzował Remigiusz Okraska, redaktor naczelny „Nowego
Obywatela”. Zestawił on bowiem wyniki badań przeprowadzonych przez Ipsos
z najczęściej pojawiającymi się w liberalno-lewicowych mediach
analizami, a tak naprawdę inwektywami mającymi scharakteryzować wyborców
Konfederacji. Pod tym względem polscy publicyści przypominają swoich
amerykańskich odpowiedników, stąd wobec głosujących na Bosaka stosowane
są kalki znane z opisów zwolenników prezydenta Donalda Trumpa.
Tymczasem, jak udowadnia Okraska, żadne z najpopularniejszych
twierdzeń tego typu nie ma pokrycia w rzeczywistości (może poza jednym –
publicysta w swoim wpisie myli się twierdząc, że kobiety wcale nie
głosują dużo rzadziej na Bosaka niż mężczyźni). Elektoratu „ideowej
prawicy” nie stanowią więc nazywane przez lewicowych liberałów
„ciemnotą” osoby o gorszym wykształceniu, ani tym bardziej emeryci czyli
według salonów „starzy ludzie ze starymi poglądami i niekumający
współczesnego świata”. Dodatkowo Bosak wcale nie cieszy się szczególną
popularnością na wisach i w mniejszych miejscowościach, a więc nie
pasują do niego też wywody o „prowincjonalnym ciemnogrodzie”.
…i politycy Konfederacji
Kim jest więc przeciętny zwolennik Konfederacji i jej kandydata w
wyborach prezydenckich? Jak widać po powyższych faktach, stworzenie
choćby najbardziej ogólnego opisu takiej osoby jest niezwykle trudne.
Analizując przywoływany sondaż Ipsos chyba najłatwiej zdefiniować, kim
tak naprawdę przeciętny wyborca Bosaka nie jest. Tym samym nie należy on
do osób starszych, ale jest raczej osobą poniżej 30. roku życia. Raczej
nie jest też rolnikiem, choć jednocześnie może mieszkać na wsi. I
raczej jest mężczyzną niż kobietą. Na tym najłatwiejsza część
charakterystyki konfederacyjnego wyborcy się kończy, bo we wszystkich
pozostałych grupach Bosak mógł liczyć na poparcie zbliżone do jego
ogólnopolskiego wyniku.
Nieco więcej może powiedzieć analiza przepływu elektoratów pomiędzy
wczorajszymi wyborami a ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi.
Okazuje się, że na wiceszefa Ruchu Narodowego zagłosowało jedynie 64
proc. wyborców Konfederacji. Tylko 4 proc. w przeciągu niecałych
dziewięciu miesięcy odpłynęło do Dudy, podczas gdy 16,6 proc.
zdecydowało się poprzeć… Hołownię, natomiast dla 9,4 proc. bardziej
atrakcyjny niż Bosak okazał się być Trzaskowski. Mimo krytyki Prawa i
Sprawiedliwości z pozycji konserwatywnych, tylko 2,5 proc. wyborców PiS
przerzuciło swoje głosy na polityka „ideowej prawicy”. Dużo bardziej
znaczące było poparcie osób, które na jesieni nie głosowały – wśród nich
Bosak dostał 12,2 proc. głosów.
Powyższy fakt, wraz z przepływem elektoratu od Konfederacji do
Hołowni, świadczą właściwie o jednym – na Bosaka i „ideową prawicę” w
swojej masie nie głosują wcale tradycjonaliści, zwodzeni hasłami o
ochronie tożsamości narodowej, tradycyjnej rodzinie i wartościach
chrześcijańskich. Poniekąd potwierdzał to zresztą inne badanie
elektoratów, przeprowadzone przez CBOS przy okazji jesiennych wyborach
parlamentarnych. Okazało się wówczas, że zwolennicy Konfederacji są
przede wszystkim liberalni ekonomicznie, ale w kwestiach
światopoglądowych nie są już tak jednoznaczni jak większość liderów tej
koalicji. Chociażby dwie trzecie wyborców sojuszu konserwatywnych
liberałów, narodowców i libertarian uważa za konieczne wprowadzenie
edukacji seksualnej w szkołach.
Idealizacja bez efektów
Na pewno bezdyskusyjnie można stwierdzić, że przeciętny wyborca
Konfederacji i Bosaka jest gospodarczym liberałem, a przede wszystkim
przeciwnikiem modelu państwa opiekuńczego. Wspomniane wyżej badanie
CBOS-u pokazało jednocześnie, że spora grupa zwolenników tej partii nie
popiera jej najbardziej skrajnych ekonomicznie postulatów – chociażby
progresywne podatki wspiera 43 proc. wyborców Konfederacji (liniowe 48
proc.), natomiast 39 proc. elektoratu „ideowej prawicy” (przy 22 proc.
skrajnych liberałów) opowiada się za znacznym udziałem sektora
państwowego w gospodarce.
Oczywiście sam Bosak w całej kampanii wyborczej akcentował
jednocześnie postulaty społeczno-obyczajowe oraz skrajnie liberalne
pomysły ekonomiczne. Podobnie jak większość polskiej sceny politycznej
co chwila nawiązywał do mniej bądź bardziej mitycznych potrzeb
przedsiębiorców, co nie powinno szczególnie dziwić osoby śledzące od
dawna polskie polityczne bagienko. Wśród „ideowej prawicy” od zarania
dziejów III RP to właśnie przedsiębiorca i dyrektor wydawał się się być
ideałem człowieka. Problem w tym, że przedsiębiorcy i dyrektorzy
nieszczególnie idealizują sobie program Konfederacji.
W tej kwestii warto ponownie powołać się na badania opinii
społecznej. Według niedzielnego sondażu Ipsos, na Bosaka zagłosowało 8,5
proc. właścicieli i współwłaścicieli firm, a także 8,4 proc. osób
pełniących szeroko pojęte stanowiska kierownicze. W obu tych grupach
elektoratu zwyciężył Trzaskowski, dużo mniejszym poparciem cieszył się
Duda, zaś dodatkowo Bosaka prześcignął również Hołownia. Niewiele lepiej
było zresztą podczas jesiennych wyborów parlamentarnych. Konfederacja
uzyskała wówczas 8,6 proc. wśród przedsiębiorców, będąc pod tym względem
dopiero piąta w stawce.
Temat ten był zresztą przedmiotem analiz internetowych zwolenników
Konfederacji. Na Twitterze nie mogli oni uwierzyć, że tak hołubieni
przez nich przedsiębiorcy nie poparli programu kandydata, który przecież
chce dla nich najlepiej. Część z nich uznała nawet, że przedstawiani
dotąd jako „sól tej ziemi” biznesmeni także są… socjalistyczni i
zmanipulowani przez media. Jak skomentował trafnie jeden z internautów
po raz kolejny okazało się, iż na wolnorynkową prawicę głosują nie sami
przedsiębiorcy, ale ich fani.
Szansa już była
Wyraźnie można więc zauważyć, że Bosak i Konfederacja kierują swój
przekaz do w gruncie rzeczy nieistniejącego elektoratu – zarówno we
własnych wyobrażeniach, jak i w „analizach” lewicowych liberałów. Tak
naprawdę większość zwolenników „ideowej prawicy” głosuje przeciwko całej
klasie politycznej oraz samemu państwu, a nie choćby za
narodowo-konserwatywną agendą liderów tej partii. Wystarczy zresztą
poczytać komentarze w Internecie, czyli miejscu praktycznie zdominowanym
przez wyborców Konfederacji, aby zauważyć, że wielu z nich jest
zainteresowanych właściwie tylko liberalnym ekonomizmem.
Płonne wydają się więc być nadzieje tak zwanych narodowców, że w
końcu uda się „podebrać” konserwatywny światopoglądowo, ale jednocześnie
socjalny ekonomicznie elektorat PiS-u i Dudy. Problem polega jednak na
tym, iż mamy już do czynienia z klasyczną musztardą po obiedzie. Marsz
Niepodległości dawno stracił już swój impet, natomiast szereg błędnych
decyzji samozwańczych liderów obozu narodowego zepchnął ich do roli
podnóżka dla konserwatywnych liberałów, czyli tworu w praktyce nie
posiadającego żadnej większej bazy zwolenników. Konfederacja zapewne
jeszcze nieco przetrwa, jednak zamiast odbierać zwolenników PiS-owi
będzie zagospodarowywała sieroty po popularnej w czasach rządów PO, ale
mocno naciąganej, „antysystemowości”.
M.