Polski „monarchista” jest zjawiskiem w najwyższym stopniu śmiesznym;
owszem, jest zajadłym krytykiem demokracji i „nienawidzi jej jak
zarazy”, ale... tylko dopóki nie rozpocznie się kampania przed wyborami w
których startują kandydaci PiS. Wtedy bowiem polski „monarchista” i
„katolicki tradycjonalista” zamienia się w propagandowego bota
wyborczego tej partii i ochoczo aportuje rzucane mu kolejno przez
Kaczyńskiego piłeczki. Jest jak ktoś, kto praktykuje surowy i skrajnie
ascetyczny post – ale tylko pomiędzy okazałym śniadaniem, trzydaniowym
obiadem, deserem z przystawkami, podwieczorkiem, kolacją i nocną
przekąską. De Maistre i powstańcy wandejscy na pewno byliby dumni, że
mają w McRzeczpospolitej takich „ideowych potomków”.
Za: facebook.com