Przypominamy artykuł naszego kolegi Roberta Larkowskiego którego siódmą rocznicę śmierci obchodziliśmy wczoraj (Redakcja Rexblog).
SZLAKI NARODOWEGO MYŚLENIA
Naród, jako twórcza wspólnota kulturowo-cywilizacyjna, wydaje się być
w postępującej defensywie. Nie można mówić o trwałej jedności interesów
i obyczajów, kiedy wszechwładny liberalizm z zasady niweczy duchową
monolityczność (umundurowanie dusz), będąc piewcą anarchistycznego
indywidualizmu. System w swych pseudoprawicowych i lewicowych emanacjach
ideologicznych jest obrazem dwóch stron tego samego zła.
Nowoczesna lewacko-socjaldemokratyczna postkomuna liberalna, zwalcza
nacjonalizm i samo pojęcie etnicznej narodowości., nie wysilając się nad
tworzeniem jakichkolwiek wiarygodnych i subtelnych wytłumaczeń dla swej
nienawiści. Osławiona „walka z faszyzmem” pozostaje ostatnim
ideologicznym spoiwem, łączącym różne czerwone mafie – zarówno
lewicowo-demokratyczne, neomarksistowskie, jak i anarchistyczne oraz
trockistowskie. Z kolei tzw. liberalni konserwatyści, konserwatyści
fundamentalistyczni i monarchiści przyjęli do wiadomości pozorny upadek
idei narodowej i samego Narodu do poziomu konsumenckiego stada,
niepodatnego na hasła nacjonalistyczne i jakiekolwiek inne związane
radykalnie z antylewicowością. Jest to odwieczny i podświadomy strach
politycznej formacji konserwatywnej, wyrażany wobec „tłumu”, mylonego
zresztą z uświadomionym ideowo Narodem. Masa nie jest Wspólnotą, czego
nie pojmuje teraźniejsza lewica i prawica.
Warto umiejscowić problemy i wyjaśnić narosłe nieporozumienia.
Liczebna masowość ruchów narodowych, znana z czasów Międzywojnia, nie ma
w najbliższej perspektywie szansy na realizację. Konieczność, ale także
wolny wybór, zmusza nas do łączenia jednostek porzucając rojenia o
setkach tysięcy. Budujemy front kadrowy i elitarny – nie poprzez
wyjątkowość pojedynczych nacjonalistów, lecz ładunek prawdy, jaki w
sobie nosi. Wyrastamy z Narodu i dlatego krytykujemy obecne, skundlone
państwo rządzone przez obcych i wbrew interesom Narodu. On stał się
nami, ponieważ jedynie my zachowaliśmy wierność jego duchowi, historii,
teraźniejszości i przyszłości. Masa śpi, bo przestała być narodem i
zapomniała o swoich bohaterach. Nie łudźmy się pozorną bezczynnością :
nowi przewodnicy, a w chwili próby nawet wojownicy, muszą wziąć na
własne barki ciężar odpowiedzialności. Wyrastając z polskiej krwi i
ziemi, nigdy nie poprzemy tzw. demokratycznej większości
sprzeniewierzającej się dobru narodowemu. Władza winna zamiany narodu w
stado, zaprzedana wrogom tradycji, nie jest warta nawet nienawiści, ale
wyłącznie pogardy.
Cyrk brukselsko-parlamentarny uwłacza godności szanującego siebie
człowieka. My nie uprawiamy demokratycznej polityki, ale jesteśmy
przeznaczeni do misji odrodzenia Narodu. Jego liczebność – owe chadeckie
z ducha gadulstwo o rodzinie(kiedy chory demoliberalizm wychowuje
zdegenerowane młode pokolenie), pozostaje tak naprawdę na razie sprawą
drugorzędną. Tak – dla poświęcającej się rodziny narodowej, nie – dla
jej libertyńskiej namiastki. Nasz Ruch jest Zakonem , w godzinie walki i
poświęcenia nie możemy tłumaczyć się oklepanym frazesem : „Rezygnuję,
bo mam rodzinę”. Wiedziałeś o tym od początku i nikt cię nie zmuszał do
bycia nacjonalistą.
Pierwiastek religijny nowego nacjonalizmu , elity obowiązku, to
fundament idealistycznego tradycjonalizmu. Oto świat obserwuje erozję
powołania poważnego odłamu hierarchii Kościoła Katolickiego (ba, czy oni
są jeszcze katolikami, czy KK po II Soborze jest Kościołem
Katolickim?), która weszła w transcendentną podległość judaizmowi i
masonerii, czyli uległa procesom globalizacyjnym. Doszliśmy do tego, że
JP II „wyrażał ubolewanie” w Yad Vashem, namawiał Polaków z Episkopatem
do wejścia w diabelskie czeluście Unii Europejskiej, zaś modernistyczne
media postkatolickie, rozpisują się nad chrześcijańskimi(!) podstawami
brukselskiego molocha. Ciągłe przepraszanie za chwalebną służbę Świętej
Inkwizycji, poniżanie uczestników Krucjat Krzyżowych, wreszcie
wyznawanie nieistniejących win Kościoła względem wiarołomnych żydów
(wyznanie – a więc mała litera), uzmysłowiło katolikom skalę
spustoszenia w odwiecznej nauce Jedynej Wiary.
Nie będziemy służyć złotemu cielcowi – ekumeniczno-synkretycznej
wizji „jedności” wszystkich religii pod przywództwem „starszych braci” z
nieprawego łoża. Katolicyzm musi być tradycyjno-narodowy, inaczej
zaczyna podążać fałszywymi ścieżkami i staje nad progiem przepaści.
Jeżeli hierarchia pcha Kościół i Naród ku materialistyczno-ateistycznej
ohydzie spustoszenia, to mamy do czynienia z otwartym zaprzaństwem stanu
kapłańskiego i zdradą tożsamości narodowej. Narodowy katolicyzm
(nacjonal-katolicyzm) jest zjawiskiem istniejącym od zarania dziejów
Państwa Polskiego. Bolesław Chrobry zwany Wielkim zbudował potęgę ,
przewidując za przykładem swego ojca Mieszka I, że trwanie w pogaństwie,
wymaże imię Polaków z kroniki Słowian, tak jak to się stało z potężnymi
Słowianami połabskimi i pomniejszymi koalicjami plemion oraz
pojedynczymi plemionami. W dobie przejmowania chrześcijaństwa przez
królestwa i narody, nie mogła ostać się żadna niechrześcijańska
wspólnota słowiańska z wiarą w starodawne bóstwa, o znaczeniu ich
związków państwowych nie wspominając. Takowy cud natury po prostu od
dawien dawna nie występuje, co nie znaczy, iż nie powinniśmy pamiętać i
kultywować naszych słowiańskich korzeni. Zachwianie jedności
narodowo-katolickiej, jaskrawo ukazane w epoce rozbiorów, doprowadziło
do ruiny życie kulturalno-polityczne Polaków, lecz również
prześladowanie wiary rzymskiej i wielką regresję wpływów Kościoła na
Kresach Wschodnich. Straciła Rzeczypospolita – stracił katolicyzm i vice
versa. Inna sprawa, że polityka Stolicy Piotrowej nie zawsze miała ten
fakt na uwadze, lecz z drugiej strony dla zaborcy pruskiego, rosyjskiego
i austriackiego, polski katolicki ksiądz stanowił prawie zawsze
uciążliwego krzewiciela polskości. Stan kapłański spisał się znakomicie w
wojnie polsko-bolszewickiej, wspierał w Międzywojniu ruch narodowy, był
masowo mordowany i prześladowany za okupacji hitlerowskiej i
sowieckiej, wspierał służbą kapelańską podziemie, a po wojnie przelewał
krew z rąk żydokomuny, często jeszcze po 1989r.
Postawa nacjonal-katolicka wydaje się być koniecznością dla
Polaka-tradycjonalisty, który uznając dogmatyczne i teologiczne(oparte
na Tradycji i żadne pozostałe!) zwierzchnictwo duchowieństwa nad sobą –
ma obowiązek krytykować szkodliwą wobec Kościoła i Narodu działalność
modernistów i judaistów w sutannach i bez. Dotyczy to głównie eurofili z
hierarchii i teologów(?) z kręgu pism „Tygodnika Powszechnego”,
„Znaku”, „Więzi” i grup im tożsamych. W tej dziedzinie zasada
nieomylności nie obowiązuje. Oczywiście narodowy katolicyzm – będący
właściwie synonimem katolicyzmu ludowego, opartego więcej na uczuciu i
instynkcie, niż na wydumanych dywagacjach pseudofilozofów – rozwija się
jako kierunek wierny ortodoksji i zdecydowanie odrzuca judeo-semicki
model ekskluzywnego, rasowo-narodowego bóstwa. Coś podobnego tworzą
skrajni unici, konstruując – (niestety, nierzadko przy pomocy decydentów
polskiego Kościoła) – z Cerkwi greko-katolickiej jakąś wyłączną,
plemienną wiarę Ukraińców. Nie na tym polega dziedzictwo Unii Brzeskiej,
a raczej przypomina rzezie UPA na Polakach i święcenie siekier i kos
przez ukraińskich popów obrządku greckiego. Osobnym dziwactwem jest
sekta smoleńska przy PiS, rodzaj nowoczesnej towiańszczyzny, zjawisko
opisywane wielokrotnie.
Polski nacjonalista-katolik doskonale wie, że jego tzw. społeczeństwo
stanowi w Europie nieczęsty przykład niedołęstwa, zaniechań i krowiej
pokory względem ukrytych wrogów(„tolerancja”) i braku wyższych ideałów.
Przedstawił to zresztą bardzo zajmująco Roman Dmowski w „ Myślach
nowoczesnego Polaka”. Głupkowaci lewacy niech szukają szowinizmu u Żydów
i Niemców. W naszym programie nacjonalizmu go nie znajdą. Jesteśmy
najradykalniejszymi krytykami istniejącej atrapy polskiego narodu i
pragniemy ten pożałowania godny stan w miarę szybko zmienić. Szowinizm
jest karykaturą nacjonalizmu.
Wbrew katastroficznym wizjom różnych koterii politycznych, ideowy
nacjonalizm ma się nieźle. Zmienił po prostu zewnętrzne formy
oddziaływania na rzeczywistość. Budujemy integralną alternatywę bez
zbytniego angażowania się w mocno wątpliwe imprezy „zjednoczeniowe”,
rozmywające rdzeń ideologii narodowej. Nie jest to bynajmniej programowy
talmudyzm, ale realna ocena sytuacji. Ruch Nacjonalistyczny gardzi
układami z demoliberalizmem – czyli z siłami, które przed Bogiem,
hierarchią, porządkiem i tradycjonalizmem stawiają (nie)świętą
demokrację. Nie interesuje nas typ ustroju – ma być taki, by służył
Narodowi, a ten Opatrzności. Obecny system absolutnie tego nie zapewnia.
Ochłapy władzy pozostawiamy kundlom – naszym powołaniem jest
kształtowanie Nowego Narodu, poza bałaganem demoliberalnego państwa
anty-prawa.
Robert Larkowski